Siły zbrojne
Eskalacja wymagań na dron bojowy UCLASS
Amerykańska marynarka uznała, że dron uderzeniowy przygotowany do użycia z lotniskowców UCLASS (unmanned carrier launched airborne surveillance and strike) ma być większy i mieć o wiele większe możliwości od tych, jakie od niego wymagano jeszcze sześć miesięcy temu.
Jeszcze nie zakończono prac nad dronem UCLASS według starych założeń, a już trzeba zaczynać pracę od początku. US Navy postanowiło bowiem zmienić wymagania – wskazując, że jest zainteresowane o wiele większym statkiem powietrznym, który jednocześnie mógłby wykonywać większa ilość zadań. „Obecnie mówimy o samolocie o wadze 31,7 do 36,3 ton i rozmiarze Tomcata” (samolotu F-14).
Czy Amerykanie wiedzą czego chcą?
Amerykanie zrobili coś, co stawia pod znakiem zapytania realizację i tak już opóźnionego program UCLASS. W momencie, gdy przemysł już czeka na konkretne, wstępne wymagania taktyczno – technicze okazało się, że w Pentagonie dopiero rozpoczyna się dyskusja, czego tak naprawdę amerykańskie siły morskie potrzebują.
Poglądy dotyczące tego, czym ma być UCLASS zatoczyły koło. Już nie wystarcza na początku samolot, który mógłby wykonywać jedynie misje rozpoznawcze ISR (intelligence, surveillance, and reconnaissance), ale teraz myśli się od razu o dronie uderzeniowym, którzy poza pakietem wyposażenia obserwacji technicznej będzie również przenosił rakiety i bomby.
Chcące wziąć udział w programie koncerny: Lockheed Martin, Boeing, Northrop Grumman i General Atomics wierzą, że teraz opracowywane wymagania nie zostaną zmienione, tak jak to zrobiono wcześnie. Z własnych środków podejmują bowiem prace, które później okazują się praktycznie nieprzydatne. Tak jest obecnie z koncernem Northrop Grumman, któremu nagle zakomunikowano, że opracowany przez niego i już przetestowany dron UCAS-D (unmanned combat air system-demonstrator) typu X-47B, jest o wiele za mały na obecne wymagania.
Jaki ma być ostatecznie UCLASS?
Obecnie uznano, że UCLASS ma być większy nawet niż Boeing F/A-18E/F Super Hornet. Jego długość określono jako 20,7 m podczas gdy Super Hornet jest długi na 18,31 m. Oznacza to, że trzeba będzie przygotować dron dwusilnikowy, albo zaadoptować do jego potrzeb jedną z wersji silnika Pratt & Whitney F135, który jest wykorzystywany w samolotach Lockheed Martin F-35.
Oznacza to wycofanie się z koncepcji „lekkich” Predatorów i zwrócenie się w kierunku cięższych maszyn. Pojawiła się nawet koncepcja by wykorzystywać drony UCLASS jako powietrzne tankowce dla samolotów załogowych F-35C by w ten sposób wydłużyć ich zasięg działania. Oznacza to, że dron ma mieć możliwość zabrania nawet 9 ton paliwa i przebywać w powietrzu przez 7,5 godziny.
Kto będzie kierował dronami UCLASS?
Pomimo nowych wymagań US Navy nadal chce wykorzystywać UCLASS w zadaniach związanych z prowadzeniem identyfikacji bojowej i wskazywaniem celu. Zrezygnowano jednak z warunku by nowy bezzałogowiec miał tak ograniczone pola fizyczne jak samolot F-35. Dron ma być jednak podporządkowany technikom stealth, co oznacza konieczność ukrywania wewnątrz kadłuba całego wyposażenia i uzbrojenia. W ograniczonym stopni mogą to więc być zasobniki podwieszane na zewnętrznych pylonach.
Może to stanowić duży problem, gdy się weźmie pod uwagę, że UCLASS mają teraz w walce uzupełniać samoloty F/A-18 i F-35C, nawet latając w nimi w jednej formacji. Dowodzenie dronem może więc być przejęte przez samoloty F-35C lub nadzorujące i kierujące działaniem lotnictwa samoloty wczesnego ostrzegania Northrop Grumman E-2D Hawkeye.
Co będzie dalej z koncepcją UCLASS?
Niestety te zmiany co do zadań UCLASS dowodzą, że poglądy nad tym, czym mają być drony w przyszłości jeszcze ewoluują. Marynarka amerykańska nie ma więc ustalonych wymagań operacyjnych i to co obecnie opublikowano po zmianie władz w Pentagonie może zostać zmienione. A to oznacza, że następne pieniądze zostaną zmarnowane i że będą następne opóźnienia.
Ponadto należy pamiętać, że głównym problemem dronów nie jest ich konstrukcja ale system kierowania. I kiedy nadal nie rozwiązano problemów z bezpiecznym i odpornym na zakłócenia sterowaniem „tylko” rozpoznawczymi bezzałogowcami to nagle zdecydowano się rzucić na temat jeszcze bardziej poważny, związany z wykorzystaniem bardzo silnie uzbrojonych dronów, na terytorium przeciwnika i to w ramach jednej formacji z samolotami załogowymi.
Amerykanie pocieszają się, że od 2030 roku, kiedy pojawia się pierwsze doświadczenia operacyjne z wykorzystania dronów bojowych będzie wreszcie można zweryfikować dotychczasowe prace teoretyczne i koncepcje. Ale już samo to, że uznano zwalczanie terroryzmu za jedno z zadań dla UCLASS świadczy o braku jednomyślności w zdefiniowaniu misji, które są wykonywane w czasie pokoju (gdzie Reapery i Predatory w zupełności wystarczają) i czasów wojny, gdzie potrzeba już czegoś bardziej odpornego na przeciwdziałania ze strony przeciwnika.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie