- Analiza
- Wiadomości
"Niezłomne" zobowiązanie Niemiec wobec członków NATO? Dwuznaczna postawa Berlina
Minister obrony Republiki Federalnej Niemiec Ursula von der Leyen podczas wizyty w krajach bałtyckich odniosła się do obaw wyrażanych w związku z zagrożeniem ze strony Federacji Rosyjskiej. Wcześniej prezydent Estonii wezwał do ustanowienia o wzmocnionej, stałej obecności sił Paktu – w tym także Niemiec – na Litwie, Łotwie i w Estonii. Władze w Berlinie nadal jednak nie wyrażają zgody na podjęcie tego typu działań.

W trakcie wizyty w krajach bałtyckich minister von der Leyen apelowała między innymi, aby unikać „niedoceniania” zdolności szybkiej odpowiedzi Paktu Północnoatlantyckiego, w tym w kontekście formowania jednostek natychmiastowego reagowania NATO. Zapewniła również, że Berlin podziela obawy krajów bałtyckich odnośnie zagrożenia ze strony Federacji Rosyjskiej, a zobowiązanie do obrony krajów bałtyckich określiła jako „niezłomne”.
Wcześniej prezydent Estonii Hendrik Ilves stwierdził w wypowiedzi przytaczanej przez The Telegraph, że NATO powinno rozlokować na stałe w państwach bałtyckich jednostkę przynajmniej wielkości brygady. Serwis tagesschau.de podkreśla, że w jego opinii kluczową rolę we wzmacnianiu sił Paktu Północnoatlantyckiego na Litwie, Łotwie czy w Estonii mogłyby odegrać właśnie Niemcy.
Berlin opowiada się przeciwko stałemu stacjonowaniu jednostek Sojuszu Północnoatlantyckiego w Europie Środkowo-Wschodniej, z uwagi na dążenie do przestrzegania porozumienia Rosja-NATO zawartego w 1997 roku. Jak wiadomo, Pakt Północnoatlantycki zadeklarował, że nie będzie rozmieszczać na stałe znacznych sił wojskowych „w obecnym i przewidywalnym środowisku bezpieczeństwa”. W świetle aneksji Krymu i działań Rosji na Ukrainie przedstawiciele krajów NATO (w tym Niemiec) przyznali, że Moskwa złamała postawnowienia umowy, zawartej w 1997 roku. Berlin dąży jednak nadal do przestrzegania wymienionych wyżej ustaleń przez Pakt Północnoatlantycki.
Niemcy wydzielają natomiast jednostki do formowanych sił natychmiastowego reagowania NATO, będą również uczestniczyć w ćwiczeniach w ramach ciągłej obecności rotacyjnej, m.in. na Litwie. Według litewskiego ministerstwa obrony pierwsi żołnierze Bundeswehry dotarli już na terytorium kraju. Łącznie w manewrach na Litwie weźmie udział ponad 500 niemieckich wojskowych. Zdecydowano również o niewielkim podwyższeniu nakładów na obronę narodową, choć osiągnięcie poziomu zbliżonego do 2% PKB w przewidywalnej perspektywie jest mało prawdopodobne.
W trakcie wizyty na Litwie Ursula von der Leyen poinformowała również, że rząd federalny wesprze starania Wilna o nabycie dwunastu samobieżnych haubic PzH 2000 z nadwyżek Bundeswehry. W maju rozpoczną się szczegółowe negocjacje w tym zakresie. Wcześniej podobne systemy artyleryjskie zostały sprzedane również do Chorwacji.
Dwuznaczna postawa Berlina?
Wizyta minister von der Leyen miała na celu zapewnienie o solidarności ze strony Republiki Federalnej. Jednakże, trudno nie zgodzić się z prezydentem Estonii, że NATO powinno ustanowić stałą obecność w krajach bałtyckich, wzmacniając ich ograniczone (pomimo wdrażanych środków w celu zwiększenia bezpieczeństwa) zdolności obronne i znacznie utrudniając przeprowadzenie ewentualnej agresji.
Niemcy dążą bowiem do przestrzegania porozumienia z Rosją w zakresie, w którym Sojusz deklarował powstrzymanie od rozmieszczania wojsk „w obecnym i przewidywalnym środowisku bezpieczeństwa”. W praktyce oznacza to dobrowolne wykonywanie zobowiązania, unieważnionego przez Moskwę wskutek aneksji Krymu oraz działań na Ukrainie.
Wzmacnianie sił szybkiego reagowania Sojuszu (realizowane także przez Niemcy) oraz ustanowienie stałej obecności powinny być moim zdaniem traktowane jako dwa, wzajemnie uzupełniające się elementy. Trudno zgodzić się z logiką, według której jednostka wzmacniająca siły NATO w wypadku zagrożenia jest substytutem wojsk sojuszniczych, pełniących służbę i gotowych do reagowania w sposób ciągły. Przypomnijmy, że w czasach Zimnej Wojny przerzut wojsk do Niemiec na bardzo dużą skalę (w ramach szkoleń Reforger) ćwiczono pomimo stałej obecności znacznych sił, w tym Stanów Zjednoczonych. Takie rozwiązanie pozwalało na wzmocnienie jednostek obecnych w rejonie ewentualnych działań, zwiększając tym samym szanse powodzenia operacji obronnej i co istotne – wzmacniając system odstraszania.
Wydaje się więc, że Niemcy nadal w pewnym zakresie wykazują dwuznaczną postawę wobec zagrożenia ze strony Rosji dla krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Z jednej strony podejmowane są bardzo pożądane działania, pozwalające na wzmocnienie zdolności sił zbrojnych, jak i całego NATO, jak choćby udział w siłach natychmiastowego reagowania, czy zwiększenie docelowej liczby czołgów Leopard 2. Jednakże, brak zgody Berlina na stałą obecność wojsk sojuszniczych w krajach bałtyckich czy w Polsce nadal stawia skuteczność systemu obrony kolektywnej pod znakiem zapytania, zwłaszcza w świetle zagrożenia dla Litwy, Łotwy i Estonii, dysponujących ograniczonym potencjałem militarnym.
WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]