Reklama


Trochę historii

Na mocy umowy zawartej pomiędzy Polską i Stanami Zjednoczonymi, Marynarka Wojenna RP otrzymała dwie fregaty rakietowe (ORP Gen. K. Pułaski oraz ORP Gen. T. Kościuszko) oraz cztery śmigłowce pokładowe Kaman SH-2G Super Seasprite. Cały pakiet pochodził z nadwyżek sprzętowych US Navy – o ile okręty należały do najstarszych egzemplarzy wśród typu Oliver Hazard Perry, to śmigłowce były ostatnimi czterema, które opuściły hale produkcyjne zakładów Kamana w Bloomfield.

CZYTAJ TEŻ: Dowódca klucza SH-2G laureatem Buzdygana



Polskie SH-2G, posiadające numery konstrukcyjne 247-250, zostały wyprodukowane pomiędzy drugą połową 1992 roku, a pierwszą połową 1993 roku. Ich jednostką macierzystą w Stanach Zjednoczonych była eskadra śmigłowców ZOP HSL-84 stacjonująca w bazie North Island w Kalifornii. Posiadała ona na stanie siedem SH-2G i zapewniała element lotniczy dla fregat typu Oliver Hazard Perry stacjonujących w San Diego. Po jej rozwiązaniu maszyny trafiły do Centrum Konserwacji i Regeneracji AMARC w Tuscon w stanie Arizona - dotarły tam pomiędzy 30 października 2000 roku, a 12 czerwca 2001 roku. Po krótkim okresie pobytu, już w lutym 2002 roku, pierwsze z czterech wyselekcjonowanych dla Polski płatowców, skierowanych zostało do zakładów Kamana, gdzie przygotowano je do dalszej eksploatacji – w czasie służby w amerykańskiej flocie każdy z wybranych egzemplarzy wylatał po około 2500 godzin.

CZYTAJ TEŻ: Pławy dla Bryz i Kamanów kupione w Kutnie

Pierwsza para (numery burtowe 163544 i 163546) dotarła do kraju na pokładzie fregaty ORP Gen. T. Kościuszko, we wrześniu 2002 roku, a druga (numery burtowe 3543 i 3545) w sierpniu 2003 - do Europy dotarła na pokładzie okrętu US Navy i poprzez Niemcy o własnych siłach doleciała do Gdyni. Zostały one włączone w skład 28. Puckiej Eskadry Lotniczej bazującej na lotnisku wojskowym w Babich Dołach, jako samodzielny klucz śmigłowców ZOP. Pododdział ten zapewnia, na wzór US Navy, element lotniczy dla fregat rakietowych Marynarki Wojennej – załogi i personel techniczny zaliczyły już, wraz z okrętami, dwie tury w stałym zespole NATO, operując na wodach Morza Śródziemnego.

Według dostępnych informacji, przejęcie SH-2G kosztowało Marynarkę Wojenną około 4 mln dolarów (wstępne przygotowanie oraz przegląd i niezbędne remonty w Stanach Zjednoczonych). Poza tym podpisano kontrakt serwisowy, o wartości 16 mln dolarów, który nie ma ograniczenia czasowego – 30% tej kwoty pochodzi z amerykańskiego programu FMF.

Modernizacja w 2007 roku



W 2007 roku trzy spośród czterech dostępnych SH-2G przeszły, jak na razie, najpoważniejszy zabieg modernizacyjny – polegający na przystosowaniu instalacji pokładowej do przenoszenia i odpalania lekkich torped ZOP MU-90 Impact, a przy okazji doposażeniu w odbiornik systemu nawigacji satelitarnej GPS i radiokompasu.

Główny powód prac był oczywisty – SH-2G otrzymane od Amerykanów, były przystosowane do wykorzystania amerykańskich torped rodziny Mk 46, których nie przejęła (słusznie) strona polska. Mając szerokie pole wyboru broni tego typu, Marynarka Wojenna zdecydowała się na zakup (decyzję o tym podjęto w drugiej połowie 2000 roku) jednej z najnowszych konstrukcji – torpedy Eurotorp MU-90 Impact – która miała stać się standardową bronią tej klasy w siłach zbrojnych i znalazła się w uzbrojeniu śmigłowców ZOP (SH-2G oraz Mi-14PŁ) oraz okrętów (fregaty).

