- Ważne
- Wiadomości
„Pogromca” norweskiej fregaty jest naprawiany w Gdańsku
Tankowiec „Sola TS”, który 8 listopada br. zderzył się norweską fregatą KNM „Helge Ingstad” doprowadzając tym samym do jej zatonięcia przypłynął do Trójmiasta. Statek przebywa obecnie w Stoczni Remontowa GSR, gdzie usuwane są wszystkie skutki kolizji. Prawdopodobnie odbędzie się tam też certyfikacja do dalszego pływania.

Zgodnie z informacjami zamieszczonymi na stronie Urzędu Morskiego w Gdyni tankowiec „Sola TS” o długości 250 m przypłynął do Gdańska z portu Tetney Terminal w Wielkiej Brytanii. To właśnie tam wyładowano ropę zatankowaną w Norwegii tuż przed kolizją z fregatą KNM „Helge Ingstad”. Dodatkowo w Wielkiej Brytanii specjaliści z norweskiej grupy DNV GL zajmującej się m.in. certyfikacją jednostek pływających, wydali zgodę na jeden rejs do stoczni, w której mają zostać wykonane niezbędne naprawy.
Zdjęcia już zamieszczone w internecie ze Stoczni Remontowa GSR w Gdańsku pokazują tankowiec mocno wysunięty nad linię wodną z dobrze widoczną gruszką dziobową. Gruszka tam ma wyraźne ślady obtarcia – prawdopodobnie w miejscu, gdzie również zetknęła się z norweskim okrętem. Ale najpoważniejsze uszkodzenia znajdują się na prawej burcie w okolicach dziobu. Już zawieszono rusztowanie na prawoburtowej kluzie, która zetknęła się z fregatą KNM „Helge Ingstad”. Widać tam wyraźne ślady zarysowania, chociaż samo poszycie burty kadłuba zostało naruszone tylko w jednym miejscu. Dodatkowo została usunięta kotwica wraz z łańcuchem kotwicznym (nie wiadomo jednak czy przed przypłynięciem do Gdańska, czy też już w Stoczni Remontowa GSR).
Obrazy te zgadzają się z opisem zawartym w armatorskim raporcie uszkodzeń tankowca, do którego dotarli dziennikarze norweskiego portalu branżowego Sysla. Wynika z niego, że trzy metry poniżej głównego pokładu, tuż za prawoburtową kluzą, fregata wybiła otwór o wysokości około 90 centymetrów i szerokości około 60 centymetrów. Ponad tym uszkodzeniem na prawej burcie wygięty został dodatkowo reling.

Największą niewiadomą jest stan techniczny prawego ciągu kotwicznego, który w całości wymaga sprawdzenia i prawdopodobnie naprawy. Charakterystycznie wybrzuszony na tankowcu „Sola TS” kołnierz burtowy kluzy na pewno został lekko wciśnięty w kadłub i ma otwór w górnej części. Wiadomo dodatkowo, że po zderzeniu, kotwica i łańcuch zostały wypuszczone około 20 metrów z windy kotwicznej. Sama winda została zabezpieczona hamulcem, podobnie jak włączono również stopery łańcucha.
Windy kotwicznej jak na razie nie można jednak obsługiwać (prawdopodobnie uszkodzony został silnik hydrauliczny), podobnie jak naprawy wymagają zgięte ograniczniki łańcucha i jego zwalniak. To właśnie z powodu tych niewiadomych nikt nie potrafi dokładnie określić, jakie będą koszty naprawy i certyfikacji oraz czy za wszystko zapłaci firma ubezpieczeniowa, czy armator. Jak na razie zakłada się, że prace stoczniowe potrwają od 10 do 14 dni. Wcześniej rzecznik prasowy armatora Patrick Adamson przekazał dla portalu Sysla informację, że „Uszkodzenia były dobrze ponad linią wody, dzięki czemu statek był stabilny. Nie jest to ogromna naprawa, ale potrzeba trochę pracy. Nie posiadam żadnych informacji o kosztach”.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS