- Analiza
- Komentarz
Rdza na okrętach: symbol zaniedbania czy powód do dumy? [KOMENTARZ]
Zdjęcia amerykańskich okrętów z widocznymi śladami rdzy są systematycznie wykorzystywane do kreowania niesłusznej opinii, że US Navy jest w złym stanie. Jednak to, co dla jednych jest symbolem zaniedbania, może w rzeczywistości być dowodem intensywnego działania operacyjnego. A do tego przecież powinny służyć okręty.

Autor. US Navy
Ostatnia „awantura o rdzę" w Stanach Zjednoczonych miała miejsce w grudniu 2021 roku, kiedy w amerykańskich mediach pokazano serię zdjęć powracającego do San Diego z demagnetyzacji niszczyciela USS „Zumwalt". Fotoreportaż okraszono od razu tytułem „warty 9 miliardów super niszczyciel stealth pokryty rdzą". I rzeczywiście, na kadłubie okrętu USS „Zumwalt" z daleka było widać rdzawe zacieki biegnące szczególnie od miejsc, gdzie pokład łączy się z burtami.
Zaniepokojenie wzbudziły również odbarwienia płytek pokrywających nadbudówki, które w założeniu mają pochłaniać sygnały radiolokacyjne dochodzące do niszczyciela. Pojawiło się bowiem podejrzenie, ze zmiana koloru związana jest również z osłabieniem zdolności absorpcyjnych, a więc ze zwiększeniem skutecznej powierzchni odbicia radarowego okrętu przedstawianego jako stealth, czyli zbudowany zgodnie z wymogami technologii obniżonej wykrywalności.

Autor. US Navy
Cała ta krytyka nałożyła się na wcześniejsze, negatywne opinie, jakie są formułowane w odniesieniu do Zumwaltów. Wskazuje się w nich nie tylko na to, że są to niszczyciele zbyt drogie, ale również na to, że nie osiągnęły takich zdolności bojowych, jakie zakładano rozpoczynając ich budowę (chociażby w przypadku systemów artyleryjskich). Krytykuje się także wydłużający się w nieskończoność czas doprowadzania Zumwaltów do pełnej gotowości operacyjnej.
Dlatego z planowanych 32 okrętów zamówiono jedynie trzy, z których tylko pierwszy - USS „Zumwalt" (DDG-1000) wprowadzono „do linii" 24 kwietnia 2020 roku, a więc cztery lata po przejęciu przez US Navy (15 października 2016 roku). Drugi okręt w serii USS „Michael Monsroor" (DDG-1001) również został wprowadzony do amerykańskiej marynarki wojennej w bazie morskiej w San Diego, ale nadal jest w trakcie prób i szkolenia załogi. Ostatni niszczyciel typu Zumwalt USS „Lyndon B. Johnson" (DDG-1002) jest jeszcze w trakcie budowy. Dojście tych okrętów do pełnej gotowości bojowej ma nie nastąpić wcześniej niż w 2025 roku.
Nakładając tego rodzaju problemy na rdzę widoczną na niektórych okrętach, okresowo próbuje się sprowokować dyskusję dotyczącą rzeczywistego stanu US Navy. Jej celem nie jest jedynie walka o poprawienie sytuacji, ale bardzo często próba podważenia zaufania do amerykańskiej marynarki wojennej i jej możliwości operacyjnych. I część dziennikarzy szukających sensacji daje się w tego rodzaju działania niezamierzenie wmanewrować.
Zobacz też
Tymczasem samo to, że powracające z długich rejsów okręty są pokryte w niektórych miejscach śladami rdzy nie powinno nikogo dziwić. Podczas pobytu w morzu trudno jest bowiem przeprowadzić kompleksową konserwację kadłuba, chociażby z powody obecnej wszędzie wilgotności. Dlatego jeżeli już się maluje, to tylko te miejsca, których zły stan rzeczywiście wymaga interwencji. Ponieważ jednak odcienie farby dostarczanej z magazynu nie zawsze są takie same, okręt wygląda wtedy jakby był pokryty łatami. To również jest krytykowane, choć jest częstym zjawiskiem w każdych siłach morskich.
Ślady rdzy na kadłubie USS „Zumwalt" są więc czymś zupełnie naturalnym dla okrętów, które nie stoją w porcie a rzeczywiście działają operacyjnie i to w długich misjach. Paradoksalnie zardzewiałe okręty są więc często symbolem nowoczesnych i dobrze działających sił morskich. Natomiast stojące w porcie, wymalowane jednostki pływające potwierdzają że jest to tzw. „flota paradno-bankietowa" (ros. "paradno-bankietnyj fłot").

Autor. US Navy
Oczywiście istnieją państwa z problemami finansowymi, w których tnie się wydatki na utrzymanie własnych sił morskich, w tym na konserwację okrętów. Problem ten jednak zasadniczo nie dotyczy Stanów Zjednoczonych, tak więc ślady rdzy na amerykańskich okrętach wynikają najczęściej po prostu z ich intensywnej eksploatacji. Dodatkowo należy pamiętać, że najnowsze okręty US Navy są projektowane w taki sposób, by maksymalnie ograniczyć liczebność ich załogi.
Z tego powodu o ile niszczyciele typu Arleigh Burke o wyporności około 10000 ton mają załogę liczącą pomad 300 osób to niszczyciele typu Zumwalt o wyporności około 16000 ton są „obsługiwane" tylko przez 150 ludzi. Nie ma więc możliwości, by tak ograniczona liczna osób była zdolna do zabezpieczenia wacht i jednocześnie prowadzenia stałych prac konserwacyjnych na niszczycielu o długości 190 m i szerokości 24,6 m. Prace te odkłada się więc na okres pobytu w porcie, gdy załoga ma więcej czasu i może być wspomagana przez zewnętrzne służby logistyczne oraz specjalistyczny sprzęt do kładzenia powłok malarskich.
Zobacz też
Ta pomoc jest konieczna nie tylko ze względu na dużą powierzchnię burt, które trzeba odmalować, ale również masowe wykorzystywanie na niszczycielach typu Zumwalt specjalnych powłok pochłaniających promieniowanie radarowe. Ich konserwacja jest trudniejsza, a dodatkowo wymaga specjalnych farb. Problem pogłębi się na trzecim w serii niszczycielu USS „Lyndon B. Johnson". W odróżnieniu od dwóch pierwszych Zumwaltów ma on bowiem nadbudówkę nie z materiałów kompozytowych, ale ze stali.
Ale atakowane są nie tylko okręty nowej generacji. Za brązowe zacieki dostało się wcześniej również niszczycielom typu Arleigh Burke oraz okrętom wsparcia logistycznego. Wszystko to przypomina niekiedy specjalnie prowadzoną operację propagandową, która ma pokazać Amerykanom jak marnotrawione są ich podatki. Dlatego sprawa rdzy na amerykańskich okrętach będzie systematycznie wracać i trzeba być na to przygotowanym.

Autor. mil.ru
Przykładowo artykuł o rdzy na USS Zumwalt pokazał się na portalu „The War Zone" w grudniu 2021 roku. Dokładnie rok wcześniej, w grudniu 2020 roku, krytykowano w ten sam sposób powrót pokrytego rdzawymi zaciekami okrętu wsparcia logistycznego USNS Washington Chambers" (T-AKE-11) typu Lewis and Clark. Z kolei w listopadzie „The War Zone" dostrzegł rdzę na niszczycielu typu Arleigh Burke USS „Stout", który przebywał poza bazą w misji przez 215 dni z rzędu.
Można oczywiście pokazywać przy tej okazji, że wszystkie rosyjskie okręty uczestniczące w paradzie morskiej w Sankt Petersburgu były odmalowane jak nowe. Amerykanie powinni jednak sobie odpowiedzieć, czy wolą taką flotę, jaką w czasie świąt pokazują władze na Kremlu, czy też intensywnie działające na świecie okręty US Navy.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]