Reklama

Siły zbrojne

Kryzys migracyjny a ofensywa Kurdów w Syrii: Turcja rozgrywa Europę przeciw YPG

Kurdowie ogłosili, iż mają plan wyzwolenia Dżarabulusu, miasta znajdującego się na zachodnim brzegu Eufratu na terenie, na którym miała powstać tzw. strefa wolna od IS. Ma nastąpić w ciągu kilku tygodni a już rozpoczął się intensywny ostrzał. To wyzwanie wobec Turcji, która twierdzi, że nie dopuści tam kurdyjskich sił YPG. Wszystko to dzieje się w atmosferze całkowitej kompromitacji amerykańskiego programu szkolenia „umiarkowanych rebeliantów” w Syrii oraz turecko-amerykańskiego porozumienia dot. „strefy wolnej od IS” - pisze w analizie dla Defence24.pl Witold Repetowicz.

Kurdyjskie siły YPG wraz z arabskimi sojusznikami w ramach koalicji Burkan al Firat, znajdują się obecnie około 2 km od kilkunastotysięcznego, etnicznie arabskiego Dżarabulusu. Miasto znajduje się na zachodnim brzegu Eufratu, który nie jest tu specjalnie szeroki (około 100 m). Ponadto YPG i Burkan al Firat kontrolują odcinek około 35-40 km wschodniego brzegu tej rzeki, odcinającej wyzwolony na początku roku przez Kurdów kanton Kobane od reszty prowincji Aleppo  (której formalnie Kobane jest częścią).

Zajęcie Dżarabulusu miałoby ogromne znaczenie z kilku względów. Po pierwsze jest to ostatnie przejście graniczne syryjsko-tureckie, które jest kontrolowane przez Państwo Islamskie. Kurdowie liczą, iż w ten sposób ostatecznie odetną wszelkie linie zaopatrzeniowe terrorystów. Po drugie, zajęcie tego miasta otworzyłoby drogę do dalszej ofensywy w prowincji Aleppo.

Dżarabulus znajduje się ok. 90 km od granic trzeciego kurdyjskiego kantonu – Afrin, 120 km od Aleppo, a także 40 km od 100-tys. Manbidż, największego miasta prowincji Aleppo (po samym Aleppo), z którego pochodzi część arabskich oddziałów sojuszniczych YPG. Według oficjalnych informacji kantonu Kobane plan wyzwolenia Dżarabulusu jest uzgodniony z USA i ofensywa będzie miała wsparcie lotnicze. To będzie bardzo duże wyzwanie wobec Turcji, jednak trudno sobie wyobrazić turecką interwencję militarną po stronie IS przeciw YPG.

Połączenie kantonów to dla Kurdów bardzo kusząca perspektywa, a dla Turcji – koszmar. Już obecnie, po zwycięskiej ofensywie w Tel Abyad, Kurdowie kontrolują większość syryjsko-tureckiej granicy, ku nie ukrywanej niechęci Turcji. Jednak wszelkie tureckie działania mające na celu zmuszenie Kurdów do wycofania się z terenów wokół Tel Abyad, między kantonami Dżazire (Qamiszlo-Hasakah) i Kobane, okazały się całkowicie nieskuteczne. Wydawało się, iż lepiej poszło Turcji z zatrzymaniem dalszej ofensywy sił z Kobane na zachód.

Mapa Syria
Mapa sytuacji w Syrii. Kolor żołty - Kurdowie, czerwony - wojska rządowe, zielony - rebelianci, czarny/szary IS, biały/niebieski - Al Nusra. Źródło: Wikimedia Commons/NordNordWest, Spesh531/[https://creativecommons.org/licenses/by-sa/2.0/deed.en]/CC BY SA 2.0.

O to właśnie chodziło gdy na początku sierpnia Turcja zawarła z USA porozumienie w sprawie tzw. „strefy wolnej od IS” i zgodziła się w zamian na korzystanie przez USA z bazy lotniczej w Incerlik. Układ ten przykrył również tureckie działania przeciwko PKK w tureckim i irackim Kurdystanie. Turcja próbowała (bezskutecznie) też sprowokować YPG do wymiany ognia, kilkukrotnie „przypadkowo” ostrzeliwując pozycje YPG. Ostatnio też wysunęła oskarżenia, iż YPG walczy w Turcji po stronie PKK nie przedstawiając na to żadnych dowodów. USA odrzuciły zresztą te oskarżenia, a co więcej, zaprzeczyły, iż elementem układu dot. „strefy wolnej od IS” miał być zakaz wejścia w tę strefę (od Mare do Dżarabulusu) sił YPG i arabskich sprzymierzeńców Burkan al Firat.

Tymczasem plan stworzenia „strefy wolnej od IS” okazał się całkowitą fikcją. Przez niemal 2 miesiące nie odbito z rąk IS ani jednego km kwadratowego ziemi. Co więcej, IS rozpoczęła ofensywę na Mare, co grozi odcięciem znajdujących się tam dżihadystycznych sojuszników Turcji z Frontu Islamskiego od kluczowego przejścia granicznego Bab al Salame (zapewne zajęcie przez Kurdów Dżarabulusu zwiększy jeszcze determinację IS).

Tej kompromitacji towarzyszyła też inna, dotycząca amerykańskiego programu szkolenia tzw. „umiarkowanych rebeliantów”. Program, o wartości 500 mln USD, uruchomiony ponad pół roku temu, miał doprowadzić do wyszkolenia do końca 2015 r. 5.400 rebeliantów tzw. 30-tej Dywizji. Tymczasem wyszkolono zaledwie dwie grupy liczące odpowiednio 65 i 75 osób, wydając około 1 mln usd na osobę. Pierwsza z nich została wyłapana przez Al Kaidę (Front Al Nusra) natychmiast po wkroczeniu do Syrii, a dziennikarskie śledztwo serwisu McClatchy wykazało, iż Nusra otrzymała informacje na ten temat od tureckich służb specjalnych.

Przesłuchiwany niedawno przez Senacka Komisję Spraw Zagranicznych USA gen. Lloyd Austin z Centralnego Dowództwa USA (Centcom), przyznał, że w Syrii walczy obecnie „czterech lub pięciu” wyszkolonych przez USA rebeliantów i że jest to porażka. Wprawdzie kilka dni później wysłano do Syrii drugą grupę ale ta została natychmiast zatrzymana przez Front al Shamiya i co prawda została wypuszczona, jednak większość rebeliantów tej grupy zdezerterowało i przyłączyło się do Al Kaidy (Nusry). Kilku senatorów Partii Demokratycznej przyznało, iż należałoby rozważyć przesunięcie środków (600 mln USD) z budżetu na rok 2016 z tego szkolenia na wsparcie YPG.

Gen. Lloyd Austin przyznał na przesłuchaniu, iż ofensywy YPG są wyjątkowo skuteczne i dodał, iż na terenie Rożawy są amerykańscy doradcy wojskowi. Zostało to następnie zdementowane zarówno przez dowództwo amerykańskie jak i YPG ale dementi może wynikać z tego, ze gen. Austin powiedział coś czego nie powinna usłyszeć Turcja, przynajmniej na takim oficjalnym szczeblu. Wysłanie doradców świadczyłoby o tym, iż USA zrozumiały swój błąd w stawianiu na współpracę z Turcją jednak z Rożawy dochodzą też inne doniesienia. We wrześniu doszło do znacznego spadku liczby nalotów USA na pozycje IS (35 w porównaniu z ponad 100 w lipcu). Pojawiły się też informacje (podane przez Hezbollah) o rozmowach YPG z Rosją w ramach ostatniego planu Putina budowy „koalicji antyterrorystycznej” w Syrii. Nie ulega wątpliwości, iż Kurdowie skorzystają z takiej oferty jeśli USA i Europa odstąpi od ich wspierania ze względu na Turcję.

Tymczasem Turcja ma nowy plan rozegrania sprawy Syrii i zmuszenia swoich NATO-wskich sojuszników do postawy antykurdyjskiej. Związane jest to z kryzysem migracyjnym. Na ostatnim szczycie Unii Europejskiej podjęto również decyzje o przekazaniu Turcji 1 mld EUR na pomoc uchodźcom tam się znajdującym oraz konieczności większej współpracy z Turcją w kwestii rozwiązania tego kryzysu. W aspekcie humanitarnym decyzje te nie uwzględniają faktu, iż tylko około 300 tys. z 2 mln uchodźców znajdujących się w Turcji, korzysta z jej pomocy, a ponad pół miliona to Kurdowie z Rożawy, narażeni wyłącznie na wrogość władz tureckich i plan ich wygnania do Europy.

Chodzi bowiem o to by uczynić ofensywę YPG w północnej Syrii zwycięstwem pyrrusowym, uniemożliwiając powrót Kurdów na te tereny. Taki modus operandi UE nie doprowadzi zatem do osiągnięcia skutków w postaci poprawy losu setek tysięcy prawdziwych uchodźców znajdujących się w Turcji oraz milionów mieszkających w Rożawie. Największym problemem tych drugich jest bowiem blokada ekonomiczna, którą Turcja, w ramach układu z UE, planuje jeszcze zaostrzyć.

Chodzi o plan premiera Turcji A. Davatoglu, przedstawiony jako odpowiedź na kryzys migracyjny. Jeden z jego punktów zakłada budowę muru na granicy z Syrią, czyli de facto z Rożawą. Pretekstem ma być rzekome nie dopuszczenie kolejnej fali 7 mln uchodźców syryjskich, którzy mieliby się przedostać do Turcji i dalej do Europy. Jest to całkowity absurd, gdyż od stycznia 2015 r. z Syrii do Turcji przedostało się mniej niż 400 tys. uchodźców, podczas gdy tylko w 1 miesiącu – grudniu 2014 było ich 500 tys. co było związane z bitwą o Kobane do której Turcja się przyczyniła, a obecnie utrudnia tym uchodźcom powrót (mur jeszcze pogorszy sytuację, bo uszczelni blokadę ekonomiczną).

Syryjczycy migrujący obecnie do Europy z terytorium Syrii wyjeżdżają z nieobjętego wojną alawickiego wybrzeża i kierują się najpierw do Libanu. Partnerem rozmów dotyczących migracji z i przez Rożawę, powinny być natomiast jej władze, kontrolujące większość granicy, a nie Turcja. Ale Kurdowie nie sygnalizują tego, by z ich (lub przez ich) teren szła jakaś fala uchodźców, zwłaszcza o tak gigantycznych rozmiarach. Chyba, że przez tureckie embargo w Rożawie zapanuje głód.

Turcja proponuje również stworzenie na terenie północnej Syrii „strefy bezpieczeństwa” do której mieliby być przesiedlani uchodźcy syryjscy znajdujący się w Turcji. To wyjątkowo chytry i cyniczny plan czystek etnicznych. Trudno się bowiem spodziewać by strefa ta miała powstać na terenach zajętych przez Państwo Islamskie skoro ze „strefy wolnej od IS” nic nie wyszło. Pomijając niewielki skrawek zajęty przez dżihadystów Frontu Islamskiego i jeszcze mniejszy kontrolowany przez syryjski rząd, reszta znajduje się pod kontrolą Kurdów.

Chodzi więc o to by Unia Europejska zmusiła Kurdów do wykrojenia z ich terytorium, wyzwolonego po ciężkich walkach, strefy (na początek o wymiarach 80x40 km), która ponownie rozdzieli kantony Dżazire i Kobane, zostanie zasiedlona elementem etnicznym arabskim i turkmeńskim i stanie się bazą dywersji terrorystycznej wymierzonej w Kurdów. Niestety deklaracje UE świadczą o totalnym niezrozumieniu tureckich planów. Bardziej rozsądnie, co może dziwić, do tych planów tym razem podchodzą Amerykanie. Turcja sugeruje również, iż mogłaby się bardziej zaangażować w Syrii pod warunkiem zielonego światła dla jej antykurdyjskich działań zarówno w Turcji jak i Syrii ale w obliczu kompromitacji „strefy wolnej od IS” brzmi to groteskowo.

