Siły zbrojne
Kuba oddaje Amerykanom rakietę Hellfire
Kubańczycy przekazali Amerykanom rakietę przeciwpancerną Hellfire, która przez błąd systemu logistycznego została im pomyłkowo przesłana w 2014 r. z Europy.
Władzom Stanów Zjednoczonych nie chodziło przy tym wcale o straty finansowe, ponieważ pojedynczy pocisk kosztuje około 105 tysięcy dolarów. Amerykański rząd nie obawiał się również, że pocisk Hellfire będzie w jakiś sposób uzyty przez Kubańczyków, ponieważ był on pozbawiony ładunku wybuchowego, silnika i żyroskopu (oficjalnie była to jedynie wersja szkolna). Miał on jednak w sobie niejawne i wrażliwe elementy (przede wszystkim kompletny system naprowadzania) i dlatego nikt nie chciał, by rakiety ta dostała się w ręce przedstawicieli krajów "niepożądanych" (przede wszystkim Rosji i Chin).
Powrót pocisku do USA potwierdził rzecznik Departamentu Stanu, który jednocześnie podkreślił, że pomogło w tym ocieplenie stosunków dyplomatycznych z Kubą. Rakieta zostały przekazane do magazynów producenta – koncernu Lockheed Martin – gdzie dokona się jej przeglądu.
Sprawa była wrażliwa i przez długi czas nie nadawano jej rozgłosu. Pociski Hellfire są bowiem przez cały czas używane bojowo, pozostają na uzbrojeniu dronów Predator i Reaper, a stosowane są do walki z terrorystami w Afryce i na Bliskim Wschodzie.
Interesująca jest droga jaką przebył pocisk na Kubę. Była to bowiem rakieta, która za zgodą Departamentu Stanu miała zostać przekazana przez Lockheed Martin na ćwiczenia NATO w Hiszpanii. Wysłano ja z lotniska Orlando na Florydzie, jednak po zamieszaniu na lotnisku Charles de Gaulle w Paryżu wrażliwy ładunek wylądował lotem cargo w Hawanie. Pozostawał tam blisko dwa lata.
TTT
Nie chcę omyłko wysłać głowic nuklearnych?
hehehe
Całe głowice to nie, ale części do bomb atomowych USA wysłało do Singapuru zamiast części do Apache. :-D