Reklama
  • Analiza
  • Wiadomości

Ofensywa na Rakkę – sojusz kurdyjsko-amerykański

Syryjskie Siły Demokratyczne (QSD) ogłosiły rozpoczęcie „Operacji Wyzwolenia Północnej Raqqi”. Ofensywa ta, wymierzona w Państwo Islamskie, była od dawna nieoficjalnie zapowiadana przez Kurdów. Zasięg operacji pozostaje jednak niewiadomą i zależy od tego, czy USA zdecydują się na długofalowy sojusz z Rożawą. To oczywiście zła wiadomość nie tylko dla Państwa Islamskiego, ale także dla Turcji, Rosji i Asada.

Fot. Witold Repetowicz
Fot. Witold Repetowicz

Ofensywy na Raqqę spodziewano się od wielu tygodni. W mediach zbliżonych do Kurdów syryjskich kilkakrotnie pojawiały się „przecieki” mówiące o tym, że operacja właśnie się rozpoczyna. Zasadniczo QSD (koalicja sił kurdyjskich, arabskich, asyryjskich i turkmeńskich pod przywództwem kurdyjskich YPG/YPJ) nie ogłasza swoich planów zanim nie wcieli ich w życie. W tym przypadku jednak, po ofensywnie na Shaddadi (południowa część prowincji Hasakah) w lutym br., koalicji pozostały teoretycznie trzy kierunki dalszej ofensywy: Dei Ezzor, Manbidż oraz właśnie Raqqa. Ten ostatni kierunek, z różnych powodów, był najbardziej prawdopodobny. Kolejne sygnały o rozpoczęciu ofensywy miały więc na celu psychologiczne zmęczenie przeciwnika i osłabienie jego czujności, gdyż i tak Państwo Islamskie (Daesh) spodziewało się ataku.

QSD przejmuje kontrolę

Już 13 maja Daesh ogłosił w Raqce stan wyjątkowy. W tym samym czasie USA rozpoczęło zrzucanie nad miastem ulotek, które wzywały mieszkańców do jego opuszczenia. Informacje na temat reakcji islamistów na działania Amerykanów były sprzeczne. Początkowo mieli oni zakazać Syryjczykom opuszczania terenu, jednak później pojawiły się kolejne doniesienia o ewakuacji miasta. W przeszłości Daesh kilkakrotnie usiłował używać lokalnej ludności jako „żywych tarcz”, jednak QSD okazywała się bardziej skuteczna w tworzeniu kanałów wyprowadzania cywilów z miejsc objętych ofensywą. Duże straty wśród ludności cywilnej w wyniku ofensywy sił lądowych zdominowanych przez Kurdów i wspieranych przez USA mogłyby zostać wykorzystane propagandowo przez Daesh do odzyskania społecznego poparcia ludności arabskiej. Nie jest również tajemnicą, że arabska ludność Raqqi wykazuje większą niechęć do Kurdów niż arabska ludność w prowincji Hassakah, przez którą QSD była witana jako wyzwoliciel. Warto jednak podkreślić, że w koalicji tworzącej QSD, wśród komponentów arabskich wchodzących wcześniej w skład FSA, jest również Akrar al-Raqqa oraz Liwa Tahrir złożone z mieszkańców tego miasta.

QSD kontroluje obecnie niemal całą prowincję Hasakah (z wyjątkiem niewielkiego obszaru wokół miasteczka Markada), region Tel Abyad w północnej części prowincji Raqqa, niewielki obszar prowincji Deir Ezzor łączący północną Raqqę z południową Hassaką, region Kobane, a także przyczółek pod Manbidż w okolicy tamy Tiszrin i wreszcie region Efrin wraz z miejscowością Tell Rifaat. Pomijając Efrin i przyczółek pod Manbidż, które znajdują się po zachodniej stronie Eufratu, oznacza to, że QSD ma prawie całkowitą kontrolę nad wschodnim brzegiem Eufratu. W rękach Daesh pozostaje tylko odcinek doliny rzeki Khabur leżący w prowincji Deir Ezzor oraz właśnie północna część prowincji Raqqa.

Siły koalicji znajdują się obecnie w odległości około 30 kilometrów od miasta Deir Ezzor, którego większa część (po zachodniej stronie Eufratu) wciąż kontrolowana jest przez siły rządowe (SAA) otoczone przez Daesh. Po zdobyciu Palmyry próbują się tam dostać główne wojska rządowe, ale natarcie idzie bardzo powoli. Co więcej, w połowie maja musiały one odpierać ataki Daesh, ale po początkowych trudnościach przeszły one do kontrnatarcia. QSD nie podjęło w tym czasie żadnych działań, co było jasnym sygnałem, że między koalicją a SAA nie ma porozumienia. Między siłami doszło nawet do kilkudniowych walk w Qamiszlo i Hasace, zakończonych porażką reżimu. Nic nie wskazuje zatem na to, by Kurdowie chcieli pomagać reżimowi dostać się do linii Eufratu.

Następny krok Amerykanów

Kurdowie nie ukrywają natomiast, że nie zależy im na zdobyciu Raqqi, której ludność jest dla nich obca (chyba, że w ramach transakcji wiązanej). Zależy im natomiast na ofensywie na Manbidż i Dżarabulus oraz połączeniu kantonu Efrin z resztą Rożawy (z Manbidż do Tell Rifaat jest ok. 80 km). Te plany nie podobają się jednak Turcji, która za wszelką cenę stara się zablokować działania Kurdów i ogłasza swoją chęć wkroczenia do północnej Syrii w celu stworzenia właśnie na tym odcinku „strefy bezpieczeństwa” dla uchodźców. Turcy mają jednak świadomość tego, że ich samodzielna interwencja lądowa skończyłaby się na tym odcinku totalną katastrofą, więc usiłowali nakłonić do udziału w niej NATO, używając m.in. szantażu migrantami. Turcja żądała również od USA zerwania współpracy z kurdyjskim komponentem QSD (czyli YPG/YPJ) obiecując przygotowanie sił, które dokonają interwencji w północnym Aleppo, a następnie natrą na Raqqę, bez wsparcia YPG/YPJ. Jak informują media zbliżone do YPG/YPJ, Amerykanie warunkowo przystali na te propozycje, co wstrzymało planowaną już wcześniej ofensywę. Turcja nie dokonała jednak żadnych istotnych ruchów świadczących o gotowości spełnienia swych obietnic, więc USA postanowiły powrócić do koncepcji ofensywy w oparciu o QSD. Nie bez znaczenia może być fakt, iż za niespełna pół roku odbędą się wybory prezydenckie w USA i Obama chce nie tylko zadbać o swoją reputację ale również, spektakularnym zwycięstwem nad Daesh (zdobycie ich formalnej stolicy), poprawić szanse Hillary Clinton.

Według informacji pochodzących ze źródeł zbliżonych do Kurdów syryjskich wynika jednak, że celem operacji nie jest zdobycie samego miasta (przynajmniej w 1 fazie). Rzecznik prasowy QSD Talal Silo powiedział m.in. że „nie zaczęliśmy operacji w pełni bo czekamy na wsparcie i inne siły, aby przyłączyły się do QSD”. Warto zwrócić uwagę na fakt, że w nazwie operacji jest wyzwolenie „północnej Raqqi”, a Raqqa to nie tylko nazwa miasta ale i prowincji. Z drugiej strony samo miasto, znajdując się na lewym brzegu Eufratu, w zasadzie jest częścią północnej części tej prowincji. Miasto nie jest zresztą potężnym ośrodkiem, przed wojną mieszkało tam 250 tys. ludzi, a trwające tam od miesięcy liczne naloty doprowadziły w znacznym stopniu jego zniszczenia. Nie wydaje się jednak by Kurdowie zdecydowali się na szturm miasta, jeśli Amerykanie nie dadzą im gwarancji późniejszego ruszenia na Manbidż (obecnie znajdują się w odległości zaledwie kilku km od tego miasta) i połączenia kantonów. Słowa Silo o „innych siłach” mogą być interpretowane jako oczekiwanie na przyłączenie się do ofensywy niektórych sił rebelianckich w rejonie Azaz (północne Aleppo) i rozpoczęcie działań również od strony Efrin. Obecnie blokowane są one przez rebeliantów znajdujących się w miejscowości Mare, na wschód od Tell Rifaat. 