W wypowiedziach liderów Unii Europejskiej po szczycie podkreślana jest konieczność intensyfikacji działań w kierunku zakończenia wojny w Syrii. Pozornie to dobry kierunek ale problem tkwi w wyborze drogi. Rozmowy z Turcją na pewno nie będą zmierzały do osiągnięcia tego celu. Odzywają się też głosy o konieczności prowadzenia rozmów z Assadem, co wydaje się znacznie mądrzejsze jednak uderza brak deklaracji o konieczności ściślejszej współpracy z Rożawą.  Tymczasem tu tkwi klucz do rozwiązania kwestii uchodźców w wymiarze humanitarnym (bo nie można zapominać o tym, iż aspekt humanitarny to tylko niewielki wycinek kryzysu migracyjnego). Konieczne jest zmuszenie Turcji do zmiany jej antykurdyjskiej polityki, zniesienia blokady ekonomicznej Rożawy oraz wsparcie ofensywy kurdyjskiej w prowincjach Aleppo, Hasakah i Raqqa.

Witold Repetowicz

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (14)

  1. leftfield

    Dobra analiza. Niestety los Kurdów po raz kolejny jest rozstrzygany ponad ich głowami

  2. Drzewica

    Z tego wywodu wynika że przyczyniają się do dramatu z uchodźcami w Europie władze Unii Europejskiej! Potrzebna pilna wymiana decydentów w Brukseli i postawienie na Kurdów! Ten naród zasługuje na swoje niepodległe państwo tak samo jak Polacy!

  3. łacinnik

    Kiedy wreszcie UE zrozumie ze eksodus uchodzcow z Turcji to turecka zagrywka na osłabiene Zachodu przed zniszczeniem Kurdów!!!!! Z kolei nawała uchodźców z Afryki to zapewne sprawka Arabii Saudyjskiej celem wprowadzenia jeszcze większej ilości muzułmanów do UE. Potem do UE dotra salaficcy imamowie prosto z AS do meczetów sfinansowanych również przez AS aby odpowiednio zindoktrynować muzułamów w UE!!!!

  4. patriota

    "amerykańscy doradcy wojskowi" Kluczowe było słowo wojskowi. W Kurdystanie są doradcy i instruktorzy amerykańscy (koordynują też naloty wskazując cele) , ale nie wojskowi. Z całkiem innej amerykańskiej agencji :)

    1. czyta-tor o niskim współczynniku AjKju

      właśnie i kto tu prowadzi tę wojnę, amerykańscy wojskowi czy ciekawe-nieciekawe agencje prorządowe JueSeJ?

  5. pablo

    27 mln Kurdów, dawny Kurdystan, został kiedyś podzielony pomiędzy 4 państwa, totalny rozbiór. Obiecano im przywrócenie państwowości, o co walczą, ale nikt na to nie idzie. Kurdowie walczą o swoje państwo, ale Turcja im nie ma ochoty popuścić i walczy z nimi, wspierając nieoficjalnie IS, za nic mają ich dążenia do niepodległości. W Iraku Saddam potraktował ich bronią chemiczną w 1987-88 r, nie licząc się z ich dążeniami. USA rozwala wszystko, UE w tym my Polska wspieramy takie działania, co jest wielkim nieporozumieniem. Mamy rozpirzony Irak, Libię, Syrię i kilka innych państw w kolejności, o czym zdecydują Stany Zjednoczone, a my wierni sojusznicy, nie zastanawiamy się nad konsekwencjami, które doprowadzą nas do tragedii. Sami rozrabiamy na wschodzie, bo my "som potegą i basta"! Panujący prezydent idzie w ślady Lecha K i ma wielką ochotę być jeszcze mocniejszym w swoich zakusach osaczenia Rosji przez dawne jej republiki, ot dla zasady, dla walki. Podoba mi sie tekst analityczny W. Reptowicza, pokazuje głupotę polityków UE jak i USA, która zgodnie ze swoimi zasadami dalej sieje wojnę w świecie. Tu mi się przypomina dzieło T. Weinera " Dziedzictwo popiołów. Historia CIA". Dalej bowiem kontynuują swoje nieudaczne działania, na które wydaja ogromne pieniądze, a skutki są fatalne. Ot foresty... Rosja próbowała i próbuje im pomóc, podpowiada jak zakończyć całe to wielkie zamieszanie, ale arogancja USA i UE jest zbyt duża, by pogodzić się z prawdą. Więc napięcia będą rosły, już rosną, przenoszą się na Europę, następne lata będą naprawdę nieciekawe.

