Reklama

Siły zbrojne

Waszczykowski: Tarcza w Polsce nie ma odniesienia do bezpieczeństwa Rosji

Fot. www.msz.gov.pl
Fot. www.msz.gov.pl

Prezydent Władimir Putin powinien doskonale wiedzieć, że tarcza antyrakietowa w Polsce nie ma żadnego odniesienia do rosyjskiego bezpieczeństwa. Ten system ma bronić Europy przed atakiem rakietowym z Bliskiego Wschodu - podkreśla szef MSZ Witold Waszczykowski. 

Minister spraw zagranicznych w wywiadzie udzielonym Polskiej Agencji Prasowej mówi o niedawnych wypowiedziach prezydenta Rosji Władimira Putina, w których zapowiedział on podjęcie kroków, mających zminimalizować zagrożenie, jakim rzekomo jest powstająca tarcza antyrakietowa, której jednym z elementów jest budowana obecnie baza w Redzikowie.

Czytaj też: Groźby Putina wobec Rumunii i Polski. "Rosja będzie musiała zareagować".

PAP: Prezydent Władimir Putin zapowiedział, że Rosja będzie zmuszona podjąć działania, by zminimalizować zagrożenie, jakie stanowi budowa tarczy antyrakietowej w Rumunii i w Polsce. Jak pan ocenia te słowa?

Witold Waszczykowski: Prezydent Putin powinien doskonale wiedzieć, że tarcza antyrakietowa w Polsce nie ma żadnego odniesienia do rosyjskiego bezpieczeństwa. Ten system ma bronić Europy przed atakiem rakietowym z Bliskiego Wschodu. Wojskowa obecność Amerykanów i wielonarodowych oddziałów NATO jest jednak odpowiedzią na właśnie agresywne zachowanie i straszenie nas przez władze rosyjskie. To będzie obecność o charakterze obronnym, niestanowiąca zagrożenia dla Rosji.

PAP: We wtorek ma pan spotkać się w Warszawie z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem, a 2 czerwca - z Wysoką Przedstawiciel UE ds. międzynarodowych Federicą Mogherini. O czym będziecie rozmawiać?

W.W.: Z panią Mogherini będziemy rozmawiać m.in. o Partnerstwie Wschodnim, które znajduje się obecnie na rozdrożu. Sześć uczestniczących w nim państw jest na zupełnie różnych poziomach współpracy z Unią: trójka podpisała umowy stowarzyszeniowe, które chcemy realizować; Białoruś jest otwarta na współpracę, chociaż na innej płaszczyźnie, bez umowy stowarzyszeniowej. Natomiast największy problem jest ze współpracą z Armenią i Azerbejdżanem, ponieważ wraca zamrożony przez lata konflikt zbrojny pomiędzy tymi krajami.

Innym tematem, który będę chciał poruszyć w tej rozmowie, będzie ocena współpracy Unii z Rosją i kwestia tego, czy możliwa jest współpraca, jeśli Moskwa nie realizuje zobowiązań wynikających z porozumień Mińsk2. Na pewno wymienimy też poglądy na temat reżimu sankcyjnego. Będziemy też z szefową unijnej dyplomacji rozmawiać o zagrożeniach płynących z południa; o tym, czy Europa może odpowiedzieć na te zagrożenia i jak. Na pewno nie sposób pominąć również tematu zbliżającego się referendum brytyjskiego.

Wreszcie, poruszymy kwestię tworzonego pod kierownictwem Mogherini dokumentu poświęconego strategii globalnej UE. Zarys tego dokumentu zapowiada, że chyba po raz pierwszy unijna diagnoza sytuacji międzynarodowej pokrywa się z ocenami NATO. To koniec tej przedziwnej schizofrenii w Europie, że ponad 20 państw należało do obu instytucji, a w każdej zachowywało się inaczej. 

Rozpoczynająca się w poniedziałek dwudniowa wizyta Jensa Stoltenberga (w poniedziałek spotyka się z prezydentem Andrzejem Dudą) będzie z kolei oczywiście poświęcona w całości sprawom lipcowego szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego w Warszawie. Sekretarz generalny NATO odwiedzi m.in. Stadion Narodowy, na którym będzie odbywał się szczyt.

Czytaj też: Wizyta sekretarza generalnego NATO w Warszawie.

PAP: Ilu żołnierzy NATO, według dotychczasowych ustaleń, może stacjonować na terenie Polski? Czy będzie to liczba, która podniesie symboliczny status Polski i potencjał odstraszający, czy realnie wpłynie na jej możliwości obrony swojego terytorium?

