Ostatnie ataki w Niemczech są dowodem na popełnienie fundamentalnych błędów w polityce migracyjnej przez kanclerz Angelę Merkel. W konsekwencji mogą one zagrozić jej pozycji, ale też doprowadzić do wzrostu popularności ugrupowań politycznych, wykazujących tendencje prorosyjskie. To z kolei rodzi bardzo poważne niebezpieczeństwo dla procesu wzmocnienia wschodniej flanki NATO, wspieranego przez Niemcy.
W ciągu ostatnich kilku dni doszło w Niemczech do trzech ataków, dokonanych przez osoby wnioskujące o azyl w Republice Federalnej. W połączeniu z zamachem w Monachium, dokonanym przez Niemca irańskiego pochodzenia, wydarzenia w Wuerzburgu czy Reutlingen niemal na pewno przełożą się na scenę polityczną w Niemczech. Jest to o tyle ważne z polskiego punktu widzenia, że ugrupowania które zyskały poparcie w wyniku kryzysu migracyjnego są przeciwne polityce powstrzymywania agresywnych działań Rosji na arenie międzynarodowej, czy to za pomocą wzmacniania NATO, czy sankcji wprowadzonych przez Unię Europejską.
Czytaj więcej: Azylanci sprawcami trzech ataków w Niemczech. "Kluczowa odpowiedź na miejscu"
W 2015 roku Angela Merkel podjęła decyzję o de facto niekontrolowanym przyjmowaniu do Niemiec osób, które dostały się do Europy drogą morską, przy czym znaczna część z nich pochodzi z rejonów konfliktów zbrojnych – np. z Syrii. W efekcie do Republiki Federalnej dostał się ponad milion osób. Władze w Berlinie, przywołując między innymi doświadczenia historyczne, skupiły się na udzielaniu pomocy humanitarnej. Nie wprowadzono natomiast możliwości realnej kontroli przemieszczania się czy tożsamości tych osób.
Ponadto, niemiecka policja, a nawet armia zaangażowały się w pomoc imigrantom. W tej chwili w budynkach należących do Bundeswehry znajduje się – od co najmniej kilku miesięcy - około 50 tys. osób wnioskujących o azyl. Część z nich nie była już wykorzystywana – np. należała do rozformowanych wcześniej oddziałów, ale część to wydzielone instalacje z istniejących jednostek. Armia została też zaangażowana w pomoc humanitarną, a ostatnio szefowa resortu obrony poinformowała o programie cywilnego szkolenia dla uchodźców, który ma im dać umiejętności potrzebne w odbudowie kraju (nie związane z prowadzeniem działań bojowych). Z kolei niemiecka policja jest mocno obciążona kontrolami osób ubiegających się o azyl, co oczywiście odbija się na skuteczności ścigania przestępstw pospolitych – w tym również dokonywanych przez imigrantów.
W zasadzie nie ma możliwości kontroli ich przemieszczania się, przez co skuteczność działań służb jest dosyć mocno ograniczona. Dowodem na to jest przebieg kilku ostatnich ataków w Niemczech. Sprawca ataku w Reutlingen był już notowany za przestępstwa z użyciem przemocy, ale nie podjęto wobec niego środków prewencyjnych, a w każdym razie ich zakres nie był wystarczający, z kolei nożownik z Wuerzburga przypuszczalnie nie został prawidłowo zidentyfikowany.
Takie same zjawiska mają też często miejsce w sytuacji, gdy imigranci dokonują przestępstw pospolitych, mniejszej wagi. Dlatego w Niemczech rośnie sprzeciw wobec polityki Merkel. Kryzys migracyjny już spowodował wzrost notowań populistycznej partii „Alternative fuer Deutschland”, która sprzeciwia się przyjmowaniu imigrantów. Kwestionuje ona jednocześnie podstawy współpracy transatlantyckiej. Zastępca przewodniczącego AfD Alexander Gauland ostro sprzeciwił się udziałowi niemieckich jednostek w manewrach NATO.
Przedstawiciele AfD opowiadają się przeciwko sankcjom wobec Rosji, są też ogólnie sceptyczni wobec współpracy transatlantyckiej. Ponadto, o ile oficjalne stanowisko partii nie kwestionuje formalnie członkostwa Niemiec w strukturach Paktu Północnoatlantyckiego, to jej przedstawiciele ostro opowiadają się przeciwko polityce powstrzymywania agresywnych działań Rosji, na przykład pomocą wzmocnionej obecności wojskowej.