  6. doliwaq

    "Konieczne jest zmuszenie Turcji do zmiany jej antykurdyjskiej polityki, zniesienia blokady ekonomicznej Rożawy oraz wsparcie ofensywy kurdyjskiej w prowincjach Aleppo, Hasakah i Raqqa." równie dobrze można było prosić Hitlera, żeby zawarł pokój z AK i razem z nią walczył przeciw Sowietom. Turcy i Kurdowie się wzajemnie nienawidzą, prócz pojedynczych wypadków. Turcy prędzej z diabłem wejdą w konszachty niźli z Kurdami (co w sumie już robią - ciche wspieranie ISIS)

    1. Witold Repetowicz

      Nie napisalem ze nalezy zmusic Turcje do popierania Kurdów. "oraz wsparcie" a nie "oraz wsparcia". A Turcy moga dalej sobie nienawidzic kurdów ze zniesiona blokada.

  7. WIN

    Dlaczego wspieranie Assada (Putina) ma być "mądrzejsze"?

    1. Witold Repetowicz

      Proszę rozróżnic słowo "rozmowy" od słowa "wspieranie". To naprawdę nie to samo.

    2. współczujacy niskiego IQ

      Jak jeszcze tego nie zrozumiałeś (choćby patrząc na Irak czy Libię) to szkoda ci tłumaczyć - nie zrozumiesz.

  8. panzer-division

    Już godzinę po rozpadzie ZSRR zastanawiałem się jak Zachodnia Cywilizacja może dyplomatycznie wymiksować Turków z NATO? Moim zdaniem Turcja została za bardzo wzmocniona militarnie przez Zachód to naród nieprzewidywalny. W epoce Zimnej Wojny można było ryzykować bliższy flirt z Turcją, ale teraz należy zwiększyć dystans i grzecznie pokazać im miejsce w szeregu. Turcy to nie jest nasza europejska rodzina tylko taktyczni sprzymierzeńcy i tak powinni być traktowani. Myśląc o Turka i o Turcji zawsze trzeba pamiętać, że są muzułmanami i okupują Konstantynopol (słowo "Istambuł" nigdy nie przechodziło mi przez gardło, podobnie jak słowo "Kaliningrad"), czyli wschodni filar Zachodniej Cywilizacji. Aby mieć przyjaciela nie trzeba go bezmyślnie wciągać do rodziny...;)

    1. doliwaq

      O czym Ty mówisz? Też czerpiesz wiedzę z tych samych manipulacyjnych mediów co urzędnicy UE? Jak to Turcja to nie jest europejska rodzina? Owszem, nie są Indoeuropejczykami ani nie wyznają żadnej chrześcijańskiej religii, ale tak samo jest z Baskami (lud nieindoeuropejski) albo z Bośniakami (sunnici). Turcy już od lat 20. XX wieku nie są krajem muzułmańskim ani azjatyckim - nastąpiła u nich europeizacja i laicyzacja. Teraz prezydent Erdoğan próbuje powrócić do korzeni islamskich i to jest problem. Ale jeśli by go usunąć, albo wesprzeć turecką armię w przewrocie, wszystko wróci do normy. Może nawet Turcja zaatakowałaby ISIS.

  9. Jac

    Trzeba będzie podjąć trudną decyzję. Czy wspierać Kurdów i poważnie myśleć o eliminacji ISIS, czy też działać w interesie Turcji, członka NATO. Oczywiście jeszcze jest Assad wspierany przez Putina. Tu się pojawia kolejny problem. Jeżeli uda się zneutralizować ISIS, to Assad będzie walczył z Kurdami, Turcja pewnie też i cały ten bajzel zacznie się od początku.

  10. GTS

    i to jest właśnie przyczyna tego co tam się dzieje głownie miesza Turcja - Amerykanie się zorientowali późno ale Unia nie zorientuje się nigdy. Zresztą można powiedzieć że tak samo jak wywiad Izraelski wystawił amerykanów w Iraku przedstawiając im fikcyjne źródła informacji na temat broni chemicznej, tak samo Turcy wystawiają amerykanów do wiatru z cała sytuacją z IS. Turcy ostro wspierają IS tylko dlatego że chcą załatwić zarówno Asada jak i Kurdów za jednym razem. Problem w tym że mieszają już na taką skale że pora wreszcie ich zlać po łapach za to. Wodzili i wodza za nos zarówno USA jak i UE, Rosjanie się też połapali i dlatego ślą sprzęt żeby wspierać Asada. No cóż taka jest mentalność turecka, miejmy nadzieje że wreszcie zapanuje tam porządek.. Choć to jest naprawdę trudne ze względu na skomplikowane społeczności żyjące na tych terenach. Właściwie nie tworzą spójnego państwa ale klany i lokalni watażkowie tworzą raczej autonomiczne ośrodki ludność. Nawet Kurdowie mocno różnią się miedzy sobą od socjalistów po chrześcijan - to jest jeden wielki tygiel narodowości, przynależności plemiennej, religii i polityki. Najgorsze jest to że mocarstwa to wykorzystują jak walkę o strefę wpływów mając gdzieś losy ludzi - cywilów.