W.W.: Jeśli chodzi o prace nad merytorycznymi postanowieniami szczytu, jesteśmy w tej chwili w ważnym, przełomowym momencie. W zeszłym tygodniu, na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych Sojuszu w Brukseli podjęte zostały decyzje polityczne. Postanowiono, że wschodnia flanka NATO powinna zostać wzmocniona poprzez fizyczną obecność sił sojuszniczych; nie tylko - jak zakładano jeszcze na szczycie w Newport - wzmocnienie sił interweniujących w razie kryzysu (tzw. szpica), tylko "odstraszanie kryzysu".

Z kolei za dwa tygodnie decyzje w kwestiach wojskowych podjąć mają szefowie resortów obrony państw NATO. W tej chwili trwa dyskusja na temat charakteru i skali tej obecności. Mówi się o batalionach NATO w Polsce i w każdym z krajów bałtyckich. Mówi się też o zwiększonej obecności typu ISR, czyli: wywiad, nadzór i rozpoznanie. W grę wchodzi m.in. przyznanie państwom flanki lotniczych systemów ostrzegania i kontroli typu AWACS. Dyskusja dotyczy również tego, jaka byłaby ranga dowództwa, które siłami rozlokowanymi na terenie flanki wschodniej by kierowało.

Dodatkowo rozmawiamy o odrębnej obecności amerykańskiej - o składach broni i o obecności wojsk w sile brygady. Gdyby wszystkie te propozycje, które są w tej chwili dyskutowane, zostały zrealizowane, uważam, że bezpieczeństwo Polski i całej flanki uległoby znacznej poprawie. Tym bardziej, że oprócz tego wzmacniany jest korpus szczeciński, który będzie współpracował ze szpicą, a w maju rozpoczęła się budowa elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Redzikowie.

A jeszcze kilka lat temu za obecność NATO w Polsce musiały nam wystarczyć symboliczne wizyty kilku okrętów czy samolotów NATO. Albo ćwiczenia, w których brały udział czasami znaczące siły, ale były ćwiczeniami sztuki wojskowej (sztuki pilotażu, sztuki działań na małym poligonie itp.), natomiast nie były to ćwiczenia, które budowały polską obronność - inaczej niż rozpoczynające się niebawem ćwiczenia Anakonda.

PAP: Sankcje wobec Rosji to kolejny temat, który niedługo będzie interesować przywódców unijnych. Polsce zależy na ich utrzymaniu. Co zamierza pan robić, by to osiągnąć?

W.W.: Polsce zależy na tym, żeby Rosja powstrzymywała się od działań wojennych przeciwko Ukrainie, nie wspierała rebelii w Donbasie, wycofała się z Krymu i oddała nielegalnie zaanektowany półwysep władzom w Kijowie. Sankcje są instrumentem mającym prowadzić do pokojowego zachowania Rosji. Nam nie zależy na tym, żeby karać dla zasady. Zależy nam na skutecznej presji, która doprowadziłaby do tego, że Rosja nie łamałaby już więcej prawa międzynarodowego i nie atakowała innych krajów. Tak długo, jak Rosja nie będzie wykonywać porozumień mińskich i będzie okupować część terytoriów innych krajów - bo przecież w grę wchodzi nie tylko Ukraina, pamiętamy o wojnie z Gruzją z 2008 r. - sankcje wydają się uprawnionym instrumentem.

PAP: W UE pojawiają się głosy - m.in. w czwartek mówił o tym szef MSZ Niemiec - że tym razem przedłużenie sankcji może być trudne.

W.W.: Polska oczekuje raczej propozycji, jak rozwiązać problemy stworzone przez Rosję, a nie odstępować od ich rozwiązywania. A zniesienie sankcji to jest właśnie odstępowanie od rozwiązywania tych problemów.

PAP: Pewne kontrowersje pojawiły się również jeśli chodzi o termin zwołania Rady NATO-Rosja.

W.W.: Ta dyskusja miała miejsce na kolacji po ubiegłotygodniowym spotkaniu szefów dyplomacji państw NATO. Pojawiły się tam głosy, aby taką Radę - na poziomie ambasadorów - zwołać jak najszybciej. Należałem do tej grupy ministrów, która uznała, że jest to nie do zrealizowania, dopóki nie potwierdzimy zobowiązań sojuszniczych wobec flanki wschodniej i nie zdecydujemy o skali obecności wojskowej na jej terenie. Dopiero znając te postanowienia możemy zgodzić się na spotkanie Rady NATO-Rosja. Oznaczałoby to, że Rada mogłaby zostać zwołana między spotkaniem szefów MON krajów Sojuszu w połowie czerwca, a rozpoczęciem warszawskiego szczytu. Takie założenie zostało przyjęte, nasza prośba została uwzględniona przez sojuszników.

