Reklama

Siły zbrojne

Saperzy walczą z niewypałami w Bałtyku

Fot.Dowództwo Generalne
Fot.Dowództwo Generalne

Saperzy nie próżnują. Służą społeczeństwu realizując zadania bojowe w zakresie oczyszczania terenu z przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych pochodzenia wojskowego (PWiN) niemal każdego dnia. Dzięki swemu profesjonalizmowi zapobiegają potencjalnym wypadkom, zniszczeniom a nawet śmierci, nie mogą się mylić.

Przykładem takiego fachowego działania może być podjęcie bomby lotniczej w Porcie Gdyńskim. 22 maja, w godzinach popołudniowych oficer dyżurny Komisariatu Policji Gdynia Śródmieście przekazał informację o znalezieniu przez nurków, w trakcie prowadzenia prac podwodnych, w basenie trzecim Portu Gdynia przedmiotu niebezpiecznego, określonego wstępnie jako pocisk artyleryjski.

Do akcji przystąpili żołnierze Grupy Nurków Minerów (GNM) dowodzeni przez kmdr. ppor. Jacka Barczaka z 13 Dywizjonu Trałowców. W trakcie rekonesansu zidentyfikowano zagrożenie. Okazała się nim, pochodząca w okresu II wojny światowej, niemiecka bomba lotnicza S.C. 500. W porozumieniu z Zarządem Portu Gdynia przeprowadzona została ewakuacja z zagrożonego terenu pracowników portu oraz statków handlowych.

25 maja nurkowie: mł. chor. Zbigniew Otachel i st. mat Daniel Głazik przystąpili do podkopywania bomby. Pracami kierował dowódca Zespołu Rozminowania Grupy Nurków Minerów st. bosm. Marcin Czaplewski. Po podkopaniu i przygotowaniu stropów nurkowie minerzy założyli hak, by z pomocą żurawia okrętowego podnieść bombę z dna morskiego. To zadanie dla załogi okrętu ORP Wdzydze. Marynarze podnieśli bombę i przenieśli ją na nabrzeże portowe, gdzie w gotowości czekał patrol rozminowania nr 36 z 43 Batalionu Saperów z Rozewia. Żołnierze dowodzeni przez chor. Mirosława Lazara przewieźli bombę na miejsce wysadzania, gdzie została zneutralizowana.

W związku ze zbliżającym się okresem wakacyjnym trzeba pamiętać, że „zardzewiała śmierć” może znajdować się wszędzie: w lesie, w wodzie, na plaży. W przypadku znalezienia podejrzanego przedmiotu należy bezzwłocznie poinformować o tym fakcie przedstawicieli policji oraz w miarę możliwości oznakować i zabezpieczyć przedmiot przed dostępem osób postronnych do czasu przybycia policji. Pod żadnym pozorem nie należy dotykać takich znalezisk. Dalej jest to już zadania dla fachowców - odpowiednio przeszkolonych, przygotowanych, posiadających odpowiedni sprzęt, jednym słowem: dla SAPERÓW.

ML/DG

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (6)

  1. Patcolo

    Proszę kosztami akcji obciążyć właściciela. Hehe lub jego następcę prawnego.

  2. Rain Harper

    A mogłaby taka bomba zahaczyć o Nord Stream?

    1. każdy problem da się rozwiązać

      To wtedy jak 2 a 2 coś zahaczy o Baltic Pipe. Czyli nie tędy droga, myśl dalej.

  3. Mr znafca od wszystkiego

    Broń wydobywana ze skrzyń specjalnie schowanych przez partyzantów mimo zabezpieczeń wygląda fatalnie a co dopiero bomby i pociski zostawione gdzieś w szczerym polu pod warstwami ziemi . Obecnie takie pociski nie zdetonuje nawet ognisko i młotek więc odkopywanie tego powinno być zadaniem archeologów a nie saperów .Bo realne zagrożenie te niewybuchy i niewypały straciły jakieś 20 lat temu co zresztą pokazują statystyki ofiar a raczej ich brak.

    1. lol

      Bzdura. Zapalniki cały czas stanowią zagrożenie nawet większe, bo są skorodowane i ciężko je bezpiecznie usunąć. A o właściwościach trotylu po tylu latach to pooglądaj sobie filmy z detonowania poniemieckiego trotylu jakim były zaminowane mosty w Dzierżoniowie. Te kratery w polu to raczej nie po saperskich ładunkach inicjujących, tylko po niemieckich kostkach. https://www.youtube.com/watch?v=0cw49eKv7f8 Gołe kostki trotylu zachowały właściwości od II wojny a ty bredzisz, że zapuszkowany w stal trotyl jest bezpieczny, a zapalnik pewnie zniknął sam z siebie?

    2. MayeuszS

      Lecz się. Niewypały i niewybuchy są niebezpieczne.

    3. hehe żartowniś

      Nie dałbym za to co piszesz skórki od banana. Wykopany z ziemi nabój Mauzera z 1938 jeszcze normalnie odpalił. Na pociskach moździerzowych jeszcze potrafi być farba z napisami. Wszystko zależy od rodzaju gleby i jakości amunicji.

  4. grzegorzb3

    Swoją drogą skoro to była niemiecka bomba S.C. 500 to musiała zapewne pochodzić z września 39 r. Nie słyszałem, aby zachodni alianci, a następnie Rosjanie bombardowali port w Gdyni korzystając ze zdobycznych niemieckich bomb. Choć w przypadku Rosjan jest to możliwe, gdyż często wykorzystywali jak np. na Dolnym Śląsku pozostawione zapasy przez Niemców na lotniskach.

    1. grzegorzb3

      Jedna rzecz mnie zastanawia prócz tego. Nie widzę stateczników, które zwykle były montowane na bombie przed załadowaniem jej do samolotu, ale za to jest zapalnik.

    2. 123

      Statecznik pewnie był z cieńszej blachy która zgniła.

    3. .nfo

      Metale nie gniją.

  5. zenek

    Niewybuch i niewypały z II i I wojny są dużo groźniejsze niż te nowe. Materiał wybuchowy często wchodzi w reakcję z ściankami i powstają niezwykle niestabilne związki, które mogą wybuchnąć przy niewielkim wstrząsie czy wzroście temperatury..

  6. JSM

    Niewypał - geniuszu - to pocisk, który nie wypalił czyli nie opuścił np. lufy albo wyrzutni. Pocisk lub bomba która spadła ale nie eksplodowała to NIEWYBUCH.

    1. rezerwa95

      Prawda takich piszacych niewypalow teraz multum .

    2. skatman

      Żeby uniknąć dalszych nieporozumień należy ujednolicić te terminy w jeden: \"niewycoś\".

Reklama