- Analiza
- Wiadomości
Niemcy zwiększą budżet armii. Pośpieszna rezygnacja z poboru „błędem”
Kanclerz Angela Merkel zaapelowała o zwiększenie wydatków obronnych, wskazując iż Niemcy muszą zaangażować się „jakościowo” w światowy system bezpieczeństwa. To z kolei ma pozwolić na utrzymanie woli i gotowości działań partnerów po „obu stronach Atlantyku”. Z kolei poseł Hans Peter Bartels z partii SPD zajmujący się sprawami Bundeswehry nazwał „pośpieszną” rezygnację z obowiązku służby wojskowej „błędem”.

Angela Merkel opowiada się za zwiększeniem wydatków obronnych przez Niemcy. Jak podaje tagesschau.de, w wypowiedzi dla parlamentarzystów podkreśliła, iż Niemcy muszą angażować się „racjonalnie” i „jakościowo” w systemie bezpieczeństwa, aby inni partnerzy, po obu stronach Atlantyku, zachowali gotowość do działań. W praktyce można to odczytać jako apel o podwyższenie nakładów na obronę narodową, gdyż ich obecny poziom znacząco odbiega od wymogów Sojuszu Północnoatlantyckiego (udział w PKB na poziomie ok. 1,17%), co ma bezpośrednie i negatywne przełożenie na zdolności Bundeswehry.
Pierwsze decyzje o zwiększeniu wydatków obronnych w Niemczech zostały podjęte jeszcze w 2014 roku i zaowocowały podniesieniem planowanych nakładów na rok ubiegły do 32,97 mld euro. Pierwotnie planowano wydanie 32,25 mld euro, a w 2014 roku na obronę przeznaczono 32,4 mld. W ubiegłym roku przyjęto wytyczne, zakładające zwiększenie wydatków na 2016 rok do 34,2 mld euro, a następnie stopniowo do 35 mld w 2019 roku. Podwyższenie wydatków na obronę w 2016 roku miało zaowocować niewielkim zwiększeniem wskaźnika ich udziału w PKB, ale nadal plasuje się on na bardzo niskim poziomie, wynoszącym około 1,17%.
Minister obrony Ursula von der Leyen zaapelowała w ubiegłym roku o co najmniej utrzymanie tego wskaźnika w przyszłych latach, z czym wiązałoby się niewielkie podnoszenie realnego budżetu na obronę zgodnie z tempem wzrostu niemieckiej gospodarki (np. 1,7% w 2015 roku). Podjęto też kroki w celu planowego wydatkowania środków z budżetu - obecnie w wypadku opóźnień większych programów mogą one być przesuwane na inne, np. zakupy amunicji.
Jednakże, w celu odbudowy zdolności bojowej Bundeswehry, nawet w jej istniejących strukturach, szczupłych w wielu istotnych dla konwencjonalnego konfliktu zbrojnego obszarach, konieczne może się okazać zwiększenie dynamiki przyznawania dodatkowych środków. Należy tutaj wziąć pod uwagę braki w ukompletowaniu personelu, czy problemy z utrzymaniem sprzętu.
„Pośpieszna” rezygnacja z poboru i nieprzemyślane reformy.
Obecnie niemiecka armia angażowana jest w szereg zadań, których ostatnia reforma Bundeswehry po prostu nie przewidziała. Niemiecka armia była kształtowana z myślą o prowadzeniu działań stabilizacyjnych, udział w misji obrony kolektywnej uznawano za mało prawdopodobny. W ramach reformy liczebność Bundeswehry ograniczono do maksymalnie 185 tysięcy żołnierzy (ta liczba uwzględniała 2,5 tys. rezerwistów), a faktycznie wojskowych w służbie czynnej jest zaledwie 177 tysięcy.
Poseł partii SPD Hans-Peter Bartels, zajmujący się sprawami Bundeswehry, wskazał w niedawnym wywiadzie dla Die Welt, że spodziewał się zmniejszenia liczebności armii w ramach procesu profesjonalizacji z 250 do 200 tysięcy. Jak wskazano wyżej, obecnie niemieckie siły zbrojne dysponują znacznie niższą liczbą wojskowych, 200 tysięcy. To, z kolei, przekłada się na niski stopień gotowości istniejących jednostek, i to pomimo, że znaczna część struktur została całkowicie rozwiązana (np. w zakresie naziemnej obrony przeciwlotniczej).
Teraz z [nadejściem] kryzysu rosyjsko-ukraińskiego, obrona kolektywna ma nowe znaczenie. Wierzę, że pośpieszne odejście od obowiązku służby wojskowej było błędem. Właściwie nie było pomysłu na okres przejściowy do nowej armii ochotniczej [nie opartej o pobór powszechny – red.]
Czytaj więcej: Niemcy: "Konieczne pełne wyposażenie armii". Berlin traci potencjał obronny
Z kolei w wywiadzie dla Die Zeit poseł Bartels zwracał uwagę na obciążenie struktur osobowych. Wydaje się więc, że reforma Bundeswehry była przeprowadzona w dużej mierze pod dyktando celu politycznego i chęci zaoszczędzenia środków finansowych, a nie utrzymania (nie mówiąc o wzmocnieniu) zdolności operacyjnych w większości obszarów. Potwierdzeniem tego są pierwsze głosy, już oficjalnie wyzwające do wzmocnienia stanu osobowego armii (chociażby drogą ukompletowania istniejących jednostek), czy wcześniejsze zwiększenie docelowej liczebności czołgów Leopard 2 i KTO Boxer w jednostkach, będące de facto odrzuceniem założeń reformy.
