Siły zbrojne
Seul stawia twarde warunki Amerykanom przy budowie tarczy antyrakietowej
Rząd Stanów Zjednoczonych jest coraz bliżej podjęcia decyzji o budowie tarczy antyrakietowej w Korei Południowej. Seul chce jednak zbudować swój własny system, który będzie oczywiście mógł współpracować z amerykańską tarczą, ale będzie mógł również działać samodzielnie.
Amerykanie już od dawna prowadzą rozmowy z Koreą Południową i w ogóle ze swoimi sojusznikami w Azji nad stworzeniem tarczy antyrakietowej. Temu tematowi jest między innymi poświęcona trzydniowa konferencja w sprawie bezpieczeństwa (Shangri-La Dialogue 2014) zorganizowana od 30 maja br. pod egidą Amerykanów w Singapurze. Wspólna tarcza antyrakietowa miała by chronić znajdujące się w Azji państwa sojusznicze, ale przede wszystkim stanowiłaby pierwszą linię obrony terytorium Stanów Zjednoczonych.
Specjaliści amerykańscy przeprowadzili już rekonesans w Korei Południowej szukając optymalnych miejsc do rozstawienia elementów zestawy antyrakietowego THAAD (Terminal High-Altitude Area Defense) opracowanego przez koncerny Lockheed Martin i Raytheon. To właśnie ten system ma być głównym elementem obrony przed niespodziewanym atakiem rakietowym ze strony systemów krótkiego, średniego i pośredniego zasięgu.
Ostateczna decyzja zostanie prawdopodobnie podjęta w przyszłym tygodniu, co i tak jest dużym sukcesem biorąc pod uwagę jak niechętnie Amerykanie przekazują THAAD poza swoje terytorium. Jak dotąd wiadomo, że kompletny system miały otrzymać jedynie Zjednoczone Emiraty Arabskie, szansę na jego pozyskanie ma również Oman, natomiast elementy (przede wszystkim radar AN/SPY-2) rozstawiono w Izraelu i Turcji.
Korea Południowa chce samodzielności
Wbrew pozorom rząd w Seulu również bardzo ostrożnie podchodzi do współpracy z Amerykanami, ponieważ uważa, że Korea powinna posiadać własny system rakietowy. Dlatego nie chce być tylko elementem japońsko – amerykańskiej tarczy, ale mieć również możliwość samodzielnego działania. Stanowisko to zostało potwierdzone 29 maja br., co oznacza, że system THAAD będzie na terytorium koreańskim tylko tymczasowo. Później ma on zostać zastąpiony zestawami przeciwlotniczymi należącymi jedynie do Korei Południowej.
Rząd w Seulu prawdopodobnie zdaje sobie sprawę ze sporów, jakie toczą się w Stanach Zjednoczonych na temat miejsc, gdzie powinny zostać rozstawione już gotowe zestawy THAAD. Tymczasem Korea Południowa nie może być uzależniona od decyzji zapadających w Waszyngtonie i musi sama się przygotować na ewentualny atak ze strony północnego sąsiada.
Ambicje i pieniądze a bezpieczeństwo
Amerykanie jak na razie zamówili siedem zestawów THAAD, z których prawdopodobnie tylko trzy są w gotowości operacyjnej. Jeden z nich został wysłany na Hawaje w 2009 r. natomiast drugi przeniesiono w ubiegłym na wyspę Guam by chronić znajdującą się tam amerykańską bazę wojskową.
Teraz trwa dyskusja, co zrobić z resztą, ponieważ według Amerykanów Korea Południowa nie jest jedynym miejscem, gdzie tarcza antyrakietowa jest potrzebna. Rejonem równie zagrożonym atakiem rakietowym jest przecież Bliski Wschód, gdzie Iran nadal straszy sąsiadów swoimi wyrzutniami pocisków balistycznych. Istnieje również duża grupa amerykańskich polityków, którzy uważają, że co najmniej dwa zestawy THAAD powinny być trzymane w rezerwie na terytorium USA. Pozwoliłoby to na ich szybkie wykorzystanie po pojawieniu się zagrożenia zupełnie z innego kierunku, np. z południa (Kuba, Wenezuela).
Jest to jednak rezerwa dosyć droga, ponieważ zestaw THAAD może kosztować nawet ponad 950 milionów dolarów. Ta cena to kolejny powód, dla którego Korea Południowa myśli o stworzeniu własnego systemu antyrakietowego. Trzecią przyczyną dla którego Seul dąży do samodzielności są sprawy ambicjonalne. W rozmowach azjatyckich, głównymi aktorami są bowiem nadal Amerykanie i Japonia, a na to Koreańczycy nie chcą się zgodzić, szczególnie biorąc pod uwagę spór z Tokio o małe wysepki Dokdo.
Tymczasem Stany Zjednoczone mają coraz większe problemy finansowe i nie mogą sobie pozwolić na samodzielne tworzenie systemów obronnych na całym świecie. Dlatego coraz wyraźniej żądają współuczestniczenia innych państw w tego typu działaniach. Seul może w tym pomóc, ale wyraźnie pokazuje, że nie na zasadzie pełnego podporządkowania, lecz normalnego partnerstwa.
Należy mieć nadzieję, że takiego samego zdania są również polscy politycy i wojskowi.
skromny
Radziłbym temu Tajwańczykowi zacząć się modlić ,bo z Tajwanu może zostać wyspa popiołu. Lepiej mieć pracę i się modlić kolego Elf. Z tej ambicji nic nie zostanie.
kreatywny
do skromnego - modlić się i pracować.... tak zawsze kapłani mówią wiernym... dodają, że z pokorą trzeba przyjmować los i nie mieć ambicji poza tymi jakie oni (kapłani) im dyktują... tak w zaborze austriackim księża polakom mówili... tak było też w pruskim i rosyjskim zaborze dopóty, dopóki zaborca nie przeszkadzał kościołowi katolickiemu i nie zaczął promować swojej religii... twój sposób na życie - modlić i pracować - to sposób niewolnika..
Author
modlić się i pracować... to mentalność niewolnika...owcy jakieś...
Olek
módl się i pracuj - mentalność nieambitnej owcy... chłopa pańszczyźnianego i niewolnika...
Elf
ok 2 lat temu spotkałem młodego tajwańczyka - rozmawialiśmy o sytuacji u nich... mówił, że bardzo nie lubią się z koreą płd... przyznał, że to przez ambicje - oba narody są bardzo podobne i podobnie ambitne... o Europie mówił, że się wszystkiego wyzbywamy w imię wygody a o polakach, że zmienili się w naród taniej siły roboczej oraz że w Polsce wszędzie pełno religii zauważa - pytał po co tak marnujemy czas i czemu nic nie chcemy budować sami...
Para Noja
<Należy mieć nadzieję, że takiego samego zdania są również polscy politycy i wojskowi> Zacny zart.