Przekonały się o tym dwie panie porucznik, które chciały jako pierwsze do końca przejść rygorystyczny trening szkolenia bojowego piechoty IOC (Infantry Officer Course) dla oficerów piechoty morskiej w Quantico. Kurs ten organizowany jest cztery razy w roku, trwa 10 tygodni i zaczyna go około 110 kandydatów. O jego trudności niech świadczy fakt, że pomimo wcześniejszej selekcji tylko 75% z nich go przechodzi. W dniu kiedy odpadły panie porucznik z kursu odeszło jeszcze dwunastu ich kolegów.
Przeczytaj także: Pentagon oficjalnie znosi zakaz udziału kobiet w walce
Nie pierwsze ale na pewno nie ostatnie
Był to drugi przypadek przyjęcia na ten kurs w Quantico kobiet. Pierwszy raz w historii pojawiły się one na tym szkoleniu 24 września 2012 r. Wtedy jedna z nich zrezygnowała już pierwszego dnia razem z 26 kolegami. Ale druga pani porucznik wytrzymała kilka tygodni i została zwolniono tylko z tego powodu, że doznała kontuzji nogi i nie mogła przejść dwóch testów.
A obejmują one m.in. wiele mil marszów w nieznanym terenie, częste biegi z pełnym ekwipunkiem bez wystarczających racji żywności i wody, a także zaliczanie pisemnych egzaminów w momencie największego wyczerpania fizycznego. Co więcej kobiety zaczęto przyjmować na IOC w najtrudniejszym okresie zimowym. Ostatnie cztery przypadki wcale więc nie oznaczają, że panie tego kursu nie zdołają kiedyś zaliczyć.
Zobacz: Płeć piękna w armii?
Równe prawa ale i równe obowiązki
I to jest bardzo ważna lekcja dla naszej armii. Mówiąc o równych prawach dla kobiet (które rzeczywiście powinny mieć dostęp do każdego stanowiska) trzeba mieć jednak świadomość, że musi to działać w obie strony. I dlatego o pełnym równouprawnieniu będziemy mogli powiedzieć dopiero wtedy, gdy zlikwidowane zostaną np. różne normy szkolenia fizycznego dla kobiet i mężczyzn. Bo dowódca wyznaczając zadanie swoim pododdziałom nie może uwzględniać, że znajduje się w nich np. 10% pań. A kobietom w mundurach, które muszą być przygotowane na walkę wręcz z mężczyznami może to uratować życie.
(MD)