Reklama

Siły zbrojne

Przewrót w Mjammie: ryzyko starć z partyzantami

Naung Yoe to lekki pojazd produkowany lokalnie w Mjammie. Fot: Haruno Sakura/wikipedia/CC0
Naung Yoe to lekki pojazd produkowany lokalnie w Mjammie. Fot: Haruno Sakura/wikipedia/CC0

Armia rozwiązała Narodowe Centrum Pojednania i Pokoju, gdzie rząd Mjammy negocjował z partyzantkami grup etnicznych. Zdaniem ekspertów może to zahamować proces pokojowy w kraju. Nowe władze zapowiedziały repatriację Rohingjów, ale liderzy mniejszości nie wierzą w te zapewnienia.

„Poinformowano nas, że Narodowe Centrum Pojednania i Pokoju (NRPC) zostało rozwiązane” - powiedział dziennikowi „Myanmar Times” U Lamai Gum Ja, członek zespołu pośredniczącego w rozmowach między rządem Mjammy i grupami zbrojnymi tzw. Północnej Koalicji.

„Zaplanowane rozmowy zostały automatycznie odwołane wraz z przewrotem wojskowym” - dodaje U Lamai Gum Ja, odnosząc się do zaplanowanych na luty rozmów rządu i Koalicji Północnej, składającej się z m.in. z Wyzwoleńczej Armii Kaczinu i Armii Arakanu.

Reklama
Reklama

Ponad 20 mniejszości etnicznych, głównie Arakańczycy, Karenowie, Szanowie, Czinowie i Kaczinowie, od końca lat 40. walczy o większą niezależność od birmańskiego centrum. Partyzanci, których terytoria tworzą półokrąg biegnący ze wschodu przez północ na zachód Mjammy, stanowią ok. 32 proc. populacji i zamieszkują tereny bogate w surowce mineralne.

„Nowy kraj miał być federacją ludów, ale władze w Rangunie i Naypyidaw, głównie wojsko, chciały nas sobie podporządkować” - tłumaczy PAP Tun Naing, działacz z Sittwe w stanie Rakhine, nazywany wcześniej Arakanem.

„Porozumienie wynegocjował Aung San, ojciec Aung San Suu Kyi (aresztowanej po przewrocie liderki partii Narodowa Liga na rzecz Demokracji - PAP), ale zginął w zamachu” - przypomina dodając, że sytuacja mniejszości pogorszyła się po dojściu do władzy birmańskiej armii, Tatmadaw, na początku lat 60.

Tun Naing jak wielu działaczy mniejszości etnicznych wspierał Aung San Suu Kyi i jej Narodową Ligę na rzecz Demokracji (NLD) w walce przeciw wojsku o demokrację. W 2015 r. po porozumieniu z armią NLD wygrała pierwsze demokratyczne wybory. „Po dojściu NLD do władzy jej rząd nie zrobił dla nas zbyt wiele. Wciąż chciał nas kontrolować i nie otrzymaliśmy obiecanej autonomii w federalnym państwie, bo tutaj są surowce mineralne” - ocenia.

W połowie października 2020 r. komisja wyborcza, w której zasiadali w większości członkowie NLD, „ze względów bezpieczeństwa” odwołała wybory całkowicie w 15 z 330 powiatów kraju oraz częściowo w 42 powiatach w regionach Kaczin, Kayin, Mon, Rakhine i Szan.

W ostatnich latach Tatmadaw, która według konstytucji posiadała 25 proc. miejsc w parlamencie i obsadzała resorty siłowe, prowadziła operacje wojskowe m.in. w stanie Szan i Rakhine. Z tego powodu Północna Koalicja w przeciwieństwie do 10 innych grup zbrojnych nie podpisała porozumienia o zawieszeniu broni z rządem Aung San Suu Kyi.

„Mamy teraz bezpośrednio negocjować z armią. Członkowie Północnej Koalicji nie zajęli jeszcze stanowiska” - powiedział w gazecie „Myanmar Times” U Lamai Gum Ja.

Dziesięciu sygnatariuszy zawieszenia broni potępiło przewrót wojskowy, ale zapowiedziało ostrożne negocjacje z wojskiem. „Oni walczyli o federalizm, równość i samostanowienie. Ale nie otrzymają federalizmu od wojska. Armia nie jest demokratyczną instytucją” - ocenił dla portalu Irrawaddy ekspert polityczny U Than Soe Naing.

„Armia złamała wiele porozumień w przeszłości i nikt jej nie ufa” - powiedział PAP U Khaing Kaung San, działacz opozycji demokratycznej ruchu 88 z Sittwe, który na krótko został aresztowany w tym tygodniu.

W poniedziałek w telewizyjnym przemówieniu, na które powołuje się agencja AFP, lider junty wojskowej gen. Min Aung Hlaing zapowiedział również, że repatriacja Rohingjów, mniejszości muzułmańskiej, będzie kontynuowana. W 2017 r. podczas operacji wojskowej w stanie Rakhine ponad 600 tys. Rohingjów ratowało się ucieczką do sąsiedniego Bangladeszu.

Zdaniem Abu Tahaya, działacza Rohingjów z Rangunu, z którym rozmawiał PAP, proces repatriacji utknął w martwym punkcie już za rządów Aung San Suu Kyi i ma małe szanse powodzenia za rządów wojskowych.

„To właśnie armia dokonała masowych mordów i paliła nasze wioski. Chyba nikt poważny nie myśli, że będziemy wracać do kraju rządzonego przez Tatmadaw” - powiedział PAP Abu Rahim, który pracował jako lokalny koordynator w obozie Rohingjów w Kutupalong, w Bangladeszu.

Źródło:PAP
Reklama
Reklama

Komentarze