Reklama

Geopolityka

Prezydent Azerbejdżanu: Armenia musi wycofać się z Górskiego Karabachu

Fot. Dept. of Defense,  Navy Petty Officer 2nd Class Dominique A. Pineiro
Fot. Dept. of Defense, Navy Petty Officer 2nd Class Dominique A. Pineiro

Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew zażądał w niedzielę od władz Armenii opracowania harmonogramu wycofania sił z Górskiego Karabachu. Zapowiedział też, że jego kraj nie zaprzestanie prowadzenia działań zbrojnych dopóki to się nie stanie.

"Górski Karabach jest terytorium Azerbejdżanu. Musimy tam wrócić i wrócimy" - zaznaczył azerski przywódca w transmitowanym przez telewizję orędziu do narodu.

Mówiąc o zawieszeniu broni Alijew podkreślił, że "Azerbejdżan ma tylko jeden warunek, którym jest wyzwolenie swojego terytorium". Zażądał też od premiera Armenii Nikola Paszyniana "przeproszenia narodu azerbejdżańskiego" oraz "stwierdzenia, że Karabach to nie Armenia" i w końcu "precyzyjnego planu wycofania się Ormian z Górskiego Karabachu" - przytacza AFP słowa Alijewa.

Prezydent przekazał też rodakom, że wojska azerskie posuwają się naprzód w trwającej od 27 września ofensywie w Górskim Karabachu.

Przemówienie Alijewa jasno pokazuje, że Azerbejdżan nie zamierza zastosować się do wielokrotnie powtarzanych apeli przywódców USA, Rosji i Unii Europejskiej o natychmiastowe wstrzymanie walk - ocenia agencja Reutera. Toczące się obecnie walki między wojskami Azerbejdżanu a siłami Armenii i Górskiego Karabachu są najbardziej intensywne od zakończenia w 1994 roku regularnej wojny o tę ormiańską enklawę na terytorium Azerbejdżanu.

W niedzielę władze Azerbejdżanu ogłosiły, że ich wojska zdobyły miasto Dżyrakan i kilka otaczających je wsi; władze Górskiego Karabachu zaprzeczyły tym doniesieniom. Przedstawiciele Azerbejdżanu oskarżyli również wojska Armenii o ostrzelanie drugiego co do wielkości miasta kraju, Gandży. Armeńskie ministerstwo obrony również zaprzeczyło tym informacjom.

Ormianie oskarżają Azerbejdżan o bombardowanie stolicy Górskiego Karabachu Stepanakertu i rozmyślne atakowanie ludności cywilnej. Strona azerska zaprzecza tym oskarżeniom. Przywódca enklawy Arajik Harutiunian zapowiedział, że w odpowiedzi jego wojska uderzą w "jednostki wojskowe rozmieszczone w dużych miastach Azerbejdżanu".

Harutiunian oświadczył w niedzielę, że w ciągu tygodnia walk siły azerbejdżańskie zabiły 18 karabaskich cywilów i raniły ponad 90. Karabach informował ponadto o blisko 200 poległych swoich żołnierzach. Władze Azerbejdżanu przekazały, że zginęło 24 azerskich cywilów, a 111 zostało rannych, nie podając równocześnie informacji o własnych stratach wśród żołnierzy.

Zdaniem ekspertów trudno jest określić dokładny bilans ofiar konfliktu ze względu na działania dezinformacyjne obu stron i brak niezależnych obserwatorów oraz dziennikarzy w regionie.

Konflikt w Górskim Karabachu charakteryzuje szerokie wykorzystanie bezzałogowców. Azerbejdżan używa amunicji krążącej i tureckich systemów TB2, które - w ramach współdziałania - były przyczyną znacznej części strat strony armeńskiej. Z kolei Ormianie z powodzeniem wykorzystują np. wyrzutnie przeciwpancernych pocisków kierowanych, które w terenie górzystym stały się przyczyną znacznych strat strony azerskiej. W konflikcie używana jest też artyleria rakietowa - przykładowo, obie strony dysponują rosyjskimi systemami BM-30 Smiercz, przy czym Azerbejdżan oprócz rosyjskich wyrzutni ma też izraelskie i tureckie. W obszarze górskim jest szeroko używana również artyleria lufowa, w tym systemy ciągnione - których z powodzeniem używa strona armeńska.

JP, PAP

Reklama
Reklama

Komentarze (2)

  1. Bursztyn

    Armenia już się wycofała Bo droga do karabachu ODCIĘTA PRZAZ PRZELECZ LACHIN A Te 37vsztuk T55 w Karabachu to już chyba history

  2. Milutki

    Armenia od lat nie przestrzegała rezolucji ONZ wzywających ja do wycofania się z terytorium Azerbejdżanu czyli Górskiego Karabachu . Teraz gdy przegrywają to wzywają do zawieszenia broni które wykorzystają tylko na przegrupowanie się a później stała, premier Armenii Paszynian od początku mówił że będzie walczył za Karabach j nie ustąpią