Reklama

Siły zbrojne

Samoloty patrolowe CP-140 Aurora będą wykorzystywane przez Kanadę do 2030 r. – Wikipedia

Kanadyjski rząd ponownie uderza w plany rozwoju sił zbrojnych

Rząd „konserwatystów” tym razem uderzył w plany modernizacji floty samolotów patrolowych, które od 2020 r. miały zwiększyć nadzór nad arktycznymi obszarami Kanady. Trochę dziwne posunięcie biorąc pod uwagę zupełnie inne działania ze strony np. Rosjan.

Dokumenty złożone w kanadyjskiej Izbie Gmin wyraźnie wskazują, że rząd Kanady chce zainwestować 2,13 miliardy dolarów w utrzymanie floty dwunastu starych samolotów patrolowych Aurora, tak by można było je wykorzystywać jeszcze do 2030 r. Oznacza to jednak, że samoloty te będą miały wtedy około 50 lat.

Informacja ta zbiegła się z deklaracją złożoną kilka dni temu przez kanadyjskiego ministra finansów Jima Flaherty, że w najbliższych latach, dla zrównoważenia budżetu planowane jest ograniczenie wydatków na obronność o około 1,3 miliarda dolarów. Nie wiadomo jednak czy w tej sumie znajdują się oszczędności uzyskane po rezygnacji z zakupu nowych samolotów patrolowych.

Sama deklaracja modernizacji Auror jest bardzo kontrowersyjna i ambitna. Samoloty te były projektowane i wyposażane do działania w zupełnie innych czasach (zimna wojna) i z nastawieniem na inne zadania (tropienie sowieckich okrętów podwodnych). Teraz trzeba będzie się przygotować do misji nie zawsze związanych z wojną, czego przykładem może być wykorzystanie Auror podczas powodzi w Manitobie czy w czasie wojny w Libii.

Samoloty te przeszły od 1999 r dziesięcioletni program modernizacyjny za 1,6 miliarda dolarów, który miał przedłużyć im resurs do 2020 r. Później zaplanowano odłożony teraz na półkę zakup 10-12 nowych samolotów w ramach wieloletniego programu modernizacji kanadyjskich sił zbrojnych, szacowanego na 24 miliardy dolarów.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (2)

  1. Artwi

    Kanada nie ma problemów z Rosją w rejonie Arktyki, tylko z USA, które nie uznają kanadyjskiej strefy ekonomicznej w Arktyce, nie uznają kanadyjskich wód wewnętrznych, ustawicznie naruszają je swoimi okrętami i wbrew prawu międzynarodowemu USA uważa ponad 5400km2 kanadyjskiego (w świetle prawa międzynarodowego) morza za własne... W świetle tego nie dziwi brak inwestowania w samoloty patrolowe, bo nie podnosiłoby to bezpieczeństwa Kanady, tylko przeciwnie - finansowało agresora, bo CP-140 są produkcji amerykańskiego Lockheeda.

    1. Marcin

      Panie Artwi, Stany Zjednoczone nie mają nic przeciwko kanadyjskiej strefie ekonomicznej. Mam wrażenie, że ma Pan na myśli 2 sprawy - spór o Przejście Północno-Zachodnie i o Morze Beauforta - wypadałoby uściślić i oddzielić jedno od drugiego. W pierwszym przypadku sprawa jest bardzo prosta i wolna od jakichkolwiek sporów terytorialnych. Amerykanie nie chcą Przejścia zabrać, oś sporu to jedno proste pytanie - "Czy NWP (Northwest Passage - Przejście Północno-Zachodnie) jest cieśniną międzynarodową, czy nie". Status taki przysługuje cieśninom, które mają, lub mogłyby mieć - tu prawo międzynarodowe interpretowane jest różnie i stąd spór - kluczowe znaczenie dla światowego handlu morskiego. Sprawa jest oczywista w przypadku cieśnin już używanych, takich jak Malakka - jest to cieśnina międzynarodowa i kraje przy jej brzegach nie mogą jej zamknąć. W przypadku NWP, co prawda nie ma tamtędy znacznego ruchu obecnie (to argument kanadyjski), ale lód arktyczny topnieje, ostatnio Przejście stało się żeglowne (brakuje tylko wytyczonej, optymalnej trasy handlowej), a jego wykorzystanie skróci dystans pomiędzy Europą a Azją o 1/3 (argument amerykański). Krótko mówiąc, jedni obstają przy braniu pod uwagę obecnego ruchu morskiego (Kanada), a inni potencjału i lokalizacji (USA). Jeśli Kanada ma rację, to są to jej wody wewnętrzne i mogą tam robić wszystko. Jeśli USA ma rację, to jest to cieśnina międzynarodowa na wodach kanadyjskich, więc Kanada może tam robić wszystko, za wyjątkiem zablokowania ruchu morskiego. Amerykanie nie chcą przejścia zabrać, ani nawet podważyć kanadyjskiego posiadania. Spór wynika z tego, że w tym konkretnym przypadku prawo morskie nie daje jednoznacznej odpowiedzi. Druga kwestia to Morze Beauforta, gdzie prawo jest podobnie dwuznaczne, bo kanadyjczycy uważają, że granicę morską należy pociągnąć tak, aby była przedłużeniem granicy lądowej, a Amerykanie twierdzą, że powinna biec prostopadle do wybrzeża - stąd te kilometry. Tutaj z kolei istotnie na rzeczy jest kontrola nad obszarem morskim, ale daleko mu do "agresji" - dość dodać, że amerykańska i kanadyjska straż wybrzeża wspólnie prowadzi tam badania i mapowanie dna morskiego. Spór toczy się praktycznie od drugiej wojny światowej i obie strony prowadzą go w cywilizowany sposób, wolny od emocjonalnego stylu, w jakim napisał Pan swój komentarz - ot, dwa sojusznicze kraje mają różne poglądy w kwestii określonego terytorium. Niech się Pan nie boi, nie musimy się obawiać amerykańskiej agresji na Kanadę, dość dodać, że Kanada może sobie pozwolić na te wszystkie cięcia, bo w kwestiach bezpieczeństwa zewnętrznego praktycznie w całości polega na USA.

  2. Andrew

    240 miliardów dolarów :) trochę dużo.

Reklama