Reklama

Siły zbrojne

Więcej detektorów materiałów wybuchowych dla polskiej armii

Wojsko chce kupić przenośne detektory materiałów wybuchowych. Na zdjęciu detektor MO-2M – fot. Korporacja Wschód Sp. z o.o.
Wojsko chce kupić przenośne detektory materiałów wybuchowych. Na zdjęciu detektor MO-2M – fot. Korporacja Wschód Sp. z o.o.

Inspektorat Uzbrojenia rozpoczął postępowanie dotyczące zakupu przenośnych detektorów materiałów wybuchowych.

Zaproszenie do składania ofert dotyczy dostawy do 28 listopada 2014 r. 11 kompletów przenośnych detektorów materiałów wybuchowych. Dodatkowo zamówienie obejmuje przeprowadzenie szkolenia dla 22 operatorów.

Czym mają być zamówione detektory?

Opis przedmiotu zamówienia został zawarty w Specyfikacja Istotnych Warunków Zamówienia, w której określono, że wojsko planuje zakup urządzenia obsługiwanego przez jedną osobę, ważącego nie więcej niż 4,5 kg, które można przygotować do pracy w czasie nie dłuższym niż 30 minut, które od chwili pobrania próbki do chwili wyświetlenia wyniku identyfikacji na ekranie detektora potrzebuje nie więcej niż pół minuty i które na jednym komplecie źródeł zasilania może pracować minimum 3 godziny.

Detektor ma być zdolny do wykrywania z poziomem fałszywych alarmów nie większych niż 2% następujących materiałów wybuchowych: Heksogen, Oktogen, Pentryt, związki NITRO (np. Nitroestry, Nitroglikole), TNT, DNT, Tetryl, TATP, znaczniki materiałów wybuchowych (np. DMNB), produkty rozkładu AN (azotanu amonu), siarka (jako składnik prochu czarnego).

Identyfikacja ma być przedstawiona w postaci nazwy wykrytego materiału wybuchowego lub grupy materiałów wybuchowych. Dodatkowo ma istnieć dźwiękowy system alarmowania o wykrytym materiale wybuchowym. Wyświetlacz ma zapewnić odczyt w każdych warunkach oświetleniowych, a ponadto detektor ma mieć możliwość współpracy z komputerem (stacjonarnym lub przenośnym).

Nie tylko detektor, ale i wyposażenie

Urządzenie ma być przenośne, ale do transportu ma być w komplecie z opakowaniem transportowym, przystosowanym do tzw. „transportu trudnego”. Założono, że opakowanie ma być wykonane z tworzywa sztucznego z wkładem piankowym odpowiednio profilowanym do kształtu detektora. Opakowanie transportowe wraz z detektorem i dodatkowym wyposażeniem ma ważyć nie więcej niż 15 kg i być łatwe do przenoszenia przez żołnierza mającego na sobie podstawowe, indywidualne wyposażenie żołnierskie.

Zgodnie ze specyfikacją w opakowaniu transportowym, poza kompletem detektora, powinny się znaleźć dwa akumulatory (w tym jeden zapasowy), jedna ładowarka do akumulatorów, stałe wyposażenie dodatkowe, niezbędne do pracy detektora i materiały eksploatacyjne jednorazowego użytku, które są potrzebne do zabezpieczenia pracy detektora przez minimum pół roku.

Trudny wybór

Otwarcie ofert ma nastąpić 16 maja br., a głównym kryterium udzielenia zamówienia jest w tym przypadku najniższa cena. W odniesieniu do przenośnych detektorów materiałów wybuchowych może to stanowić duży problem, ponieważ szczególnie w przypadku tak ważnych, z punktu widzenia bezpieczeństwa, urządzeń powinno się też brać pod uwagę inne uwarunkowania, jak chociażby czułość czy dokładność. Opublikowane na stronie Inspektoratu Uzbrojenia wymagania obejmują natomiast tylko prawdopodobieństwo fałszywego alarmu (2%).

W tym przypadku urządzenie, które będzie wykrywało śladowe oraz urządzenie, które będzie wykrywało tylko duże ilości materiałów wybuchowych teoretycznie może być traktowane tak samo. A przecież nie o to w tym wszystkim chodzi.

Zamawiający na pewno doskonale wie, czy chodzi mu o prosty czujnik alarmujący o istnieniu materiałów wybuchowych, czy o detektor - miernik pozwalający wykrywać nawet śladowe cząstki z bardzo dużą czułoscią. Jest to ważne, o czym przekonaliśmy się w czasie śledztwa dotyczącego Katastrofy Smoleńskiej. Zbyt czułe mierniki mogą bowiem przynieść równie dużo zamieszania jak te z wysokim progiem detekcji.

Specjaliści wskazują też na chyba przesadzoną klasę szczelności (minimum IP-67), która wydaje się zbyt wysoka, jak na urządzenie, zasysające z zewnątrz powietrze, ale to są już szczegóły do dogadania podczas negocjacji.

Detektory przenośne to „pierwsza linii” obrony przed materiałami wybuchowymi. Dlatego są one wykorzystywane np. do kontroli bagażu w portach lotniczych, czy budynkach użyteczności publicznej. Działają one najczęściej poprzez analizę powietrza zasysanego z powierzchni obiektu, podejrzanego o obecność lub styczność z materiałem wybuchowym. Przykładem takiego urządzenia jest np., detektor MO-2M oferowany przez polską firmę Korporacja Wschód Sp. z o.o., który zresztą został użyty przez biegłych i prokuraturę wojskową w Smoleńsku. Co ciekawe można zwiększyć możliwości tego urządzenia przez zastosowanie dodatkowo wyparki TVIN, która zgodnie z informacją od producenta „…umożliwia: wykrycie materiałów wybuchowych we wszystkich stanach skupienia: gazowym, stałym i ciekłym…” (w tym przypadku bada się już próbkę pobranego materiału).

Znanym w świecie producentem detektorów materiałów wybuchowych jest też  chociażby kanadyjska firma Scintrex Trace Corporation, proponująca np. urządzenie E3500, w którym po raz pierwszy w świecie skorzystano z metody Chemiluminescencji. Jest to urządzenie, które może wykrywać śladowe ilości cząsteczek uwalnianych w powietrzu do otoczenia przez materiały wybuchowe lub śladowe ilości substancji zgromadzonych na badanych powierzchniach.

Reklama

Komentarze (3)

  1. wolfram

    Autor pominął detektory Seeker firmy Detectachem które moim zdaniem jako jedyne nie dają wyniku pozytywnego przy badaniu krakowskiej suchej i pasty do butów. Ponadto pan komandor przeczytał niedokładnie : klasa IP67 dotyczy opakowania transportowego a nie detektora. Pozdrawiam.

  2. airsoftman

    Przecież te wszystkie detektory na całym świecie wykrywają krem do golenia!

  3. Azuxet

    A gdzie 8 fazowy 5 letni dialog techniczny?

Reklama