Reklama

W mijającym 2016 roku bezsprzecznie najważniejszym wydarzeniem dla Sojuszu Północnoatlantyckiego był szczyt w Warszawie. Podjęto tam decyzje dotyczące ustanowienia – po raz pierwszy w historii – trwałej obecności jednostek bojowych w krajach wschodniej flanki. Poszczególne państwa coraz śmielej dążą też do wzmocnienia sił głównych czy zwiększenia wydatków obronnych.

Czytaj więcej: NATO musi bronić wschodniej flanki i środków wzmocnienia. "Rosja chce destabilizacji" [KOMENTARZ]

Choć kroki te są często, zwłaszcza na zachodzie kontynentu, podejmowane zbyt wolno, to jednak świadczą o świadomości zagrożeń i woli przeciwdziałania ze strony władz krajów członkowskich. W 2017 roku przed Sojuszem Północnoatlantyckim stanie jednak kilka wyzwań, które mogą wpłynąć na proces implementacji postanowień warszawskiego szczytu.

  1. Wybory w kluczowych krajach NATO i ich implikacje. W przyszłym roku w kluczowych państwach Sojuszu Północnoatlantyckiego odbywają się wybory, które mogą – potencjalnie negatywnie – zmienić nastawienie władz tych krajów do procesu wzmacniania NATO. We Francji zostanie wybrany prezydent i parlament, elekcja do Bundestagu odbywa się w Niemczech. W pierwszym wypadku nawet jeśli głową państwa nie zostanie otwarcie prorosyjska Marine Le Pen, to może nastąpić nasilenie tendencji do kwestionowania działań NATO. Już obecny rząd i prezydent Francois Hollande był dość ostrożny wobec środków wzmocnienia, a i tak spotykał się w kraju z krytyką z powodu rzekomo zbyt jednoznacznego stanowiska wobec Moskwy. Z kolei w Niemczech wskutek kryzysu migracyjnego rośnie popularność partii Alternative fuer Deutschland, natomiast proatlantycka CDU/CSU oraz koalicyjna SPD (popierająca na ogół środki wzmocnienia, pomimo prorosyjskich wypowiedzi niektórych członków) tracą poparcie. Osiągnięcie większości przez AfD jest mało prawdopodobne, ale sam fakt występowania kolejnej po Lewicy (Die Linke) otwarcie prorosyjskiej i kwestionującej NATO siły politycznej w Bundestagu jest mocno niekorzystny, podobnie jak ewentualny scenariusz koalicji Die Linke, SPD i Zielonych. Niezależnie od wyniku wybory przyniosą więc prawdopodobnie osłabienie stabilnej i silnej obecnie, proatlantyckiej większości w parlamencie. A w Republice Federalnej Bundestag odgrywa bardzo ważną rolę, jeśli chodzi o politykę bezpieczeństwa i obronności, czy nawet kwestię samego użycia sił zbrojnych w sytuacji potencjalnego zagrożenia dla krajów NATO.
    Czytaj więcej: Europejskie wybory na celowniku Putina. Polska i kraje bałtyckie zagrożone
  2. Terroryzm i kryzys migracyjny oraz jego wpływ na sytuację wewnętrzną. Paradoksalnie kryzys migracyjny i zamachy terrorystyczne mają bardzo duży wpływ na gotowość krajów NATO do uczestnictwa w systemie kolektywnej obrony. Po pierwsze, żołnierze liniowych jednostek w Belgii, Włoszech czy Francji kierowani są do służby patrolowo-ochronnej w miastach, co w naturalny sposób ogranicza ich gotowość do wykonywania innych zadań. Jeszcze większym zagrożeniem jest jednak wzrost popularności partii populistycznych, sprzeciwiających się integracji w ramach UE i NATO, często otwarcie popierających Rosję. Jest to spowodowane przez błędy popełniane przez instytucje europejskie (np. torpedowanie przepisów zwiększających uprawnienia służb specjalnych, niezbędne w walce z zagrożeniem na obecną skalę) i polityków „głównego nurtu”. Najlepszym tego przykładem jest Wilkommenskultur Angeli Merkel i ograniczone możliwości podejmowania przez służby działania w wypadku łamania prawa przez osoby przybyłe nielegalnie do Europy. Dotyczy to na przykład mieszkańców krajów północnej Afryki, którym teoretycznie nie przysługuje azyl, ale sprawowanie „twardej”, a więc skutecznej kontroli nad ich przemieszczaniem się jest praktycznie niemożliwe z uwagi na bardzo łagodne podejście do naruszeń prawa zarówno przez sądy, jak i samą treść przepisów (działania sprawcy zamachu w Berlinie Anisa Amriego są tu najlepszym przykładem). To z kolei powoduje, że obywatele krajów europejskich zwracają się ku populistom, a kraje wschodniej flanki mogą zostać „trafione rykoszetem”, z uwagi na powiązania skrajnych partii z prawej i lewej strony sceny politycznej z Rosją.
    Czytaj więcej: Raport: Bataliony NATO „na celowniku” rosyjskich ćwiczeń Zapad. Z udziałem 90 tys. żołnierzy 
  3. Rosyjskie ćwiczenia Zapad 2017 i możliwa presja wobec krajów NATO oraz Białorusi. Rosja planuje przeprowadzenie w 2017 roku ćwiczeń Zapad 2017, z udziałem nawet około 90 tys. żołnierzy. Eksperci Atlantic Council/NATO Source zauważyli, że te manewry mogą mieć „na celowniku” rozszerzoną obecność wysuniętą, czyli batalionowe grupy bojowe Sojuszu Północnoatlantyckiego w krajach bałtyckich i Polsce – nie można więc wykluczyć podejmowania przez Moskwę agresywnych działań, choćby tylko w sferze informacyjnej. Wiadomo też, że Rosja planuje przerzut na Białoruś ponad 4000 wagonów z żołnierzami i sprzętem. Nie jest więc wykluczone, że pod przykrywką ćwiczeń Moskwa będzie chciała wymusić na prezydencie Białorusi akceptację dla ustanowienia na terenie tego państwa stałych baz wojskowych (czemu jak na razie sprzeciwia się Łukaszenka), bądź też w inny sposób oddziaływać na Mińsk. Obecne stanowisko białoruskiego kierownictwa, sprzeciwiające się stałej obecności dużych jednostek rosyjskiej armii na terenie kraju jest krytycznie postrzegane przez Moskwę i jednocześnie częściowo korzystne dla krajów NATO, gdyż ogranicza ryzyko eskalacji. Ćwiczenia Zapad 2017 są szansą na zmianę tej sytuacji. Trzeba też pamiętać, że ewentualna presja wobec Białorusi byłaby zdecydowanie mniej kosztowna dla Moskwy niż agresywne działania bezpośrednio przeciwko krajom NATO – choć oczywiście tych ostatnich nie można wykluczyć.
    Czytaj więcej: 300 tys. żołnierzy NATO w obronie kolektywnej? "Trzykrotne zwiększenie gotowości" 
  4. Wdrożenie postanowień warszawskiego szczytu w armiach… Siły zbrojne krajów Paktu Północnoatlantyckiego w chwili obecnej wdrażają postanowienia szczytu w Warszawie. Oznacza to, że są wydzielane pododdziały do grup batalionowych (niedawno stosowne ćwiczenia prowadzono np. w Niemczech), w pierwszej połowie będą obejmować służbę w rejonach odpowiedzialności. Jednocześnie NATO chce przywiązywać coraz większą wagę do wzmocnienia gotowości sił głównych (a więc tych, które nie są wydzielone do wysuniętej obecności czy szybkiego reagowania). Wszystko to będzie wymagało dużego nakładu pracy na różnych szczeblach sił zbrojnych i resortów obrony poszczególnych krajów członkowskich. Tym bardziej że prowadzone do niedawna redukcje (obecnie w dużej mierze zastopowane) bardzo często dotykały właśnie te obszary, które po agresji Moskwy wobec Ukrainy są uznawane za najbardziej istotne. A siły zbrojne krajów NATO są dodatkowo obciążone na przykład misjami na Bliskim Wschodzie. Dlatego bieżąca implementacja dokumentów ze szczytu wbrew pozorom może być trudnym zadaniem – zwłaszcza w odniesieniu do obszarów dotykających nie jednostek wysokiej gotowości, ale sił głównych.
    Czytaj więcej: NATO i USA „umocowane” w Europie Środkowej. Polska musi wykorzystać sukces [4 CZYNNIKI]
  5. …i dalsza strategiczna adaptacja. Po szczycie NATO w Warszawie zarówno struktury Paktu jak i poszczególne państwa muszą kontynuować proces reform. Część ekspertów wskazuje na przykład na potrzebę opracowania nowej koncepcji strategicznej. Pod znakiem zapytania stoją też relacje NATO z Turcją (gdzie ma się odbyć szczyt w 2018 roku), skuteczność mechanizmów podejmowania decyzji czy wydolność struktur dowodzenia. Również same kraje Sojuszu powinny kontynuować i zintensyfikować proces budowy (odtwarzania) własnych zdolności obronnych czy zwiększania finansowania. Wieloletnie zaniedbania w połączeniu z rozbudową sił zbrojnych Rosji powodują, że uzyskanie odpowiedniego poziomu możliwości będzie zarówno kosztowne, jak i czasochłonne. To z kolei wymaga determinacji w podejmowaniu i wykonywaniu trudnych decyzji politycznych, i to w niestabilnym otoczeniu.

Stormer
Najbardziej dotknięte cięciami obszary, jak OPL bardzo krótkiego zasięgu, mogą się okazać najbardziej przydatne w obronie kolektywnej. Na zdjęciu brytyjski zestaw Stormer HVM - większość systemów tego typu wycofano jednak ze służby. Fot. MoD UK/Crown Copyright.

