Reklama
  • Wiadomości

Poszukiwania okrętu podwodnego. Szwedzi nie wykluczają żadnej możliwości

Szwedzkie siły zbrojne na niespotykaną od czasów „zimnej wojny” skalę prowadzą poszukiwania w archipelagu sztokholmskim „rosyjskiego okrętu podwodnego”.

Szwedzka korweta typu Visby HSwMS „Nyköping” bierze udział w poszukiwaniach – fot. M.Dura
Szwedzka korweta typu Visby HSwMS „Nyköping” bierze udział w poszukiwaniach – fot. M.Dura

Według gazety „Svenska Dagbladet” szwedzkie służby nasłuchu radiowego przechwyciły w czwartek 16 października br. korespondencję radiową na rosyjskiej częstotliwości alarmowej. Następnie miano określić, że łączność była prowadzona pomiędzy Obwodem Kaliningradzkim a nadajnikiem znajdującym się na obszarze archipelagu sztokholmskiego (a więc na szwedzkich wodach terytorialnych).

Co dzieje u wybrzeży Szwecji?

Później pojawiają się już tylko niejasności. Po pierwsze poinformowano, że sygnał miał być szyfrowany, ale pomimo tego stwierdzono, że wiadomości były przekazywane w języku rosyjskim. Po drugie określono, że to był „rosyjski okręt podwodny” - dopiero później uściślając, że wykryto jedynie „zagraniczną aktywność podwodną w archipelagu sztokholmskim”.

Oliwy do ognia dodał przedstawiciel szwedzkiej marynarki komandor Jonas Wikstroem, który potwierdził, że ujawnione przez prasę informacje są bardzo wiarygodne i że trwają prowadzone na szeroką skalę poszukiwania. Zaprzeczył jednak, że jest to pościg za okrętem podwodnym, ale akcja zwiadowcza prowadzona zarówno pod wodą jak i na powierzchni.

Później pojawiło się zdjęcie wynurzonego spod wody obiektu od osoby prywatnej, która poinformowała, że obiekt ten się później zanurzył oraz „wiarygodne” informacje o obecności tego obiektu jeszcze w trzech miejscach. Zamieszanie pogłębiło dodatkowo zdjęcie w mediach społecznościowych ubranej na czarno postaci z plecakiem na brzegu jednej ze szwedzkich wysp. Od razu wysunięto hipotezę, że jakaś nieznana jednostka podwodna prowadząc akcję rozpoznawczą wysadziła również na brzeg jednego z obcych agentów.

Gazeta „Svenska Dagbladet” wysunęła nawet przypuszczenie, że mógłby to być miniaturowy okręt podwodny (według internautów typu Tryton-NN), wypuszczony z tankowca NS „Concord”, który pływając pod liberyjską banderą, przebywał w okolicy i miał płynąć do Primorska w Obwodzie Kaliningradzkim (z terminem przybycia -23 października br.). Podejrzenie wzbudził fakt, że okręt ten już 4 października był zarejestrowany w systemie AIS w drodze koło Finlandii. Co rzeczywiście ta jednostka robiła w międzyczasie – nie wiadomo.

Obecność Rosjan w tym miejscu byłaby o tyle dziwna, że Szwedzi nie prowadzą obecnie żadnych tajnych badań wojskowych w tamtym regionie, które tłumaczyłyby tego rodzaju aktywność i ryzyko. Ponadto cała sytuacja miałaby zaistnieć w środkowej części archipelagu sztokholmskiego, a więc w bardzo trudnych nawigacyjne regionach, gdzie duży okręt podwodny byłby narażony na poważne ryzyko, natomiast mniejsze jednostki nie miałby zasięgu by wykonać zadanie i później z niego bezpiecznie powrócić.

W operacji „zwiadowczej” biorą udział zarówno okręty nawodne (w tym korweta stealth typu Visby), szybkie łodzie desantowo – szturmowe CB90 (Combat Boat) - Stridsbåt 90H, śmigłowce oraz około 200 żołnierzy. Obecność tych ostatnich wyraźnie wskazuje, że Szwedzi bardzo poważnie rozpatrują również możliwość wysadzenia na ich terytorium obcych agentów.

Nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni

Szwedzi już niejednokrotnie informowali o przypadkach naruszenia ich terytorium, ale robiły to przede wszystkim rosyjskie statki powietrzne „odpędzane” przez startujące alarmowo myśliwce Szwecji. Okręty nawodne Rosji były w o tyle trudniejszej sytuacji, że od samego wyjścia z portu w Petersburgu były śledzone przez fińsko - szwedzki system nadzoru obszarów morskich SUCBAS (Sea Surveillance Cooperation Baltic Sea), który od razu alarmował, gdy jakakolwiek rosyjska jednostka pływająca tylko zbliżała się do szwedzkich wód terytorialnych.

Ponadto są to wody bardzo uczęszczane i trudno jest ukryć jakąkolwiek aktywność, oczywiście o ile odbywa się ona nad wodą. W przypadku okrętów podwodnych jest już inaczej, ale ostatnie przypadki tego typu naruszeń miały miejsce w czasie „zimnej wojny”. To 27 października 1981 r doszło do sławnego wyjścia na skały rosyjskiego okrętu podwodnego S-363 typu Whiskey, 2 km od szwedzkiej bazy morskiej Karlskrona. Przez 11 dni okręt był blokowany przez Szwedów, ale ostatecznie Związek Radziecki grożąc nawet bronią jądrową wymusił na władzach w Sztokholmie wypuszczenie jednostki.

Podobna sytuacja miałaby miejsce prawdopodobnie i dzisiaj. Jednak poszukiwania dotyczą bardziej tego, co ktoś obcy zostawił na szwedzkich wodach terytorialnych niż podwodnego intruza, którego jak pokazuje przykład S-363 i tak nie udałoby się zatrzymać.

Specjaliści zwracają uwagę, że odnalezienie okrętu podwodnego jest w tym przypadku praktycznie niemożliwe, ponieważ już dawno minęły trzy doby, czyli granica do której może on przebywać w zanurzeniu. Poszukiwana jednostka jest więc już: albo bardzo daleko, albo rzeczywiście ma poważne problemy. Flota rosyjska jednak zaprzecza, by doszło do jakiejś katastrofy i w przekazanym mediom oficjalnym komunikacie podkreśla: „Okręty podwodne rosyjskiej marynarki wojennej, a także okręty nawodne, wykonują zadania na morzach całego świata zgodnie z planem. Żadnych nienormalnych, a tym bardziej awaryjnych sytuacji, z rosyjskich okrętów nie było i nie ma”.

Rosyjscy blogerzy poinformowali, że w rejon szwedzkiej operacji płynie rosyjska jednostka badawcza „Profesor Logacziow” wyposażona m.in. w sprzęt do poszukiwań podwodnych.

Zobacz również

WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama