Reklama

Geopolityka

W cieniu rozgrywki z Iranem. Eskalacja saudyjskich ambicji nuklearnych [ANALIZA]

Ilustracja: Defence24.pl
Ilustracja: Defence24.pl

W gąszczu sprzecznych interesów przenikających tło wystąpienia USA z irańskiego porozumienia jądrowego, głównym punktem odniesienia pozostaje nakręcająca się od lat spirala bliskowschodnich dążeń nuklearnych. Błędem byłoby jednak postrzeganie tego zjawiska wyłącznie przez pryzmat programu atomowego Iranu. Obecnie, przy całej wewnętrznej niespójności swoich celów, w jednym szeregu przeciw umowie z Iranem stoją Stany Zjednoczone, Izrael i Arabia Saudyjska. Odcinając jednak cienką nić powiązania z Teheranem, USA i Izrael wystawiają się z kolei na skutki realizacji bardziej konfrontacyjnej polityki Arabii Saudyjskiej, która może godzić również w ich własne strategie obronne. Osią tych dążeń są własne nuklearne ambicje Rijadu.

Jak można oczekiwać, ewentualny restart irańskich prac nad bronią jądrową nie stanowi jedynej i ostatecznej płaszczyzny niepokojów związanych z wypowiedzeniem przez USA porozumienia JCPoA. Znacznie poważniejszym skutkiem degradacji porozumienia irańskiego może być otwarty i pełnoskalowy wyścig zbrojeń strategicznych na Bliskim Wschodzie, do którego gotowość deklarują zresztą nie od dziś same zantagonizowane strony. Dotychczas podobne deklaracje (choć szły za nimi nierzadko konkretne przygotowania, jak zakupy rakietowych systemów balistycznych) opierały się głównie na zamiarze ewentualnym, pełniąc raczej rolę sygnału ostrzegawczego wyznaczającego przeciwnikowi jasną granicę, za którą spotkają go określone konsekwencje.

Tym razem jednak, w okolicznościach zaangażowania militarnego regionalnych rywali na arenach konfliktów w Syrii i Jemenie oraz zaistniałej dynamicznej erozji lokalnego układu sił, taki scenariusz z bronią atomową w tle wydaje się znacznie bardziej prawdopodobny. Szczególnie, gdy spojrzeć na to, jak rozwijają się regionalne ambicje i priorytety zwiększania roli technologii jądrowych w gospodarce oraz własnych inicjatywach państw Bliskiego Wschodu.

Ogólna perspektywa

Poza porozumieniem JCPoA z 2015 roku, które pozostawiło Iranowi możliwość rozbudowy własnej energetyki jądrowej w oparciu o znacznie ograniczony potencjał samodzielnego wzbogacania uranu, własne zdolności w tym zakresie wynegocjowały z USA w 2009 roku Zjednoczone Emiraty Arabskie. Choć znacznie bardziej restrykcyjna (w kwestii zabezpieczenia nieproliferacji, uważana za „złoty standard”), pozwoliła ZEA na rozwój jądrowego sektora energetycznego przy jednoczesnym zobowiązaniu się do porzucenia prób samodzielnego wzbogacania i przetwarzania materiału rozszczepialnego. USA natomiast zyskiwało ważnego partnera handlowego dla odtworzenia potencjału własnej branży i instalacji atomowych, zarazem trwale wiążąc kolejnego regionalnego gracza strategicznym porozumieniem o współpracy.

Wspomniane układy miały z wiadomych względów swoje przełożenie na ogólną sytuację na Bliskim Wschodzie, motywując inne liczące się państwa regionu do głębszego zaangażowania się w wypracowanie własnego potencjału jądrowego. Choć ambicje te przejawiały się już znacznie wcześniej, a ich poziom utrzymywał się na znaczącym poziomie, to jednak potwierdzono w ten sposób wszem i wobec, że starania tego typu na Bliskim Wschodzie są legitymizowane przez Zachód, aczkolwiek pod konkretnymi warunkami i z udziałem kapitału zachodniego. Z jednej strony tłumaczono to nieuchronnością postępu nuklearyzacji – zgodnie z zasadą „skoro ma to nastąpić, to lepiej z naszym udziałem i na naszych zasadach”. Z drugiej jednak powstawało niebezpieczeństwo eskalacji roszczeń i precedensów, które skłonią inne państwa regionu do skorzystania z opcji rosyjskiego lub chińskiego wsparcia (kuszącego, bo bez ograniczeń o charakterze zbrojeniowym).

„Złoty standard” istotnie nie dla wszystkich państw regionu jest opcją zadowalającą. Zaliczana do nich jest obecnie Arabia Saudyjska, która w kontekście umów jądrowych z Iranem i ZEA była szczególnie żywo zainteresowana pójściem w ich ślady. Choć saudyjscy przedstawiciele zastrzegli swoje wyłącznie pokojowe intencje i oczekiwany kierunek rozwoju branży atomowej, nie wykazywali do tej pory jednak szczególnej aprobaty dla pomysłu zrzeczenia się praw do samodzielnego wzbogacania i przetwarzania paliwa jądrowego. Bądź co bądź, dysponują pokaźnymi zasobami rudy uranu na własnym terytorium.

Saudyjski sen o atomie…

Oficjalnie Arabia Saudyjska nigdy nie dysponowała własnym programem nuklearnym i publicznie wykluczała taką możliwość, będąc sygnatariuszem Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT) od 1988 roku. Na przestrzeni dekad Saudyjczycy stanowczo sprzeciwiali się także wszelkim planom zbrojeń jądrowych na Bliskim Wschodzie. Ponadto pozostawali również aktywni na polu dyplomatycznym jako członkowie koalicji państw postulujących utworzenie na tym obszarze strefy bezatomowej.

Równolegle jednak na przestrzeni kolejnych dziesięcioleci (praktycznie od lat 70. XX wieku), pojawiały się kolejno liczne, choć często niepotwierdzone doniesienia sugerujące arabskie zaangażowanie w zagraniczne inicjatywy rozwoju broni atomowej (Irak, Pakistan) lub pomysł zakupu reaktora na własny użytek. Pierwszy oficjalny sygnał w kwestii zainteresowania Saudyjczyków nabyciem technologii pojawił się w 1982 roku, gdy po spotkaniu z kanadyjskim ministrem energetyki arabscy przedstawiciele potwierdzili taki zamysł. Krótko potem powiadomiono o prowadzeniu negocjacji z Francją w przedmiocie pozyskania przez Arabię Saudyjską reaktora badawczego o mocy 5 MW.

Wśród tych najbardziej aktualnych doniesień były m.in. przecieki wywiadowcze wskazujące na istnienie w Arabii Saudyjskiej tajnych dokumentów strategicznych i doktryn zakładających różne scenariusze własnego bezpieczeństwa nuklearnego. Wskazywano w tym przedmiocie na trzy drogi, jakie Saudyjczycy mają być gotowi podjąć w swoim interesie strategicznym. Jedną ze wskazywanych opcji, obok sprzymierzenia się z przedstawicielem klubu atomowego lub uzyskaniem gwarancji rozbrojenia nuklearnego na Bliskim Wschodzie, było również pozyskanie własnej broni atomowej.

Dopiero jednak publiczne deklaracje przywódców Arabii Saudyjskiej potwierdziły wprost rozważanie przez nich takiej alternatywy. Ostatnia padła już w kontekście aktualnego kryzysu porozumienia z Iranem, gdy w marcu 2018 roku głos w tej sprawie zabrał następca tronu Arabii Saudyjskiej, książę Muhammad ibn Salman. Zastrzegł on, że w przypadku podjęcia przez Iran prób pozyskania broni jądrowej, jego państwo uczyni to samo. Znaczenie tej deklaracji było tym większe, że padło w tle trwających rozmów Saudyjczyków z USA na temat udostępnienia im technologii nuklearnych na użytek cywilny. Jednym z dążeń państwa arabskiego ma być zezwolenie na samodzielne wzbogacanie uranu, co przedstawiane jest jako warunek wyboru oferty amerykańskiej. Nie jest przy tym tajemnicą, że kontraktem są zainteresowane, obok Francji, Wielkiej Brytanii czy Japonii, również Chiny i Rosja, a być może również zaprzyjaźniony Pakistan.

Szczególnie ostatnie z tych państw zasługuje w tym kontekście na uwagę, gdyż jego własny program nuklearny to w dużej mierze efekt wkładu finansowego Arabii Saudyjskiej. Już do połowy lat 80. potwierdzono saudyjski wkład w pakistański program jądrowy w wysokości 800 mln USD. Od 1998 roku w środowisku zachodnich dyplomatów i pracowników wywiadu spekulowano natomiast o istnieniu porozumienia, w którym Pakistan zobowiązał się do przekazania konkretnej liczby głowic nuklearnych Arabii Saudyjskiej, wraz z zastosowaną technologią. Źródła wywiadowcze donosiły wręcz o opłaceniu przez Saudyjczyków 60 proc. projektów atomowych Pakistanu, w zamian ma możliwość odebrania gotowych 5-6 głowic nuklearnych. Oba państwa zgodnie zaprzeczyły istnieniu takiego układu.

Amerykańscy komentatorzy nie przestali jednak utrzymywać, że Rijad może odebrać głowice nuklearne z Islamabadu, a zajmie to zaledwie kilka dni. Podobną konstatacje przedstawił w październiku 2013 roku Amos Jadlin, były szef izraelskiego wywiadu wojskowego. Jego zdaniem, w sytuacji uzbrojenia Iranu w głowicę nuklearną, "Saudyjczycy nie będą czekać nawet miesiąc, zapłacili już za bombę, udadzą się do Pakistanu i sprowadzą to, co jest im potrzebne". Co więcej, jeszcze w 2011 roku saudyjski książę Turki al-Faisal, były szef wywiadu i ambasador Arabii Saudyjskiej w Stanach Zjednoczonych, zasugerował dobitnie, że królestwo dopuszcza możliwość wyprodukowania broni jądrowej, jeśli znajdzie się pomiędzy atomowymi arsenałami Iranu i Izraela. Deklaracje powtórzono oficjalnie rok później, dając do zrozumienia że Arabia Saudyjska natychmiast uruchomi własny program broni jądrowej, jeżeli Iran z powodzeniem opracuje własne głowice.

…koszmarem Izraela?

Zaniepokojenie saudyjskim zainteresowaniem bronią jądrową płynie również z bardziej namacalnych przesłanek. Dotyczą one zwłaszcza sfery zbrojeń rakietowych, których ostatnie przykłady w Arabii Saudyjskiej wskazują na ukierunkowania pod kątem przenoszenia ładunków nuklearnych. Jeszcze w 1987 roku Arabia Saudyjska pozyskała z Chin rakiety balistyczne średniego zasięgu DF-3A (CSS-2), zaprojektowane typowo jako nosiciele głowic jądrowych. Saudyjczycy mieli je rzekomo zakupić wraz z konwencjonalnymi głowicami bojowymi, przy czym ich skala niedokładności CEP (rzędu 1-1,5 km) wyklucza ich skuteczne użycie w takiej roli.

Z kolei w 2014 roku Arabia Saudyjska nabyła prawdopodobnie kolejną generację chińskich pocisków balistycznych średniego zasięgu, DF-21 (CSS-5). Rakiety tego typu również mogą służyć jako nosiciele głowic nuklearnych, a ich promień celności jest znacznie mniejszy (około 30 metrów). Pociski tego typu miały wejść na wyposażenie niedawno utworzonych strategicznych wojsk rakietowych Arabii Saudyjskiej po milczącej zgodzie USA.

Stany Zjednoczone liczą teraz na pomyślne zawiązanie saudyjskiej transakcji na obsługę rozwoju tamtejszego nuklearnego sektora energetycznego. W kontekście posiadanych przez Rijad środków przenoszenia, nawet restrykcyjne zabezpieczenie umowy może jednak budzić wiele obaw przed nagłym przestawieniem uzyskanego potencjału atomowego na produkcję bojową (nawet bez infrastruktury wzbogacania uranu) - szczególnie, że stabilność polityczna regionu, a nawet samego państwa saudyjskiego nie wzbudza należytego zaufania. Nakłada się na to niezbyt pewna sytuacja fiskalno-budżetowa Arabii Saudyjskiej, która w ostatnim czasie przechodziła szereg zawirowań. Tym bardziej, że państwo czeka teraz szereg zaplanowanych, koniecznych przeobrażeń rynkowych, docelowo uniezależniających saudyjską gospodarkę od koniunktury naftowej.

W tej sytuacji rozpatrywanie zagrożenia ze strony Iranu nie może odbywać się w oderwaniu od sprawy nuklearnych aspiracji saudyjskich. Tymczasem ruchy podjęte przez USA w sprawie porozumienia irańskiego zdają się znacząco komplikować trwające równolegle negocjacje z Arabią Saudyjską, która będzie próbowała wykorzystać atmosferę zagrożenia i niespójność zachodniego stanowiska w tej sprawie do wzmocnienia swojej pozycji negocjacyjnej. Mając dodatkowo wybór spośród alternatywnych ofert, może próbować forsować korzystne dla siebie ustępstwa, wśród których jest zwłaszcza kwestia samodzielnego przetwarzana paliwa jądrowego.

Bilans zysków i strat degradacji irańskiego porozumienia pozostaje również niejednoznaczny dla Izraela, który w równym stopniu powinien obawiać się tak irańskich, jak i saudyjskich dążeń jądrowych. Utrata systemu kontroli nad przebiegiem jednego z tych programów, może doprowadzić do swoistej „reakcji łańcuchowej” w eskalacji dążeń obu islamskich państw - o trudnych do przewidzenia konsekwencjach dla całego Bliskiego Wschodu. Wydawany w Izraelu dziennik Haaretz nazywa tę sytuację wprost "scenariuszem z izraelskiego koszmaru". Obawy są jednak jak najbardziej realne, w miarę jak na bliskowschodniej szachownicy zaczyna brakować rozsądnych opcji manewru.

Reklama
Reklama

Komentarze (9)

  1. ABC

    PiS żeby coś robić to musiałoby mieć jakieś wsparcie. Francja odpada za naukę jedzenia widelcami, USA odpada za Jakiego ustawę o IPN. Pozostają nam Węgry i Korea Płn.

    1. korwin

      co racja to racja, nie bylo w naszej historii drugiego tak niszczycielskiego rzadu

    2. Marcin

      I dlatego Wisle pospisali z USA, Homar będzie z USA lub Izreala, a Orka pewnie z Francji.

    3. Aro

      A cóż takiego oni zniszczyli co było wcześniej dobre? Nie bądź śmieszny, USA zawsze traktowało nas przedmiotowo, jesteśmy dla nich tymi którzy mają czekać cierpliwie pod drzwiami na audiencje, opowieści PO jakobyśmy byli wcześniej wśród państw decydentów w UE i siedzieliśmy przy stole to bajeczki dla ich wyznawców, nasza rzeczywista rola była widoczna w czasie kryzysu na Ukrainie kiedy nikt nas nie pytał o zdanie, tak samo nikt nas nie pytał o zdanie w czasie kryzysu imigracyjnego, po prostu dostaliśmy polecenie do wykonania. A prawda jest taka sama od blisko 180lat kiedy to nasz wielki poeta napisał o Polsce \"pawiem narodów byłaś i papugą\". Nic się od tamtego czasu nie zmieniło.

  2. Marek1

    Zgadnijcie KTO b. skutecznie paraliżuje każde polskie marzenie do pozyskania rakiet klasy chińskiej DF-21 ?? I proszę mi tu nie opowiadać, ze chodzi o układ INF z 1987, którego Polska NIE jest sygnatariuszem ...

  3. magazynier

    Arabia i jej władcy otwartym tekstem komunikują od kilku lat, że mają głowice z Pakistanu. Czy Iran kupił je od niskiego, skośnookiego Wielkiego Przywódcy?

    1. DSA

      Amerykanie też to przyznają. Mają 4 do 7 głowic.

    2. snake

      Tak jak kolega w komentarzach niżej pisał o posiadaniu atomu: Polska powinna zrobić to samo, nie marnowac czasu na badania i produkcje, ale kupić parę głowic dyskretnie od Indii lub pakistanu, oficjalnie palić głupa, że nie mamy piszczając przy tym oczko. A inżynierowie i naukowcy niech się skupią na innych rzeczach: choćby rakietach czy satelitach, bo no wczoraj trzeba mieć własne dane z obserwacji czy systemy naprowadzania, nie można całe życie polegać na innych płacać przy tym jak za zboże.

    3. Davien

      Panie snake biorąc pod uwage ze udałoby ci się dokonac niemozliwego czyli kupic te głowice od Indii czy innego pakistanu to byłyby równie bezuzyteczne jak bysmy ich nie mieli. AS nie ma głowic jądrowqych ale moga je łatwo pozyskac własnie z Pakistanu gdzie finansowali podobno rozwój tej broni tylko oni w pzreciwieństwie do nas mają srodki przenoszenia tych głowic w postaci rakiet , my nie mamy nic wiec jedyne co bys mógł tymi głowicami zrobić to wpedzic Polske w sytuacje KRLD.

  4. Okręcik

    Jeśli coś jest atrakcyjne, a kogoś na to stać, żadne embarga tego kogoś nie powstrzymają przed posiadaniem przedmiotu pożądania. Klub atomowy, czy tego się chce czy nie, będzie się powiększał. Arabia saudyjska, jak i inne arabskie potęgi finansowe, kiedyś ten owoc zakazany posiądą, a jako ich sojusznik [a raczej odwrotne] USA oficjalnie nie za bardzo może im tego zabronić. Inną sprawą są marzenia naszego fantasty naczelnego Antonia, nikt nie jest zainteresowany abyśmy takie pigułki mieli, dwa zwyczajnie nas na nie nie stać i jeszcze długi nie będzie.

    1. Mati

      Okręcik, kilka lat temu nasi inżynierowie powiedzieli, że zbudowanie u nas atomu to technicznie żaden problem, potrzeba na to trochę czasu i kasy.

    2. Okręcik

      Kolego technicznie może i nie, jeśli chodzi o sama bombę, gorzej z materiałem na nią. Po drugie 2-5 na nic się nie zdadzą, bo kogo tym postraszymy, Czechów? Po trzecie do tego trzeba środków przenoszenia, a więc odpowiednie samoloty lub rakiety. No i po czwarte, nie pozwolą nam na to. W teorii każdego stać na mercedesa najwyższej klasy, ale posiadają go tylko wybrańcy.

  5. Cywill

    Polska potrzebuje kilka lat SPOKOJU do odbudowania gospodarki i siły instytucji państwa, stąd pewna bierność gdy opluwają nas tzw. \"bracia\", a sojusznik prezydent Trump siedzi cicho bo też musi polegać na ich wsparciu. Taki przejściowy czas, czas POZYTYWIZMU - praca u podstaw. Jednocześnie siła wrogów osłabia się (na zachodzie przez chaos multikulturowy, na wschodzie nadmierne wydatki wymuszane przez rosnącego chińskiego sąsiada i \"zabezpieczanie\" Arktyki.

    1. Szumi6

      Obyś miał rację

    2. seitz

      Dobrze powiedziane. W dwudziestoleciu miedzywojennym łatwiej było bo budowaliśmy wiele gałęzi od zera. Po zaborach nie było armii, urzędów, portów, własnego przemysłu. Łatwiej budować od zera niż poprawiać po 45 latach komuny.

    3. gregorx

      Masz na myśli budowę trwałego zaplecza wyborczego dla rządzącej obecnie partii poprzez transfery socjalne w okresie dobrej koniunktury gospodarczej? Tą drogą poszła Wenezuela. Z wiadomym skutkiem. I dlaczego Trumpa, zwolennika wolnego rynku i demokracji nazywasz sojusznikiem narodowych socjalistów? Oni nie maja żadnych sojuszników, nawet Orban jedynie cynicznie gra takowego, zadowolony że odwrócono od niego uwagę.

  6. rafikzabki

    Niestety Polska oddala wyprodukowane przez lata w Świerku surowce zamiast zmontować z tego wlasna bombę bez proby jak Izrael...I oficjalnie udawać Greka ale z uśmieszkiem coś tam mamy w zanadrzu...Pewnie dlatego też nie powstał Żarnowiec bo by tłukł surowiec na polską bombę A....

    1. mario

      coś w tym jest. Tak jak Związek Sowiecki wybudował na Węgrzech elektrownie jądrową, na Ukrainie też, na Białorusi też a w Polsce pałac kultury...

  7. De Retour

    Jest jeszcze czwarty kandydat. Turcja.

    1. Agent Drozd

      I Bliskowschodni węzeł plącze się jeszcze bardziej... Turcja niby jest członkiem NATO, ale przy obecnym dyktatorze to jej raczej nie powstrzyma przed rozwojem broni nuklearnej

    2. De Retour

      Obawiam się, że papierowe sojusze i proste schematy jak np Sunici vs Szyici się tam nie sprawdzą. Będzie jak podczas wojny 30 letniej. Krótkie, dziwne sojusze, długa wojna i dużo krwi. A ten kto z zachodniego świata włoży tam nierozwaznie rękę, straci ją jak Hiszpania kiedyś.

  8. Sat00

    A teraz spójrzmy na to z perspektywy Polski. Kto jest bardziej zagrożony Polska atakiem Rosji czy Arabia Saudyjska atakiem Iranu ? Polska jest w NATO ale USA tylko czekają na pretekst aby uderzyć na Iran. Arabia ma gwarancje bezpieczeństwa USA większe niż Polska, Pustynna Burza jest tego najlepszym dowodem. Mimo to A.S nie polega na \"słowie szeryfa\" a czyni własne kroki w stronę podniesienia potencjału odstraszania. Rosja rozmieszcza Iskandery w Obwodzie, zwiększa ich zasięg ponad 500 km, łamie INF instalując naziemne wyrzutnie Kalibrów. A Polska ? dysponuje artylerią rakietową z niekierowanymi pociskami o zasięgu maks 40 km. Arabia Saudyjska z błogosławieństwem CIA kupuje środki przenoszenia broni nuklearnej czyli DF21 a nam robi się wielką łaskę sprzedając z półki śmieszne GMLRS o zasięgu 70 km czy też nieprodukowane już ATACMS. To każe stawiać pytania o stosunku USA do Polski i roli jaką ma odgrywać w NATO polski potencjał obronny. Dlaczego Polska nie ma prawa rozwijać własnych technologii rakietowych zgodnych z MTCR w perspektywie rozwoju podobnych technologii praktycznie przez wszystkich sąsiadów ? Dlaczego w wypadku braku zgody USA na transfer technologii MON nie rozpisze nowego przetargu na efektor o zasięgu ponad 150km a rozmowy z LM dokończy transakcją zakupu np 120 M31 GMLRS z półki które będzie można odpalać także z wyrzutni IMI albo innego oferenta ? Polska ma pole manewru, musimy tylko wreszcie powiedzieć Amerykanom: Sorry ale My też mamy prawo do obrony, rozwoju własnego przemysłu i technologii rakiet taktycznych - zaakceptujcie to ciesząc się że wzmacniamy wschodnią flankę NATO sami.

    1. FX

      mądry wpis.. szkoda tylko, że nie tego ci na górze nie rozumieją

    2. arona

      Jest tylko jedno małe ale. Arabia Saudyjska wydała np. w 2014 r. na armię 56,73 mld dolarów podczas gdy Polska... 9,36 mld dolarów. Wyczuwasz tą subtelną różnicę ?

    3. Teodor

      Uwazam, ze Iran samoistnie nie jest w stanie prowadzic wojny na wielka skale przy PKB porownywalnym z Polska. Oczywiscie posiadaja potencjal ludnosci i rozwojowy rowniez, wydaje mi sie jednak, ze maja na glowie problemy dnia codziennego i dopoki ich nie rozwiaza nie beda sobie zawracali glowy rujnowaniem wlasnej gospodarki. Oczywiscie pozostaje opcja wszelkich sankcji i wtedy przyparci do muru moga ugryzc. Bardziej prawdopodobne wydaje sie jednostronny atak USA na Iran, chociaz z uwagi na uksztaltowanie terenu w Iranie, sklad ludnosciowy i trudna historie tego regionu, USA powinno uniknac tego kroku, szczegolnie po doswiadczeniach z Afganistanu i to zarowno zdobytych przez ZSRR jak i kraje koalicji, ktore poswiecily wiele zasobow na \"unormowanie\" sytuacji w Afganistanie w XXI wieku. Problemem nie jest z pewnoscia wyslanie rakiet, samolotow etc. i niepotrzebne wydanie pieniedzy na te technologiczne zabawki. Reasumujac: koszty duze, a osiagniete cele niewielkie. Wieksze szanse rozwiazania problemu Bliskiego Wschodu istnieja w ustaleniach politycznych i wolicjonalnych.

  9. oj oj oj

    a Polska???... jesteśmy w zasięgu kolejnego niegodnego zaufania kraju... w razie kłopotów USA zostajemy z niczym... Izrael doskonale rozpoznaje i optymalizuje potrzeby i rozwiązania... broń jądrowa to NR 1... reszta to \"stabilizator pokoju\"... Mam nadzieję że PiS coś w tej kwestii robi po kulisami .... oby...

    1. LLL

      W cuda wierzysz? Przecież tzw. opozycja jakby siękiedykolwiek dowiedziała, to by pierwsza kolędowała o sankcje po całym świecie. Niewykonelne gdyż u nas połowa sceny politycznej nie dba o dobro Polski.

    2. Teodor

      Z tego co pamietam \"zuzyty, wzbogacony wsad rozszczepialny\" z polskiego reaktora badawczego poslusznie wyslano do Moskwy i to chyba calkiem niedawno?!...