NATO od kilku lat zmaga się z procesem strategicznej adaptacji. Szczyt w Warszawie w dużej mierze wyznaczył jej kierunki, ale to tylko pierwszy krok. Zbudowanie odpowiedniego potencjału obronnego wymaga podejmowania wielopłaszczyznowych działań. Wiele wskazuje na to, iż w przyszłym roku kluczowa może okazać się stabilność polityczna krajów Sojuszu. To ona jest bowiem podstawą dla utrzymania spójności, zademonstrowanej na szczycie w Warszawie. Jednocześnie cały czas aktywne pozostają zagrożenia zewnętrzne, w tym ze strony Rosji. 2017 rok będzie więc prawdziwym testem dla postanowień warszawskiego szczytu. Oby Sojusz zdał ten egzamin, zapewniając wysoki poziom bezpieczeństwa państwom członkowskim.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. Tap

    Myślę, że największym problemem dla Nato jest w chwili obecnej faktyczne rozwiązanie 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancerne, która wraz z niemiecką dywizją pancerną tworzyła korpus pancerny, który miał zatrzymać wojska pancerne FR, pytanie czy w tej sytuacji Niemcy uznają za sensowne oddelegowanie tej dywizji do wsparcia naszych wojsk w sytuacji, gdy uzgodnione współdziałanie wojsk pancernych nie jest możliwe, zdaje się że po tej decyzji granica nato znów wróciła na Odrę

    1. Aa

      Z tego co kolega napisał wynika jasno, że granica Nato była wzrłuż prawego brzegu Odry, a najwyżej na linii Warty

    2. Łukasz

      Cóż, nie jest to najszczęśliwsza decyzja jednak powinna ona wywołać ogólną dyskusję na temat przyszłych struktur wojsk lądowych. Błędem w ogóle było dawanie Leo2A5 do 34 brygady. Ktoś się będzie czepiał że logistyka, os leopard, blisko poligon i kadry. Przed przezbrojeniem 34 była najsłabiej rozwiniętą jednostką, zrobiono więc głupotę - kadry jednego batalionu z 10 brygady dano do 34 (tym samym rozpieprzono 10 nie wzmacniając realnie całej 11 dywizji - taka kreatywna księgowość) a resztę miano zamiar rozwinąć kadrami z całej 11 dywizji. Ogólnie wg mnie powinno wyglądać to tak. Nowe Leo można było dać do 2BZ tworząc jednostkę pancerną, do tego skasować 7 i 34 brygady, kadry na wzmocnienie już istniejących. Mielibyśmy dwie dywizje dwu brygadowe ale jednolicie wyposażone. Każdą z brygad pancernych wzmocniłbym drugim batalionem zmech (10 batalionem z Kłodzka a 2 jednym z batalionów po 7). Dywizje powinny dostać silne wsparcie, do każdej z brygad dołączyłbym po baterii Narwi i das (do brygad na rosomakach kryle a do gąsienicowych kraby). Do jeszcze większego wzmocnienia potrzebowaliśmy by ciężkich nowoczesnych bwp dla 4 batalionów. Taki zakup kupiłby nam czas na opracowanie własnej konstrukcji. Wszystkie PT-91 lekko modernizujemy i przerzucamy je na wschód od Wisły. Na wschodzie pomysły mogłyby być nieco kontrowersyjne jednak wg mnie najlepsze: odtworzenie 1 DZ z odbudową 3 BZ (garnizony jak kiedyś, na rosomakach) i 18 BZ (garnizony Białystok i Suwałki na bazie 14 ppanc, na rosomakach – przy okazji utrudniamy przejście przez przesmyk). 1 BPanc przemianować na 1 BZ i dodać jej kolejny batalion zmech. Na północy 16 DZ w której kasuję 9 BKPanc, kadry i sprzęt przechodzi do 20 BZ a Twarde z jednego batalionu do 21 Brygady, 15 brygada dostaje Twarde z 2 i nowe rosomaki. Na południu tworzę 2 DZ z 21 Brygadą i 6 którą przezbrajamy w rosomaki (jeden batalion dalej powietrzny). Owszem cały plan daje nam 3 słabsze dywizje (16, 2 i 1) i 2 średnie (11 i 12), jednak zapewnia większą elastyczność i możliwość reakcji. Plan i tak wymagałby zwiększenia ilości etatów, dokupienia kolejnych rosomaków i choćby jakiejś płytkiej modernizacji (pasywizacji) BWP-1 zdegradowanych do roli TO. Dałoby nam to 12 brygad, dwie pancerne (10 i 2), sześć na Rośkach (18, 17, 15 z batalionem PT-91, 12, 6 i 3) i trzy zmechanizowane na gąsienicach (21, 20, 1), oraz jedną powietrzną (25). Plan pozwala na odstawienie T-72 oraz znacznej ilości BWP-1. Koszta duże bo część jednostek i garnizonów budowano by praktycznie od zera, jednak byłoby to zdecydowane lepsze wzmocnienie ściany wschodniej niż OT.

    3. ja

      Z drugiej strony nawet teraz ok 30% obwateli Tajwanu jest za zjednoczniem. A byly lata ze ten odsetek liczyl ok 55%