Reklama

Wiadomości

Górski Karabach w międzynarodowych trybunałach [KOMENTARZ]

https://twitter.com/NikolPashinyan/status/1714382240459661700/photo/1
https://twitter.com/NikolPashinyan/status/1714382240459661700/photo/1
Autor. Nikol Pashinyan/ X

W ubiegły piątek Armenia została 124. członkiem Międzynarodowego Trybunału Karnego. Po ratyfikowaniu przez rząd Statutu Rzymskiego ambasador w Królestwie Niderlandów Mher Margaryan formalnie złożył dokumenty umożliwiające otwarcie sprawy przeciwko Azerbejdżanowi. Chodzić ma o możliwość dopuszczenia się zbrodni wobec ludności ormiańskiej zamieszkującej Górski Karabach.

Reklama

14 listopada 2023 roku Armenia złożyła dokument ratyfikacyjny Statutu Rzymskiego Międzynarodowego Trybunału Karnego. Jednak formalne członkostwo Erywania rozpocznie się dopiero 1 lutego 2024 r. W oświadczeniu MTK podano, że zostanie ona 124. państwem będącym stroną Statutu Rzymskiego, w tym 19. z grupy wschodnioeuropejskiej. Ormiańscy decydenci są zdania, że członkostwo w MTK umożliwi prowadzenie dochodzeń w sprawie zbrodni, których miał się dopuścić Azerbejdżan wobec ludności ormiańskiej zamieszkującej Górski Karabach. Orzeczenia Trybunału są wiążące dla państw członkowskich, jednak biorąc pod uwagę to, że Azerbejdżan nie jest stroną porozumienia, Armenia zdecydowała się na podjęcie dalszych kroków, w tym także tych uwzględniających decyzje Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości.

Reklama

Początków konfliktu azersko-ormiańskiego należy szukać jeszcze w latach 20. ubiegłego wieku, jednak spór ten został w dużej mierze zamrożony w okresie rządów Związku Radzieckiego. Stosunki między Azerbejdżanem a Armenią uległy drastycznemu pogorszeniu po 1991 r., kiedy wojsko ormiańskie zajęło Górski Karabach wraz z siedmioma sąsiadującymi regionami. Większość terytorium została wyzwolona przez Azerbejdżan podczas wojny toczącej się jesienią 2020 r. Ówczesny spór zakończył się zawarciem porozumienia pokojowego, którego dodatkowym gwarantem miała być Rosja.

Ponowne zaognienie sytuacji w regionie

W ubiegłym tygodniu prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew nadzorował defiladę wojskową w głównym mieście regionu, Khankendi, zwanym przez Ormian Stepanakertem, podczas której wywieszono flagi Azerbejdżanu. To wydarzenie na nowo zwróciło uwagę społeczności międzynarodowej w stronę Kaukazu.

„Gdyby przywódcy Armenii i niektóre stojące za nimi siły zewnętrzne w tamtym czasie i dzisiaj posłuchali moich słów, nie byłoby potrzeby (prowadzenia) drugiej wojny w Karabachu” – powiedział Ilham Alijew podczas defilady w Khankendi. „Nie potrzebujemy nowej wojny. Osiągnęliśmy to, czego chcieliśmy, przywróciliśmy prawo międzynarodowe, przywróciliśmy sprawiedliwość historyczną” – dodał prezydent.

Czytaj też

Pomimo początkowych nadziei na normalizację stosunków pomiędzy oboma państwami Azerbejdżan wprowadził 10-miesięczną blokadę korytarza laczyńskiego łączącego enklawę z Armenią, a następnie dokonał zbrojnego ataku na terenie spornych ziem. Jednodniowa ofensywa Azerów, która po raz pierwszy od trzech dekad zapewniła mu pełną kontrolę nad separatystycznym regionem, wywołała masowy eksodus etnicznych Ormian. Szacuje się, że w ciągu tygodnia ponad 100 tys. osób uciekło z Górskiego Karabachu do Armenii. Posunięcie to spotkało się z powszechnym potępieniem ze strony społeczności międzynarodowej, w tym przede wszystkim Stanów Zjednoczonych i członków Parlamentu Europejskiego. Ormiańscy urzędnicy dodatkowo określili wynik inwazji mianem czystek etnicznych, czemu Azerowie zdecydowanie zaprzeczają.

Reklama

W związku z ponownym zaognieniem konfliktu, Armenia po raz kolejny oskarżyła Baku o naruszenie Międzynarodowej Konwencji w sprawie likwidacji wszelkich form dyskryminacji rasowej z 1965 r. (CERD). Dokument ten z założenia nakłada na sygnatariuszy obowiązek podjęcia kroków w celu położenia kresu dyskryminacji rasowej i promowania zrozumienia między różnymi narodowościami, rasami i grupami etnicznymi. W związku z tym ormiańscy decydenci podczas październikowych posiedzeń w Hadze apelowali o dodatkową interwencję sędziów, bez której w ich opinii dziesiątki tysięcy ludzi zostałoby trwale wypędzonych.

Czytaj też

Przedstawiciel strony Azerskiej Elnur Mammadow starał się odeprzeć oskarżenia o czystki etniczne, nazywając je „całkowicie bezpodstawnymi”, przy czym dodał, że „nie odzwierciedlają one rzeczywistości i tego, co faktycznie dzieje się w Karabachu”. Azerskie władze twierdzą, że nie tylko nie zmuszały lokalnej ludności do opuszczenia spornego terytorium, ale nawet zachęcały etnicznych Ormian do powrotu, gwarantując im przy tym bezpieczne przejście.

Tural Ganjalijew, przewodniczący Komisji Współpracy Parlamentarnej UE-Azerbejdżan, wyjaśnił, że pomimo wydarzeń z przeszłości Ormianie, którzy osiedlili się w Karabachu, mogą powrócić na sporne tereny. Podkreślił przy tym, że chociaż Azerbejdżan zachęcał Ormian do pozostania, ormiańska armia wezwała ich do opuszczenia regionu. Ganjalijew poinformował również o uruchomieniu specjalnej strony internetowej dla Ormian, którzy opuścili Karabach, za pośrednictwem której mieliby oni możliwość zarejestrowania się i powrotu. Inicjatywa Baku także miała być finalnie zablokowana przez Erywań. Jednak działania podejmowane przez Azerbejdżan nie mają na celu faworyzowania przeciwnika. Zgodnie z wystosowanym przez niego komunikatem władze drugiego państwa powinny pozwolić na powrót 300 tys. Azerów wypędzonych w latach 90. XX wieku, co finalnie przełożyłoby się na procentowy podział narodowościowy zamieszkującej tam ludności. Ganjalijew dodał przy tym, że misje ONZ będą zapraszane do częstego odwiedzania Karabachu w celu oceny realnej sytuacji w regionie.

Decyzja Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości

Obydwa państwa wielokrotnie zwracały się do sądu o interwencję w trakcie rozpatrywania przedmiotowej sprawy. W lutym MTS nakazał Baku zapewnienie dostępu do korytarza laczyńskiego, jedynej drogi łączącej Górski Karabach z Armenią, a także przywrócenie przepływu gazu ziemnego. W ubiegłym tygodniu 15 sędziów MTS stwierdziło, że istnieje poważne ryzyko wyrządzenia krzywdy ludności ormiańskiej. „Osoby zmuszone do opuszczenia własnego miejsca zamieszkania bez możliwości powrotu mogą być narażone na poważne ryzyko nieodwracalnego uszczerbku” – stwierdziła prezes sądu Joan E. Donoghue.

Aby usprawnić dalszy proces wyciszania konfliktu, MTS zalecił zastosowanie środków tymczasowych. Chociaż Armenia zażądał 10 szeroko zakrojonych środków, od wycofania azerskiego wojska z Górskiego Karabachu po przywrócenie obiektów użyteczności publicznej, sąd przyznał tylko trzy. Pierwszy nakazywał Azerbejdżanowi umożliwienie mieszkańcom bezpiecznego wyjazdu lub powrotu do Górskiego Karabachu, drugi nakładał na Baku obowiązek zachowania dokumentów takich jak dowody osobiste i akty prawne. Zgodnie z trzecim punktem Azerowie muszą przesłać w ciągu dwóch miesięcy aktualne informacje na temat sytuacji w regionie.

MTS orzeka w sporach między państwami. Choć jego decyzje są prawnie wiążące, to nie ma uprawnień do ich egzekwowania, w związku z czym nie należy spodziewać się szybkiego rozwiązania sporu. Co prawda Azerbejdżan i Armenia uzgodniły podstawowe zasady traktatu pokojowego, który ma ostatecznie zakończyć trwające od dziesięcioleci działania wojenne między dwoma sąsiadami, to jednak, jak podkreślił w sobotę premier Armenii Nikol Paszynian podczas otwarcia sesji parlamentarnej Zgromadzenia Parlamentarnego Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), oba państwa nadal mówią „różnymi językami dyplomatycznymi”.

Reakcja Waszyngtonu

Według Biura ds. Odpowiedzialności Rządu USA (ang. Government Accountability Office) Waszyngton przekazał Azerbejdżanowi około 164 mln dolarów na pomoc w zakresie bezpieczeństwa w latach 2002–2020. Biorąc pod uwagę zachodzące zmiany na Kaukazie, w ubiegły czwartek prawodawcy w Senacie USA jednomyślnie zagłosowali za projektem ustawy (tzw. Ustawa o ochronie Ormian z 2023 r.), która zawiesza pomoc wojskową USA dla Azerbejdżanu na kolejne dwa lata budżetowe. Ustawa ma być swego rodzaju odpowiedzią na niewypełnienie przez Azerbejdżan warunków poprzedniego porozumienia. Rozwiązanie wprowadzone przez senatora Gary’ego Petersa zyskało ponadpartyjne poparcie.

Czytaj też

W wydanym w sobotę oświadczeniu ministerstwo Azerbejdżanu stwierdziło, że platforma waszyngtońska „nie jest już do przyjęcia dla Baku w negocjacjach z Erywaniem”. Jednocześnie stwierdzono, że format brukselski, w którym Unia Europejska pełni rolę mediatora, pozostaje wciąż akceptowalny w procesie prowadzenia dalszych negocjacji.

Zakończenie zamrożonego konfliktu, który przez dziesięciolecia destabilizował region, mogłoby mieć niezwykle pozytywny wpływ nie tylko na gospodarki Azerbejdżanu i Armenii, ale także na Gruzję, gdyż trzy kraje Kaukazu Południowego mogłyby stworzyć silny, jednolity rynek. Jednak nie ulega wątpliwości, że obie strony mają odmienne wyobrażenia na temat przyszłości regionu. Sytuację dodatkowo pogarsza podejście społeczności międzynarodowej do rozwoju konfliktu. Baku zarzuca państwom trzecim stosowanie podwójnych standardów i stronniczą interpretację orzeczeń Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości. W związku z tym Azerowie opowiadają się za tym, aby negocjacje toczyły się wyłącznie pomiędzy stronami bezpośrednio zaangażowanymi w konflikt, bez konieczności angażowania państw trzecich.

Reklama

Komentarze (2)

  1. Milutki

    W 2020 roku zawarte zostalo zawieszenie broni a nie porozumienie pokojowe , zreztą zawiesznie ktore Armenia od samego początku łamała . Obecnie jezeli Armenia chce sprawiedliwosci ma Kaukazie to musi sie sama oskarżyć przed Międzynarodowym Trybunale Karnym o czystki etniczne na Azerbejdżanach w Karabachu i Zangezurze w tym o stworzenie miast duchów w Agdamie i Fizuli . Dodatkowo niech Armenia oskarzy USA o oszukiwanie prowadzenia rozmow pokojowych przez ostatnie 30 lat, Amerykanie pomagali Armenii przeczekać rozmowy pokojowe i znależć jakąś prawną metodę przyznania Karabachu Armenii , oszustwo się nie udało i USA musi jawnie wspierać Armenię i jej wyimaginowane krzywdy

    1. Rusmongol

      Czystki etniczne na "Azerbejdżanacha"? 🤣. Ty lepiej poopowiadaj o czystkach Turcji na ormian ach i kurdach. Posłuchamy z chęcią 😉

  2. rwd

    Trzymać się z daleka od Kaukazu. Z Bałkanami jest problem a Bałkany w porównaniu z Kaukazem są ostoją spokoju i praworządności. Nie przyjmować ich ani do NATO ani do UE, ponieważ tamte narody potrzebują jeszcze 100-200 lat aby mentalnie i cywilizacyjnie zbliżyć się do standardów zachodniego świata.

    1. Tren

      Tak, niech lepiej łapę na nich dalej trzyma Rosja i Turcja. To jest południowy Kaukaz, nie północny. To są prastare chrześcijańskie cywilizacje (Gruzja i Armenia). To jest naftowo-gazowy Azerbejdżan. To jest w tym regionie całkiem stabilne i zasobne miejsce. Jeśli Zachód odpuści południowy Kaukaz, przejmie go Turcja (już ekonomicznie przejmuje Gruzję). To Turcja mentalnie i cywilizacyjnie, w przeciwieństwie do Gruzinów i Ormian, jest wieki za. O Ruskich nie wspomnę.

Reklama