Czytaj więcej: Niemcy podniosą liczebność Bundeswehry? „Reforma nie zakładała wzrostu zagrożeń”
Wcześniej poseł Bartels apelował też m.in. o zapewnienie pełnego ukompletowania jednostek w sprzęt, czy zwiększenie wydatków obronnych w tempie szybszym, niż wynikałoby to jedynie ze wzrostu niemieckiej gospodarki i utrzymanie wskaźnika udziału w PKB na tym samym poziomie. Jak wiadomo, obecny stan sprzętu Bundeswehry zmusił do przekazywania wyposażenia z wielu innych jednostek w celu uzyskania odpowiedniego stopnia relatywnie nielicznego komponentu, wydzielonego do tymczasowych sił natychmiastowego reagowania w 2015 roku.
Innym problemem jest zachęcenie obywateli Niemiec do podejmowania zawodowej służby wojskowej. Hans Peter-Bartels wskazywał na błędy w planowaniu ochotniczej służby wojskowej, jaka zastąpiła pobór, polegające na stawianiu – po szkoleniu podstawowym – zbyt niskich wymagań żołnierzom, gdyż część z nich po zakończeniu kursu nie była przyporządkowana do konkretnej roli w strukturach armii.
Należy podkreślić, że zarzuty stawiane obecnej strukturze Bundeswehry dotyczą nie tyle samego założenia zawieszenia poboru, co sposobu jego realizacji. Armia "ochotnicza" została bowiem wprowadzona bez odpowiedniego zabezpieczenia finansowego (zawodowe siły zbrojne są z definicji droższe i to pomimo, że są mniej liczne), pośpiesznie i raczej na bazie decyzji politycznych, niż opartej o realne założenia analizy w zakresie zdolności
Z uwagi na zmiany sytuacji geopolitycznej okazuje się, że konieczny jest większy nacisk na „klasyczne” zdolności i możliwość bardzo szybkiego osiągania gotowości bojowej, co wymaga pełnego ukompletowania w ludzi i sprzęt, a także dysponowania odpowiednią liczbą jednostek pancernych (tutaj zdecydowano już o wzmocnieniu sił), artylerii czy obrony przeciwlotniczej. Jednocześnie armia jest angażowana w misje poza obszarem kraju, w większym niż planowano wcześniej zakresie (Afganistan, Mali, loty nad Syrią, wsparcie szkoleniowe dla wojsk Regionalnego Rządu Kurdystanu itd.).
Dodatkowo Bundeswehrę obciąża zaangażowanie kilku tysięcy żołnierzy w pomoc imigrantom i uchodźcom, co w dłuższym okresie może się odbić na procesie szkolenia. Według oficjalnych zapowiedzi, tego typu operacje będą kontynuowane do lata tego roku, ale przebieg kryzysu migracyjnego pokazał już wielokrotnie, że założenia europejskich polityków co do jego skali i skutków mogą okazać się dalece zbyt optymistyczne.
Nie ulega wątpliwości, że odbudowanie zdolności niemieckiej armii do wystawiania dużych jednostek (do wielkości dywizji) do kolektywnej operacji obronnej, w krótkim czasie i pomimo zaangażowania w misje stabilizacyjne, wymaga znacznego zwiększenia wydatków obronnych. To nie musi oznaczać dążenia do formowania nowych związków taktycznych (brygad, dywizji), ale uzyskanie odpowiedniego poziomu ukompletowania istniejących oraz nasycenia ich jednostkami bojowymi (np. batalionami w brygadach) i wsparcia.
Pozostaje pytanie o realną zdolność do podjęcia tego typu działań. W 2015 roku udało się uzyskać nadwyżkę budżetową, podczas gdy większość krajów europejskich (w tym najbogatszych, jak Wielka Brytania czy Francja) boryka się z deficytem. Działania w celu rozszerzenia zdolności armii w zakresie pożądanym z punktu widzenia NATO wymagałyby jednak woli politycznej i odejścia od znacznej części założeń, które stały u podstaw reformy Bundeswehry wprowadzanej już w czasach rządów Merkel – w dużo większym zakresie, niż obecnie – o co w Niemczech może być bardzo trudno.
Przedstawiciele Republiki Federalnej, w tym cytowany w artykule poseł Bartels bardzo często postulują rozszerzenie międzynarodowej współpracy wojskowej, w ramach koncepcji nazywanej często ogólnie jako „europejska armia”. O ile w pewnych obszarach kooperacja jest ze wszech miar pożądana (szkolenie we współdziałaniu, do pewnego stopnia - zakupy sprzętu), o tyle musi ona być realizowana z zachowaniem pełnej suwerenności poszczególnych państw, tak jak się to dzieje przy podejmowaniu decyzji w ramach NATO. Działania Unii Europejskiej, w obszarach innych niż polityka bezpieczeństwa budzą tutaj wiele wątpliwości, a sama kooperacja żadną miarą nie zastąpi konkretnych zdolności, których brakuje zdecydowanej większości państw europejskich – w tym dysponującym największym Niemcom.
Czytaj więcej: "Europejska armia" nie zastąpi własnych zdolności
Dodatkowym czynnikiem, który może przeszkodzić w odbudowie zdolności Bundeswehry, jest kryzys migracyjny – powodujący nie tylko obciążenie dla budżetu, ale też poważne ryzyko destabilizacji sytuacji w kraju, a w dalszej przyszłości mogący przyczynić się do niekorzystnych zmian na scenie politycznej. Dlatego też rola Niemiec – ramowego państwa NATO, z uwagi na potencjał polityczny, gospodarczy i obronny (pomimo wszystkich problemów armii) – jednego z filarów Sojuszu w kolektywnym systemie bezpieczeństwa jeszcze długo będzie stać pod znakiem zapytania.
WIDEO: Rakietowe strzelania w Ustce. Patriot, HOMAR, HIMARS