Reklama

Siły zbrojne

NATO będzie dalej zwalczało piratów. Bez udziału Polski

NATO wydłuża o dwa lata swój udział w operacji antypirackiej, jednak bez Polski – fot. www.eunavfor.eu
NATO wydłuża o dwa lata swój udział w operacji antypirackiej, jednak bez Polski – fot. www.eunavfor.eu

Ministrowie obrony krajów członkowskich NATO podjęli decyzję o przedłużeniu do końca 2016 r. udziału sił Paktu Północnoatlantyckiego w operacji antypirackiej Ocean Shield. Niestety Polska nie brała, nie bierze i nie będzie uczestniczyła bezpośrednio w tych działaniach. Ale je popiera.

Ministrowie obrony państw Sojuszu podjęli decyzję 3 czerwca br. Na nasze zapytanie odnośnie planów uczestnictwa naszego ministerstwa Obrony Narodowej w tych działaniach otrzymaliśmy odpowiedź: „…Polska popiera wysiłki wspólnoty międzynarodowej na rzecz walki ze zjawiskiem piractwa. Z życzliwością odnosi się do kontynuacji działań w ramach sojuszniczej operacji Ocean Shield. Ze względu na ograniczone środki, nie bierze jednak bezpośredniego udziału w realizacji tej misji. Nie ma też planów takiego zaangażowania na dalszym etapie”.

Niejako przy okazji okazało się, że Polska uczestniczy w operacji antypirackiej Unii Europejskiej, chociaż nie w taki sposób jak większość państw unijnych. Dzięki informacji z MON wiemy, że: „… Polska wnosi wkład do unijnej operacji EUNAVFOR Atalanta, do której skierowała dwóch oficerów (do dowództwa w Northwood i komórki w Brukseli). Obie operacje (sojusznicza i unijna) są prowadzone w koordynacji.”

Działania antypirackie NATO i Unii Europejskiej

Przypomnijmy, że operacja Atalanta rozpoczęła się w grudniu 2008 r. natomiast okręty NATO rozpoczęły działania antypirackie w ramach operacji Ocean Shields w sierpniu 2009 r. Obie inicjatywy dotyczą zarówno państw członkowskich, jak również innych krajów, które chcą zaprowadzenia spokoju na morskich szlakach komunikacyjnych.

Przykładowo w operacji Atalanta wzięły jak dotąd udział 54 okręty z 13 państw: w tym z Rumunii, Finlandii i Szwecji. W Ocean Shield uczestniczyło 39 jednostek pływających z 16 krajów w tym z Danii, Ukrainy, Turcji, Chin, Japonii i Południowej Korei. Przy czym działania NATO są częścią międzynarodowej operacji OEF-HOA (Operation Enduring Freedom – Horn of Africa), która z inicjatywy Stanów Zjednoczonych toczy się na Oceanie Indyjskim.

Celem miała być ochrona jednego z najbardziej ruchliwych na świecie morskiego szlaku komunikacyjnego. Ocenia się, że jeżeli 90% całego światowego handlu odbywa się drogą morską to ponad połowa tego ruchu przypada właśnie na Ocean Indyjski. Zgodnie z obliczeniami Banku Światowego z 2013 r. piractwo, które tam występuje kosztuje gospodarkę światową prawie 18 miliardów dolarów rocznie.

Sukces ale niestety nie zwycięstwo

Działania sił sojuszniczych zaczęły bardzo szybko przynosić efekty przyczyniając się do znacznego zmniejszenia aktywności piratów – szczególnie w okolicy Afryki wschodniej. Według oceny NATO w 2011 r. zarejestrowano tylko u wybrzeży Somalii 129 ataków pirackich, przy czym bandytom udało się porwać 24 statki. Już rok później liczba ataków spadła do dwudziestu i co najważniejsze od maja 2012 r. piraci nie zagarnęli żadnego statku handlowego.

Decyzja o wydłużeniu operacji Ocean Shields wyraźnie jednak wskazuje, że NATO zdaje sobie sprawę z nadal istniejącego zagrożenia. Oceniono, że piraci są dalej w stanie realizować swoją działalność tym bardziej, że przyczyny rozrostu grup przestępczych (przede wszystkim w Somalii) nadal nie zostały rozwiązane. Ponadto krajów upadłych wcale nie ubywa, a wręcz odwrotnie - może być ich coraz więcej.

Ochrona szlaków komunikacyjnych nadal więc będzie priorytetem dla Paktu Północnoatlantyckiego, chociaż jak widać po komunikacie MON nie każdy kraj zamierza w tej dziedzinie współdziałać w ten sam sposób. Brak pieniędzy jest prostym wytłumaczeniem, ale niestety w przypadku Polski mało precyzyjnym. Kraje znajdujące się w o wiele gorszej sytuacji były bowiem w stanie wysłać w rejon Afryki swoje jednostki pływające (np. Grecja, Rumunia i Ukraina).

Tymczasem w Polsce chodzi po prostu o brak odpowiednich okrętów do prowadzenia tego typu operacji. Smutne w tym wszystkim jest to, że międzynarodowe działania morskie (antyterrorystyczne i antypirackie) trwają już od ponad 10 lat, a my poza planowaniem (w tym jesteśmy mistrzami) nie zrobiliśmy nic by to zmienić.

Reklama
Reklama

Komentarze (9)

  1. Szopenfeldziarz

    No tak... W końcu na Bałtyku nie ma piratów a na wody Oceanu Indyjskiego (Somalia i okolice) żaden z naszych okrętów (chyba jedynie rozlatujące się Kościuszko/Pułaski klasy Perry) nie dopłynie bez zaplecza technicznego.

    1. Podpułkownik Wareda

      Szopenfeldziarz! Nie mam specjalnego powodu, aby negować Twoją opinię w przedmiotowej sprawie. Jak każdy z nas, masz swoje racje. Na Twój wpis natrafiłem zupełnie przypadkowo i trochę rozbawił mnie nick. Domyślam się, że obaj jesteśmy fanami komedii kryminalnej "Vabank", Juliusza Machulskiego, z 1981 roku. Tylko nie mam pewności, czy wiesz, co oznacza słowo "szopenfeldziarz"? Otóż, w tzw. szemranej gwarze warszawskiej oraz w gwarze więziennej - oznacza dosłownie ... złodzieja sklepowego! Podziwiam Ciebie, za Twoje specyficzne poczucie humoru. Dzisiaj już, nieczęsto spotykane.

  2. A_S

    W sam raz wróg, aby okazać solidarność i wysłać na piratów z dętek od traktorów lotniskowiec.

  3. BW

    Co ciekawe Malta czy Luksemburg potrafią wydzielić swoje kontyngenty bez konieczności wysyłana jednostek nawodnych...

    1. bsh

      Nie mają czego posłać. Luksemburg nie ma dostępu do morza, a Malta to małe wyspiarskie państewko, posiadające 7 patrolowców, z czego trzy to jednostki OPV, czyli "teoretycznie" zdolne do dalekich wypraw. Dwa OPV klasy Protector mają autonomiczność 5 dni i załogę 10 osób. OPV klasy Diciotti zabiera 30 osób i ma nawet działko Otobreda 25 mm (zaszaleli! - po cholerę im taka maszyna na jeziorze śródziemnym, gdzie wszędzie są lotniska, a w razie wojny i tak wszystkie okręty pójdą na dno). Zróbmy jak Malta i Luksemburg. Po co flota handlowa pływająca pod polską banderą. Gdy piraci w zatoce adeńskiej lub cieśninie malakka zajmą statki naszych firm to możemy przecież obciągnąć laskę amerykanom, aby posłali LCS. W końcu małym krajem jesteśmy jak Malta (452,515 populacji, 2000 wojskowych) i Luksemburg (549 680 populacji, 900 wojskowych).

  4. pól źartem ,pól serio ale z prawej flanki

    zdaje sie ,źe w dawnych dobrych czasach schwytanymi piratami przyozdabiano okretowe reje ; obecnie ,dopóty w podobny a skuteczny sposób owi morscy bandyci nie zaczna doświadczać dobrodziejstw kontrakcji tych miedzynarodowych sil morskich - dopóki beda sobie mniej lub bardziej bezkarnie hulać na wodach Oceanu Indyjskiego i przy brzegach Afryki. Co do nieobecności jednostek marynarki wojennej RP w tej operacji ,to w kontekście tego co napisalem p/w - ma jeszcze czas ,aby nadrobić tam wszystkie zaleglości...,ma duuuźo czasu...

    1. wróg

      Sugerujesz wcielenie do floty NATO żaglowców w ramach szkoleń z wieszania na rejach?

  5. Jack Bauer

    Skoro najbiedniejsi w Europie Niemcy wymigali się z Iraku, w Afganistanie byli dekownikami, a obecnie blokują wzmocnienie przez NATO naszego bezpieczeństwa, to dlaczego my mielibyśmy się udzielać w rogu Afryki.

  6. qwerty

    "Smutne w tym wszystkim jest to, że międzynarodowe działania morskie (antyterrorystyczne i antypirackie) trwają już od ponad 10 lat, a my poza planowaniem (w tym jesteśmy mistrzami) nie zrobiliśmy nic by to zmienić." I bardzo dobrze. Polaczki mają często chrapkę by pchać się tam gdzie nie mają interesów. Po co było włazić do Iraku? Teraz wreszcie inni robią coś za nas a my nic nie płacimy. Możemy się skupić na rozwijaniu tego co rzeczywiście potrzebne, a nie na głupim pompowaniu własnej dumy.

    1. podbipięta

      po to by nauczyć się walcżyć Pisz pan Polacy Polacy Jakżeś pan Polaczek to współczuję Zmień pan kraj panie Polaczku

  7. Elf

    to dobrze, że nie rozpraszamy naszych sił i środków na akcje na oceanie indyjskim... możemy je wesprzeć finansowo oraz politycznie ale nie ma się co szarpać i to pewnie z mizernym skutkiem... to skutki zaczadzenia amerykańskiego - czasów początku poprzedniej dekady, tuż po wejściu do NATO, gdy Polska miała ambicje tak kształtować armię i swoje działania aby nacisk kłaść i wydzielać duży komponent do misji daleko od granic kraju... Ja rozumiem - traktat NATO jaki podpisywaliśmy nas do czegoś zobowiązywał (np do zakupu 100-120 myśliwców nowych) i wdzięczność też należało okazać (i okazano) ale bez przesady...

  8. qwerty

    "Smutne w tym wszystkim jest to, że międzynarodowe działania morskie (antyterrorystyczne i antypirackie) trwają już od ponad 10 lat, a my poza planowaniem (w tym jesteśmy mistrzami) nie zrobiliśmy nic by to zmienić." I bardzo dobrze. Polaczki mają często chrapkę by pchać się tam gdzie nie mają interesów. Po co było włazić do Iraku? Teraz wreszcie inni robią coś za nas a my nic nie płacimy. Możemy się skupić na rozwijaniu tego co rzeczywiście potrzebne, ale na głupim pompowaniu własnej dumy.

  9. bsh

    A gdy Niemcy przedstawią nową reformę NATO, która zepchnie polaków do roli kraju drugorzędnego, podniesie się larum że to za mało. Wtedy amerykanie i reszta zapytają, gdzie byliśmy gdy toczyła się wojna z piratami. My zaś powiemy, że na Bałtyku nie potrzebna jest marynarka. Oni nam na to, że nie potrzebne nam miejsce lidera. Już widzę oczami wyobraźni naszych generałów zrzucających całą winę na admiralicję wytykając im Gawrona, na którego sami nie chcieli dać pieniędzy, bo dwie fregaty Perry w zupełności wystarczą. Swoją drogą to dziwne, że ukraińcy dali radę wysłać Sahajdacznego (i przy tym uratowali go nieświadomie przed krymską "aneksją"), a my nawet jednego perrego lub kaszuba lub nawet czernickiego nie byliśmy w stanie wydzielić.