Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Polsko-niemiecka marynarka wojenna? MON zaprzecza

Z wypowiedzi minister obrony RFN Ursuli von der Leyen oraz komunikatów z prac niemiecko-polskich grup roboczych wynika, że w Polsce przygotowywano się do stworzenia floty jednostek pływających z mieszanymi załogami polsko-niemieckimi. Ministerstwo Obrony Narodowej temu jednak zaprzecza.

  • Podczas wizyty niemieckiego okrętu podwodnego w Gdyni w 2013 r., Bundesmarine miała w Niemczech do dyspozycji jeszcze tylko jedną skompletowaną załogę na trzy przebywające tam jednostki tego typu – M.Dura/Defence24.pl
    Podczas wizyty niemieckiego okrętu podwodnego w Gdyni w 2013 r., Bundesmarine miała w Niemczech do dyspozycji jeszcze tylko jedną skompletowaną załogę na trzy przebywające tam jednostki tego typu – M.Dura/Defence24.pl
  • fot. R. Siemaszko/M. Nędzyński/DPI MON/mon.gov.pl
    fot. R. Siemaszko/M. Nędzyński/DPI MON/mon.gov.pl

Tworzenie armii europejskiej jest obecnie szczególnie mocno popierane przez Niemcy. Mówiła o tym również niemiecka minister obrony Ursula von der Leyen w Warszawie 11 marca br. w czasie odprawy kierowniczej kadry MON i SZ RP na Stadionie Narodowym. Von der Leyen wspomniała m.in. o istniejącym od dwóch lat polsko - niemieckim „stabilnym fundamencie dla partnerstwa”, który był budowany „między naszymi marynarkami i siłami lądowymi”. Mówiła przy tym o „niemieckim batalionie pod polskim dowództwem i o polskim batalionie pod niemieckim dowództwem”.

212
fot. R. Siemaszko/M. Nędzyński/DPI MON/mon.gov.pl

Jednak von der Leyen podała tylko jeden, konkretny przykład jednostek „mieszanych”: „integrację załóg na okrętach podwodnych”. A to oznacza, że jest to temat nadal bardzo poważnie rozpatrywany.

Niemieckie problemy z załogami okrętów podwodnych

Niemcy od dawna nie kryli się z problemami kadrowymi w swoich siłach morskich, dotyczących przede wszystkim okrętów podwodnych. Szczególnie odczuwalny był brak podoficerów - w tym operatorów sonarów.

Doszło do tego, że marynarze w Niemczech nie otrzymują już konkretnego przydziału na dany okręt podwodny, ale do konkretnej załogi i tej załodze przydziela się jednostkę pływająca, która jest akurat dostępna. Taka „wielozałogowa” polityka została wprowadzona w 2011 r. jako reakcja na kłopoty z ukompletowaniem personelu na poszczególne okręty. Będzie ona również zastosowana na okrętach nawodnych –po raz pierwszy na fregatach F-125. Niestety by spełniała ona swoje zadanie musi być więcej załóg niż jednostek pływających. A na to bez pomocy w zewnątrz, w Bundesmarine się jak na razie nie zanosi.

Jeszcze w styczniu 2015 r. w składzie pierwszego dywizjonu okrętów podwodnych w Eckernförde były tylko trzy w pełni skompletowane załogi. Zgodnie z oficjalnym komunikatem nie było z tym problemu, ponieważ w tym czasie były w pełni sprawne tylko trzy okręty typu 212.

OP 212
Podczas wizyty niemieckiego okrętu podwodnego w Gdyni w 2013 r., Bundesmarine miała w Niemczech do dyspozycji jeszcze tylko jedną skompletowaną załogę na trzy przebywające tam jednostki tego typu – M.Dura/Defence24.pl

W rzeczywistości po rozpoczęciu prób morskich okrętu „U35” jest ich w służbie pięć. Jedna załoga przebywała wtedy na „U33” w basenie Morza Śródziemnego. Druga była zaangażowana w próby „U35” (który ma wejść do linii 23 marca br.). Oznacza to, że na potrzeby trzech kolejnych jednostek zostawała tylko jedna pełna załoga (!). To zresztą i tak lepiej procentowo niż było latem 2014 r., gdy obsadzone mogły być tylko dwa z czterech okrętów.

Sprawy nie ułatwiają trudy służby na okrętach podwodnych. W czasie rejsu pełni się ją w trybie dwuwachtowym (burtami). Z 28 osób tylko cztery są wyłączone z takiego systemu dyżurowania: dowódca, mechanik, radiowiec i kucharz. Pozostali stają na sześciogodzinne wachty, po których mają sześć godzin wolnego. W tym „wolnym czasie” są jednak inne zadania do wypełnienia: np. sprzątanie okrętu, jedzenie i na końcu spanie. Przy czym dla niektórych marynarzy obowiązuje zasada „ciepłej koi” – tzn. zajmujesz to miejsce do spania, które zwalnia kolega udający się właśnie na wachtę. Do tego trzeba doliczyć ograniczony kontakt z rodziną i …. Internetem.

Nie poprawia sytuacji napęd niezależny od powietrza, który pozwala na przebywania pod wodą przez kilkanaście dni. Tymczasem okręty typu 212 są niewielkie i mało komfortowe przy takim sposobie działania. Wspominał o tym dowódca niemieckiej załogi „Delta: „Zobaczyłem załogę po 18 dniach spędzonych w zanurzeniu w czasie rejsu do Ameryki. I wtedy stało się jasne, że w pewnym momencie ma się wszystkiego dosyć na tak małym okręcie. To nie jest okręt atomowy i nie można o tym zapominać”.

Polacy mogą uzdrowić sytuację w Bundesmarine

Szukając personelu do skompletowania załóg zaczęto prowadzić nabór także w odległych od wybrzeża obszarach Niemiec. Pojawiła się również idea współpracy z innymi krajami, która, jak zauważyły niemieckie media, może: osiągnąć takie rozmiary:, „że pewnego dnia na niemieckich okrętach pływać będą załogi mieszane. Oferta leasingu dla Polski może być tego początkiem”.

Wniosek taki został wyciągnięty po wypowiedzi dla radia NDR z czerwca 2014 r. inspektora niemieckiej marynarki wojennej wiceadmirała Axla Schimpfa: „Polacy planują zamówić w Niemczech okręty podwodne. Do chwili ich dostawy dobrze byłoby móc się na nich szkolić. Dlatego złożyliśmy ofertę leasingu. Ale generalnie chodzi o to, by korzystać ze współpracy międzynarodowej w taki sposób, aby zadania rozkładane były na większą ilość barków – by także odciążyć nasz personel, który na obecną chwilę pełni służbę pod dużym obciążeniem.

Jak się okazuje nie był to wcale wniosek na wyrost.

Okręty polsko - niemieckie czy niemieckie z polskimi marynarzami?

Pomysł stworzenia polsko-niemieckich załóg na niemieckich okrętach podwodnych nie jest jedynie wymysłem władz w Berlinie, ale również niektórych polskich marynarzy. Możliwość utworzenia mieszanych załóg była jednak o tyle niebezpieczna, że Polacy mogliby być w pierwszej kolejności rekrutowani do obsadzania brakujących stanowisk na niemieckich okrętach podwodnych.

Ponadto mówiono o szkoleniu załóg w oparciu o niemiecką bazę szkoleniową i według niemieckich wzorców (jednostki pływające wraz z zapleczem logistycznym były przecież tylko w Niemczech). Ministerstwo Obrony Narodowej potwierdziło, że takie rozmowy były prowadzone i dotyczyły okrętów podwodnych: „Prowadzone rozmowy dotyczą jedynie możliwości zorganizowania szkoleń wybranych oficerów i podoficerów MW w Centrum Szkolenia Załóg OP w Eckernforde”.

W tą logikę wpisuje się także leasing od Niemców okrętu(ów) typu 212A, które byłyby nam wypożyczone na bardzo konkretnych zasadach. Ale pomysł ten uzależniał nas praktycznie całkowicie od niemieckiej bazy szkoleniową i technicznej, ponieważ toczące się w tym czasie w Polsce postępowanie na okręt podwodny nowego typu nie pozwalało na wcześniejszy (przed rozstrzygnięciem przetargu) wybór ostatecznego dostawcy systemów zabezpieczających.

Tymczasem rozmowy na temat polsko-niemieckich załóg okrętów podwodnych toczyły się co najmniej na dwa lata przed rozpoczęciem postępowania na Orkę (planowanego na II połowę 2015 r.). Wspominano o tym m.in. przy okazji trzeciej tury rozmów obustronnej grupy roboczej 25 września 2013 r., których celem miało być „pogłębienie współpracy pomiędzy Marynarką Wojenną RP, a Marynarką Niemiecką”.

Zgodnie z oficjalnym komunikatem omawiano wtedy m.in. temat „utworzenia wspólnej komórki kierowania okrętami podwodnymi… możliwości wymiany personelu pomiędzy obu flotami wojennymi, a w przyszłości utworzenia wspólnych załóg dla jednostek pływających”.

Teraz Ministerstwo Obrony Narodowej zaprzecza, by były plany tworzenia wspólnych, niemiecko-polskich załóg okrętów nawodnych i podwodnych. „Integracja załóg na okrętach podwodnych”, o której mówiła minister Von der Leyen Według MON i „wspólne załogi dla jednostek pływających”, jakie negocjowała Marynarka Wojenna w 2013 r. mają według MON polegać jedynie na prowadzeniu wspólnych szkoleń i staży na okrętach, w sztabach i centrach szkoleniowych obu państw.

