- Analiza
- Komentarz
- W centrum uwagi
- Wiadomości
NATO szykuje się na odparcie agresji Rosji. "30 batalionów w 30 dni" [KOMENTARZ]
Sojusz Północnoatlantycki pracuje nad koncepcją wzmocnienia sił głównych, w celu przygotowania się na ewentualną rosyjską agresję w Europie. Stany Zjednoczone chcą, aby w ciągu miesiąca gotowość do działań osiągały formacje NATO liczące m.in. 30 batalionów wojsk lądowych i 360 samolotów bojowych - pisze „The Wall Street Journal”.

Aktualizacja 3.06: Niemiecki "Die Welt" poinformował, że NATO ma wkrótce podjąć decyzję o przygotowaniu formacji o wysokim stopniu gotowości, liczących 30 tys. żołnierzy, mają one zostać wydzielone z istniejących jednostek i funkcjonować obok Sił Odpowiedzi NATO. Wszystko wskazuje więc, że wcześniejsze doniesienia o stworzeniu "puli" sił głównych NATO zostaną potwierdzone. Kluczową rolę w inicjatywie mają odegrać Niemcy. O konieczności zidentyfikowania i przygotowania sił wzmocnienia, wydzielonych z jednostek różnych rodzajów sił zbrojnych mówił też w programie SKANER Defence24 sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.
"The Wall Street Journal" poinformował niedawno o szacunkach, z których wynika iż NATO jest w stanie w ciągu miesiąca skierować na miejsce konfliktu zaledwie około 11 tys. żołnierzy. Największą liczbą gotowych do użycia batalionów mają - według danych przygotowanych przez RAND Corporation - dysponować Włosi, którzy w tym roku są państwem ramowym sił zadaniowych bardzo wysokiej gotowości (VJTF).
Z danych RAND ma wynikać, że Włosi są gotowi do wystawienia w ciągu 30 dni pięciu batalionów, Wielka Brytania, Francja i Niemcy - trzech, a pozostałe badane państwa - Hiszpania, Norwegia, Polska, Holandia i Dania - ani jednego. Informacje te należy traktować z dużą dozą rezerwy - są niepotwierdzonymi szacunkami.
Prawdopodobnie dotyczą one jednostek przygotowanych do przemieszczenia w dowolne miejsce (jak ma to miejsce w wypadku sił reagowania) a nie tylko do użycia operacyjnego w pobliżu miejsca stacjonowania. Mogły też powstać na bazie niepełnych danych. Ponadto, ze schematu rotacji sił natychmiastowego reagowania NATO wynika, iż Polska i Dania powinny w tym roku dysponować co najmniej jednym batalionem gotowym do rozmieszczenia w ciągu 30 dni, bo oba te państwa wystawiały grupy bojowe w zestawie "szpicy" dowodzonym przez Brytyjczyków w 2017 roku.
Jednocześnie jednak "WSJ" poinformował o planie wzmocnienia gotowości sił głównych NATO. Stosowna koncepcja miała zostać przedstawiona przez Amerykanów. Założono, że NATO powinno dysponować 30 batalionami wojsk lądowych przygotowanymi do użycia w ciągu miesiąca, a także 360 samolotami myśliwskimi, i 30 okrętami bojowymi gotowymi do wejścia do działań. Posiadanie takiej "puli" sił byłoby znacznym wzmocnieniem dla obrony kolektywnej NATO, ale i dużym wyzwaniem dla poszczególnych państw. Byłaby to też istotna zmiana w systemie reagowania Sojuszu, przygotowująca na udział w starciu na dużą skalę.
W pierwszych latach po aneksji Krymu proces wzmocnienia wschodniej flanki NATO skupiał się na wzmacnianiu Sił Odpowiedzi NATO i tworzeniu jednostek obecnych na wschodniej flance w ramach tzw. Enhanced Forward Presence. I tak, NATO Response Force zostały rozbudowane do około 40 tys. żołnierzy, a komponent lądowy osiąga gotowość etapowo. Każdy zestaw sił ma wielkość brygady, liczącej ok. 5 tys. żołnierzy i składającej się z 3-5 batalionów wraz z elementami wsparcia, a jego dyżur trwa trzy lata. Dzięki temu w każdym momencie pierwsza z brygad Sił Odpowiedzi - VJTF tzw. szpica - w najwyższym stopniu gotowości (w drugim roku dyżuru bojowego) ma być zdolna do rozmieszczenia w ciągu 5-7 dni od momentu alarmowania, druga (w trzecim roku dyżuru) - w ciągu 30 dni, a trzecia - 45 dni (w pierwszym roku dyżuru).
