Reklama

Geopolityka

Fot. vynogradiv-rda.gov.ua

Ukraina: Hrywna nurkuje. Recept brak

Wydarzenia ostatniego tygodnia na ukraińskim rynku walutowym wywołały panikę. Dolar przekroczył barierę 30 hrywien, a polski złoty osiągnął poziom 10 hrywien. Obietnice ukraińskich władz odnośnie ustabilizowania waluty na razie uspokoiły sytuację (1 USD – 23 UAH, 1 PLN – 6,1 UAH), jednak zdaniem ekspertów to tylko cisza przed burzą.

Profesor Rościsław Sławjuk, kierownik katedry bankowości lwowskiego Uniwersytetu Bankowego przy Banku Centralnym Ukrainy uważa, że fundamentalną przyczyną spadku wartości hrywny jest brak jakichkolwiek reform. Nie chodzi tu też jedynie o te reformy z zakresu finansów czy sfery bankowej. W pierwszej kolejności konieczne są: reforma sądownictwa, walka z korupcją czy wprowadzenie wielu zmian w prawie. Kolejna sprawa to nieefektywność aparatu administracyjnego, a w szczególności kierownictwa Banku Centralnego. Na trzecim miejscu wśród przyczyn wymienia on wojnę z Rosją.

Wielu ludzi zdaje się winić także społeczeństwo, które w trudnych sytuacjach panikuje i dodatkowo obniża wartość hrywny masowo ją wyprzedając. Sławjuk jest przekonany, że gdyby reformy były wprowadzane, nie byłoby paniki.

Gdyby rząd zachowywał się w sposób przewidywalny i oświadczył, że zaraz robimy taki krok, za tydzień następny, a za miesiąc inny, to nie byłoby u nas paniki. Panika to nie przyczyna, a rezultat. Poza tym te pieniądze, które wymieniają ludzie, to drobne, w porównaniu do obrotów, które są ukrywane wskutek braku trzech wyżej wspomnianych punktów [reform]. To wielkie operacje eksportowe i importowe, które szacowane są nie na miliony dolarów, ale na miliardy. Dlatego trzeba powiedzieć, że czynnikiem kształtującym kurs waluty nie jest popyt społeczeństwa na milion czy dwa miliony dolarów, a operacje o znacznie większym zasięgu, które, niestety, nie są ujawniane przez tych, którzy wpływają na kurs. Dlatego też uważam, że należy wprowadzić porządek do transakcji eksportowych i importowych, a nie mówić, że winne jest społeczeństwo”. 

W ocenie profesora, spekulacji na rynku dokonywać mogą tylko tacy gracze, którzy operują sumą co najmniej miliona dolarów – mniejsza kwota po prostu nie ma znaczącego wpływu na rynek. A tacy gracze są na znacznie wyższym poziomie i mają odpowiednie zasoby i możliwości. Jak mówi: 

„Ci gracze są doskonale znani urzędnikom i często są też powiązani z pewnymi strukturami. Ale w tym jest także wielka wina banków, które bardzo często nie pracują przejrzyście, a trzeba też przyznać, że część banków nie spełnia kryteriów nie tylko finansowych, ale i moralnych”. 

Oceniając działalność Banku Centralnego Ukrainy Sławjuk stwierdza, że przez ostatnie trzy miesiące praktycznie nic on nie zrobił. Nie było liberalizacji systemu, wzmocnienia kontroli nad jakimiś niebezpiecznymi procesami. To natomiast, co jest potrzebne, to maksymalna przejrzystość podczas realizacji zewnętrznej aktywności ekonomicznej oraz kontrola nad takimi procesami zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa. W drugiej kolejności, banki, które nie przestrzegają reguł gry, powinny zostać ostrzeżone, że ich zachowanie może mieć określone konsekwencje i poniosą odpowiedzialność za swoje działania. Jednym z rozwiązań może tu być zdaniem Sławjuka postulat prezydenta o zwiększeniu stopnia odpowiedzialności właścicieli banków. 

„U nas, w odróżnieniu od innych krajów, właściciel banku niczym nie odpowiada przed społeczeństwem i państwem. Oni są właścicielami, dopóki wszystko jest dobrze, a jak tylko zaczynają się problemy, to umywają ręce. Musi być wprowadzona także odpowiedzialność zarządu banku. Dzisiaj można spotkać się z taką sytuacją, kiedy banki, za zgodą Funduszu Gwarancyjnego Depozytów i Banku Centralnego przebywają pod «tymczasową administracją». Odpowiednia kontrola pokazuje, że w ciągu ostatnich 3-4 miesięcy pensja ludzi, którzy doprowadzili dany bank do bankructwa, opiewała na setki tysięcy hrywien. Dlatego musi zostać wprowadzona odpowiedzialność, w tym i karna, dla menadżerów banków czy urzędników państwowych. Ale ogólny problem i potrzeba – rząd, prezydent i Bank Centralny powinni rozmawiać z ludźmi, mówić i wyjaśniać istotę każdego swojego kroku i jego prawdopodobne konsekwencje. Jak tylko sytuacja stanie się przejrzysta i zrozumiała, ludzie wrócą do banków. Jeśli to nie zostanie uczynione, problem pozostanie nierozwiązany i zostanie na stałe”.  

