Reklama

Triumf Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich jest ogromnym szokiem dla większości państw Europy Środkowo-Wschodniej. Od Tallina po Tbilisi panuje przekonanie, że USA przestanie odgrywać rolę obrońcy tej części Europy przed presją Moskwy. Największe obawy są na Ukrainie, w której po aneksji Krymu wschodnia część kraju ogarnięta jest konfliktem wywołanym przez prorosyjskich separatystów wspieranych przez siły zbrojne Federacji Rosyjskiej. W Kijowie panuje przekonanie, że Donald Trump będzie dążył do poprawy stosunków amerykańsko-rosyjskich, poświęcając w tym procesie Ukrainę.

Alarm w ukraińskiej administracji podniósł się w lipcu bieżącego roku, kiedy podczas kampanii wyborczej Donald Trump zasugerował, że USA powinny uwzględnić wybór mieszkańców Krymu i zaakceptować jego przejęcie przez Rosję, jeśli miałoby to poprawić stosunki z Moskwą i umocnić wspólną walkę z tzw. Państwem Islamskim. Dodatkowa frustracja ogarnęła Petro Poroszenkę podczas jego wrześniowej wizyty w Nowym Jorku na corocznym, tradycyjnym Zgromadzeniu Ogólnym ONZ. Donald Trump, aby uniknąć spotkania z ukraińskim przywódcą, spotkał się z przebywającym w tym samym hotelu prezydentem Egiptu Abdelem Fattahem al-Sisim.

Tuż po oficjalnych wynikach wyborczego wyścigu do Białego Domu, Donald Trump odbył rozmowę z rosyjskim przywódcą. Dzień po rozmowie z Putinem prezydent-elekt rozmawiał z Petro Poroszenką. Według służb prasowych ukraińskiego prezydenta, Poroszenko podkreślił potrzebę zdecydowanego poparcia Waszyngtonu w przeciwdziałaniu agresji rosyjskiej oraz realizacji kluczowych reform na Ukrainie. Jednocześnie prezydent Ukrainy zaprosił Trumpa do Kijowa.

Czytaj też: Trump gotowy na pracę z Rosją i NATO?

 

Bliskość Trumpa z Putinem martwi Kijów. Była również pożywką dla kampanii Demokratów, którzy konsekwentnie podkreślali, że tacy przywódcy jak Poroszenko w wypadku wygranej Trumpa mogą być pozostawieni bez stałego sojusznika. W pierwszych dniach po ogłoszeniu wyników wyborów, Donald Trump zaczął wycofywać się z obietnic wyborczych dotyczących reform wewnętrznych. Nasuwa się więc pytanie, czy podobnie będzie z polityką międzynarodową.

Kto w administracji Trumpa

Istotne znaczenie dla Ukrainy może mieć skład gabinetu nowego lokatora Białego Domu. Donald Trump musi się liczyć z Partią Republikańską mającą większość w Izbie Reprezentantów. Nadzieje ukraińskich polityków wzbudzać może tradycyjne podejście republikańskich twardogłowych wobec Moskwy. Wśród potencjalnych kandydatów na najważniejsze stanowiska w amerykańskiej administracji, pojawiają się nazwiska, które dla Moskwy nie są korzystne.

Czytaj też: Generał US Marines szefem Pentagonu w administracji Trumpa.

 

Sekretarzem obrony w nowej administracji Donalda Trumpa zostanie emerytowany generał James „Mad Dog” Mattis, który jest zdecydowanym krytykiem działań prezydenta Rosji Władimira Putina. Po aneksji Krymu i wspieraniu przez Rosję separatystów w Donbasie, opowiadał się za bardziej zdecydowaną postawą wobec Moskwy. Najpoważniejszym kandydatem na sekretarza stanu jest Mitt Romney, który jeszcze podczas prezydenckich wyborów w 2012 roku opowiadał się za ostrzejszą polityką wobec Rosji, którą określił „geopolitycznym przeciwnikiem nr 1”.  Przed ustępstwami wobec Rosji przestrzega Trumpa wpływowy republikański senator John McCain, który jest znanym obrońcą Ukrainy. McCain ma ogromny wpływ na kreowanie polityki zagranicznej Partii Republikańskiej. Istotna jest również platforma programowa Partii Republikańskiej (GOP), w której jasno zapisano, że Waszyngton nie będzie akceptował żadnych zmian granic w Europie, które nastąpiły na skutek agresji militarnej bądź groźby użycia siły. Republikanie również uważają za konieczne wzmocnienie wschodniej flanki NATO i dalszej rozbudowy tarczy antyrakietowej. Podczas kampanii podkreślał to wybrany na wiceprezydenta Mike Pence.

Ukraina przedmiotem targów

Kiedy wyłoniony zostanie skład administracji Donalda Trumpa, będzie możliwość poznania głównych kierunków polityki zagranicznej USA. Główne nurty pozostaną niezmienne, bowiem bez względu na zmianę lokatora Białego Domu, tradycyjnie zachowana zostanie ciągłość polityki zagranicznej. Stany Zjednoczone nadal będą kreować politykę na Dalekim Wschodzie, gdzie konkurują z Chinami oraz na Bliskim Wschodzie ze względu na surowce. W czasie kampanii prezydenckiej Donald Trump podkreślał, że Europa powinna sama poradzić sobie z własnymi problemami, a w kwestiach bezpieczeństwa brać więcej na swoje barki, co także sygnalizował w czasie drugiej kadencji Barack Obama. W kwestii syryjskiej Donald Trump będzie zmuszony współpracować z Rosją, która wysunie swoje żądania. Z pewnością Rosjanie w negocjacjach będą podnosić kwestię Ukrainy, która jest istotnym punktem na mapie Europy Wschodniej, w której Władimir Putin próbuje odzyskiwać swoje wpływy.

USA może wobec Moskwy podjąć szereg testów mających na celu zbadanie, czy Rosja zgodzi się na oderwanie Ukrainy z jej strefy wpływów, jeśli świat zachodni uzna aneksję Krymu. Może być również brane pod uwagę rozwiązanie pokojowe polegające na przyznaniu separatystycznemu wschodowi ograniczonej autonomii. Z pewnością Władimir Putin będzie żądał gwarancji, że Ukraina nigdy nie zostanie członkiem NATO. Pytanie, czy wtedy byłaby możliwość wynegocjowania kontynuacji prac w celu członkostwa w Unii Europejskiej.

Europa zajęta będzie swoimi problemami generowanymi przez napływ imigrantów oraz negocjacjami w sprawie Brexitu, a problemy Ukrainy zejdą na drugi plan. Sankcje nałożone na Rosję w związku z aneksją Krymu i wojną domową na wschodzie Ukrainy najprawdopodobniej zostaną przedłużone na kolejne sześć miesięcy. Ale w tym czasie we Francji odbędą się wybory prezydenckie, a następnie Niemcy wybiorą nowy skład  Bundestagu. Wyniki tych wyborów mogą być korzystne dla Rosji, bowiem coraz większe szanse na sukces mają zwolennicy Władimira Putina. Szansą dla Ukrainy będzie pozostanie na urzędzie kanclerz Angeli Merkel, która jako jedna z niewielu polityków niemieckich, opowiada się za dalszymi sankcjami wobec Moskwy.

Czytaj też: Wielka gra z Rosją. Czy Unia przedłuży sankcje?

 

Z punktu widzenia Białego Domu Kijów to peryferia Europy. Ukraina, Rosja, Francja oraz Niemcy rozmawiają w ramach formatu normandzkiego bez Amerykanów bowiem Waszyngton celowo wycofał się z tej formuły rozmów, by zająć wygodniejszą dla siebie pozycję. W tym formacie nieformalnie Amerykanów reprezentują Niemcy. Waszyngton z Moskwą może negocjować na własną rękę w sposób mniej jawny, czego dowodem mogą być rozmowy Victorii Nuland z doradcą Putina w obwodzie kalingradzkim czy Nuland z Kerrym. Jeśli USA rzeczywiście zacznie znacząco ograniczać swoje wpływy w Europie, Ukraina będzie pierwszą ofiarą tej polityki.

Odessa istotnym punktem na mapie Ukrainy

Punktem spornym USA i Rosji w kwestii Ukrainy może być Odessa, dla Moskwy równie istotna co Donbas. I tutaj rząd w Kijowie powinien upatrywać swojej szansy. Zagłębie Donieckie jest z ekonomicznego punktu widzenia bardzo istotne, ale odcięcie Ukrainy od Odessy oznaczałoby utratę dostępu do Morza Czarnego. Po aneksji Krymu Odessa jest najważniejszym portem wojennym i handlowym w tym kraju. Ukraina jest potencjalnym rynkiem zbytu na surowce energetyczne, w szczególności gazu. W Odessie miałby powstać terminal LNG, który mógłby być punktem odbioru skroplonego gazu z USA.

Polska polityka zagraniczna opiera się obecnie na budowie Międzymorza. Nadszedł więc moment, aby sprawdzić, czy ewentualni partnerzy tego projektu solidarnie powalczą o Ukrainę. Na razie ofensywy dyplomatycznej Warszawy nie widać. Wątpliwe, by o Ukrainę zawalczyli partnerzy Grupy Wyszehradzkiej. W Mołdawii i Bułgarii wybory właśnie wygrała prorosyjska opcja, więc Ukraina staje się coraz bardziej samotna. Stabilność na Ukrainie zasadnicze znaczenie ma już chyba tylko w państwach bałtyckich.

Ukraina, aby przeciwstawić się rosyjskiej polityce, musi być gotowa do przeprowadzenia poważnych reform społeczno-gospodarczych czy podjęcia poważnej walki z korupcją. W ukraińskiej gospodarce drzemią duże możliwości, ale w chwili obecnej jest zbyt nieefektywna i skorumpowana. Aby przekonać zachodnich partnerów do obrony swoich interesów, ukraiński rząd musi podwoić swoje wysiłki w reformowaniu wszystkich struktur państwowych. W tej kwestii powinna się wzorować na partnerach w Europie Wschodniej, którzy z podobnymi problemami musieli się uporać, by umożliwić wstąpienie w struktury NATO czy UE.  Ukraińcy muszą pogodzić się z utratą Krymu. Rząd w Kijowie jest na skrzyżowaniu, w którym zielone światło jest włączone w dwóch kierunkach. Może wybrać ścieżkę oznaczającą pozostanie w rosyjskiej strefie wpływów. Druga możliwość, to skręt w kierunku pewnej formy neutralności możliwie akceptowalnej przez Putina i świat zachodni, której droga może poprowadzić w dłuższej perspektywie do bliższego powiązania ze strukturami zachodnimi. Ale wybór kierunku, w jakim chciałoby pojechać ukraińskie społeczeństwo, już należy do nich samych.

Marek Połoński

Reklama
Reklama

Komentarze (9)

  1. robert

    Rosji na pełnoskalową wojnę z Ukrainą już nie stać. Można sobie wyobrazić reakcje swiata na pełny atak Rosji na państwo ukraińskie, które jest militarnie już inną strukturą bojową niż 2 lata temu. Po pierwsze państwo 50 milionowe jest już za duże na prowadzenie z nim wojny przez stosunkowo niewielką społeczność rosyjską. Przy obecnym wyposażeniu ukraińskiego bojca zniszczenie go to bardzo kosztowny zabieg razy ileś milionów ukraińskich żołnierzy. Do tego dochodzi morale i zaciętość coraz bardziej świadomych jednostek. Wiąże się to też z zapaścią demograficzną Rosji. Wysłanie kilkuset tysięcy żołnierzy, utrata kilkudziesięciu tyś. rannych i zabitych w działaniach wojennych to hekatomba dla Rosji. A zysków brak i pyrrusowe zwycięstwo oraz niezadowolenie społeczeństwa rosyjskiego, które mimo iż cierpliwe jak muł, to przy wybuchu niezadowolenia, zmiata rządzących jak zeschłe liście. Putin dobry analityk KGB wie że wojna to dla niego samobójstwo. Więc robi to co mu wychodzi najlepiej, destabilizuje państwo ukraińskie przez permanentny stan wojny w Donbasie. Robił to w wielu okolicznych państwach od lat

    1. Ad_summam

      Nie wiesz bo nie możesz wiedzieć czy Rosji stać czy nie. Czy zrobi to czy tamto. Miała nie wystawić armii a wystawiła. Miała się załamać a się nie załamała. Ja wiem jedno niedocenianie Rosjan to kolosalny błąd. Musimy być gotowi na to że Rosji będzie się opłacać zaatakować Ukraję, bałtów czy Polskę. I musimy zanać odpowiedź na pytanie. Co my zrobimy w tej sytuacji. A żadna odpowiedź może, nie być dobra.

    2. kłopotek

      Zdobyć to jedno, ale utrzymać to drugie. Okupacja Ukrainy byłaby dla Rosji tak kosztowna, że ta raczej nie ruszy na Ukrainę z otwartą inwazją.