Członkostwo Republiki Federalnej w Sojuszu wprost zakwestionował szef AfD w Turyngii, Björn Höcke, wskazując właśnie na sprzeciw wobec działań powstrzymujących agresywną politykę Rosji. Natomiast przedstawiciele tej partii bardzo blisko i otwarcie współpracują z Kremlem. Przykładem jest wyjazd na zaanektowany przez Rosję Krym, niemieckiego parlamentarzysty Marcusa Pretzella. Koła związane z tą partią organizowały demonstracje, wzywające do „pomocy” Władimira Putina i przeciwko Angeli Merkel. Oczywiście są one obszernie relacjonowane przez prorosyjskie media, jak Russia Today/RT.
W obecnej sytuacji najbardziej pomyślne stanowisko wobec wzmocnienia wschodniej flanki NATO wykazuje frakcja CDU/CSU, z której wywodzi się Angela Merkel. W koalicyjnej SPD, której ważnymi przedstawicielami są szef MSZ Frank-Walter Steinmeier czy Sigmar Gabriel istnieją tendencje prorosyjskie, ale nie są one tak silne i tak otwarte jak w skrajnie prawicowej AfD czy w postkomunistycznej Lewicy, która paradoksalnie ma bardzo podobne podejście do polityki wobec Rosji, jak Alternatywa dla Niemiec. Również SPD po wyborach w 2013 roku utraciła znaczną część elektoratu na rzecz partii skrajnych.
Spośród polityków frakcji CDU/CSU w zakresie kryzysu migracyjnego wyróżnia się stanowisko premiera Bawarii Horsta Seehofera, który jest przeciwny niekontrolowanemu przyjmowaniu uchodźców. Ten polityk wypowiedział się też przeciwko sankcjom wobec Rosji, co bardzo dobrze ilustruje niebezpieczeństwo, jakie wynika z obecnej sytuacji politycznej w Republice Federalnej dla Europy Środkowo-Wschodniej, w perspektywie wyborów w 2017 roku.
Najbardziej proatlantycka partia, która jako jedyna w pełni popiera wzmocnienie wschodniej flanki NATO w kształcie zatwierdzonym na szczycie w Warszawie opowiedziała się bowiem za fundamentalnie błedną polityką migracyjną. To z kolei może prowadzić do zmian na scenie politycznej. Wcześniej bowiem CDU/CSU była zwana „partią prawa i porządku”, obecnie jej postulaty w tym zakresie są mało wiarygodne.
Część komentatorów wskazuje na ryzyko wystąpienia scenariusza zakrojonych na szeroką skalę niepokojów społecznych i destabilizacji Republiki Federalnej. Zdaniem autora artykułu o ile nie da się tego wykluczyć, to znacznie bardziej prawdopodobne – i nie mniej niebezpieczne – są zmiany w niemieckiej opinii publicznej, i sceptycyzm wobec sił politycznych, wspierających wzmocnienie wschodniej flanki NATO.
A to z kolei może negatywnie wpłynąć na realizację postanowień szczytu w Warszawie w dłuższej perspektywie. Niemcy są i pozostaną niezwykle istotnym członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, tym bardziej że Stany Zjednoczone (w tym obecna administracja Obamy) sygnalizują konieczność większego zaangażowania krajów europejskich. Najlepszym dowodem tego jest wypowiedź Donalda Trumpa, który warunkował wykonanie zobowiązań wobec NATO przez USA.
Pomimo wszystkich problemów Bundeswehry, to Niemcy jako jedyne państwo kontynentalnej Europy objęły rolę państwa ramowego batalionowych grup bojowych na wschodniej flance. Berlin angażuje się też w ćwiczenia rotacyjne, często realizowane we współdziałaniu z Wojskiem Polskim w znacznie większym zakresie, niż jakiekolwiek inne państwo europejskie poza Wielką Brytanią. Współpracę wojskową z Republiką Federalną pozytywnie ocenia szef polskiego MON Antoni Macierewicz, podejmowane są kolejne kroki w tym zakresie.
Nie jest też wykluczone, że bez poparcia Berlina nie udałoby się przełamać sceptycyzmu Francji czy Włoch wobec planowanych środków wzmocnienia. A po kryzysie migracyjnym scena polityczna w Niemczech, jeszcze kilka lat temu przewidywalna i stabilna, może ulec skrajnie niekorzystnym – z perspektywy krajów Europy Środkowo-Wschodniej – zmianom.
Wynik wyborów do Bundestagu w 2017 roku, które zdecydują o kształcie niemieckiej sceny politycznej na kilka najbliższych lat nie jest przesądzony, a Polska ma na nie ograniczony wpływ. Konieczne jest jednak dalsze rozszerzanie współpracy wojskowej i jednoznaczne, stanowcze poparcie dla tych działań, które przyczyniają się do powstrzymywania agresywnych działań Rosji, jednocześnie z wskazywaniem Niemcom ich błędów w polityce migracyjnej i brakiem zgody na podział uchodźców. Kolejnym negatywnym skutkiem obecnej sytuacji jest możliwe odwrócenie uwagi opinii publicznej od agresywnych działań Rosji.
Optymalnym rozwiązaniem mogłaby się okazać otwarta zmiana polityki migracyjnej przez rząd federalny, ale to jest mało prawdopodobne. Raczej na pewno będą wzmacniane służby mundurowe. Pożądana byłaby zmiana mentalności, dotycząca uprawnień służb, ich uzbrojenia, możliwości odmowy wjazdu na teren Niemiec, czy kontroli przemieszczania się imigrantów, ale niestety będzie o to bardzo trudno. Być może, podobnie jak we Francji, do ochrony kraju zostanie użyta Bundeswehra, co osłabiłoby jej gotowość bojową do działań poza granicami kraju, dokładnie tak jak we Francji. Dotyczyłoby to w szczególności sił głównych (nie wydzielonych do rotacyjnej obecności, Sił Odpowiedzi NATO itd.).
Kryzys migracyjny i błędna reakcja Angeli Merkel może spowodować zwiększenie zagrożenia nie tylko ze strony terrorystów, ale też (a dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej – przede wszystkim) agresywnej Rosji, która może wykorzystać zmiany na sceny politycznej w Niemczech. To pokazuje, jak niebezpieczna jest sytuacja szerokiego spektrum zagrożeń, w jakiej obecnie znajduje się Sojusz Północnoatlantycki. Pytanie o utrzymanie w Republice Federalnej konsensusu dotyczącego wzmocnienia wschodniej flanki Paktu pozostaje nadal otwarte.
Czytaj więcej: Polsko-niemieckie wojska pancerne w praktyce
Franek
Putin tylko czeka na to az nienawidzaca go Pani Merkel, ktora niedawno uznala nawet Rosje jako rywala geopolitycznego Niemiec, odejdzie w niepiamiec. A na jej miejsce wroci prorosyjski nastepca Schredera. Jesli sadzicie ze rosyjskie FSB nie mogloby takich zamachow zorganizowac, to przemyslcie to raz jeszcze.
ja
Tu nic nie trzeba dodatkowo mysleć. Każdy z wyjątkiem gimbusa wie, że terroryzm zawsze jest narzędziem w grze politycznej. Tak było od zawsze. Państwo Islamskie to głównie byli wojskowi i bezpieka Saddama Husajna gdzie byłe służby komunistyczne KGB miały szerokie kontakty.
ZpSo
Z całym szacunkiem ale to Naród Niemiecki będzie wybierał a nie Polacy, Niemcy są raczej sceptycznie nastawieni do Pani Merkel, uchodźcy itd...to temat Niemieckich mediów, Niemcy ich nie chcą, kolejna sprawa to TTIP które na Zachodzie jest bardziej omawiane niż w Polsce, u nas cisza, oraz Niemiecki biznes który chce zarabiać, oni już mają Europę Środkowo-Wschodnią pod swoim butem, oni chcą więcej, Rosja to dla nich biznes, i tylko tyle...
ja
Obecny rząd w Polsce popiera TTIP
robie-co-moge-by-polska-polska-byla
Najlepsze jest to, że ludzie którzy wypowiadają swoje poglądy nt. obronności państwa, sojuszach, przewadze sił (NATO-Rosja), sprzęcie wojskowym który jest do dyspozycji wszelakich armii i przewagi jednego nad drugim ,komentowaniu przetargów polskiej armii- a co lepsze, a co bardziej potrzebne, a czy OT(?) idt, itp, etc. NIE MIELI DO CZYNIENIA Z WOJSKIEM WIĘCEJ NIŻ SŁUŻBA ZASADNICZA ALBO WSZELKIE FORA INTERNETOWE NA KTÓRYCH W 97% JEST SZIT, KTÓRY ŁYKAJĄ aesgejowe społeczności. Zglośćie sie do WKU, ZHP, albo innej organizacji/ instytucji w której będziecie mieli jakikolwiek wpływ na obronność państwa. Wielkich fachowców odstawiacie,a co trzeci po zawodówce.
historyk
Propaganda zapomniała dodać, że NATO miało 3 cele; jednym z nich było tłamszenie Niemiec. Co więc dziwnego w tym, że proniemieckie partie są przeciw antyniemieckiemu NATO?
panzerfaust39
Przestań bredzić Niemcy nie byli w NATO od początku istnienia tej organizacji a z czasem Bundeswehra stała się jedną z największych i najsilniejszych armii w całym NATO Co do politycznych elit w RFN to zwłaszcza SPD Die Linke i zieloni są najbardziej przeciwko NATO bo to ruska agentura ale prawicy też się nie podoba że w Europie najwięcej do gadania ma Ameryka
Podpułkownik Wareda
historyk! " ... NATO miało 3 cele: jednym z nich było tłamszenie Niemiec". (...). Internauto, "panzerfaust39" ma rację. Pakt Północnoatlantycki NATO został utworzony 24 sierpnia 1949 roku. Natomiast Republika Federalna Niemiec została przyjęta do NATO w 1955 roku, a zjednoczone Niemcy - w 1990 roku. I tu jedna ciekawostka: krótko po utworzeniu NATO w 1949 roku, chęć przyjęcia do tej organizacji zgłosił oficjalnie ... b. Związek Radziecki. Co prawda NATO nie było zainteresowane tym, aby jednym z jego członków był b. ZSRR, ale fakt pozostaje faktem. Ponadto, przyjęcie do NATO RFN w 1955 roku, było pretekstem (według oficjalnej, ówczesnej propagandy w krajach socjalistycznych!) do utworzenia w dniu 14 maja 1955 roku - sojuszu polityczno-wojskowego o pełnej nazwie: Układ o Przyjaźni, Współpracy i Wzajemnej Pomocy, znany bardziej pod nazwą - Układ Warszawski (ang. Warsaw Pact). Przypomnę, że Układ Warszawski został rozwiązany 1 lipca 1991 roku. I słowo na zakończenie: Internauto, jest zupełnym absurdem twierdzenie, że jednym z celów NATO było - jak napisałeś - "tłamszenie Niemiec". Ze swej strony, odsyłam Ciebie do właściwej literatury, z której dowiesz się, jak faktycznie byli traktowani Niemcy po zakończeniu II wojny światowej - w amerykańskiej, brytyjskiej i francuskiej strefie okupacyjnej? Jedynie krótko podpowiem, że o jakimkolwiek tłamszeniu (w dosłownym rozumieniu tego słowa!) cywilnej ludności niemieckiej, poza rzeczywiście sporadycznymi przypadkami, nie było mowy. Dotyczy to również jeńców niemieckich, którzy przebywali w alianckich obozach jenieckich na terenie w/wym. stref okupacyjnych. Natomiast, zupełnie oddzielnym zagadnieniem, jest powojenne ściganie i sądzenie niemieckich zbrodniarzy wojennych i ludobójców. M.in., Międzynarodowy Trybunał Wojskowy w Norymberdze - uznał SS, czyli Sztafety Ochronne NSDAP (niem. Die Schutzstaffel der NSDAP) za organizację zbrodniczą. Tym samym, wszyscy członkowie SS, zostali uznani za zbrodniarzy. I zupełnie słusznie! Tu jedna uwaga: jedyną formacją w strukturach organizacyjnych SS, która nie została uznana za zbrodniczą - była Kawaleria (Rajtaria) SS (niem. SS- Reiterstandarten), której trzon stanowili przedstawiciele wysokiej arystokracji niemieckiej. Ale to był wyjątek. Jednak ściganie i sądzenie niemieckich zbrodniarzy wojennych w zachodnich strefach okupacyjnych, nie miało nic wspólnego z czymś, co Ty nazywasz: "tłamszeniem Niemiec".
bolo
Przecież wcześniej czy później i tak mógłby się pojawić jakiś ``pożyteczny idiota`` nie tylko w Niemczech ale i w Ameryce. Straszne, ze nasi politycy zamiast wzmacniać własne zdolności obronne to ciągle liczą na jakichś sojuszników. Pewnie dlatego, że boją się puczu wojskowego bo zbyt silna armia to jednak większe wpływy wojska wśród społeczeństwa i biznesu nie mówiąc o polityce. Z drugiej strony nowoczesna OPL raczej nie nadaje się do użycia w wojskowym przewrocie. A to powinna być podstawa naszego bezpieczeństwa i dość silny czynnik odstraszający. Dlaczego są takie problemy w tej dziedzinie gdy już od dawna wiadomo, że obecne systemy maja bardzo ograniczone możliwości. Czyżby tylko brak pieniędzy?
Podpułkownik Wareda
bolo! 1/ (...). "Straszne, że nasi politycy zamiast WZMACNIAĆ WŁASNE ZDOLNOŚCI OBRONNE [podkreśl. moje], to ciągle liczą na JAKICHŚ [podkreśl. moje] sojuszników". (...). 2/ (...). " ... zbyt silna armia, to jednak większe wpływy wojska wśród społeczeństwa i biznesu, nie mówiąc o polityce". (...). Internauto! Z jednej strony można przyklasnąć, że tak mocno leży Ci na sercu sprawa dot. obronności naszego kraju. Z drugiej jednak strony, wykazujesz zadziwiająca naiwność i kompletne niezrozumienie naszego uczestnictwa w Pakcie Północnoatlantyckim NATO. Krótko mówiąc, ujawniasz sprzeczności w tej samej problematyce. Ale nie jesteś odosobniony, to często się zdarza! Przede wszystkim, co to znaczy: "wzmacniać własne zdolności obronne"? W jakim zakresie, do jakiej wysokości i nieprzekraczalnej granicy? Zastanów się: czy jeżeli od nowego roku, Polska zacznie wydawać na cele obronne nawet dziesięciokrotnie lub dwudziestokrotnie więcej niż obecnie, to czy - Twoim zdaniem - cokolwiek zmieni? Moim zdaniem, to niczego nie zmieni! Czy to umożliwi nam samodzielną obronę naszego kraju przed jakąkolwiek agresją z zewnątrz? Ja nawet nie próbuję zgadywać, ponieważ odpowiedź jest zawarta już w samym pytaniu! Ale podpowiem: w żadnym przypadku! Poza tym, aby można było rozpocząć - jak piszesz - "znacznie wzmacniać własne zdolności obronne", to musi być na to przyzwolenie społeczne. Ostatecznie, Polska jest państwem demokratycznym, a nie dyktaturą wojskową. O tym musisz zawsze pamiętać, kiedy zaczynasz poruszać problem wydawania pieniędzy podatników. Niestety, takie zasady obowiązują w państwie demokratycznym i - tymczasem - ani my ani ktokolwiek inny, ich nie zmieni! Stąd, zachodzi konieczność, ścisłego współdziałania z wszystkimi państwami - członkami NATO! Innego wyboru nie ma. Jesteśmy wręcz skazani na takie współdziałanie. Tego wymaga od nas aktualna sytuacja polityczno-wojskowa w Europie i na świecie. Tylko w ramach NATO, możemy realnie zakładać, że obronimy swoją niepodległość - w przypadku agresji z którejkolwiek strony. Ja wiem, że kandydat Republikanów na prezydenta USA w tegorocznych, listopadowych wyborach - Donald Trump, w ostatnim czasie, niezbyt przychylnie wypowiadał się na temat NATO, jego roli i obciążeń finansowych, jakie muszą ponosić Amerykanie z tytułu przynależności do Paktu Północnoatlantyckiego. Pomimo tego - moim zdaniem - nawet jeżeli Trump wygra tegoroczne wybory prezydenckie w USA, to nie wierzę, aby cokolwiek był w stanie zmienić w sprawie funkcjonowania NATO(?). Natomiast kampania przedwyborcza w USA i nie tylko, ma to do siebie, że kandydaci do najwyższego urzędu w państwie - mówią wszystko to, co chcą usłyszeć wyborcy na wiecach. Tak już ten świat funkcjonuje! Stąd, Twoje stwierdzenie (wręcz zarzut!), że cyt.: "nasi politycy(...)ciągle liczą na jakichś sojuszników" jest niedorzeczne i całkowicie niezrozumiałe. Internauto, politycy się zmieniają, przychodzą i odchodzą. Natomiast nasze wspólne zobowiązania i oczekiwania względem sojuszników z NATO pozostają aktualne! I przy okazji, ja mam wątpliwości, czy - jak napisałeś - "zbyt silna armia, to jednak większe wpływy wśród społeczeństwa ... "? Ale, daj Boże, aby tak było. Osobiście, nie mam nic przeciwko temu i jestem za tym, aby tak było w rzeczywistości.
