Reklama

Przeciwlotniczy Stryker, czyli lekcje z wschodniej flanki [KOMENTARZ]

Koncern General Dynamics prezentuje podczas wystawy AUSA 2019 mobilny system obrony przeciwlotniczej IM-SHORAD. To połączenie transportera Stryker, dwóch systemów rakietowych, broni lufowej oraz sensorów i środków walki elektronicznej, służące do obrony mobilnych wojsk lądowych. Podobne rozwiązanie mogłoby powstać w polskim przemyśle, ale najpierw muszą zostać podjęte stosowne decyzje.

Fot. GDLS/Twitter.
Fot. GDLS/Twitter.

Zestaw przeciwlotniczy prezentowany podczas AUSA 2019 jest uzbrojony w dwa pociski rakietowe Longbow Hellfire, działko 30 mm, oraz poczwórną wyrzutnię rakiet Stinger. Oprócz tego dysponuje środkami niekinetycznymi przeznaczonymi do zwalczania dronów. Oczywiście ma też środki wykrywania i śledzenia celów: cztery radary MHR firmy RADA zapewniające łącznie dookólną obserwację, a także systemy optoelektroniczne. Jest dostosowany do współdziałania z systemem dowodzenia obroną powietrzną FAAD C2.

Podkreśla się, że system IM-SHORAD jest rozwiązaniem wielozadaniowym, i może być używany do zwalczania różnych celów. Zastosowanie rakiet Hellfire daje możliwość zwalczania obiektów lądowych, ale też wolno lecących celów powietrznych na dystansie do ok. 8 km (to nieco więcej, niż wynosi oficjalny zasięg pocisków Stinger). Z kolei działko i systemy elektroniczne pozwalają razić niektóre cele powietrzne, w szczególności bezzałogowce, bez wykorzystania kierowanych rakiet ziemia-powietrze, dzięki czemu te mogą zostać zachowane do zwalczania bardziej wymagających celów.

„Przeciwlotniczy” transporter Stryker A1 IM-SHORAD został opracowany w odpowiedzi na pilne zapotrzebowanie armii USA na system obrony przeciwlotniczej bardzo krótkiego zasięgu. Do niedawna Amerykanie niemal w ogóle nie rozwijali zdolności osłony manewrowych jednostek wojsk lądowych, bo uznawano, że lotnictwo wojskowe zapewni panowanie w powietrzu, i taka mobilna OPL po prostu nie będzie potrzebna. W tej roli mogły być wykorzystane w zasadzie wyłącznie zestawy Avenger na podwoziu Humvee, które nie są przystosowane do wsparcia jednostek pancernych czy zmechanizowanych, a ich możliwości pozostawiają wiele do życzenia.

Władze wojskowe USA zmieniły jednak swoją ocenę zagrożeń po agresji Rosji na Ukrainę. Uznano, iż w konflikcie symetrycznym jednostki lądowe muszą mieć „parasol” przed atakiem z powietrza, bo mogą im zagrażać wrogie drony, śmigłowce i samoloty. Nieprzyjaciel może przecież wywalczyć lokalną przewagę w powietrzu, lub „odciąć” własne wojska lądowe za pomocą naziemnych systemów obrony powietrznej. Nie mówiąc już o tym, że środki napadu powietrznego, szczególnie bezzałogowce i śmigłowce, nie zawsze mogą być przechwytywane przez samoloty myśliwskie, które mają określone charakterystyki i pozostają nad polem walki przez określony czas.

Amerykanie sformułowali dokumenty o pilnej potrzebie operacyjnej w zakresie mobilnej obrony dla wojsk lądowych już w roku 2017. Przeprowadzono procedury z udziałem kilku konkurentów, w wyniku których wykonawcami programu IM-SHORAD zostały koncerny General Dynamics Land Systems oraz Leonardo DRS, stosowne zamówienie złożono w 2018 roku. Prezentowany na wystawie AUSA 2019 pojazd jest efektem ich prac.

image
Fot. GDLS.

IM-SHORAD powstał w ramach pilnej potrzeby operacyjnej, łącząc istniejące elementy: efektory (wyrzutnie rakiet, działko), ale też radary RADA, system dowodzenia i platformę KTO Stryker. Dzięki temu prototyp powstał w ciągu 11 miesięcy od otrzymania zamówienia, a za kilka lat do U.S. Army trafią łącznie 144 takie transportery. Przewiduje się, że system przeznaczony do obrony manewrowych wojsk lądowych będzie dalej rozwijany, m.in. poprzez włączenie do pododdziałów laserowych systemów rażenia, czy integrację konwencjonalnych środków o wyższych parametrach. Tak szybkie zbudowanie prezentowanego na AUSA pojazdu IM-SHORAD było jednak możliwe dzięki połączeniu kilku czynników. Po pierwsze, dzięki wykorzystaniu istniejących elementów do integracji platformy. Nie bez znaczenia było też duże zaangażowanie przemysłu, w odpowiedzi na pilną potrzebę operacyjną. Nie wolno jednak również zapominać o tym, że także zamawiający – armia – prowadziła procedury w taki sposób, by szybka realizacja zamówienia była możliwa i miała swoje podstawy prawne, również w postaci zatwierdzonych wymagań.

Sprawa transportera IM-SHORAD ma jednak także polski kontekst. Również Wojsko Polskie potrzebuje systemu pozwalającego na osłonę formacji pancernych i zmechanizowanych przed atakiem powietrznym. Posiadane zestawy Biała, choć zmodernizowane, coraz bardziej odstają od wymogów współczesnego pola walki. A zagrożenie ze strony rosyjskich dronów i śmigłowców wciąż się zwiększa. W MON podjęto prace nad programem SONA, dotyczącym systemu służącego do bezpośredniej osłony Wojsk Pancernych, ale na razie – według dostępnych informacji – są one na bardzo wczesnym etapie.

Polski przemysł jest w stanie szybko zintegrować i dostarczyć system o co najmniej podobnych możliwościach, tak jak w wypadku Amerykanów wykorzystując istniejące technologie. Bazą dla polskiego zestawu służącego do obrony mobilnych Wojsk Lądowych mogłoby być jedno z podwozi proponowanych przez przemysł: gąsienicowe Krab lub Borsuk ze Stalowej Woli, oferowane przez gliwicki ośrodek pancerny UMPG czy kołowy Rosomak.

Uzbrojeniem takiego systemu mogłyby być armaty 30/40 mm Mk 44S lub 35 mm KDA, w obu wypadkach gotowe do wykorzystania amunicji programowalnej. Broń tego typu może dostarczyć Huta Stalowa Wola. Z kolei rakietowy komponent zestawu mógłby szybko powstać na bazie pocisku przeciwlotniczego Piorun, dostarczanego od zeszłego roku Siłom Zbrojnym RP.

Piorun, opracowany przez Mesko i Telesystem-Mesko, to przenośny zestaw przeciwlotniczy naprowadzany na podczerwień, o zasięgu 6,5 km i bardzo wysokiej odporności na zakłócenia. Rozwiązania z układu naprowadzania zestawu Piorun mogą posłużyć do szybkiego opracowania rakiety o większym zasięgu, około 12 km. Przeznaczonej dla nowego systemu obrony Wojsk Lądowych, ale nie tylko. Taki pocisk, roboczo zwany Piorun 2, mógłby wejść na wyposażenie zestawów Poprad, skokowo zwiększając ich możliwości bojowe bez modyfikowania systemu naprowadzania. Mógłby również wejść na wyposażenie systemu Narew, jako tańszy pocisk uzupełniający, przeznaczony do zwalczania mniej wymagających celów, jak choćby masowo używane rakiety manewrujące i drony.

Polski przemysł może także dostarczyć system dowodzenia i kierowania ogniem, bo ma duże doświadczenia w tym zakresie, choćby z programów Poprad i Pilica. Jeżeli chodzi o środki wykrywania, można wykorzystać gotowe rozwiązania głowic optoelektronicznych, radar Bystra, a stacja kierowania ogniem, jeżeli zostanie ujęta w konfiguracji, mogłaby powstać w ramach pracy B+R lub – jako chyba jedyny z zasadniczych elementów zestawu – zostać zakupiona u partnera zewnętrznego. Jeśli polski system otrzymałby środki walki elektronicznej do obezwładniania dronów, to również one mogłyby zostać dostarczone przez krajową zbrojeniówkę (np. Lanca firmy WZE czy Ctrl+Sky firmy APS).

W efekcie stosunkowo małym nakładem kosztów i przy niskim ryzyku technologicznym można by otrzymać nowoczesny system przeciwlotniczy, odpowiadający zapotrzebowaniu wojska. Jednocześnie mógłby on stanowić atrakcyjną propozycję na eksport, bo podobnie jak Stany Zjednoczone, coraz więcej państw szuka możliwości szybkiego wzmocnienia „tarczy” dla swoich sił lądowych. Aby taki zestaw powstał, potrzebne są jednak szybkie decyzje, dotyczące zatwierdzenia wymagań i finansowania pracy rozwojowej. Dzięki temu za kilka lat Wojsko Polskie mogłoby wprowadzić na wyposażenie system, skutecznie chroniący jednostki pancerne i zmechanizowane przed coraz większym zagrożeniem z powietrza.    

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama