Reklama

Siły zbrojne

Tureckie siły i ich sojusznicy częściowo opanowali miasto Suluk w Syrii

Fot. SZ Turcji
Fot. SZ Turcji

Tureckie siły i ich syryjscy sojusznicy opanowali duże połacie miasta Suluk na północy Syrii w ramach trwającej już piąty dzień ofensywy przeciwko kurdyjskim milicjom w północno-wschodniej Syrii — podało w niedzielę Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.

Miasto Suluk znajduje się w muhafazie (prowincji) Ar-Rakka przy granicy z Turcją. Tymczasem syryjscy Kurdowie, kierujący administracją w północnej i wschodniej Syrii, przekazali, że ofensywa Turcji i jej syryjskich sojuszników zbliża się do obozu dla przesiedleńców, w którym przebywają tysiące członków rodzin dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS). Ostrzał obozu w Ain Issa, na północ od miasta Ar-Rakka, stolicy prowincji o tej samej nazwie, w północnej Syrii oznacza "poparcie dla odrodzenia się po raz kolejny organizacji Daesz (arabski akronim IS)" - podały kurdyjskie władze.

Według Syryjskiego Obserwatorium około stu osób — kobiet związanych z bojownikami IS i ich dzieci — uciekło z obozu strzeżonego przez siły bezpieczeństwa pod wodzą syryjskich Kurdów. Szef Obserwatorium Rami Abdul Rahman powiedział w niedzielę, powołując się na źródła w obozie Ain Issa, że wewnątrz panuje "anarchia". Więcej szczegółów na razie nie podano.

Z kolei ONZ powiadomiło w niedzielę, że ponad 130 tysięcy ludzi zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów na obszarach wiejskich w rejonie miast Tall Abjad i Ras al-Ain na północnym-wschodzie Syrii, przy granicy z Turcją. Do masowych ucieczek doszło w następstwie starć sił dowodzonych przez Turcję z kurdyjską milicją o nazwie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG).

Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Spraw Humanitarnych (OCHA) i inne agencje pomocowe szacują, że nawet 400 tysięcy cywilów w strefie konfliktu w Syrii może potrzebować pomocy i ochrony w nadchodzącym okresie. Turcja deklaruje, że celem jej ofensywy w Syrii jest ustanowienie "strefy bezpieczeństwa" w celu przesiedlenia wielu z 3,6 miliona syryjskich uchodźców wojennych, których do tej pory gościła.

Ankara oświadczyła, że ofensywa wymierzona jest w YPG, którą Ankara uważa za grupę terrorystyczną, oraz w bojowników IS. YPG jest jednak wspierana przez Zachód i stanowi główny trzon SDF, które odegrały decydującą rolę w pokonaniu IS w Syrii; SDF kontrolują obecnie większość północnych terenów tego kraju. Ofensywa Turcji ruszyła po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie określili ją jako "cios w plecy". 

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Wawiak

    Kurdowie nie są ani w UE, ani w NATO. Ponadto wartość sojuszu zależy od bieżącej sytuacji państw będących w sojuszu oraz od tego, czy dany sojusz cementują wspólne interesy - póki co Amerykanie mają interes, by u nas być (tak wojskowy, jak i polityczny oraz gospodarczy), a my mamy interes w ich obecności. Wiadomo, że sytuacja może ulec zmianie, więc powinniśmy wykorzystywać dany nam czas na umacnianie tak samego państwa, jak i jego pozycji międzynarodowej. No i ciągle analizować otaczający nas świat i możliwe zmiany koniunktury. Celem jest osiągnięcie stanu który opisuje stara zasada matematyczna: umiesz liczyć, licz na siebie.

  2. Darek S.

    Rosjanie dogadali się z Turkami już wcześniej. A teraz Trump dogadał się z nimi. Pisałem już wcześniej o tym, nie ma co liczyć na to, że Ameryknie obronią nas przed Rosjanami.