Reklama

Technologie

Chińskie roje dronów na Morzu Południowochińskim

Fot. Youtube
Fot. Youtube

Chociaż o najnowszych systemach uzbrojenia Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ChALW) czy kierunkach prowadzonych prac badawczych nad przyszłościowymi rozwiązaniami wiemy bardzo mało, to czasami zamieszczane są pewne przypadkowo pozyskane informacje (lub celowo przygotowane materiały) świadczące o ich istnieniu.

Możliwe zatem, że jednym z celów mających zademonstrować możliwości chińskich placówek naukowych oraz wymagane przez wojsko kierunki rozwoju platform bezzałogowych było również zaprezentowanie filmów z działania roju do 56 małych bezzałogowych platform nawodnych operujących na Morzu Południowochińskim. Zdaniem wielu ekspertów to raczej demonstracyjne „show”, które jednak pokazuje pewien wspólny dla wielu czołowych armii na świecie trend związany z badaniami nad współpracą półautonomicznych i autonomicznych platform lądowych, powietrznych i  morskich.

W wypadku pokazanych zastosowań na wodzie można zatem zauważyć, że spektrum realizowanych przez taki rój zadań jest bardzo szeroki – od zapewnienia ochrony i obrony portów, baz i miejsc przebywania okrętów, po przechwycenia i ataki na wrogie jednostki nawodne i podwodne.

Jak wynika z ujawnianych/dostępnych danych, to testy i próby prowadzone są zarówno z uzbrojonymi jak i nieuzbrojonymi bezzałogowcami morskimi. Oprócz tego badane są pojazdy małe i dużo większe, sterowane, półautonomiczne i w pełni autonomiczne w działaniu.

Sama technika i taktyka uzyskana dzięki wprowadzeniu autonomicznych rojów zapewnia zwiększenie możliwości bojowych, ale też znaczną redukcję kosztów. Możliwości każdego drona zwielokrotnią możliwości całego zespołu, co daje większą elastyczność w wykorzystaniu i eliminację przynajmniej części wad dotychczas stosowanych pojedynczych maszyn. Współpracujące ze sobą drony mogą wymieniać pozyskane indywidualnie informacje, wzajemnie się nadzorować, przesyłać bardziej szczegółowe dane i przy tym są zdolne do współpracy z wieloma systemami walki.

Według samych chińczyków zastosowanie współpracujących ze sobą maszyn bezzałogowych w połączeniu z odpowiednio przygotowaną taktyką ich użycia pozwala na uzyskanie przewagi nad zaawansowanymi systemami uzbrojenia przeciwnika w pewnych obszarach w których są one mniej skuteczne w działaniu. A to wszystko za cenę dużo niższą niż opracowanie i wprowadzenie do eksploatacji np. nowoczesnego niszczyciela, okrętu podwodnego czy samolotu bojowego kolejnej generacji. W zasadzie największa trudność to ta, związana z zapewnieniem robotom pewnej samodzielności w działaniu i wzajemnej ich współpracy (np. sieci wymiany danych i algorytmy działania). Inne kluczowe obszary związane są z odpornością na systemy WRE czy cyberatak.

Samo uzbrojenie takich maszyn jest sprawą drugorzędną (bo w zasadzie bezproblemowo można na nich stosować klasyczne, sprawdzone systemy walki, jak i – w przyszłości – nowo opracowane technologie.

Do tego dochodzi jeszcze inny ważny czynnik, a mianowicie świadomość własnych, wysokich możliwości oraz to, że nowej generacji systemy bezzałogowe mogą być pierwszymi w pełni oryginalnymi rozwiązaniami chińskimi. Półautonomiczne i w pełni autonomiczne systemy to nie tylko szerokie spektrum zastosowań czysto wojskowych, ale przede wszystkim olbrzymi rynek cywilny.

A co może taki rój uzbrojonych robotów morskich? W zasadzie bardzo dużo. Obecnie żaden okręt nie ma takich możliwości, by efektywnie zwalczać 30-60 atakujących go z różnych kierunków robotów. A ten stan można jeszcze bardziej skomplikować zapewniając jednoczesną współpracę platform powietrznych z tymi nawodnymi i podwodnymi.

Pomimo widocznych zalet nowych koncepcji i proponowanych do zastosowania możliwości technologicznych, podobnie jak w wielu innych armiach tak i w CALW, istnieje grupa konserwatywnych wyższych rangą wojskowych nadal optująca za rozwojem i budową klasycznych okrętów wojennych, samolotów i systemów rakietowych. Takie podejście związane jest m.in. z obawą o wystąpienie zbyt dużego ryzyka wprowadzania nowoczesnych, ale nie sprawdzonych dotychczas w działaniu rozwiązań, które co więcej, nie znajduje się oficjalnie w eksploatacji ani Amerykanów, ani Rosjan.

Chiński przemysł rozwija jednak i testuje nowe konstrukcje, jak np. nawodny bezzałogowiec SeaFly-01, pojazd o właściwościach stealth M80A czy jego konwencjonalna wersja M80B, po tak futurystyczne opracowania jak uzbrojony D3000 lub podwodne Lanshui 2000 i Petrel II.

Reklama
Reklama

Komentarze (8)

  1. Realista

    \"cześć wojskowych podchodzi do takich badań dość sceptycznie\" - w momencie wybuchu I w.św. wszystkie marynarki podchodziły \"dość sceptycznie\" do okrętów podwodnych. Zmieniło to się, gdy U-9 zatopił 3 krążowniki pancerne jednego dnia, a czwarty krótko potem. Podobnie było z \"dość sceptycznym\" podejściem do lotniskowców i lotnictwa pokładowego w zaraniu II w.św. - bo zgodnie z mentalnościa \"owczego pędu\" to \"lepiej\" i \"bezpieczniej\" [zwłaszcza dla własnej kariery i żeby sobie nie narobić wrogów we własnej marynarce] było promować budowę pancerników powaszyngtońskich...a potem sobie pluli w brodę, że zmarnowali na nie czas, środki i fundusze...Mniej sceptycyzmu [wynikającego głównie z siedzenia na bezpiecznym znanym stołku i z lenistwa wobec wprowadzania zmian], a więcej realizmu, twardych, zdecydowanych symulacji, ćwiczeń, analiz i kalkulacji pod PRZYSZŁE pole walki. Symptomatyczna sprawa odnośnie nastawienia starej kadry wobec zmian - jak gen. Mitchell pokazał, co samoloty mogą zrobić dużym okrętom, to wytoczono mu proces...za nieregulaminowe wykorzystanie lotnictwa.

    1. ZZZ

      Tia. Jeden U-9 zatopił 4 krążowniki, a 30 lat później straty niemieckich OP sięgnęły 75%. Lotniskowców nikt nie lekceważył. USA już w 1919 roku uznało, że współpraca nawet z nieuzbrojonymi samolotami znacznie podnosi skuteczność floty (samoloty umożliwiały dokładniejszą korektę ognia, na dystansie 26 kilometrów podnosząc celność 22 razy). Doktrynę użycia lotniskowców rozwijali od lat dwudziestych. No ale kto by przejmował się faktami, prawda?

    2. xortha

      Kto by sie przejmowal uplywem czasu, prawda? To oczywiste przeciez, ze to co bylo zle/przestarzale w 1944, bylo rownie zle i przestarzale w 1914, a nawet w 1414. A, ze fakty swiadcza inaczej? Tym gorzej dla faktow!

  2. ktos

    Na dobra sprawe mozna zbudowac rakiete z setka dronow wewnatrz. Rakieta podlatuje do celu i uwalnia drony. Moze nawet kontynuowac lot w kierunku celu angazujac jego obrone. Setka dronow tymczasem atakuje anteny i radary okretu czyniac go slepym (wiecej raczej dron nie zrobi z racji malej masy i glowicy). Potem mozna taki okret zniszczyc stara rakieta. Tak to bedzie wygladalo za jakis czas.

    1. Davien

      TYle że taka rakieta przy zasiegu morskiego OPL nawet się nie zbliży by te drony uwolnić , zostanie zestrzelona daleko od celu.

  3. ABC

    Czy ktoś przeprowadził analizę, jak wyglądałoby wprowadzenie morskich dronów bojowych zamiast klasycznej marynarki wojennej łącznie z pracami rozwojowymi. Nie mamy niczego, okrętów podwodnych, nawodnych ani śmigłowców, gdyby okazało się, że przyszłość mają \"DRONOWCE\" to po jakie licho ładować w klasyczne Miecznika,Czaplę czy klasyczną Orkę? Może trzeba zmienić wizję przyszłości. Przy okazji zamiast ciężkich czołgów, będące poza zasięgiem ognia transportery dronów. Wtedy trzeba byłoby zmienić taktykę wojny, dostosowaną do nowego sprzętu. Czy my mamy w kraju jakiegoś zwariowanego wizjonera. Po drugie czy mamy mądrych generałów, w każdym razie II wojnę światową rozpoczęliśmy z kawalerią. Maczek był jeden.

  4. Mirosław

    A u nas tylko same dialogi i analizy, kopiuj i wklej a potem do kosza.

    1. Autor komentarza

      Rz.gać się chce od Waszego marudzenia. Jęczycie jak stare b.by.

    2. rED

      Niezorientowany ?

    3. Extern

      Akurat drony to jest jedna z nielicznych dziedzin naszej zbrojeniówki w której jesteśmy na światowym poziomie. I to zarówno w dronach latających, jeżdżących jak i pływających. Do armii też to musiało przeniknąć bo już chyba było im po prostu głupio przed opinią publiczną że tego potencjału tak długo nie wykorzystywali.

  5. cynik

    Ewidentnie czeka nas renesans małokalibrowej artylerii na okrętach wojennych, która poradzi sobie z takim rojem. Taka powtórka z czasów torpedowców, które też miały być śmiertelnym zagrożeniem dla pancerników eskadrowych a które szybko nauczono się neutralizować...

    1. Marek

      Niestety w Polsce znacznie zneutralizować \"specjalistów\" morskich od \"małe jest piękne\".

    2. Sssssss

      Tą nową małokalibtrową artylerią mogą być lasery.

  6. Gość

    Robotyzacje pola walki to teraźniejszość a nie przyszłość. Prawie wszystkie państwa już pracują nad takimi robotami od lat.

  7. SZACH MAT

    PRZYSZŁOŚĆ to ZMORY a nie kabaret zwany miecznik ala czapla z zanurzoną orką

  8. jf5

    Czy ten artykuł to tez prowokacja dziennikarska ? Uzbrojenie i systemy wykrywania to sprawa drugorzędna ?