Reklama

Siły zbrojne

Turcy rozważają kupno systemu przeciwlotniczego S-400

Fot. mil.ru
Fot. mil.ru

Turecki minister obrony Fikri Işık potwierdził, że pomiędzy Turcją a Rosją trwają negocjacje w sprawie ewentualnego zakupu systemu przeciwlotniczego i przeciwrakietowego dalekiego zasięgu S-400 Triumf. Jest to kolejna próba wprowadzenia przez to należące do NATO państwo systemu o wątpliwym bezpieczeństwie teleinformatycznym.

Işık poinformował o wyraźnym postępach w rozmowach z Rosjanami, którzy jak na razie spełniają oczekiwania tureckich sił zbrojnych. Zaznaczył jednak wyraźnie, że negocjacje nie są na takim etapie, by w najbliższym czasie można by było podpisać kontrakt.

Turcy podkreślają przy tym, że chodzi im o wybranie takiego systemu przeciwlotniczego i przeciwrakietowego dalekiego zasięgu (nazwanego wstępnie T-LORAMIDS), który mogliby później samodzielnie rozwijać. Na ile jest to możliwe w odniesieniu do kraju NATO współpracującego z Rosją, obecnie nie wiadomo. Wątpliwości budzi chociażby sam fakt, że wykorzystywane w Turcji rosyjskie baterie rakietowe musiałyby współpracować z natowskim systemem obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej – a on jest niejawny. Tymczasem to rosyjscy inżynierowie musieliby się zająć integracją wewnętrznego oprogramowania z całym otoczeniem informatycznym, a więc musieliby mieć do niego dostęp.

Analitycy przypuszczają, że informacje o rozmowach z Rosjanami mogą być jednak tylko próbą wywarcia presji na innych dostawcach systemów tego rodzaju, którzy również proponują Turcji swoje rozwiązania. Chodzi m.in. o konsorcjum MEADS, prowadzące rozmowy z tureckimi siłami zbrojnymi już od kwietnia 2016 r. Jak na razie rozwiązanie, które zostało opracowane wspólnie przez Włochy, Niemcy i Stany Zjednoczone spełnia większość wymagań tureckich sił zbrojnych - poza ceną.

Informacja o rozmowach z Rosją nikogo nie zaniepokoiła, ponieważ Turcy już kilkakrotnie zmieniali zdanie w tej sprawie wybierając np. w 2013 r. tak kontrowersyjne rozwiązanie jak system FD-2000 (HQ-9) chińskiego koncernu Precision Machinery Import and Export Corp (CPMIEC). Rządowi tureckiemu nie przeszkadzało w tym przypadku, że CPMIEC był na liście firm objętych sankcjami przez Stany Zjednoczone za sprzedaż broni i technologii do Iranu, Korei Północnej i Syrii. Chińczycy wstępnie wygrywając kontrakt o wartości 3,44 miliarda dolarów pokonali takie rozwiązania, jak SAMP/T (Eurosam), Patriot (Lockheed Martin i Raytheon) oraz S-300/S-400.

W 2013 r. rosyjskie systemy przegrały tę rywalizację, ponieważ zostały uznane za „niebotycznie drogie”. Ostatecznie wybór chińskiego rozwiązania anulowano, co dało szansę kolejnemu oferentowi (MEADS), pozwoliło na przeprowadzenie ponownej kampanii propagandowej przez przemysł rosyjski oraz dało czas na przygotowanie oferty własnemu przemysłowi, w tym przede wszystkim firmom Aselsan i Roketsan. Tureckie rozwiązanie ma jednak najmniejsze szanse na wprowadzenie, ze względu na to to, że tak naprawdę istnieje tylko na papierze.

Reklama

Komentarze (5)

  1. lukas123

    Kompania propagandowa usa na sprzedaż złomu w postacji patriotów nie udała się? Może zwyczajnie jak kraj nie jest zależny tylko od uzbrojenia jednego kraju(usa czy rosji) to może wybierać taki jaki jest najlepszy dla niego. Turcja tu robi podobnie jak indie które mogą kupować gdzie chcą. Wg tureckich wojskowych S-400 jest zwyczajenie lepsze od Patriotów. Może mała myśli dla polskiego rządu, że można mieć F-16 jak i S-400 tak by możliwości armii były większe.

    1. gh

      Dobrze wiedzieć, że Turcja chce aż 100 złomo-F35 zamiast cuda Su35 Według tureckich wojskowych, F35 jest zwyczajnie lepsze jak Su35

  2. rozczochrany

    To normalne. Suwerenne państwo jeśli samo nie jest w stanie wyprodukować jakiegoś rodzaju broni, kupuje tę broń tam gdzie chce. Robi to z dokumentacja techniczną, kodami serwisowymi, by samemu je serwisować, mieć nad nim pełna kontrolę i możliwość samodzielnej modernizacji. To jedna z wielu różnic miedzy Polska a Turcją. Turcy patrzą tylko na interes własnej ojczyzny i mają zdrowy dystans do tzw. "sojuszników".

  3. Kusza

    Wcale mnie to nie dziwi. Turkom zmiana oprogramowania w F-16 zajęłą kilka lat bo jankesi odmówili pomocy. Chodziło o to aby tureckie F-16 mogły walczyć z izraelskimi samolotami amerykańskiej prowiniencji, co uniemożliwia fabryczne oprogramowanie. Służby specjalne zlikwidowały w tym czasie 4 tureckich inżynierów zajmujących się przeprojektowaniem oprogramowania.

  4. Davien

    I zapewne skończy sie tak samo jak z HQ-9 czyli Turcja usłyszy ze nie dostana zgody na integracje wyrzutni z systemami NATO i tyle z tego wyjdzie.

    1. Krzyś

      Turcja nie chce kupić systemów NATO, a chce otrzymać te systemy w prezencie. Dlatego była najpierw opcja Chińska, teraz jest Rosyjska i w końcu USA lub UE podaruje Turcji systemy OPL za symboliczne 1 euro. Jeżeli taka strategia przyniesie sukces to kolejne zakupy będą też za symboliczne 1 euro.

  5. edi

    Niech kupią to NATO przekona się co to za złom a co pokazał Izrael w Syrii gdzie nie ma tygodnia bez bombardowania magazynów broni w Damaszku i pod nim.

    1. Polanski

      Phi, tam! Rosjanie postawią S-400 pod Damaszkiem i po bombardowaniu. Nie postawili jeszcze, bo im się nie chce. Ale co to będzie jak im się zachce?

    2. Ali

      Nawet jeśli kupią, to raczej niczego istotnego się nie dowiesz, bo dostaną znacznie zubożoną wersję eksportową.

    3. analityk

      Dla Rosji Izrael jest znacznie ważniejszym sojusznikiem niż Syria, a dla Izraela Rosja jest ważniejszym sojusznikiem niż USA. Jak to powiedział Premier Izraela "klucz do istnienia państwa Izrael jest w Moskwie". W Izraelu mieszka więcej rosyjskich Żydów niż Żydów z USA.

Reklama