Prace zostały przeprowadzone w drugiej połowie 2007 roku w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi - do torpedy MU-90 dostosowano pylon umieszczony po lewej stronie kadłuba, w porównaniu do oryginału zmiany mechaniczne były kosmetyczne. Dodatkowo w ramach prac śmigłowce zostały doposażone w system nawigacji satelitarnej GPS oraz radiokompas – ich anteny stanowią najbardziej widoczne ślady zmian w polskich SH-2G. Pierwsza z nich została umieszczona tuż przy przekładni wirnika ogonowego, a druga pod belką ogonową (mniej więcej na środku jej długości). W kabinie załogi umieszczono terminale, pozwalające na odbiór i wykorzystanie sygnałów – system GPS otrzymał, standardowe dla MW, urządzenie firmy Garmin 155, którego miejsce znajduje się w centralnej części kabiny pilotów; odbiornik radionamiernika znalazł się w dolnym panelu pomiędzy fotelami pilotów.

SH-2G z PK – „policyjna” potrzeba



Na przełomie 2008 i 2009 roku polskie SH-2G przeszły kolejne prace, mające na celu przygotowanie ich do nowych potrzeb i zadań. Główną przyczyną, która doprowadziła do przeprowadzenia doposażenia części z posiadanych przez Polską Marynarkę Wojenną śmigłowców (ponownie trzy z czterech egzemplarzy), były wnioski wyciągnięte z sojuszniczych operacji morskich przeprowadzanych przez fregatę rakietową ORP Gen. K. Pułaski, która już dwukrotnie działała w ramach NATOwskiej operacji „Active Endeavour” – osłonie szlaków komunikacyjnych na Morzu Śródziemnym. Prace te wpisały się w ogólny trend wykorzystania śmigłowców pokładowych – głównym zagrożeniem dla żeglugi i okrętów wojennych przestały być okręty podwodne nieprzyjaciela, a na czoło wysunęły się organizacje terrorystyczne i przestępcze wykorzystujące szybkie motorówki i inne lekkie jednostki pływające. Z tego też względu, także w Polsce, podjęto decyzje o tym, że optymalnym uzbrojeniem śmigłowców przeciwko takim celom będzie broń strzelecka kalibru 7,62 – 12,7 mm.

CZYTAJ TEŻ: Transport pod "parasolem"

Ostatecznie zdecydowano się na zabudowę instalacji przeznaczonej dla uniwersalnego karabinu maszynowego rodziny PK, głównym powodem tej decyzji była ograniczona ilość miejsca do jej zabudowy oraz to, że wcześniej na ich pokładzie znajdowała się podstawa pod ukm M60, który przez polskie załogi był wykorzystywany wcześniej. Prace zostały przeprowadzone w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 w Łodzi, które dzięki konstrukcji umowy między Marynarką Wojenną oraz stroną amerykańską, nie obejmowały konsultacji z producentem SH-2. Ich zwieńczeniem był pierwsze strzelanie, które odbyło się z pokładu śmigłowca (nr 3545) 5 marca 2009 roku na poligonie Marynarki Wojennej w Strzepczu. W czasie, gdy maszyny przechodziły zabiegi instalacyjne, przyszli strzelcy pokładowi (zajmujący stanowisko nawigatora-operatora systemów pokładowych) przechodzili przeszkolenie w 49. Pułku Śmigłowców Bojowych w Pruszczu Gdańskim. Składało się ono z części teoretycznej oraz praktycznej, w jej ramach odbywali strzelania do celów naziemnych ze śmigłowców Mi-2.



Po doposażeniu SH-2G mogą prowadzić ogień do celów naziemnych i morskich w zawisie oraz locie z dowolną prędkością. Kąt prowadzenia ognia rozprzestrzenia się wokół drzwi do kabiny nawigatora-operatora systemów pokładowych, największym ograniczeniem jest goleń podwozia głównego i detektor anomalii magnetycznych.

Jak można oceniać programy doposażenia polskich Super Seasprite-ów? Z całą pewnością patrząc na ich wynik należy wziąć pod uwagę fakt, że Marynarka Wojenna znajduje się w trudnej dla siebie sytuacji budżetowej. Stąd też prace nad poprawą możliwości posiadanego sprzętu są wnikliwie przemyślane i jednocześnie skromne, a jednocześnie efektywne.  W przypadku SH-2G kwestie finansowe powodują, że skupiono się na najważniejszych, dla Marynarki Wojennej i dla podniesienia możliwości, elementach dzięki którym, w chwili obecnej, śmigłowce te stanowią skuteczną broń zarówno przy tradycyjnych jak i niekonwencjonalnych zagrożeniach mogących wystąpić na morzach. Niestety szkoda, głównie z powodów finansowych, Marynarka Wojenna nie może zainwestować w te śmigłowce większych sum, które pozwoliłyby na ich głęboką modernizację – z pewnością środki te zaprocentowałyby w przyszłości.

Łukasz Pacholski
Reklama
Reklama

Komentarze