Reklama

Siły zbrojne

Okręt U.S. Navy zatonął na Pacyfiku. W tle ćwiczenia i… ekologia

Śmigłowcowiec desantowy ex-USS Tarawa (LHA 1) wyprowadzany z bazy Pearl Harbor Podczas ćwiczeń RIMPAC 16 lipca 2024 roku na trzy dni przed zatopieniem
Śmigłowcowiec desantowy ex-USS Tarawa (LHA 1) wyprowadzany z bazy Pearl Harbor Podczas ćwiczeń RIMPAC 16 lipca 2024 roku na trzy dni przed zatopieniem
Autor. Courtney Strahan/US Navy

Po raz kolejny wycofane amerykańskie okręty zostały wykorzystane jako cele na ćwiczeniach. W 2024 roku „strzelankę” rakietami i bombami przeprowadzono do śmigłowcowca desantowego (dawny USS „Tarawa”) i okrętu desantowego (ex. USS „Dubuque”). Ostatecznie obie jednostki zatonęły na coraz bardziej zanieczyszczonym Pacyfiku.

Amerykanie po raz kolejny zatopili swoje stare okręty na Pacyfiku, wykorzystując do tego jednostki i samoloty uczestniczące w wielkich manewrach RIMPAC (Rim of the Pacific). Praktycznie każdego roku w ćwiczeniach organizuje się specjalny epizod SINKEX (Sink Exercise), w którym wykorzystuje się faktyczne uzbrojenie (rakiety, bomby, a nawet torpedy) w odniesieniu do realnych celów nawodnych. Podobnie jak w 2022 roku, tak i teraz zatopiono dwie jednostki pływające.

Reklama

W strzelaniu przeprowadzonym 11 lipca 2024 r. jako cel wykorzystano okręt desantowy typu Austin – ex. USS „Dubuque” (LPD 8). Z kolei 19 lipca 2024 r. zatopiono wycofany ze służby w 2009 r. śmigłowcowiec desantowy USS „Tarawa” (LHA 1). Obie jednostki spoczęły na głębokości około 1500 m w odległości 50 Mm na północ od wyspy Kauai na Hawajach. Tym razem w atakowaniu faktycznych jednostek pływających uczestniczyły okręty ze Stanów Zjednoczonych, Australii, Malezji, Holandii i Korei Południowej oraz statki powietrzne amerykańskich Sił Powietrznych, Wojsk Lądowych i Marynarki Wojennej.

Amerykanie nie poinformowali konkretnie, jakie uzbrojenie i ile trzeba było wykorzystać, by zatopić oba cele. Przyznano się jedynie, że w ramach próby wykorzystano również pocisk przeciwokrętowy dalekiego zasięgu AGM-158C LRASM (Long-Range Anti-Ship Missile) odpalony z samolotu F/A-18F Super Hornet należący do U.S. Navy. Z kolei z bombowca strategicznego stealth B-2 Spirit z U.S. Air Force zrzucono naprowadzaną satelitarnie bombę w ramach procedury QUICKSINK. Siły Powietrzne zademonstrowały stosunkowo tani sposób atakowania jednostek pływających na akwenach, na których nie ma własnych okrętów.

Niderlandzka fregata typu De Zeven Provinciën HNLMS Tromp (F803) strzelająca w kierunku śmigłowcowca ex. USS Tarawa rakietę Harpoon 18 lipca 2024 roku w czasie ćwiczeń RIMPAC 2024
Niderlandzka fregata typu De Zeven Provinciën HNLMS Tromp (F803) strzelająca w kierunku śmigłowcowca ex. USS Tarawa rakietę Harpoon 18 lipca 2024 roku w czasie ćwiczeń RIMPAC 2024
Autor. Cristian Schrik/ Royal Netherlands Navy

Prawdopodobnie pocisków bojowych potrzebnych do zatopienia było o wiele więcej. Okręty wykorzystywane w SINKEX nie są bowiem w rzeczywistości realnymi celami, ponieważ wcześniej są pozbawiane amunicji, paliwa oraz materiałów łatwopalnych. Pociski uderzały więc w pusty kadłub, powodując lokalne uszkodzenia mechaniczne, ale najczęściej nie niszcząc wrażliwych części samego kadłuba i nie wywołując pożaru. Dowodem na to jest chociażby czas, który był potrzebny do zatopienia „Tarawy”.

Amerykańskie media od razu zauważyły, że zdjęcia pokazujące strzelanie pociskami Harpoon z niderlandzkiej fregaty typu De Zeven Provinciën HNLMS „Tromp” wykonano 18 sierpnia 2024 r., natomiast atakowana w ten sposób ex-USS „Tarawa” zatonęła dopiero dzień później. Jest więc bardzo prawdopodobne, że do ostatecznego zatopienia tej jednostki wykorzystano torpedy (atakujące kadłub pod linią wodną). Możliwe, że zostały one wystrzelone z okrętu podwodnego południowokoreańskiej marynarki wojennej ROKS „Lee Beom-seok” (SS-081) typu Sohn Won-yil (zbudowana na niemieckiej licencji jednostka typu 214), który również wziął udział w manewrach RIMPAC 2024. O takiej możliwości informował zresztą komunikat prasowy marynarki wojennej Południowej Korei już 10 lipca 2024 r.

Czytaj też

Te trudności w zatopieniu atakowanych okrętów-celów wynikają także z ich wielkości. USS „Tarawa” to bowiem śmigłowcowiec o długości 254 m, szerokości 40,2 m i wyporności w czasie służby 44 tys. ton. Z kolei desantowce typu Austin miały długość 173 m, szerokość 32 m i wyporność prawie 17 tys. ton.

Zresztą Austiny stały się częstymi celami w ćwiczeniach SINKEX. Desantowce te topiono bowiem jako tarcze: w 2014 r. w czasie ćwiczeń RIMPAC 2014 koło Hawajów (ex. USS „Ogden”), w 2022 r. w czasie ćwiczeń RIMPAC 2022 koło Hawajów (ex. USS „Denver”) i w 2024 r. w czasie manewrów Valiant Shield 2024 na północnym Pacyfiku (ex. USS „Cleveland”). Czwarta jednostka tego typu, ex. USS „Coronado”, została zatopiono w 2012 r. jako sztuczna rafa w okolicach Marianów. Teraz dołączył do tego ex. USS „Dubuque”, piąty z dwunastu wyprodukowanych okrętów typu Austin. Z kolei z pięciu wykorzystywanych i już wycofanych śmigłowcowców desantowych tylko jeden (ex. USS „Belleau-Wood”, LHA-3) był wcześniej celem rakiet i bomb, w czasie ćwiczenia RIMPAC 2006. Okręt ten ostatecznie zatonął 13 lipca 2006 r. koło Hawajów.

Reklama

Ćwiczenia SINKEX są w mediach branżowych chwalone, jednak w rzeczywistości wzbudzają coraz więcej kontrowersji. Oficjalnie ich celem ma być bowiem zdobywanie biegłości w atakowaniu okrętów nawodnych na morzu „w realistycznym środowisku, którego nie można odtworzyć w symulatorach”. Jak się jednak okazuje, nie są to wcale cele, z którymi w rzeczywistości będą stykały się amerykańskie i sojusznicze okręty oraz samoloty. Przypuszczalnie takim tłumaczeniem próbuje się ukryć fakt, że dno oceanu zaśmiecana jest kolejnymi wrakami, których obecność wcale nie musi być neutralna dla Pacyfiku.

Oczywiście Amerykanie cały czas twierdzą, że okręty-cele przed zatopieniem zostały wcześniej odpowiednio przygotowane, by spowodować jak najmniejsze straty w środowisku naturalnym. Za ich wnętrza są więc każdorazowo usuwane akumulatory i kondensatory, śmieci, materiały pływające, materiały zawierające PCB (polichlorowane bifenyle), rtęć oraz fluorowęglowodory. Czyszczone mają być również zbiorniki oraz rurociągi z ropy i smarów. Wszystkie te działania mają być prowadzone zgodnie z przepisami określonymi przez Agencję Ochrony Środowiska (Environmental Protection Agency, EPA) i zgodnie z ustawą o ochronie, badaniach i sanktuariach morskich (Marine Protection, Research and Sanctuaries Act).

YouTube cover video

W rzeczywistości nikt tak naprawdę nie wie, jak obecność tych jednostek wpłynie na życie morskie na akwenach, gdzie są topione. Twierdzenie, że leżące na dnie, wciąż ogromne wraki będą obojętne dla środowiska, są więc całkowicie bezpodstawne. Dodatkowo nie można mieć pewności, że wszystkie przygotowania są prowadzone zgodnie z przepisami. Amerykanie zastrzegają się np., że akwen wybierany do takich ćwiczeń musi znajdować się co najmniej 50 mil morskich od lądu i na głębokości co najmniej 1800 metrów.

Jednak w 2024 r. wybrano wody płytsze o 300 m i nikt się tym nie przejął. Zupełnie niewiarygodne są również zapewnienia U.S. Navy, że przed strzelaniami sprawdza się, czy ssaki morskie nie znajdują się na obszarze prowadzenia manewrów. Mało kto więc wierzy, że tego rodzaju sprawdzenia rzeczywiście zabezpieczą organizmy morskie przed skutkami ćwiczebnej strzelaniny.

Czytaj też

Dlatego takie ćwiczenia jak SINKEX i strzelania rakietami w morze już niedługo mogą zostać zabronione, by dno morskie z biegiem lat nie zaczęło przypominać wielkiego śmietnika. Dobrym przykładem tego problemu jest poligon w Ustce, gdzie co roku do wody wpada mnóstwo „żelastwa” (w tym z akumulatorami) i nikt tego nie zamierza później wyciągać. Co ciekawe, w przypadku poligonów lądowych sprzątanie jest realizowane na bieżąco i nikt z tego powodu nie protestuje.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. szczebelek

    Wszyscy dbają o klimat, a jedynie Europa wprowadza realne działania 🤣🤣🤣

Reklama