Reklama

Siły zbrojne

Amerykańska flota - cięcia czy rozwój?

Fot. M.Dura
Fot. M.Dura

Wszystko wskazuje na to, że amerykańska marynarka wojenna zwróci się do Pentagonu i Kongresu o znaczne zwiększenie stanu sił morskich, w celu sprostania ciągle pojawiającym się, nowym zagrożeniom oraz by wyjść naprzeciw szybko zmieniającym się potrzebom.

Znaczna rozbudowa marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych miałaby się rozpocząć po 2020 r., a więc w momencie, gdy flota - zgodnie z obecnymi planami - będzie liczyć 308 okrętów. Obecnie tworzone są analizy mające uzasadniać wzrost budżetu na budowę jeszcze większej liczby jednostek pływających. Działania takie rozpoczęły się już na początku 2016 roku, o czym informował szef operacji morskich (Chief of Naval Operations) admirał John Richardson.

Wskazywał on wcześniej, że należy bardzo uważnie przejrzeć listę zadań stawianych marynarce wojennej Stanów Zjednoczonych, ocenić obecne i nowe zagrożenia, uwzględnić nawet wpływ tych działań na środowisko oraz dokonać „nowej oceny struktury sił”. Duży wpływ na obecne plany dowództwa US Navy ma raport opracowany w Kongresie w 2014 r. wskazujący, że chińska marynarka wojenna może być większa od amerykańskiej już po 2025 r. Przypomina się również agresywne działania Rosji na Morzu Bałtyckim i Czarnym, wojnę z tzw. Państwem Islamskim w rejonie Zatoki Perskiej oraz zagrożenia niespodziewane – takie jak np. wzrost aktów piractwa u wybrzeży Afryki.

Amerykańscy marynarze skarżą się, że mniejszą liczbę zadań w czasach „zimnej wojny” wykonywano flotą liczącą około 500 okrętów, a teraz można użyć w działaniach jedynie około 280 jednostek pływających. Liczba ta może się jeszcze zmniejszyć, ponieważ z planów na najbliższe lata wyraźnie wynika, że więcej okrętów będzie wycofywanych niż wprowadzanych do linii.

Przykładowo, ze stanu amerykańskiej marynarki wojennej skasowano już fregaty (typu Oliver Hazadr Perry), których nie udało się zastąpić okrętami do działań przybrzeżnych typu LCS (Littoral Combat Ship). W podobny sposób znikną już niedługo z US Navy krążowniki (typu Toconderoga) i już wiadomo, że nie uda się ich wymienić na niszczyciele typu Zumwalt (mają być jedynie trzy takie jednostki).

Obecne, długoterminowe plany amerykańskiej marynarki wojennej wcale nie wskazują, że będzie lepiej. Do 2022 roku ma nastąpić niewielki wzrost liczby jednostek pływających (do 309), ale później – w miarę naturalnego wykruszania się okrętów zamawianych w czasach „zimnej wojny”, ta liczba będzie maleć.

Będzie to widoczne szczególnie w przypadku dużych okrętów bojowych (Large Surface Combatants), których w 2022 r. ma być 97, a w 2045 roku - już „tylko” 82. Jeszcze szybciej zostanie zredukowana flota uderzeniowych atomowych okrętów podwodnych (Attack Submarines), których w 2016 r. jest 53, w 2022 r. ma być 48, a w 2029 tylko 41. Jak na razie nie udało się tego zrekompensować ani zatrzymanym programem jednostek typu Seawolf, ani kontynuowaną produkcją jednostek typu Virginia.

Bardzo źle będzie z możliwościami ekspedycyjnymi. Wykorzystywanie piechoty morskiej w działaniach typowo lądowych w Iraku i Afganistanie „uśpiło" polityków wpływając na kurczenie się floty amfibijnej. Na szczęście liczba okrętów śmigłowcowców-doków (Amphibious Assault Ships) ma się zwiększyć z obecnych 30 do 38 pod koniec lat dwudziestych. I tak nie zapewni to jednak pełnych potrzeb, dla zaspokojenia których należałoby mieć w linii około 50 jednostek amfibijnych.

Potrzeba zmian jest więc rzeczywista, ale analitycy nie dają zbyt dużych szans nowym planom amerykańskiej marynarki wojennej. Przypominają, że już w 2010 r., a więc w czasach o wiele „spokojniejszych”, istniały analizy określające, że nie można dopuścić do ograniczenia liczby okrętów poniżej 346 sztuk. Jak się okazało, pomimo coraz bardziej agresywnej polityki Chin i Rosji wobec sąsiadów, liczba okrętów pozostających w służbie ulega jednak systematycznemu zmniejszeniu.

Stan floty prawdopodobnie nie będzie więc zależał od oceny wojskowych, ale tylko od możliwości budżetowych oraz polityki prowadzonej przez nową administracje prezydencką.

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (1)

  1. ramius

    Odbija się czkawką przepłacony program LCS i DDG1000, utopione mnóstwo pieniędzy w zdolności które nie są potrzebne US Navy.

Reklama