Reklama
  • Analiza
  • Komentarz

Dlaczego rosyjskie wieże czołgowe latają?

Nowoczesne uzbrojenie przeciwpancerne wykazało bezlitośnie na Ukrainie, że rosyjski, karuzelowy sposób dostarczania i magazynowania amunicji w czołgach jest zabójczy dla ich załóg. Trafienie z boku w pojazd kończy się bowiem najczęściej zerwaniem wieży i odrzuceniem jej nawet na kilkadziesiąt metrów w górę, razem z dwoma czołgistami.

Zerwane wieże rosyjskich czołgów w wojnie w Ukrainie
Zerwane wieże rosyjskich czołgów w wojnie w Ukrainie
Autor. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy/Twitter
Reklama

Wojna na Ukrainie - raport specjalny Defence24.pl

Reklama

Wyrwane wieże rosyjskich czołgów na ukraińskich polach stały się swoistym symbolem wojny na Ukrainie. Amerykanie określają to nazwą zabawki-niespodzianki „pajacyk w pudełku" („jack-in-the-box"), z którego po otwarciu wieczka wyskakuje figurka klauna. Liczba leżących oddzielnie wież świadczy o tym, że taki sposób destrukcji rosyjskich „tanków" nie jest wynikiem przypadku, ale efektem zastosowanej konstrukcji systemu przechowywania i ładowania nabojów.

Zobacz też

W czołgach wywodzących się z rodzin: T-72 i T-90 oraz T-64 i T-80 zastosowano bowiem karuzelowy sposób ładowania wkładów amunicyjnych, w którym ładunki miotające i pocisk (a więc element wystrzeliwany w kierunku przeciwnika) są ułożone, w obracającym się zasobniku w kształcie pierścienia. W ten sposób można przekręcić magazyn w taki sposób, aby uzyskać dostęp do potrzebnej w danej chwili amunicji. Wtedy potrzebny ładunki miotający i pocisk są wyciągane do góry przez specjalny automat i ładowane do lufy tworząc w ten sposób gotowy do strzału nabój. W przypadku T-64 taki zasobnik zawiera 28 wkładów amunicyjnych, natomiast T-72 ma ich 22.

Reklama

Niestety pierścieniowy magazynek znajduje się bezpośrednio pod główną wieżą i dwoma członkami załogi (dowódcą i celowniczym). W Ukrainie okazało się dobitnie, że trafienie pocisku przeciwpancernego w odpowiednie miejsce w tak zbudowanym czołgu powoduje reakcję łańcuchową i wybuch: zrywający wieżę lub nawet wyrzucający ją w powietrze. Oznacza to automatycznie natychmiastową śmierć całej załogi.

Wada czy zaleta?

Reklama

Tak naprawdę karuzelowy sposób podawania amunicji w rosyjskich czołgach miał być symbolem wyższości technologicznej sowieckich a później rosyjskich czołgów nad zachodnimi. Mechanizm zastosowany po raz pierwszy przez Sowietów w czołgach T-64 (tzw. przenośnik karuzelowy) miał bowiem dwukrotnie przyśpieszyć ładowanie odpowiedniego naboju do lufy zwiększając szybkostrzelność, a dodatkowo pozwolił na pozbycie się ładowniczego. Załogi czołgów T-64, a później rodziny T-72 składały się więc „tylko" z trzech osób: dowódcy, celowniczego i kierowcy.

Zobacz też

Jak się później okazało taki postęp i automatyzacja nie znalazły uznania w niektórych krajach zachodnich, w tym w najnowszych czołgach amerykańskich (np. M1 Abrams) i niemieckich (np. Leopard 2). Zdecydowano się w nich bowiem wybrać prostsze rozwiązanie i pozostawić czwartego członka załogi – ładowniczego. Wykazano bowiem, że dobrze wyszkolony ładowniczy może być równie szybki jak rosyjskie automaty. Ponadto czwarty członek załogi upraszcza utrzymanie czołgu w sprawności i później w działaniu (przyśpieszając np. naprawę zerwanej gąsienicy czy proces uzupełniania zapasów).