    1. grundy

      UE i po części USA nie przyjęły jeszcze do wiadomości faktu, że kemalizm w Turcji się skończył, a tym samym skończyła się przewidywalna polityka Turcji prowadzona przez dekady. Armia została spacyfikowana, przeczyszczona z kadry oficerskiej i łazi teraz na sznurku Erdogana. A ten chce się za wszelką cenę zapisać w tureckiej historii na wzór Atatürka i zrobi to kosztem Kurdów (mamy właśnie setną rocznice ludobójstwa Ormian). Działania Turcji powinny być w pierwszej kolejności podniesione na obecnym szczycie ONZ (kto się odważy), a dwa na szczycie NATO. Turcja ma sporo na sumieniu odnośnie obecnego bajzlu, który panuje w tamtym rejonie i u nas który zaczął się w Europie z imigrantami. Jeśli zwolennicy Erdogana na demonstracjach wznoszą okrzyki "Nie chcemy operacji, chcemy ludobójstwa" (chodziło o Kurdów) to trzeba się mocno zastanowić czy chce się mieć takiego sojusznika w swoich szeregach.

    2. Doomred

      To się nazywa "racja stanu". Po prostu Turcy rozgrywają własną grę i chcą osiągnąć własne cele, które nie muszą być zgodne z celami innych sojuszników.

  11. gosc

    Problem w tym, ze urzednicy europejscy sa oderwani od zycia i zyja w chmurach. Obijaja sie od jednej sciany do drugiej sciany jak pijak. Raz chca przyjac wszystkich imigrantow a pozniej przestraszeni tym co robia wpadaja na jeszcze glupszy pomysl bo nie znaja realiow. Zyja sobie wygodnie na Zachodzie i cala swoja "wiedze" czerpia z nienajlepszych mediow, ktore tez nic nie wiedza i sa manipulowane.

  12. kafir

    Nie wiadomo na ile IS jest silne w tym rejonie, aby obronić zajęte tereny. Walki o Mare' pokazały, że po początkowych sukcesach ich ofensywa utknęła nawet przy dość mizernym przedziwdziałaniu lotnictwa koalicji.

  13. Wojtek

    Zdaniem autora, czy zachodnie elity rzeczywiście są tak ślepe, że nie widzą mechanizmów o jakich pisze autor? Czy też nie chcą ich dostrzegać i naiwnie zaklinają rzeczywistość?

    1. Czas ucieka

      Mam nadzieję, że autor wyśle link do tego artykułu do rządzących w Polsce i poza Polską, do przewodniczącego UE. Naprawdę żal patrzeć na Kurdów, którzy są jak Polacy pod zaborami, jak Żydzi pod arabską okupacją. Bezustanne zagrożenie. Czy jednak UE przyzna, że Europa to chrześcijańskie zasady? Wtedy można byłoby dać odpór terrorowi islamu, homoseksualizmu, socjalizmu czyli wszelkim bandytom, ohydzie i pasożytom.

  14. Tadek

    Mam rozwiązanie kryzysu emigranckiego i jednocześnie zlikwidowanie zagrożenia rosyjskiego. Zaprośmy 1 mld Chińczyków i/lub 1 mld Hindusów do Europy. Może to będą Nowe Indie Europejskie lub Europejska Republika Ludowa ale już nie Kalifat. Na Polskę przypadnie jakieś 100 - 200 mln. Rosja nas nie ruszy, Chiny i Indie będą wspierać. Polska armia może wtedy liczyć 500 tys. żołnierzy, a Europejska 5 mln.

Reklama