Wiele wskazuje jednak na to, że zgoda na natarcie na Manbidż już jest, a administracja Obamy woli zignorować zastrzeżenia Turcji i skutecznie zniszczyć Daesh w Syrii - nie dopuszczając przy tym do pełnego przejęcia inicjatywy przez Rosjan. Rosja od dawna bowiem próbuje wciągnąć Kurdów w sojusz (choć jednocześnie Assad, całkowicie zależny od Rosjan, nic Kurdom konkretnego nie obiecał). Rosjanie, natychmiast po rozpoczęciu Operacji Wyzwolenia Północnej Raqqi, zaoferowali koordynowanie działań z USA i QSD, ale propozycja ta została przyjęta dość chłodno.

Kilka dni przed rozpoczęciem ofensywy do Rożawy przyjechał gen. Joseph Votel, głównodowodzący CENTCOM. Objęta ścisłą tajemnicą wizyta została zignorowana przez tureckie media, natomiast komunikaty amerykańskie podkreślały, że generał spotykał się z arabskimi bojownikami QSD. Unikano jednocześnie relacji dot. kontaktów z głównym komponentem, czyli kurdyjskim YPG/YPJ. Zdjęcia wykonane w Kobane pokazują go jednak w towarzystwie dowódców tych sił. Amerykanie oficjalnie informują także, że zapewniają całej operacji wsparcie lotnicze. Zdaniem kurdyjskich mediów 23 maja do Rożawy wkroczyło jednak 250 amerykańskich komandosów, którzy dołączyli do znajdujących się tam już wcześniej 50 amerykańskich żołnierzy. Takie zaangażowanie USA może oznaczać przełom w stosunkach USA-Rożawa, co byłoby niekorzystne nie tylko dla Turcji ale i Assada czy Rosji. Przekreślałoby to bowiem ich plany zdobycia kontroli nad lewobrzeżną Syrią. Siły Asada znajdują się około 100 km na południowy – zachód od Raqqi i od wielu miesięcy nie ruszyły się w tym rejonie. Ponadto, według relacji kurdyjskich mediów, gen. Votel zapowiedział, że jeśli Turcja zablokuje USA możliwość korzystania z bazy Incirlik, to Amerykanie będą korzystać z bazy w Rmeilan na terenie Rożawy. Byłaby to pierwsza amerykańska baza w Syrii, przy czym od dłuższego czasu pojawiały się pogłoski i zdjęcia sugerujące, że taka baza jest budowana. Amerykanie dementowali jednak te doniesienia.

Koalicja w natarciu

W Operacji Wyzwolenia Północnej Raqqi bierze udział około 30 tys. żołnierzy QSD pod naczelnym dowództwem Rożdy Felat, (Kurdyjki z YPJ). Natarcie następuje z trzech stron: północy (od strony Ayn Issa), gdzie siły QSD doszły już do Tall al Sim'an (ok. 30 km od Raqqi), płn-wsch (są w odległości około 20 km) i płn.-zach. (od strony tamy Tiszrin).

Z punktu widzenia Daesh utrata Raqqi, czy też nawet tylko zamknięcie wokół niej pierścienia, będzie ogromnym ciosem - o ile towarzyszyć temu będzie ofensywa na Manbidż. Dopiero odcięcie Daesh od tureckiej granicy spowoduje nieuchronność ich klęski w Syrii w perspektywie kilku miesięcy. Poza Raqqa i wspomnianymi terenami w północnym Aleppo, Daesh kontroluje w Syrii w zasadzie tylko dolinę Eufratu w rejonie Deir Ezzor do granicy irackiej. Jednak ofensywa sił irackich w Anbarze grozi odcięciem tych sił od głównych sił Daesh w Mosulu. Warto pamiętać bowiem, że upadek Daesh w Raqce i płn Aleppo może być symboliczny z dwóch powodów: Raqqa to formalna stolica „kalifatu”, a w północnym Aleppo znajduje się miejscowość Dabiq, w której według Daesh ma nastąpić ostateczne starcie islamu z niewiernymi. Jednak faktycznie największe znaczenie dla Daesh ma Mosul i to tam koncentrują przygotowania do ostatecznej konfrontacji.

Witold Repetowicz

WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS
Reklama
Reklama