Reklama

Ale wybranie takiego, a nie innego sposobu ładowania wynikało też z innego podejścia do tolerowanych strat. Kraje zachodnie na pierwszym miejscu stawiały bowiem przeżywalność załogi, a nie jak Rosjanie: wykonanie zadania za wszelką cenę. Amerykanie wiedzą bowiem, że łatwiej jest dostarczyć nowy czołg niż wyszkolić jego obsługę. Pozostawili więc ładowanie „ręczne", ponieważ pozwala ono na odseparowanie załogi od magazynu amunicji.

Zerwane wieże rosyjskich czołgów w wojnie w Ukrainie.
Zerwane wieże rosyjskich czołgów w wojnie w Ukrainie.
Autor. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy/Twitter

W czołgach Leopard 2 i M1 Abrams pociski przechowuje się bowiem w chronionej kapsule z tyłu wieży i oddzielonej od części załogowej specjalnym włazem przeciwwybuchowym. Włazy te są mocniejsze niż górny pancerze, przez co eksplozja amunicji po trafieniu jest skierowana do góry przez panele wydmuchujące (blowout panels), a nie do przedziału załogi. Zapobiega to dekapitacji wieży, jaką często widać w przypadku czołgów T-72/T-64 i pochodnych.

Reklama
Reklama

I nie ma tu znaczenia, że czołgi wywodzące się konstrukcyjnie jeszcze z czasów Związku Radzieckiego są niższe mając mniejszą wieżę (2,19 m w porównaniu do 2,44 m w przypadku M1A1 Abrams), są lżejsze mając m.in. mniej zaawansowany pancerz (41 ton w porównaniu do 67 ton w przypadku M1A2 Abrams) i podobno są zwrotniejsze od większości swoich zachodnich odpowiedników. Wojna w Ukrainie, udowodniła, że takie rozwiązanie nie sprawdza się jednak w zetknięciu z nowoczesnymi systemami przeciwpancernymi i nowatorską taktyką działania ukraińskich żołnierzy.

Zerwane wieże rosyjskich czołgów w wojnie w Ukrainie
Zerwane wieże rosyjskich czołgów w wojnie w Ukrainie
Autor. UkrArmyBlog/Twitter

Ukraińskie działania przeciwpancerne pokazały również niewystarczającą skuteczność dodatkowych systemów zabezpieczenia stosowanych przez Rosjan na swoich czołgach, w tym pancerza reaktywnego, dodatkowych kratownic oraz systemów obrony aktywnej. Co ciekawe karuzelowy system ładowania został zastosowany również w najnowszym rosyjskim czołgu T-14 „Armata". W tym przypadku bezpieczeństwo załogi planuje się zapewnić poprzez zaprojektowanie dla niej specjalnego pomieszczenia i bezzałogowej wieży.

Reklama
Automat ładowania wkładów amunicyjnych w czołgach T-72
Automat ładowania wkładów amunicyjnych w czołgach T-72
Autor. mil.ru
Reklama

Ostatecznie Rosjanie nie zdecydowali się wysłać tego czołgu (oczywiście nie mającego analogów na świecie) do Ukrainy, pomimo że sytuacja na froncie wymaga zastosowania najnowocześniejszego uzbrojenia. Być może obawiali się, że ukraińskie uzbrojenie przeciwpancerne pokaże błędy wieloletniego programu, które jeszcze bardziej opóźnią wprowadzenie T-14 „Armat" na wyposażenie rosyjskich wojsk.

Doświadczenia wojny ukraińskiej są również bardzo ważne dla polskich sił zbrojnych. Polska armia ma bowiem na swoim wyposażeniu czołgi zarówno z automatem karuzelowym i trzyosobową załogą (T-72 i T-91 Twardy), jak i czołgi czteroosobowe z odseparowanym magazynem z amunicją (Leopard 2 – a w przyszłości Abrams). Przyszłość pokaże, czy „latające wieże" przyśpieszą wycofanie rosyjskich „tanków" z Wojsk Lądowych.

Reklama

Zobacz też

Reklama

Zobacz również

WIDEO: "Żelazna Brama 2025" | Intensywne ćwiczenia na poligonie w Orzyszu
Reklama
Reklama