Reklama

Siły zbrojne

Uzbrojone drony przed sądem

W USA trwa walka o ujawnienie zasad wykorzystania uzbrojonych dronów – fot. USAF
W USA trwa walka o ujawnienie zasad wykorzystania uzbrojonych dronów – fot. USAF

Składający się z trzech sędziów sąd apelacyjny w Nowym Jorku nakazał administracji prezydenta Obamy przedstawienie tekstu analizy prawnej przygotowanej przez amerykański Departament Sprawiedliwości, rzekomo dającej prezydenckim władzom prawo do wykorzystywania uzbrojonych w rakiety dronów przeciwko amerykańskim obywatelom.

Jednomyślny wyrok trzech sędziów 21 kwietnia br. uchylił więc częściowo decyzję sędziego federalnego Colleen McMahon ze stycznia 2013 r., która pozwoliła Departamentowi Sprawiedliwości nie ustosunkowywać się do memorandum i odrzucić powództwo złożone w związku z prawem dostępu do informacji publicznej przez gazetę New York Times i American Civil Liberties Union – organizację broniącą praw obywatelskich.

Wyrok ten jest o tyle znamienny, że zapadł trzy dni po przeprowadzonych przez CIA 19 kwietnia br. w Jemenie pięciu najbardziej krwawych ataków dronów, w których zginęło od 50 do 100 osób.

Dokument, którego ujawnienia domaga się New York Times został opracowany przez biuro analiz prawnych OLC (Office of Legal Counsel) Departamentu Sprawiedliwości na zlecenie Białego Domu. To samo biuro miało również ocenić za czasów administracji prezydenta Busha, że pracownicy CIA mogą podczas przesłuchań wykorzystywać pewne metody powszechnie zaliczane do tortur, jak np. podtapianie bez pogwałcenia Konwencji Genewskiej.

W 2010 r. administracja Obamy miała otrzymać od OLC analizę, w myśl której prezydent USA jako głównodowodzący ma prawo wydać rozkaz do zabicia kogokolwiek, w tym obywatela Stanów Zjednoczonych, jeżeli zostanie on uznany przez amerykańskie służby wywiadowcze za „terrorystę”.

Prawo do zabicia al Awlakiego

Sprawa się tak naprawdę zaczęła, kiedy Biały Dom zwrócił się o wyprzedzające rozstrzygnięcie prawne, uzasadniające ewentualną decyzję o zabiciu muzułmańskiego duchownego - Anwar al-Awlaki, który był jednocześnie obywatelem amerykańskim. Człowiek ten dla rządu amerykańskiego był o tyle niebezpieczny, że pełnił rolę doradcy religijnego dla Pentagonu i mieszkając w Stanach Zjednoczonych znał doskonale silne i słabe strony Amerykanów. Jego postawa się jednak całkowicie zmieniła po zamachach na World Trade Center w 2011 r. Al-Awlaki ostatecznie wyemigrował do Jemenu skąd pochodzili jego rodzice. Stał się tam zagorzałym i powszechnie znanym rzecznikiem islamskiego fundamentalizmu.

Amerykańskie służby wywiadowcze bardzo ściśle wiązały go z dwoma innymi „amerykańskimi” terrorystami, którzy działali na terenie Stanów Zjednoczonych: Nidala Hassana, psychiatry wojskowego, który zabił 14 osób w Fort Hood w Teksasie w 2009 r. i Umara Farouk Abdulmutallaba, który próbował się wysadzić w samolocie pasażerskim w Detroit - też w 2009 r. Obaj ci terroryści podobno komunikowali się przez Internet z al-Awlaki i prawdopodobnie to on wpłynął ostatecznie na ich decyzję o ataku.

Ważne jest jednak słowo „prawdopodobnie”, ponieważ jak próbują wykazać organizacje broniące w USA praw obywatelskich, administracja Obamy nie przedstawiła dowodów, że al-Awlaki zrobił cokolwiek więcej niż wyrażanie swoich opinii politycznych i religijnych, nawet jeżeli miały one usprawiedliwiać ataki na Stany Zjednoczone.

Uderzenia rakietowe z uzbrojonych dronów w terrorystów stały się jednak tak częste, że zaczęli również ginąć inni amerykańscy obywatele. W Jemenie we wrześniu 2011 r. w tej samej akcji CIA w której zginął al-Awlaki zabito również Samira Khana. Miesiąc później zupełnie przypadkowo trafiono rakietą odpaloną z bezzałogowca szesnastoletniego syna al-Awlakiego - Abdulrahmana al-Awlaki, którego śmierć została uznana za tzw. „straty uboczne”.

Jak ukryć coś, czego ukryć się nie da

Departament Sprawiedliwości próbuje wszelkich sposobów by nie ujawniać spornej analizy. Początkowo w ogóle nie chciano się przyznać, że ona istnieje. Później urzędnik zmuszono do poinformowania, że coś takiego istnieje, ale bez szczegółów – i to nawet takich jak numer kancelaryjny z opisem. Później przekazano ten numer, ale uznano, że to co jest w jego treści jest ...niejawne ze względu na bezpieczeństwo narodowe.

To właśnie z tego powodu część pisemnego uzasadnienia wyroku trzyosobowego sądu apelacyjnego musiała zostać zastrzeżona do czasu, aż wyrok się nie uprawomocni. Jednak wszystko wskazuje na to, że Departament Sprawiedliwości się odwoła, mając możliwość zwrócenia się do pełnoskładowego sądu apelacyjnego lub bezpośrednio do Sądu Najwyższego. Nie będzie to już miało większego znaczenia, ponieważ w międzyczasie dziennikarzom NBC udało się zapoznać ze sporą częścią tekstu analizy.

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. dreadhound1

    Bo obywatele amerykańscy też mogą być terrorystami

  2. Thoe

    Powinno się ujawniać takie analiz z podaniem NAZWISK osób je sporządzających by było wiadomo kogo postawić przed Trybunałem Norymberskim Bis! Gdyby analizy "prawne" i ustawy były podpisane, to mniej byłoby w nich debilizmów. Jeśli ktoś boi się podpisać pod analizą prawną czy ustawą to oznacza, że doskonale wie, że jest ona kłamliwa i nie chce za to odpowiadać.