Komentując powrót do poziomu 20 hrywien za dolara, co jest obiecywane, profesor stwierdza, że nie idą za tym, żadne działania regulacyjne, prawne, organizacyjne czy administracyjne. Trzeba realizować absolutnie przejrzystą politykę na rynkach finansowych, aby ludzie nie panikowali przez kompletny brak wiedzy odnośnie zachodzących procesów. Obietnice polityków, zdaniem Sławjuka, to niewiele, przy braku konkretnych działań. Bez braku woli do kontaktu ze społeczeństwem i realnej zmiany jakości polityki informacyjnej. Jeśli natomiast chodzi o kredyty z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, to mogą one pomóc, ale tylko do pewnego stopnia. 

„Co obecnie powoduje większy nacisk na hrwynę: 100 miliardów dolarów, które posiada ukraińskie społeczeństwo czy 5 miliardów, które przekaże Ukrainie MFW? Ponadto, jakie by środki nie przyszły w postaci masy pieniężnej, w pierwszej kolejności zostaną one przeznaczone na spłatę wcześniejszych długów. Dlatego też uważam, że kredyt z MFW to pewna poduszka bezpieczeństwa, która troszkę zredukuje różne ryzyka, przed którymi stoimy. Ale nie może on rozwiązać wszystkich problemów. Obecnie największym nieszczęściem jest to, że pieniądze zostały wycofane z banków. Kredyt MFW, w stosunku do tej sumy, która krąży po Ukrainie, będzie znacznie mniejszy. Po trzecie natomiast, nie można zapominać, że mamy obecnie problem z obsługą długu zagranicznego. I właśnie to jest kluczowym zadaniem, które rząd stawia przed sobą, kiedy mówi o pożyczkach. A kiedy powrócimy do zagadnienia przyczyn, to główną z nich jest to, że ów rząd pracuje nieprzejrzyście, nie wyjaśnia on swoich decyzji i nie proponuje wariantów reform. Nawet nie mówię już o ich realizacji – rząd nawet nie proponuje wariantów”.  

W kwestii prognoz, profesor stwierdza, że część osób chce szukać porównań do lat 90. XX wieku, inni do 2008 roku. Jednak obecna sytuacja jest tak specyficzna w każdej możliwej sferze, że w jego ocenie, takie porównania nie mają po prostu sensu – nic podobnego, co dzieje się aktualnie na Ukrainie, nie wydarzyło się nigdy w żadnym państwie. 

„U nas na szereg obiektywnych czynników nałożył się na szereg subiektywnych. Robić obecnie prognozy może tylko dureń. Mogę powiedzieć tylko jedno – jakiś czas jeszcze będzie trwała panika. Ludzie będą kontynuować wykupywanie produktów spożywczych, ale mniej aktywnie. W każdym razie czeka nas wzrost cen, przy tym znaczniejszy, niż jest prognozowany. Myślę, że można mówić o wzroście 50% i więcej. To spowoduje radykalne zubożenie społeczeństwa. Przeżyć ten rok będzie bardzo trudno. Plus będzie w całej tej sytuacji jeden: obcokrajowcy, którzy będą przyjeżdżać na Ukrainę, będą mogli się poczuć jak milionerzy”. 

Zdaniem innego eksperta, pracownika jednego z największych ukraińskich banków, który chciał pozostać anonimowy, główna przyczyna upadku hrywny to nie tylko brak reform i nadmierna liczba regulacji prawnych, destabilizujących gospodarkę, ale także i nierealny budżet, w którym założone zostały nierealne dochody. Przyczyna tego jest taka, że ludzie nie ufają własnej walucie. Panika to rezultat, można ją zatrzymać tylko dzięki metodom rynkowym – ludzie muszą być pewni, że w każdej chwili będą w stanie kupić obcą walutę bez ograniczeń i w każdej chwili ją sprzedać. Ograniczenia wprowadzane w tej kwestii tylko odkładają problemy w czasie i zmniejszają brak zaufania. Jak mówi ekspert: 

„Rezerwami kursu nie da się uratować, bo już nie ma tych rezerw. Nie ma teraz sensu robić prognoz wartości hrywny. Działania Banku Centralnego są obecnie w sumie właściwe, jednak sytuacja zaszła już tak daleko, że one już nie rozwiązują problemu. A niekonsekwencja w działaniach tylko pogarsza sytuację. Potrzeba radykalnie ograniczyć wydatki budżetowe, zliberalizować gospodarkę – maksymalnie ją zderegulować, z likwidacją zbędnych ograniczeń włącznie, oraz stworzyć warunki dla pojawienia się inwestorów, którzy mogą zapełnić rynek walutą. Bez tego, jak ktoś to podsumował na Facebooku, wszystkie działania będą przypominały stewardessę, która próbuje ratować spadający samolot”.

Dążenie do ustabilizowania kursu na przykład na poziomie 20 hrywien za dolara tylko za pomocą ograniczeń w handlu walutami jest zdaniem eksperta możliwe, jednak wyłącznie tymczasowo. Następna transza kredytu z MFW, planowana na marzec br. nie pomoże Ukrainie ponieważ będzie ona w wysokości jedynie 3,7 mld dolarów, które zostaną przeznaczone na bieżące wydatki budżetowe i nie trafią na rynek międzybankowy. Można to w zasadzie rozpatrywać jako pozytywny sygnał, ale nic więcej. W opinii eksperta będzie to taki rodzaj placebo dla Ukraińców, ale i dla międzynarodowych instytucji – jeśli MFW daje Ukrainie pieniądze, to będzie znaczyło, że inni też mogą, przynajmniej teoretycznie. Trzeba zwrócić uwagę, że obietnice umocnienia hrywny są realizowane, ale w niewielkim zakresie. Jak mówi anonimowy rozmówca: 

„Oni próbują to robić, ale im się nie udaje. Właśnie przez to, że u nas nie ma niezależnego Banku Centralnego. O co ktoś go nie poprosi, to on robi. Właśnie stąd bierze się jego niekonsekwencja. Można się więc spodziewać, że kurs dalej będzie skakał, chyba, że zostaną podjęte bardzo ostre ograniczenia. Rozpoczęcie daleko idących reform wydaje się w tym momencie dziedzina fantastyki. Nie można przecież zapominać o wojnie, która jest bardzo poważnym źródłem wydatków”. 

dr Adam Lelonek

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (3)

  1. analityk

    Jak Ukraina chce mieć pieniądze na wojnę , amunicję i sprzęt wojskowy niech sprzeda naszemu przemysłowi zbrojeniowemu prawa autorskie do projektów militarnych pewnych rodzajów uzbrojenia w których przoduje a nie mają go Polacy . Wartość intelektualna i nowe technologie są w cenie .

  2. art4art

    Hrywna od prawie roku czasu nie jest w pełni wymienialną walutą. Dwa miesiące temu istniały dwa kursy walutowe, a importerzy już w czerwcu 2014 skarżyli się na niemożność kupienia waluty. Obowiązek wymiany 75% wpływów eksportowych, ograniczenia w zakupie waluty 30% prowizji za użycie karty kredytowej za granicą świadczą że nie ma wolnego rynku walutowego. Nie ma i nie będzie ( w przewidywalnej przyszłości 2-3 lat). W artykule jest prosta informacja -ludzie uciekają od banków słusznie oczekując wybuchu możliwej hiperinflacji. Bank centralny robi co może - np. próbuje zrównoważyć kurs oficjalny z rynkowym, co powoduje dewaluację, podnosząc stopy procentowe do 30% próbuje ratować hrywnę, co chwilowo umacnia walutę. Efektem będzie dalsze napędzenie spirali inflacyjnej. A sytuacja jest bardzo prosta: do prowadzenia wojny potrzebne są pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze, a tych Ukraina nie ma i przy spadku PKB o 15% mieć nie będzie. Analogie? Lata 1989/1990 w Polsce. Kraje afrykańskie w trakcie konfliktów. System bankowy na skraju przepaści (kiedy kredytobiorcy przestaną spłacać kredyty na kilkadziesiąt procent rocznie?). Upadłość finansowa i redukcja długów zewnętrznych jest nieuchronna. Doradzanie rządowi aby obcinał wydatki budżetowe w takiej sytuacji jest mało rozsądne - wydatki ograniczą się same - brakiem finansowania i inflacją. Inflacja zmniejszy dług wewnętrzny. Ukraina już nie importuje nic czego nie musi importować więc na poziomie handlowym jest zrównoważona zewnętrznie. To jeszcze nie początek końca, ale co najwyżej koniec początku. Upadłość Ukrainy zobaczymy prawdopodobnie na początku drugiego aktu - 2015/2016. W trzecim akcie 2016? zobaczymy napięcia społeczne wywołane drożyzną, spadkiem dochodów realnych i bezrobociem. Kilkaset tysięcy wiz Schengen mogłoby pomóc dostarczając transferów. W czwartym wymianę waluty, denominację lub zarząd waluty. Na rubla lub nową Hrywnę. Jak w każdej greckiej tragedii napięcie rośnie najbardziej przed finałem. a do niego jeszcze daleko.

  3. kedar

    Czy bankructwo Ukrainy to kwestia miesiąca lub dwóch? Bankructwo Ukrainy mogłoby bardzo negatywnie wpłynąć także na Polskę :/

    1. Narling

      Gospodarczo nie mamy z nimi nic wspólnego, więc jak miało by to wpłynąć?

Reklama