  2. Tom

    Ukraina w UE oznaczałaby koniec Unii a wcześniej całkowity drenaż funduszy strukturalnych które dzisiaj płyną do Polski. To samo dotyczy Turcji. Katastrofa.

    1. Morgul

      bez napinki UE da radę :) Ukraina ma spore zaległości ale to jeden kraj za "chwilę" fundusze do Polski, Litwy, Czech, Słowacji, Węgier, Bułgarii, Estonii, Łotwy, Rumunii zaczną być ograniczane i będzie można je skierować stopniowo na Ukrainę

    2. MK

      fundusze dla polski po 2020 ulegną i tak drastycznej obniżce perspektywa wejścia ukrainy do uni europejskiej to co najmniej 10 lat

    3. rmarcin555

      @Tom Po wyborach we Francji w przyszłym roku nie ma szans na Ukrainę w UE. Kandydaci z szansami na wygraną opowiadają się za porozumieniem z Rosją, więc poświęcą Ukrainę. Z Turcją w obecnej formie nikt nie będzie negocjował.

  3. tadek

    manipulacja w tym tekscie już bez nawiasów...UKRAINA dostała właśnie w USA 4,5 mld dolarów w tym także na zakup śmiercionośnej broni która pozwoli im wyzwolić swoje zaanektowane przez Rusów tereny..

    1. pragmatyk

      Ukraina dostała pierwszą transzę pieniędzy z MFW. To 5 mld dolarów, które pójdą na spłatę kredytów, nie wciskaj kitu chłopie.

  4. Wieloletni_czytelnikWyborczej81

    Dlatego kiedy Obama wizytował Putina, wiceprezydent od stosunków międzynarodowych wizytował Ukrainę czy Polskę. Trump to tylko prezydent, a rywal Regana wedle Sensacji XX-wieku Wołoszańskiego przez amerykańską ambasadę w Iranie przegrał wybory.

  5. ekspert-analityk

    Rosja nie da Krymu Ukrainie, nie ma też mowy żeby Ukraina stała się członkiem NATO. Prędzej manewry "Zapad" odbędą się na Ukrainie, o czym zresztą świadczą transporty wojska na Białoruś (4000 wagonów). I to nie zależnie od tego jak wściekły będzie pies zasiadający w Pentagonie. No chyba że USA chcą to rozwiązać siłowo, bo inaczej się nie da. Ale to wtedy USA też poczują na sobie rosyjską siłę, więc uważam że III wojna światowa o Ukrainę nie wchodzi w grę, zwłaszcza za Trumpa.

    1. Wawiak

      Może więc skończy się jakimś wariantem pośrednim? Np. Krym pod administracją Ukraińską, ale ma status neutralny i dopuszczalne są tylko siły policyjne, choć ruskim prawdopodobnie chodzi o bazy wojskowe, a nie o sam Krym. Dla Putina drugą sprawą (co nie znaczy, że mniej ważną) jest kwestia wizerunkowa. Jak ktoś powiedział, jego słabością jest to, że nie może okazać słabości.

  6. Teodor

    Te hełmy ochronne ze zdjęcia to jakiś najnowszy trend? A co z uszami i skroniami? Rozumiem, że to trend humanitarny żeby żołnierz szybciej zginął i nie męczył się.

    1. mario

      Ten "trend" znacząco zmniejsza masę hełmu, oraz umożliwia zastosowanie aktywnych ochronników słuchu. Coś czego brakuje naszym nowym hełmom HA-03, które są po prostu beznadziejne (używam na co dzień ;) ).

  7. Kazik

    Z tego kraju nic nie będzie, póki jego obywatele nie określą się jednoznacznie i mniej więcej jednogłośnie, w którą stronę chcą iść: Europy, Rosji czy skrajnego nacjonalizmu. Na razie nie jest to takie oczywiste i nie zanosi się na jakiś przełom.

  8. zatroskoany

    Ukraina bez względu na to czego sobie życzy Europa czy USA jest już europejskim zombi a niebawem stanie się w pełni tego słowa znaczeniem trupem. Radzę wszystkim specjalistom od polityk zagranicznych i geopolityki to sobie uświadomić bo kompromitujecie się od lat w przepowiedniach dotyczących włąśnie Ukrainy, Syrii, Iraku itp. itd.

  9. stepford

    nie będzie BRICS-u, będzie BRICSU i już. Lepiej dla Ukrainy gorzej dla USA