Z kolei na wschodniej flance rozmieszczone są - zgodnie z ustaleniami szczytu NATO w Warszawie - cztery batalionowe grupy bojowe, gotowe do natychmiastowego użycia. Wszystkie wymienione jednostki mają charakter wielonarodowy. Łącznie sojuszniczy komponent stanowi ekwiwalent około dywizji, osiągającej gotowość w terminie do 45 dni. To może być za mało, aby odeprzeć zmasowany rosyjski atak, nawet jeżeli uwzględnić obecne w Europie wojska amerykańskie, znajdujące się - jak np. pancerna brygadowa grupa bojowa - bezpośrednio pod dowództwem USA. Na tą kwestię zwracał uwagę między innymi były szef Antoni Macierewicz, omawiając w Stanach Zjednoczonych wnioski z rosyjskich ćwiczeń Zapad-2017, postrzeganych jako demonstracja zdolności Rosji do szybkiego i zdecydowanego uderzenia na wschodnią flankę NATO.
Z tego powodu Amerykanie chcą, aby sojusznicy dbali także o gotowość jednostek, które nie są wydzielone do formacji natychmiastowego reagowania. To tzw. follow-on-forces - siły główne, przybywające jako dalsze wzmocnienie. "WSJ" zauważa, że w czasie Zimnej Wojny USA zakładały skierowanie do Europy aż 20 dywizji - 200 tys. żołnierzy - w ciągu 10 dni.
Należy zaznaczyć, że duża część państw europejskich, na przykład Niemcy, przygotowuje jednak swoje komponenty do Sił Odpowiedzi NATO kosztem innych jednostek. Przykładowo, jeżeli dany batalion wystawiony jest do dyżuru bojowego i nie posiada wystarczającego sprzętu, to jest on kierowany z innych formacji, kosztem ich szkolenia i gotowości. Taka sytuacja niemal na pewno wystąpi w niemieckim komponencie "szpicy" na 2019 rok.
Oznacza to też, że w wypadku konfliktu - nawet gdyby sprawnie udało się wprowadzić do działań Siły Odpowiedzi - mogłyby one nie otrzymać adekwatnego wsparcia. Jeżeli NATO zdecyduje o wzmocnieniu sił głównych zgodnie z doniesieniami medialnymi, państwa europejskie będą musiały przykładać dużo większą wagę do zdolności swoich jednostek lądowych. I to nie tylko jeżeli chodzi o zakupy nowego sprzętu, ale też (a może przede wszystkim) o sprawność posiadanego wyposażenia, ukompletowanie w personel, czy wreszcie realny potencjał pozwalający na przerzut wojsk do rejonu działań. To ostatnie wiąże się nie tylko z działaniami wojsk (na przykład jednostek logistycznych), ale też przygotowaniem odpowiedniej infrastruktury cywilnej.
Według "WSJ" postulaty USA "zasadniczo" cieszą się poparciem sojuszników. Jeżeli uda się wypracować i przyjąć wspólne stanowisko w tej sprawie do lipcowego szczytu w Brukseli, będzie to bardzo istotne wzmocnienie potencjału obrony kolektywnej Sojuszu. Dzięki temu NATO może otrzymać do dyspozycji duże formacje, zdolne do w miarę szybkiej reakcji na potencjalne zagrożenie. Realizacja tych postanowień może jednak okazać się trudniejsza, niż wdrażanie postanowień szczytów NATO z Walii i Warszawy.
Państwa sojusznicze nie będą bowiem mogły "zbierać" sprzętu z poszczególnych jednostek, aby wystawić nieliczne komponenty do natychmiastowej reakcji, ale będą musiały dbać o gotowość całych sił zbrojnych. To może w wielu wypadkach wymagać strukturalnych zmian, na przykład jeżeli chodzi o wydatki na obronne. Nie ulega jednak wątpliwości, że NATO po sformowaniu "szpicy" i rozmieszczeniu batalionów na wschodniej flance powinno zadbać o swoje siły główne, aby móc odeprzeć agresję na dużą skalę.
WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu