Reklama

Wojsko, bezpieczeństwo, geopolityka, wojna na Ukrainie

US Navy: Powstaje flota „okrętów–duchów”

Wzorem dla amerykańskich okrętów–dronów  mogą się stać szwedzkie korwety typu Visby. Fot. M.Dura
Wzorem dla amerykańskich okrętów–dronów mogą się stać szwedzkie korwety typu Visby. Fot. M.Dura

Amerykańska marynarka wojenna planuje w ciągu najbliższych pięciu lat zakupić dziesięć nowych, uzbrojonych okrętów, które nie będą miały na pokładzie żadnej załogi, a ich sterowanie będzie się odbywało zdalnie – za pomocą systemów łączności i transmisji danych.

W US Navy już od dawna wykorzystuje się różnego rodzaju zdalnie sterowane jednostki pływające. Jak dotąd chodziło jednak najwyżej o pojazdy nawodne lub ostatecznie kilkunastometrowe łodzie motorowe. Teraz jednak w US Navy ma powstać „Flota okrętówduchów” (Ghost Fleet), która będzie się składała z okrętów-dronów nie posiadających podczas pływania stałej załogi na swoim pokładzie.

Flota ta ma się składać jak na razie z dziesięciu jednostek pływających o wyporności do około 2000 ton i długości od 62 do 93 m. Będą to więc „normalne” okręty: uzbrojone i wyposażone w systemy obserwacji technicznej. Mają one wyraźnie zwiększyć zdolności amerykańskiej marynarki wojennej dając jej dowódcom możliwość wysyłania jednostek pływających do najbardziej niebezpiecznych misji, bez narażania życia marynarzy.

Nowością będą tu dwa fakty. Po pierwsze w US Navy wojenna nie wykorzystuje się obecnie okrętów klasy korweta, a teraz zamierza się wprowadzić jednostki właśnie tego rodzaju. Po drugie planowane jest wprowadzenie okrętów, które mają działać bez załogi na pokładzie, a więc w pełni zautomatyzowane i w pełni podporządkowane systemom informatycznym. Muszą więc być one wiec szczególnie zabezpieczone przed cyberatakiem, a więc przejęciem kontroli przez niepowołane osoby.

image
Bezzałogowe okręty mogą być pomniejszoną wersją niszczycieli typu Zumwalt. Fot. US Navy

Jak na razie zakłada się wydanie około 2,7 miliarda dolarów na dziesięć tzw. dużych bezzałogowych okrętów nawodnych LUSV (Large Unmanned Surface Vessel) w przeciągu pięciu lat. Wydatki te ma zacząć suma około 400 milionów dolarów na dwa pierwsze okręty w roku finansowym 2020. W następnych latach (do 2024 roku) mają być opłacane co roku kolejne jednostki (po dwie) na co zaplanowano kolejno: 500, 600, 600 i 600 milionów dolarów.

Wyposażenie poszczególnych okrętów nie jest jeszcze dokładnie ustalone, ale rodzaj uzbrojenia i sensorów będzie na pewno wynikał z najważniejszego zadania stawianego nowym korwetom–dronom. Mają one bowiem tworzyć pierwszą linię obrony dla innych amerykańskich jednostek pływających – w tym przede wszystkim zespołów lotniskowcowych i amfibijnych.

Amerykanie zdają sobie bowiem sprawę ze zwiększającego się zagrożenia ze strony ponaddźwiękowych i hiperdźwiękowych rakiet przeciwokrętowych, których wykrycie z dużej odległości sprawia coraz większy kłopot – szczególnie gdy lecą na niskiej wysokości. Co ciekawe mniej się przy tym mówi o rosyjskich rakietach typu „Oniks” i „Cyrkon”, a częściej o chińskich pociskach przeciwokrętowych DF-21D i DF-26 o zasięgu ponad 1800 km.

W zwalczaniu tego rodzaju zagrożeń naturalną przeszkodą jest krzywizna Ziemi, która niebezpiecznie zmniejsza zasięg wykrycia nadlatujących pocisków, a więc zmniejsza czas reakcji dla systemów samoobrony. Wysunięcie na pierwszą linię okrętów–dronów może poprawić tą sytuację z dwóch powodów.

image
Amerykańskie media przypuszczają, że nowe okręty drony będą uzbrojone w „burtowe” wyrzutnie pionowego startu Mk 57 – takie same, w jakie wyposażono niszczyciele typu Zumwalt. Fot. US Navy

Po pierwsze okręty te samodzielnie mogą stanowić punkt obrony niszcząc nadlatujące zagrożenie. Już teraz zakłada się bowiem, że będą to jednostki uzbrojone m.in. w wyrzutnie pionowego startu: „standardowe” typu Mk 41 (stosowane np. na okrętach AEGIS) lub „burtowe” typu Mk 57 (jakie po raz pierwszy zastosowano na niszczycielach typu Zumwalt). Oznacza to, że bezałogowe okręty będą mogły wykorzystywać całą gamę rakiet przeciwlotniczych – w tym głównie ESSM, SM-2 i SM-3, jak również nowej generacji rakiety przeciwokrętowe LRASM (Long Range Anti-Ship Missile) i rakietotorpedy ASROC.

Po drugie okręty–drony mogą kierować ogniem systemów uzbrojenia znajdujących się na innych jednostkach pływających. Przydadzą się w tym przypadku pozytywne efekty amerykańskich prac nad pozahoryzontalnym (over-the-horizon) zwalczaniem celów powietrznych i nawodnych za pomocą zintegrowanego, morskiego systemu kierowania obroną przeciwlotniczą NIFC-CA (Naval Integrated Fire Control  Counter Air). To właśnie dzięki nim udało się już doprowadzić do trafienia niskolecącego celu rakietą SM-6 wystrzeloną z okrętu znajdującego się w odległości ponad 100 Mm. Wymagało to wskazania celu przez inne źródło informacji i teraz takim źródłem mogą stać się okręty drony.

Jak na razie przypuszcza się, że by przyśpieszyć prace i ograniczyć koszty Amerykanie skorzystają z rozwiązań opracowanych w czasie innych programów w tym z prac nad bezzałogowy trimaranem Sea Hunter. Jest on jak dotąd największym zbudowanym w Stanach Zjednoczonych dronem nawodnym (ma długość 41 m i wyporność 140 ton). Przydatne okażą się również na pewno rozwiązania z budowy systemu sterowania i łączności dla bezzałogowych aparatów latających – w tym przede wszystkim dronów bojowych, jak np.: X-47B czy MQ-25 Stingray.

image
Jest mało prawdopodobne by wzorem dla Floty okrętów-duchów były irackie pełnomorskie okręty wsparcia OSV typu Al Basrah. Fot. U.S. Navy/NAVSEA

Zupełnie nie wiadomo natomiast jak będą wyglądały przyszłe drony–okręty. W amerykańskich mediach już pojawiły się przypuszczenia, że nie mając doświadczeń w budowie korwet, amerykańska marynarka wojenna zaadoptuje projekt dwóch pełnomorskich okrętów wsparcia OSV 60 (Offshore Support Vessel) typu Al Basrah o długości 60 m, które Stany Zjednoczone dostarczyły do Iraku. W rzeczywistości jest to mało prawdopodobne, ponieważ irackie jednostki są słabo przystosowane do montażu skomplikowanych systemów uzbrojenia i obserwacji technicznej. O wiele większa szansa jest na zastosowanie pomniejszonej wersji niszczycieli typu Zumwalt, które nie dość że są dobrze uzbrojone to dodatkowo są trudnowykrywalne (mogą więc działać bliżej przeciwnika).

image
Bezzałogowy dron nawodny Sea Hunter ma długość 41 m i wyporność 140 ton. Fot. US Navy

Są to jednak tyko przypuszczenia i wygląd Floty okrętów–duchów jest nadal wielką niewiadomą, o czym zresztą informował kontradmirał Randy Crites, zastępca sekretarza US Navy do spraw budżetowych.

„Będą miały [okrętydrony] 200 do 300 stóp, 2000 ton. Nie jestem pewien, jaka będzie ostateczna forma kadłuba, tego co obecnie rozumiemy pod pojęciem jednostki kupionej dla dla Floty okrętów duchów”

Kontradmirał Randy Crites zastępca sekretarza US Navy do spraw budżetowych

 Nieznane są także docelowe zadania okrętów–dronów. Samo to, że wzorem dla nich ma być m.in. bezzałogowy trimaran Sea Hunter może wskazywać, że nie skończy się tylko na atakowania celów nawodnych i powietrznych, ale również na wykorzystaniu nowych jednostek do zwalczania okrętów podwodnych. Zdalnie sterowane systemy ZOP są już zresztą gotowe więc i w tym przypadku Amerykanie będą mogli skorzystać z już gotowych rozwiązań. Ostateczne decyzje mają zapaść w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy.

„Jeśli chodzi o rozwój dużego USV, zakup „wydaje się być kolejnym naturalnym krokiem. Chcę przejść przez fazę [badania i rozwój] i jak najszybciej wprowadzić ją w fazę operacyjną”. ”

Admirał John Richardson Dowódca operacji morskich (Chief of Naval Operations)

 

Reklama

Komentarze (26)

  1. WojtekMat

    Latające drony sie sprawdziły, pora na drony pływające. Tym bardziej, że tutaj sa dużo mniejsze ograniczenia. A dron w odróżnieniu od okrętu z załogą przy tych samych wymiarach ma diuzo wiekszą ładowność. Tak więc np. niszczyciel mozna niejako "spakować" do rozmiarów korwety. A jako wsparcie grup lotniskowcowych są idealne (jesli bedą bezawaryjne). Taki np. nosiciel radarów AEGIS nie musi się przejmować napromieniowaniem załogi, bo jej po prostu nie ma.

  2. Sojer

    Jedna wada. Dron nikogo nie aresztuje, nie skontroluje, nie uratuje, nie weźmie jeńców.

    1. nst

      ... jeszcze ;)

    2. Clash

      No chyba właśnie o to chodzi aby nie ratować " inżynierów i lekarzy" pływajach na pontonach miedzy Libia a Włochami...

  3. ito

    Nie bardzo im wychodzi poruszanie się po morzu jednostkami załogowymi, a chcą wypuścić w przestrzeń cywilną bezzałogowce? Może być drogo, choć w kolizjach przynajmniej nie będą ginąć amerykańscy marynarze, a inni to tylko "jacyś cudzoziemcy", nie ma problemu. Co do zastosowania bojowego to po prostu krok dalej niż poszli Rosjanie- wynoszą poza okręt sensory i wyrzutnie (Rosjanie jeszcze w formie załogowych "korwet", które w rzeczywistości są pływającymi wyrzutniami). Ma to sens- o ile morze nie okaże się za trudne dla takich dronów. Jak napisał Jan- trochę gorsze warunki i niejedna załoga musi się dobrze nagimnastykować żeby utrzymać swój statek na wodzie. A szybkie naprawy posztormowe często warunkują dowleczenie się do portu. Na obecnym etapie rozwoju dron będzie miał z nimi problem. Mam wrażenie, że nieco zbyt ambitnie podeszli do sprawy.

  4. będźmy rzetelni

    Niedawno Pan Maksymilian pisał jak to Rosja nie ma pieniędzy na zakup zmodernizowanych śmigłowców Mi-28NM, otóż jak się okazało kontralt został zawarty nie tylko na modernizację ale i na zakup nowych śmigłowców po tym jak wytwórca zszedł z ceną za śmigłowiec do realnych wartości. Bardzo mnie dziwi, że to nie zostało sprostowane przez autora na d24.

    1. Davien

      Rosja dalej pieniędzy nie ma ale wytwórce odwiedził wysłannik Putina i nagle cena poleciała w dół jak rakieta:))

  5. Robot

    Drony nie będą lepsze od okrętów z załogami ale nie to jest wazne. We wspolczesnych społeczeństwach koszty polityczne wynikające ze śmierci żołnierzy i marynarzy na misjach sa coraz wyższe. W nowoczesnych społeczeństwach gdzie dla poczucia bezpieczeństwa ludzie gotowi sa oddać dużą część swojej wolności i samodzielności straty w ludziach sa nieakceptowalne.Rządy muszą brać to pod uwagę bo straca poparcie wyborców. Utrata mega-drona za miliard nie robi takiego wrażenia na wyborcach jak śmierć kilkunastu żołnierzy.

    1. CdM

      Śmierć żołnierzy też nie robi aż takiego wrażenia; ważniejsze jest to, że niewielu chce być żołnierzami, upada etos formacji, no i "materiał ludzki" coraz gorszej jakości.

  6. fog

    Aż się prosi coś trochę mniejszego na Bałtyk...

    1. Wojciech

      W jakim niby celu? Jako cele dla Oniksów i Granitów? Niech sobie Rosjanie sami budują cele ćwiczebne, dlaczego my mamy za to płacić?

    2. Davien

      Wojciech te drony mają własnie wykrywać i zwalczać te Oniksy i Granity( zreszta te drugie jako całkowicie przestarzałe i nieskuteczne Rosjanie sami wycofuja) wiec nie byłby to cel ćwiczebny. Do tego mógłby porządnie oddać.

  7. dim

    A ja nie widzę jakoś załogowych polskich okrętów podwodnych, w kałużowatych "głębiach" Bałtyku. W niedalekiej przyszłości pełnych aktywnych i pasywnych urządzeń wykrywających, także tych zespolonych z rurociągami. Przy tym w przyszłości znacznie bliższej niż planowany okres eksploatacji op, z możliwościami wykrywania zanurzonego op do głębokości 500 metrów - Chińczycy już dziś to przewidują, lidarem. Przy tym kolosalne są koszty utrzymania op. w rzeczywistej sprawności bojowej. Ale że dla sytuacji przed progiem otwartej wojny, potrzebna jest ochrona podmorskich urządzeń, Marynarka Wojenna mogłaby zatrudniać podwodne drony, współpracujące z jednostkami nawodnymi. I szkoda, że nasz MON tradycyjnie, z opóźnieniem minimum 30 letnim podejmuje swe "fazy koncepcyjne". Oczywistości nazywając wtedy "rozważanymi koncepcjami".

    1. Mikroszkop

      Bałtyk jak sam zauważyłeś to kałuża. Flota jest nam potrzebna do ochrony portów, patrolowania strefy i niczego więcej bo w rzeczywistym starciu wszystkie okręty zatopi lotnictwo lub rakiety z lądu.

    2. dim

      - czyli wystarczą do tego patrolowce, pod wodą małe drony, współpracujące z patrolowcami i lotnictwem (o niebo tańsze w użytkowaniu od okrętów podwodnych). Plus szeroko pojęta zdolność wykrywania wrogiegiej aktywności w toni wodnej. Nie, nie twierdzę, że niepotrzebna jest marynarka wojenna. Ale do zadań poniżej progu otwartej wojny. Plus trałowce. Nigdy nie wiadomo kto, kiedy i po co, niespodziewanie postawi nam na torach wodnych miny. Dwukrotnie znalazłem się w takiej sytuacji osobiście, raz na M.Czerwonym i raz w Zatoce Perskiej, przy tym tankowcem, na wodach nagle okazało się, ze zaminowanych. I wtedy wszystko, co nadaje się do patrolowania przeciwminowego, wychodzi oczywiście w morze. I potrzeba tego szybko, wiele.

    3. Marek

      Zauważ, że z tego, co wiemy ten amerykański dron to ma być spora korweta. Na dodatek taka, na której przez brak załogi i tego wszystkiego co dla załogi potrzebne można upchnąć to samo, co upycha się w niezłej fregacie. Owszem. Możesz mieć małe bezzałogowce nawodne. Tylko, że one niczego konstruktywnego nie wniosą. Z tej samej przyczyny, dla której niczego konstruktywnego nie zrobią żadne śmieszne ścigacze. Wyobrażam sobie także mniejszy od załogowych okrętów dron podwodny. Z tym tylko, że tu gorzej, bo żeby mógł zaistnieć musiałaby nim rządzić autonomiczna SI.

  8. Lis

    Pytanie czy się opłaci budowa budowa zaawansowanego technicznie RAH-66 Comanche okazała się nie opłacalna. Pytanie jak będzie z okrętami.

    1. dim

      Nieopłacalna w kwestii ekono. Ale rozważ ją także w kwestii nabytej wiedzy /doświadczenia technicznego. Na poziomie dla innych państw jeszcze nieosiągalnym.

    2. Marek

      Opłacalność to rzecz względna. RAH-66 padł dlatego, że skończyła się Zimna Wojna. Dlatego właśnie uznano te śmigłowce za nieopłacane. To, co znamy pod nazwą RAH-66 w zasadzie powinno się nazwać niedofinansowanym, choć wstępnie drogim prototypem. Doświadczenia zdobyte przy nim jednak wcale nie poszły w las. Druga strona bawiła się w podobne rzeczy z jeszcze gorszym skutkiem. Wystarczy popatrzeć na Jaczka 141 lub jeśli wolisz 41. W tym czasie to była interesująca konstrukcja. Skończyła na zasadzie podobnej. Zimna Wojna dobiegła końca. Co gorsze Sojuz zaczął się rozpadać i na dodatek nie mógł już w państwach satelickich kraść. Skutek był taki, że nawet Rosjanom, którzy lubią straszyć wszystkich dookoła zabrakło pieniążków na rozwój tego nowatorskiego samolotu. Korzyść z projektu i tu także była. Tyle tylko, że na szczęście dla tego paktu, do którego i my należymy. Może zresztą dlatego od dawna jest taki nalot miłośników Rosji na F-35?

  9. BadaczNetu

    Taki statek jest doskonałym zdalnym sensorem działań przeciwnika. Jak tylko go ktoś zaatakuje, to czystym sumieniem można odpalić w jego stronę całe mnóstwo rozmaitych rakiet.

  10. autor2

    rosjanie już mają druzgocącą odpowiedź - jeszcze więcej wódki w garnizonach i jeszcze głośniejsze "sołdaty uraaaa ...", w Pentagonie trzęsą się ze strachu, czy może ze śmiechu :)

  11. Niuniu

    Ambitne, nowatorskie, mogące zapoczątkować nową erę w działaniach morskich. To może być początek przełomu jakim kiedyś było wprowadzenie łodzi podwodnych czy lotniskowców. Ale też przy zdalnym sterowaniu bardzo ryzykowne rozwiązanie. Co jakiś czas docierają do Nas informacje o przejęciu sterowania super nowoczesnych bezzałogowców przez zacofany Iran. Możliwości Chin czy Rosji w tym zakresie są niewątpliwie znacznie większe. Ale prawdopodobnie jednostki o których piszemy mogą docelowo być wpełni autonomiczne, sterowane "sztuczną inteligencją" i tym samym nie narażone na cybernetyczne wrogie przejęcie. Szkoda tylko, że tyle środków i nowatorskich technologii idzie na opracowywanie coraz lepszej i bardziej śmiercionośnej "maczugi" ( Którą wcześniej czy później i tak się zabijemy). Jak by nie było innych potrzeb (nawet w USA). Którą wcześniej czy później i tak się zabijemy.

    1. SOWA

      Zainwestowanie 1,5 mld dolarów w drony dla PMW zwiększy bardziej nasze bezpieczeństwo niż trzy nowoczesne okręty podwodne.

    2. Zenek z Eleii

      Obawiam się że masz rację. To jest kierunek, w którym powinniśmy podążać. Wbrew pozorom nasze zapóźnienie w tej dziedzinie działa na naszą korzyść. Nie utopiliśmy kupy kasy w złom który zostanie prawie natychmiast zniszczony. Inwestycja w klasyczne czołgi i okręty to wyrzucanie pieniędzy w błoto. Tylko drobny wszelkiej maści wyposażone w sztuczną inteligencję z pewną kontrolą człowieka.

