Reklama
  • Komentarz
  • Wiadomości

"Przymusowy pobór" to konieczność, by odbudować rezerwy [KOMENTARZ]

Ustawa o Obronie Ojczyzny z 11 marca 2022 roku wprowadziła możliwość powołania praktycznie każdego Polaka do odbycia przeszkolenia wojskowego trwającego maksymalnie do 90 dni w roku. I w tym roku co najmniej kilkanaście tysięcy osób w Polsce się o tym osobiście przekona.

Autor. M.Dura
Reklama

Projekt rozporządzenia w sprawie liczby osób, które mogą być powołane w przyszłym roku do czynnej służby wojskowej oraz na ćwiczenia wzbudził wielki niepokój medialny. Polacy nagle zrozumieli, że mogą zostać przymusowo wezwani na szkolenie wojskowe i to bez względu np. na swoje plany urlopowe czy też zobowiązania zawodowe. To co znalazło się jednak w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów pod nr RD637 nie powinno nikogo zaskakiwać.

Reklama

Możliwość takiego powołania została bowiem zaakceptowana przez Sejm praktycznie jednogłośnie (przy pięciu posłach wstrzymujących się) w ramach Ustawy o Obronie Ojczyzny z 11 marca 2022 roku. Od tego czasu wiedziano więc, że swego rodzaju krótkoterminowy „pobór" może nastąpić i dotyczyć praktycznie każdego Polaka w ściśle określonym wieku. I to jest różnica pomiędzy liczbą 200 tysięcy planowanych do powołania w 2022 roku i liczbą 200 tysięcy, jaką planuje się powołać w 2023 roku.

W międzyczasie uchwalono bowiem Ustawę o Obronie Ojczyzny, w której wprowadzono m.in. pojęcie „rezerwy pasywnej" W rezerwie tej mogą się znaleźć praktycznie wszyscy zarejestrowani w Wojskowych Komendach Uzupełnień (obecnie w Wojskowych Centrach Rekrutacji). Osoby te zgodnie z ustawą mają teoretycznie szansę otrzymać wezwanie (obowiązkowe) do stawienia się na ćwiczenia wojskowe, które mogą być: jednodniowe, krótkotrwałe (trwające nieprzerwanie do 30 dni), długotrwałe (trwające nieprzerwanie do 90 dni) i rotacyjne (trwające łącznie do 30 dni i odbywane z przerwami w określonych dniach w ciągu danego roku kalendarzowego).

Reklama

Mówiąc krótko, każdy „rezerwista" (czyli osoba wchodząca w skład rezerwy pasywnej) musi się liczyć, że spędzi w jakimś roku 90 dni poza pracą, ale za to w mundurze.

Autor. M.Dura

Niby nie każdy, a jednak...

Wojsko próbuje przy tym uspokajać, ponieważ rzeczywiście nie każdy jest „rezerwistą", a więc może otrzymać powołanie na ćwiczenia. Określenie „nie każdy" wcale jednak nie oznacza, że jest to większość. Wystarczy tylko pamiętać, że do rezerwy pasywnej zalicza się wszystkie te osoby (kobiety i mężczyźni), którzy:

Reklama
  • mają uregulowany stosunek do służby wojskowej (w myśl Ustawy o Obronie Ojczyzny pod pojęciem uregulowany stosunek do służby wojskowej należy rozumieć nadanie danej osobie kategorii zdolności do służby wojskowej i przeniesienie jej do pasywnej rezerwy – bez szkolenia i złożenia przysięgi wojskowej);
  • nie pełnią czynnej służby wojskowej;
  • nie pełnią służby w aktywnej rezerwie;
  • nie ukończyły 55. roku życia albo w przypadku posiadania stopnia podoficerskiego lub oficerskiego – 63. roku życia.
Reklama

Każdy kto więc dostał kategorię zdolności do służby wojskowej może się liczyć z powołaniem do 90 dni w roku, nawet jeżeli nigdy w życiu nie był w wojsku i w tym wojsku się nie widzi. Ustawa o Obronie Ojczyzny jest więc swoistym przywróceniem przymusowego poboru w odniesieniu do pewnych osób maksymalnie na 3 miesiące. Problem polega na tym, by dokładnie teraz ustalić: „w odniesieniu do jakich osób". A z tym jak się okazuje mogą być problemy.

Kto może być powołany w 2023 roku na ćwiczenia?

Zaniepokojenie społeczeństwa „przymusową branką" było tak duże, że sprawę próbowało załagodzić Centralne Wojskowe Centrum Rekrutacji (CWCR). Wyjaśniło ono, że: „w 2023 roku powołania na ćwiczenia wojskowe będą dotyczyły głównie osób, którym zostały nadane przydziały mobilizacyjne" (które w przeszłości przeszły już szkolenie wojskowe i złożyły przysięgę wojskową).

Reklama

Trzeba jednak pamiętać, że jest to wyjaśnienie odnoszące się tylko do 2023 roku i że użyto określenia „głównie", a nie „tylko". Centralne Wojskowe Centrum Rekrutacji zresztą wcale tego nie ukrywa i zaznacza, że „powołując na ćwiczenia osoby z pasywnej rezerwy, w niewielkim stopniu sięgamy po potencjał osób, które posiadają pożądane, przydatne kwalifikacje na potrzeby Wojska Polskiego, a nie odbyły wcześniej szkolenia wojskowego".

Autor. M.Dura/MON

Wszystko więc będzie tak naprawdę zależało od Wojskowych Centrów Rekrutacji, które chcąc wypełnić normy będą być może zmuszone sięgać również do tych ludzi, którzy wojsko znają z filmu „Czterej pancerni i pies". Próby uniknięcia takiego wezwania mogą być bardzo trudne. Na przeszkodzie nie stoi nawet nadana wcześniej kategoria zdrowia D, ponieważ taką osobę również przenosi się do rezerwy pasywnej (tak jak osoby z kategorią A). Wraz z powołaniem Wojsk Ochrony Cyberprzestrzeni (WOC) może więc pojawić się zapotrzebowanie na ludzi, którzy nie nadają się do „biegania z karabinem". A potrzeby WOC mogą być bardzo duże.

Reklama

Zgodnie z wyjaśnieniami CWCE dopiero „jeśli otrzymasz kategorię E, po 14 dniach od kwalifikacji zostaniesz skreślony z ewidencji wojskowej i nie będzie Cię dotyczył obowiązek służby wojskowej".

Ponieważ powołanie na ćwiczenia wojskowe jest realizowane w formie decyzji administracyjnej osobie powołanej przysługuje jeszcze odwołanie na zasadach określonych w Kodeksie postępowania administracyjnego (a więc złożone w ciągu 14 dni). Kto jednak zna czas rozpatrywania takiego odwołania w polski sądach wie dobrze, że w międzyczasie będzie się musiał stawić na ćwiczenia i to nawet kilkakrotnie.

Reklama

Po co wojsku w ogóle rezerwy?

Reklama

Wątpiącym w konieczność posiadania rezerw dla armii warto przypomnieć, jak wyglądał początek pełnoskalowej wojny w Ukrainie po 24 lutego 2022 roku. Okazało się wtedy, że pierwszorzutowe jednostki wojskowe z obu stron już po kilku dniach wymagały uzupełnienia i to często w bardzo konkretnych specjalistów. Ukraina sobie z tym radziła, ponieważ wiedziała już wcześniej o przygotowaniach Rosji do agresji, jak również miała obszerne rezerwy i to dodatkowo z doświadczeniem bojowym zdobytym w walkach w Donbasie toczonych od 2014 roku. Polska tak przygotowanych do walki zasobów ludzkich niestety już nie posiada.

Co więcej takich potrzeb polskiej armii nie zaspokoi nawet dobrze przeprowadzona mobilizacja, ponieważ da ona w większości przypadków jedynie ludzi, a na pewno nie kierowców bojowych wozów piechoty, czy obsługę systemów artyleryjskich. Tych ludzi trzeba będzie wyszkolić, a na to trzeba czasu, którego wykrwawione jednostki liniowe niestety nie będą miały. Przekonali się o tym Rosjanie, którzy po ogłoszeniu mobilizacji już po 7-10 dniach przygotowań musieli wysyłać nieprzeszkolonych „mobików" na linię frontu. Średnie, dzienne straty osobowe po stronie Rosjan natychmiast wzrosły z 200 do ponad 500 poległych.

Reklama

Do ostatniego poboru przeprowadzonego w Polsce w 2008 roku nie było problemu, ponieważ każdego roku co najmniej 30 tysięcy żołnierzy przechodziło do rezerwy. W razie potrzeby można więc było z nich korzystać, oczywiście w międzyczasie tylko ich doszkalając. Skasowano to polityczną decyzją o likwidacji zasadniczej służby wojskowej, która nie była: ani przemyślana, ani odpowiednio przygotowana. Efekt tych zaniedbań jest taki, że większość rezerw w tej chwili to są poborowi sprzed ponad 11 lat oraz żołnierze zawodowi, którzy w międzyczasie przestali służyć w Siłach Zbrojnych RP. A tych ostatnich było co roku kilkakrotnie mniej niż, gdy zwalniano do rezerwy zasadniczą służbę wojskową.

Rezerwy się więc kurczyły i „starzały", co przy obecnej, agresywnej polityce Kremla nie zapewniało odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa. Teraz próbuje się naprawić tę sytuację, głównie poprzez wprowadzenie w życie praktycznie jednogłośne uchwalonej Ustawy o Obronie Ojczyzny z 2022 roku. Mówiąc w skrócie podstawą polskiego bezpieczeństwa ma być dobrze wyposażona armia zawodowa licząca docelowo 250 tysięcy żołnierzy plus 50 tysięcy żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej. Szybkim uzupełnieniem dla tych sił ma być tzw. rezerwa aktywna.

Reklama

W jej skład nie będą jednak wchodzili rezerwiści (tak jak w przypadku rezerwy pasywnej), ale „żołnierze rezerwy". Będą to więc osoby, które jak wyjaśnia Ministerstwo Obrony Narodowej „złożyły przysięgę wojskową i zostały przeniesiony do rezerwy, czyli m.in. byli żołnierze zawodowi, byli żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej, osoby po odbyciu zasadniczej służby wojskowej, po służbie przygotowawczej oraz absolwenci programu przeszkolenia wojskowego „Legia Akademicka".

Jeżeli rezerwa aktywna będzie dostatecznie liczna, to nie będzie konieczności prowadzenia dłuższego szkolenie rezerwy pasywnej. By to było możliwe przywrócono w Ustawie o Obronie Ojczyzny pobór, z tym że ma to już być: Dobrowolna Zasadnicza Służba Wojskowa. Osoby, które wyrażą zgodę na tego typu powołanie będą przechodziły:

Reklama
  • 28-dniowe szkolenie podstawowe w jednostce wojskowej lub centrum szkolenia, zakończone przysięgą;
  • oraz 11-miesięczne szkolenie specjalistyczne w jednostce wojskowej (w tym czasie będą miały wybór – nie muszą być skoszarowane).
Reklama

I to może wystarczyć do uzupełnienia rezerw dla wojsk liniowych. Jeżeli nie wystarczy, to brakujący rezerwiści będą uzupełniani poprzez szkolenie osób z rezerwy pasywnej i społeczeństwo musi być na to przygotowane.

Reklama
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama