Reklama

Siły zbrojne

Ukraińcy trafili „Niebo”. Rosjanie w strachu przed F-16

Autor. mil.ru

Ukraińskie siły zbrojne pochwaliły się zniszczeniem dronami kamikaze bardzo rzadkiego i drogiego, rosyjskiego radaru dalekiego zasięgu „Niebo-U”. Było to możliwe tylko dlatego, że Rosjanie od kilku tygodni wyraźnie podciągają swoje systemy obrony powietrznej bliżej linii styku wojsk, narażając je automatycznie na ukraińskie ataki.

Zniszczenie przez ukraińskie drony kamikaze rosyjskiego radaru 55Ż6U „Niebo-U” w obwodzie briańskim może budzić zaskoczenie. Jest to bowiem stacja radiolokacyjna, który wykorzystuje się bardziej w systemach wczesnego ostrzegania, niż jako element bezpośredniej obrony powietrznej linii frontu. Najważniejszą zaletą tego radaru jest bowiem jego zasięg, który teoretycznie pozwala na wykrywanie celów powietrznych nawet w odległości 600 km.

Dodatkowo ze względu na wykorzystywane w „Niebo-U” pasmo VHF, jest on szczególnie przydatny do wykrywania samolotów wykonanych w technologii stealth (o bardzo małej skutecznej powierzchni odbicia). Kształt, powłoki i osłony pochłaniających promieniowanie elektromagnetyczne w takich statkach powietrznych nie uwzględniają bowiem najczęściej tego zakresu częstotliwości (co zresztą uwzględniono także przy opracowaniu w Polsce radaru P-18PL).

Reklama

Wybór pasma VHF ma również swoje wady. Przede wszystkim, dla zachowania akceptowalnej rozróżnialności, radary „długofalowe” muszą mieć bardzo rozbudowane systemy antenowe. W przypadku rosyjskich stacji mają one szczególnie duże rozmiary, ponieważ Rosjanie w jednym kompleksie i na tej samej platformie obrotowej umieścili anteny wysokościomierza VHF (dolny system antenowy rozbudowany w poziomie – składający się z ze 162 dipoli w układzie: 27 x 6) i odległościomierza VHF (górny system antenowy rozbudowany w pionie – składający się ze 144 dipoli w układzie: 6 x 24). Całość ma więc wysokość 43 m.

Czytaj też

Rosjanie mogą w ten sposób twierdzić, że stworzyli radar trójwspółrzędny, oszukując dodatkowo, że wykorzystują w nim fazowaną anteną ścianową. Jest to o tyle nieścisłe, że w rosyjskim systemie antenowym nie można zmieniać elektronicznie kształtu wiązki, jak również sterować jej położeniem, zależnie od sytuacji i potrzeb. Pomiar odległości i kąta azymutu odbywa się poprzez mechaniczny obrót anteny poziomej, a kąta elewacji poprzez zmianę częstotliwości wewnątrz impulsu (wraz ze zmianą częstotliwości zmienia się również położenie w wysokości wiązki antenowej).

Nie zmienia to faktu, że Ukraińcy pozbawili Rosjan jednej z najnowszych stacji radiolokacyjnych. „Niebo-U” (55Ż6U) to bowiem nowa wersja opracowanego w latach osiemdziesiątych radaru „Niebo” (55Ż6), która została przyjęta na uzbrojenie dopiero w maju 2016 roku. Zestaw zniszczony przez Ukraińców musiał mieć więc zaledwie kilka lat.

Dla Rosjan jest to więc duża strata, ale w rzeczywistości bardziej propagandowa niż operacyjna. Nie należy bowiem przesadzać ze znaczeniem bojowym radarów „Niebo-U”. Sprawdzają się one bowiem jako stacje wczesnego ostrzegania (do wykrywania np. rakiet balistycznych), jednak w pobliżu linii frontu i w odniesieniu do celów niskolecących mają możliwości zasięgowe takie same, jak inne radary (ze względu na horyzont radiolokacyjny).

Dodatkowo nie mogą one być wykorzystywane do wskazywania celów dla systemów przeciwlotniczych (mogąc je tylko ostrzegać, że coś się zbliża, i że to coś muszą same wykryć). Nie pozwala na to przede wszystkim rozróżnialność, która w odległości jest szacowana na 800 m, a w wysokości - na nie więcej niż 500 m. Co więcej, tak duży system antenowy obraca się bardzo wolno, pozwalając na odnawianie informacji co 10 sekund. Przy bardzo szybkich i niewielkich celach utrudnia to znacznie śledzenie.

Czytaj też

Jest to również stacja radiolokacyjna trudna w eksploatacji. Jej rozwinięcie i zwinięcie wymaga bardzo dużo czasu (minimum 22 godziny), a jeden kompleks jest przewożony co najmniej przez sześć pojazdów (w tym aż trzy do transportu elementów systemu antenowego). Pomimo deklarowanej automatyzacji, do samej obsługi potrzeba jednocześnie aż trzech operatorów. Radar „Niebo-U” nie powinien być więc stosowany tam, gdzie wymagana jest szybka zmiana stanowiska.

Rosjanie zadecydowali inaczej i rozstawili go w obwodzie briańskim, niedaleko granicy z Ukrainą. Była to ryzykowana decyzja, ponieważ Ukraińcy mieli zarówno czas na namierzenie pozycji pracującego radaru, jak i na zorganizowanie zmasowanego ataku. „Zmasowanego”, ponieważ według oficjalnego, ukraińskiego komunikatu: „warty 100 milionów dolarów kompleks radarowy został trafiony przez 7 dronów kamikaze typu samolotowego”.

Ale takich ryzykownych, rosyjskich decyzji jeżeli chodzi o obronę powietrzną Rosjanie podejmowali ostatnio o wiele więcej. Tuż przy linii frontu rozstawiane są bowiem nie tylko systemy bezpośredniej osłony przeciwlotniczej (takie jak Pancyr, Osa lub Tor), ale również zestawy średniego i dalekiego zasięgu. Wykorzystują to Ukraińcy, którzy ostatnio zniszczyli wyrzutnię systemu Buk i kilka wyrzutni zestawu S-300 (lub S-400).

Znamienne jest to, że atak dronów i najprawdopodobniej pocisku HIMARS na te systemy, został zarejestrowany przez śledzące całą akcję bezzałogowe statki powietrzne. Ze względu na stosunkowo mały, maksymalny zasięg takiego rozpoznania, oznacza to rozstawienie przez Rosjan tak cennych zestawów zaledwie kilkanaście – kilkadziesiąt kilometrów od linii styku wojsk.

Czytaj też

Zrobiono tak, pomimo że nie ma obecnie bezpośredniego zagrożenia atakiem ze strony ukraińskich samolotów bojowych i śmigłowców. Jest ich bowiem zbyt mało i są zbyt przestarzałe, by je poświęcić do wykonywania tak ryzykownych misji. Rosjanie szykują się więc już prawdopodobnie na wprowadzenie do walki przez Ukraińców samolotów F-16. Ich rola ma zostać ograniczona właśnie przez silne nasycenie środkami obrony przeciwlotniczej linii styku wojsk. Ale to oznacza wystawienie tych środków na ukraińskie ataki, które w kilku przypadkach już zakończyły się spektakularnymi sukcesami. I „Niebo-U” jest właśnie tego przykładem.

Reklama
Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (6)

  1. Ech,

    Trudno się połapać czy ukraincy trafli wartoscowy cel i to sukces cz szmelc i niepotrzebnie tracili amunicja-)

    1. Adam S.

      Jeśli szmelc koszruje 100 mln dolarów, to warto go zniszczyć dronami za setki dolarów.

    2. Czytelnik D24

      W Rosji każdy szmelc kosztuje jakby był ze złota. Zgadnij dlaczego.

    3. Wuc Naczelny

      @Czytelnik D24 2+2=5 zgadnij dlaczego

  2. andys

    "..wysokościomierza VHF (dolny system antenowy rozbudowany w poziomie – składający się z ze 162 dipoli w układzie: 27 x 6) i odległościomierza VHF (górny system antenowy rozbudowany w pionie – składający się ze 144 dipoli w układzie: 6 x 24).." Chyba odwrotnie - wysokosc okresla sie za pomoca elementów ustawionych w pionie , a odleglość zapewne na zasadzie radaru monostacjonarnego, w czym uczestnicza wszystkie elementy szyków (róznica czasu miedzy odbiorem i wyslaniem impulsu) .

    1. bono

      Słuszna uwaga.

  3. BAAXXX

    A ruscy wiedzą o tym, że się boją F-16? Bo tak naprawdę obecność tych maszyn będzie miała znikomy wpływ na przebieg wojny. A ruscy zrobią ze swojej strony wszystko aby je zniszczyć. Ze względów propagandowych a nie militarnych

  4. M6A6N6Y

    Ruskie przesuwają bo przygotowują się na F-16, Ukraińcy sobie czyszczą, bo przygotowują się na F-16 :)

  5. rozliczyć bandę kaczyńskiego

    F-16 będą gamechangerem tek wojny. Przede wszystkim odbiorą rosjanom atut w postaci bombardowań. Po wtóre pomogą w obronie przeciwrakietowej. No i będą świetną bronią do bombardowania i rażenia wartościowych celów. Ich pojawienie poprzedni kompletna neutralizacja rosyjskiej obrony przeciwlotniczej, co zdaje się, już się zaczyna. W efekcie F-16 będą bezkarne w powietrzu.

  6. Prezes Polski

    Obawiam się, że znaczenie pojawienia się f16 w tej wojnie jest przeceniane. Gdyby to miało być 100 maszyn, w nowszych wersjach i z dostępem do pełnej palety uzbrojenia, ruscy straciliby możliwość operowania w powietrzu na 80-120km od linii styku, a na lądzie mieliby poważne problemy. Ale tu chodzi o kilkanaście starych maszyn. To jest tylko podniesienie poprzeczki dla Rosji. Będą musieli się pogodzić z wyższymi stratami i wysłać więcej samolotów.

    1. bmc3i

      Taczej kilkadziesiąt niż kilkanascie, liczac wszystkie deklarowane z Holandii, Danii, BBelgi i bodajże z Norwegii.

    2. mick8791

      Misiu nie kilkunastu starych maszyn, a ponad 60, bo tyle zostało już zadeklarowane. Co więcej uzbrojenie do nich jest w stanie dostarczyć praktycznie każdy kraj NATO i nie musi się tu oglądać na obecną niemożność dokonania dostaw przez USA!

    3. rosyjskaRuletkaTrwa

      Właśnie udowodniłeś sam sobie że "kilkanaście starych maszyn" robi dużą różnicę "podniesienia poprzeczki" ruscy też o tym wiedzą przenosząc systemy wykrywania w zasięg ataków Ukrainy. Mamy nadzieję że te wyższe straty rosji będą znaczące i z czasem dostaw kolejnych "starych" F16 będą jeszcze rosły.

Reklama