PAP: A jak ocenia pan nasze dwustronne relacje z Rosją? Stan wyczekiwania?

W.W.: Można to tak określić. Myśmy podjęli oczywiście rozmowy z Rosjanami. W styczniu tego roku wysłałem do Moskwy swojego zastępcę. Miałem też okazję przyjmować w siedzibie MSZ rosyjskiego ambasadora. Przedstawiliśmy sobie nawzajem swoje stanowiska, ale nie udało się dojść do żadnych porozumień. Z jednym pozytywnym wyjątkiem: próba nowej interpretacji porozumień dotyczących tranzytu i transportu została wycofana, dzięki czemu transport i tranzyt polski przez Rosję został przywrócony, jak również i zresztą transport rosyjski przez Polskę.

Natomiast - jak wielokrotnie powtarzałem - klucze do poprawy tych relacji są w Moskwie. Jeśli chcą wrócić do sytuacji jakiejś normalnej, to muszą najpierw naprawiać swoje zachowanie, swoją postawę wobec Ukrainy.

PAP - mini

 

Reklama
Reklama

Komentarze (6)

  1. Waszcz oszczedź

    a rosyjskie rakiety Iskander z Kaliningradu mają odstraszać agresorów z Nigerii i Bangladeszu.

  2. se4d

    Tarcza-prowokacja, skoro nie przeciw Rosji i skoro nie przeciw Iranowi jak twierdzą eksperci to przeciwko komu? O co tu u licha chodzi??

  3. Realista

    to jest kamizelka kuloodporna ... jak strzelisz dwa trzy razy to cie ochroni serii z PK to nie powstrzyma

  4. zdzich

    Putin zawsze łgał i łże dalej.Nic mnie nie obchodzi "co mówił Powell na forum ONZ".Może to interesuje sowieckich agentów.Mnie interesuje DEMILITARYZACJA KALININGRADU bo STANOWI ZAGROŻENIE DLA POLSKI.Sprawą Iraku to sowieccy prowokatorzy mogą grać na forach Russia Today.Brawo Waszczykowski.

    1. kl

      Posługując się putinowską logiką wobec Krymu, Rosja powinna natychmiast oddać Królewiec - nigdy nie był jej częścią, nie ma też mowy o jakichkolwiek historycznych czy etnicznych związkach Królewca z Rosją.

    2. Luck

      No dobre , Kaliningrad należy do FR i tak jak Polska moze być na maksa zmilitaryzowana , tak samo może być Kaliningrad i tyle.

  5. Luck

    Łże i tyle. Wszyscy eksperci wiedzą, że tzw TARCZA jest wielką ściemą, gdyż bazuje na wyrzutniach, które mogą być wykorzystane do pocisków ofensywnych, włącznie z ładunkami jądrowymi. Kiedyś ściema szła jeszcze dalej, że to przeciwko Iranowi. Fajne. Ale już znamy to z czasów agresji na Irak. Jak Powell łgał na forum ONZ. A potem kiedy wszystkie przyczyny okazały się zwykłym kłamstwem przyznali się, że faktycznie chodziło o "demokratyczne" przemiany i nielegalną agresję nazywali "misja stabilizacyjną".

    1. wed

      Pod innym artykułem na D24 piszesz , że NATO jest słabiutkie. Czego się zatem obawiasz w związku z tarczą?

  6. ecik

    Powiem więcej, Tarcza w Redzikowie nie zagraża Rosji nie dlatego że jest skierowana przeciw atakom z Iranu i Bliskiego Wschodu, ale dlatego że jest instalacją defensywną a nie ofensywną jak Rosyjskie rakiety Iskander albo Kalibr. Poza tym Polska nie posiada lotnictwa strategicznego, ani strategicznych OP więc jak może zagrozić Moskwie? Przypominam panu Putinowi, że z Kaliningradu jest znacznie bliżej do Warszawy niż z Białystoku do Moskwy o czym mógłby się przekonać zerkając na mapę zamiast prowadzić polityczną propagandę zastraszania słabszych.

    1. Total

      @ecik Nieprawda . W tym przypadku jest bronią ofensywną gdyż znajdując się tuż przy granicy z Rosją są w stanie łatwo zestrzelić rosyjskie rakiety międzykontynentalne w fazie kiedy nabierają dopiero przyspieszenia i mają w początkowej fazie małą prędkość. " Poza tym Polska nie posiada lotnictwa strategicznego, ani strategicznych OP więc jak może zagrozić Moskwie?" Owszem , że zagrozić nie może bo Polska w ogóle żadnej armii niema . Za to mają ją USA. Rakiety SM są amerykańskie a nie polskie.