Zgodnie z listem intencyjnym podpisanym przez ministrów obrony Polski i Niemiec w maju 2013 roku, prowadzone są prace w uzgodnionych obustronnie obszarach zainteresowania. Jednym z nich jest prowadzenie wspólnych szkoleń i staży na okrętach, w sztabach i centrach szkoleniowych obu państw. Nie planuje się tworzenia wspólnych, polsko-niemieckich załóg okrętów – ani podwodnych, ani nawodnych.

ppłk Artur Goławski Oddział Komunikacji Społecznej, Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych

Wspólne szkolenie tak, służba pod obcą banderą - nie

Szkolenie i staże polskich marynarzy na okrętach obcych bander odbywają się od dawna i przynoszą bardzo dobre rezultaty. Czymś zupełnie innym jest jednak stała służba na obcych okrętach. Ale i to można byłoby zaakceptować gdyby nie moment, w jakim rozmowy zaczęto prowadzić.

Postępowanie na okręty podwodne powinno nas bowiem wyczulić na wszystko, co może świadczyć o braku w nim przejrzystości. Tymczasem pojawia się coraz więcej informacji, że coś się jednak odbywało poza oficjalnym przygotowywaniem do przetargu na Orkę. Szczególnie intensywnie działano przed rozwiązaniem Dowództwa Marynarki Wojennej w 2013 r.:

  • 05. 2013 r. – złożenie propozycji leasingu okrętu U32 (typ 212A) przedstawicielom Dowództwa Marynarki Wojennej w trakcie rozmów „Permanent DEU-POL Naval Working Group” w Rostoku – bez podawania tego do publicznej wiadomości;
  • 27.05.2013 r. – zawarcie porozumienia pomiędzy niemieckim i polskim ministerstwem obrony zakładające m.in. współpracę pomiędzy siłami morskimi jeżeli chodzi o działania koncepcyjne, operacyjne, logistyczne i szkoleniowe (w tym planowane utworzenie wspólnej komórki kierowania operacjami okrętów podwodnych);
  • 07.2013 r. – MON zaprzecza by były prowadzone rozmowy na temat leasingu niemieckiego okrętu podwodnego;
  • 10-11.2013 r. – intensywne prace nad leasingiem okrętu 212A batch 1 i zakupem okrętów 212A batch 2, łącznie z ustaleniem warunków umowy;
  • 05-09.2013 r. – odbywają się co najmniej trzy tury rozmów pomiędzy polskimi i niemieckim przedstawicielami sił morskich m.in. na temat wspólnych załóg okrętowych (komunikat z 25 września 2013 r.);
  • 14.11.2013 r. – pojawia się oficjalna informacja MON, że nastąpi zmiana wymagań operacyjnych i taktyczno – technicznych na Orkę, ponieważ „…przyjęcie opcji NATO-wskiej w wyposażeniu Marynarki Wojennej w okręty podwodne (jednostki projektu 212A posiadają Niemcy i Włosi) jest korzystne z punktu widzenia strategii Sojuszu, a także unifikacji zaplecza technicznego, obsługi i szkolenia z ważnymi sojusznikami Polski”;
  • 28.06.2014 r. inspektor marynarki niemieckiej wiceadmirał Axela Schimpfa potwierdza w stacji radiowej NDR, że była propozycja leasingu niemieckiego okrętu podwodnego;
  • 2013-2014 r. - do dzisiaj niewyjaśniony opór MON i Inspektoratu Uzbrojenia przed wprowadzeniem wymagania, by nowy okręt podwodny był uzbrojony w rakiety manewrujące i opóźnianie jakichkolwiek działań formalnych w tej sprawie do grudnia 2014 r. (kiedy prawdopodobnie wysłano pismo do Amerykanów w sprawie pocisków Tomahawk).

Tymczasem powinien dziwić pomysł leasingowania okrętu, który jest jednym z kandydatów w przetargu oraz pomysł by tworzyć wspólne załogi przed decyzją, co zostanie wybrane. Równie niepokojące powinna być zmiana wymagania pod ściśle określony typ jednostki pływającej i to pomimo negatywnej opinii gestora. Jednocześnie przesuwa się termin przetargu i czas wprowadzenia pierwszej jednostki, tak by m.in. leasing musiał być brany pod uwagę.

Kolejne opóźnienia i lista wątpliwości wokół budowy podwodnego potencjału Marynarki Wojennej nie sprzyja nie tylko pozyskaniu nowych OPNT, ale rykoszetem uderza w cały proces modernizacji polskiej floty. A kolejne stracone lata w odbudowie morskiego potencjału mogą oznaczać faktyczną utratę bardzo słabych już dzisiaj zdolności bojowych MW.

Zobacz również

WIDEO: Latający Czarnobyl | Co z K2PL? | Fallout | Defence24Week #135
Reklama
Reklama