    3. kartka z historii

      Jakie "nowatorskie"? To idea znana od... tysięcy lat, gdy do ataków na wrogie okręty używano branderów. Tyle, że teraz rośnie zasięg uzbrojenia, więc trzeba rozbudować sterowanie i łączność, ale idea pozostała ta sama.

  12. Jan

    Kto będzie prowadził "walkę o utrzymanie jednostki na wodzie"? Nawet niegroźne dla zwykłego okrętu uszkodzenie, będzie zabójcze dla drona. A zaawansowana technika na dnie bardzo łatwo może dostać się w niepowołane ręce.

  13. UWA

    "...Amerykanie zdają sobie bowiem sprawę ze zwiększającego się zagrożenia ze strony ponaddźwiękowych i hiperdźwiękowych rakiet przeciwokrętowych, których wykrycie z dużej odległości sprawia coraz większy kłopot – szczególnie gdy lecą na niskiej wysokości. Co ciekawe mniej się przy tym mówi o rosyjskich rakietach typu „Oniks” i „Cyrkon”, a częściej o chińskich pociskach przeciwokrętowych DF-21D i DF-26 o zasięgu ponad 1800 km. W zwalczaniu tego rodzaju zagrożeń naturalną przeszkodą jest krzywizna Ziemi, która niebezpiecznie zmniejsza zasięg wykrycia nadlatujących pocisków, a więc zmniejsza czas reakcji dla systemów samoobrony..." Ciekawe wnioski wysuwa autor i sam sobie zaprzecza: to, że krzywizna ziemi powoduje trudności w wykryciu nadlatujących rakiet nie ulega wątpliwości ale czegoś nie rozumiem. Ta "krzywizna: nie "przeszkadza" w wykryciu rosyjskich rakiet manewrujących lecących kilka-kilkanaście metrów nad wodą a przeszkadza w wykryciu chińskich rakiet balistycznych??? To już powoli się gubię, czyli aktualnie obowiązująca narracja jest taka: ponaddźwiękowe (ew. hipersoniczne) rosyjskie rakiety manewrujące nie są dla USA zagrożeniem bo są "rosyjskie" (bo to wiadomo "wiocha i zacofanie) a chińskie "balistyczne" to zagrożenie bo są "chińskie"?

    1. Davien

      Panie UWA Cyrkon lecacy tuz nad woda to upieczony Cyrkon wiec czym sie martwic:) te pociski leca na 20-30km wiec AEGIS widzi go na maks zasiegu. Oniks na małym pułapie ma całe 120km zasięgu wiec powodzenia w zbliżeniu się do LGU:)) Pociski pokr takie jak 3M22 czy Oniks są znacznie mniejszym zagrożeniem dla LGU niz balistyczne, wiec powodzenia.

    2. msh

      I jeszcze jedno: okręt nie widzi rakiety, a rakieta widzi okręt?

    3. Rafal

      Davien, jak zwykle wie lepiej, ciekawe po co amerykanie biora sie za pociski hipersoniczne skoro sa takie proste do zestrzelenia.

  14. hgjgfjhgjhgj

    Także na nasz Bałtyk powinnismy coś takiego szykować. Czas już zaprojektować okręt specjalnie dostosowany do warunków bałtyckich.

  15. stary zejman

    Super. Nie trzeba wychodzić ze sztabu na jakieś alarmy, ćwiczenia, zimno wiatr i deszcz. I chyba odsetek etatów oficerskich będzie wyższy?

  16. kombajn

    "Muszą więc być one wiec szczególnie zabezpieczone przed cyberatakiem, a więc przejęciem kontroli przez niepowołane osoby." Stara prawda głosi że wszystko co człowiek zabezpieczył, człowiek może złamać/ominąć.

  17. PL

    To my już przebiliśmy flotę USA,u nas cała Marynarka Wojenna to okręty duchy a raczej okręty widma,niby są ale tak naprawdę ich niema.

    1. Sternik

      I całe szczęście. Ostatnim razem nasza Marynarka musiała się błyskawicznie ewakuować z Bałtyku o planie Peking słyszałeś?) i potem była używana do obrony interesów imperium brytyjskiego. Gdzieś mam taki interes.

    2. PL

      I czym zastąpimy MW ? wiem,powiesz nadbrzeżnymi dywizjonami rakietowymi,tylko my nie mamy rozpoznania odpowiedniego dla nich ani obrony przeciwlotniczej.A ten nieudolny MON zamiast w końcu podjąć decyzje dotyczące kształtu naszej MW nie robi nic tylko buduje śmieszne ratowniki i holowniki i równe śmieszne Kormorany które bez wsparcia nie wyjdą nawet z portu

    3. Marek

      A słyszałeś może po co w II RP była Marynarka i dlaczego była w takim a nie innym składzie, czy opierasz się jedynie na tym co do powiedzenia mieli w tej sprawie PRLowscy historycy?

  18. trefniś

    A gdyby takiego drona wyłączyć systemami walki elektronicznej i podczas braku kontaktu z bazą zainfekować wirusem przejmującym kontrole nad jednostką. W stanie uśpienia zostawić do holowania na pełnym morzu, a w bazie przeciwnika aktywować systemu uzbrojenia i zrobić piękną kanonadę do wszystkiego co na radarze zanim go zatopią. Taki współczesny koń trojański... to by było coś!

    1. Łukasz

      A masz choć zarys koncepcji w jaki sposób miałoby to zostać wykonane? Bo taka idea to totalna abstrakcja oderwana od rzeczywistości i specyfiki technicznej urządzeń i systemów, o których piszesz. Ale jako scenariusz filmu akcji jest ok. :)

    2. dim

      Z pewnością istnieją systemy temu przeciwdziałające. A nie mówi się o nich, nawet nie wspomina słowem, dla zachowania wysokiego bezpieczeństwa.

  19. male be

    brakuje personelu?

  20. wildcard

    To kiedy jankesi zbudują skyneta?

  21. Marek1

    Fakt pozostaje faktem, że nikt nie wywala tyle kasy na B+R dla załogowych/bezzałogowych okrętów nad/podwodnych co USA. No, ale w końcu to mocarstwo stricte morskie, więc KTO jak nie oni ?? Ps. A pomysł burtowych modułów Mk57 bardzo ciekawy i z dużym potencjałem rozwoju.

  22. Harry 2

    Nasza flota jest bezkonkurencyjna. Okręty widma krążą po Bałtyku i nie tylko. Są nie do wykrycia, nie do zniszczenia. Możemy Amerykanom sprzedać nasze technologie.

  23. Rozbawiony

    To ciekawe, bo okręt/statek bez załogi, to wg Prawa Morskiego okręt/statek porzucony i należy do tego, kto go pierwszy zajmie...

    1. Szalony Iwan

      W USA mogą mieć inne zdanie na ten temat, tym bardziej, że oni konwencji o prawie morskim nie podpisali

    2. Davien

      No to panie rozbawiony radze spróbować, tylko potem nie krzyczeć jak sie oberwie SM-6 lub LRASM pod kuper:)

    3. Harry 2

      "należy do tego, kto go pierwszy zajmie..." No i będzie zajmowany przez hakerów i każdego kto tylko wejdzie na jego pokład. Chyba, że... będzie miał systemy do samoobrony: gaz pieprzowy, gumowe kule bądź inne.

  24. sg1

    Wojny dronów, jak z jednego z odcinków SG-1. Ten wygra, kto straci wszystkie drony, chociaż bezstratnie w ludziach :)

  25. Paweł P.

    Pożywka dla Hakerów, wyobraźcie sobie – macie jakieś tam autonomiczne "stwory" a za chwilę zaczynają naparzać w swoich. Jakiś czynnik ostatecznej decyzji, ludzkiej – powinien być.

Reklama