krol szczurow
Co Wy wszyscy z tą agresywną Rosją? Wojna NATO - Rosja jest tak abstrakcyjna, że pisanie o tym jest żałosne. W Europie nie ma niczego co Rosja mogłaby pożądać, Krym zawsze był rosyjski i Putin wykorzystał zamieszanie na Ukrainie, żeby go odzyskać, a jednocześnie uzyskał strategiczną bazę morską na morzu Czarnym. Równie dobrze Polska może zająć polskie miasto Lwów, a Niemcy swoje Breslau (obecnie Wrocław). Jeżeli Rosja już miałaby gdzieś prowadzić działania zbrojne to albo idąc na biegun albo na południe bo w ten sposób uzyska dostęp do ropy naftowej. Po za tym Europa zachodnia jest rynkiem zbytu dla rosyjskiego gazu, więc po co niszczyć te państwa? A co do warunkowej pomocy , którą ogłosił Trump to jest to bardzo dobra decyzja z perspektywy amerykanów i może w końcu europejscy politycy się obudzą bo prawda jest taka, że bez armii USA NATO nie istnieje.
peter
Dzialan wojennych nie bedzie NATO pokazalo Rosji ze nastepny numer z zielonoludkami nie przejdzie i to wszystko Litwa Estonia Lotwa i Ukraina ciaza do zachodu Rosja sie temu probuje przeciwstawic
bolo
Przeciw NATO nie ale przeciw Polsce tak. Już teraz zaczynamy sprowadzać ropę i gaz z innych kierunków niż Rosja a więc Kreml traci monopol, pieniądze i wpływy. A jak przyjdzie nam do głowy handel nimi w regionie? A nawet jak nie to sama możliwość kupowania za pośrednictwem Polski obniża przewagę negocjacyjną Moskwy z państwami regionu. To są naprawdę duże pieniądze.
nikt ważny
100%. Rosja ma większość światowych surowców u siebie a kontrola nad większością zasobów ropy poza jej granicami, zasobów surowca którego ilość powoli się kończy i odnawialnym nie jest, będzie realnym zwycięstwem. Wojna ma tylko jeden cel - grabież. Inne cele można sobie między bajki włożyć.
berlin_na_linii
O ile można się spierać czy postawa Kanclerzycy wobec imigrantów jest trafna czy nie (moim zdaniem trafna, choćby przez jej pryzmat pochodzenia z NRD) o tyle jej jednoznaczna postawa antyrosyjska nie podlega dyskusji, w Niemczech powojennych nie było bardziej antyrosyjskiego rządu (no może poza Adenauerem) , dlatego ataki polskiego rządu na p. Merkel są całkowicie pozbawione wizji strategicznej, Polska będzie naprawdę biedna dopiero wtedy gdy rząd Kanclerzycy upadnie a władzę obejmie SPD z bezjajecznym i rublopłatnym Gabrielem na czele
Macorr
My trochę nie mamy wyboru - albo popieramy panią Merkel w całym dobrodziejstwem inwentarza i w zamian mamy państwo ramowe na Łotwie, wojska Niemieckie, niewielkie (jak na potencjał ludnościowo-gospodarczy), ale w miarę sprawnie mogące nam przyjść szybko z odsieczą, a nie tak silne żeby nam zagrażały, współprace przemysłu (vide modernizacja Leo 2), albo wraca SPD i ktoś taki jak Schroeder, siedzący w kieszeni Ruskich i podpisujący kolejne porozumienia z Putinem ponad naszymi głowami.. Kto co woli