Siły zbrojne

Afryka płonie i samo wojsko tego pożaru nie ugasi, tym bardziej jeżeli będzie ono „europejskie”

Dobrze się stało, że Francuzi w Republice Środkowoafrykańskiej otrzymali pomoc wojskową także z Polski, chociaż szkoda, że tak późno – fot. lignesdedefense.blogs.ouest-france.fr
Dobrze się stało, że Francuzi w Republice Środkowoafrykańskiej otrzymali pomoc wojskową także z Polski, chociaż szkoda, że tak późno – fot. lignesdedefense.blogs.ouest-france.fr

Od kilku dni zaczęło być głośno o Republice Środkowoafrykańskiej, niestety nie przez zbrodnie jakie tam są na porządku dziennym od ponad roku, ale przez nagłośnione przez media wołania o pomoc 37 polskich misjonarzy, którzy znaleźli się w wielkim niebezpieczeństwie.

Smutna prawda jest taka, że całkowicie zobojętnieliśmy na tragedie, jakie rozrywają się na coraz większym obszarze Afryki, a politycy odwracają głowę od tamtych problemów reagując dopiero wtedy, gdy media postawią im przed oczy obraz tego, o czym oni wcześniej doskonale wiedzieli. I tak właśnie było z Republiką Środkowoafrykańską.

Nowa – stara wojna domowa

Trzeba było wywiadu w BBC z kanibalem – mordercą by nagle wszyscy sobie przypomnieli, że w Republice Środkowoafrykańskiej wojny domowe toczą się już od 2004 roku (a właściwie były to już trzy wojny w latach: 2004–2007, 2012-2013, 2013-).Biorąc pod uwagę ilość newsów to w Mali Europa widziała największy problem wysyłając tam żołnierzy i pomoc. Tymczasem fala bezprawia faktycznie przepołowiła Afrykę na połowę i teraz rozszerza się coraz bardziej na północ i na południe. I nie łudźmy się, prędzej czy później do nas też dotrze.

Los Republiki Środkowoafrykańskiej wyraźnie pokazuje, że nie ma kraju wiecznie bezpiecznego. Wystarczyło sąsiedztwo z Południowym Sudanem oraz często spotykany w Afryce podział państwa na część biedniejszą (w tym przypadku islamska północ) i bogatszą (południe zamieszkałe przez chrześcijan i animistów) by doszło do konfliktu.

Luźny sojusz rożnych muzułmańskich oddziałów (Seleka) z łatwością doprowadził do obalenia rządu i powołania w marcu 2013 r. przywódcy Seleki Michela Djotodia na prezydenta. Jednak on również sobie nie poradził z zaprowadzeniem porządku i pod naciskiem społeczności międzynarodowej musiał ustąpić pozostawiając zasobą już tylko chaos.

To bieda sprzyja bowiem zamieszkom, tworzeniu się lokalnych, plemiennych band i przyciąga rebeliantów muzułmańskich z Sudanu, Konga i Czadu. Teraz po drogach Republiki Środkowoafrykańskiej krążą bandy rabusiów i morderców na samochodach, którzy tak naprawdę nie działają dla jakiejś idei, ale ponieważ niczego innego nie potrafią. O wiele łatwiej jest przecież wejść z maczetą do wioski i w imię symbolu religijnego zabrać sobie to na co się ma ochotę niż na to zapracować, znajdując przy tym oczywiste rozgrzeszenie, że o pracę na Czarnym Lądzie jest bardzo trudno. 

Polscy misjonarze znaleźli się w wielkim niebezpieczeństwie. Szlachetnie postanowili zostać na miejscu nie chcąc pozostawić swoich podopiecznych, chociaż doskonale wiedzą, że sutanna czy czerwony krzyż nie jest w Afryce żadną ochroną. Jeżeli bandyci nie znajdą tego, czego szukają w pobliskich wioskach bez zastanowienia zwrócą się w kierunku misji, a przykłady innych państw afrykańskich wyraźnie pokazują, że kościoły, meczety i szpitale nie robią na nich wtedy żadnego wrażenia. Jeżeli misjonarze zareagują na gwałty, a tak niewątpliwe będzie – wtedy zginą.

I niestety nie pomoże w tym na pewno powołany w MSZ zespół roboczy, który zajmie się sytuacją polskich misjonarzy, bo idea ta, choć szlachetna bezpieczeństwa Polakom na pewno nie zapewni. A ponadto jak już zaznaczyliśmy wyżej – jest o kilka lat spóźniona.

Co będzie dalej?

Ministerstwo Spraw Zagranicznych nadało Republice Środkowoafrykańskiej status państwa, z którego należy się ewakuować. Ale takich miejsc w Afryce zaczyna być coraz więcej. Bandy uzbrojonych bandytów zaczynają bowiem przenikać przez granicę wcześniej spokojnych krajów dokonując rabunków, mordów i porwań. Przekonali się o tym francuscy turyści, którzy zostali porwani z pozornie spokojnego Kamerunu. Islamscy porywacze bez skrupułów przeszli przez granicę z Nigerii i pokazali, że mogą to zrobić w całej Afryce.

Nawet Tunezja, która od lat byłą rajem turystycznym teraz musi się bronić, przed przenikającymi na jej terytorium uzbrojonymi bandytami z terenów Algierii. A że oni są niebezpieczni może świadczyć mord 29 lipca 2013 r. na ośmiu tunezyjskich żołnierzach w rejonie w Mount Chaambi -terenach znajdującym się tuż przy algierskiej granicy.

Czy wojsko jest lekarstwem na wszystko?

Dobrze się stało, że MON zadeklarował gotowość do przeprowadzenia ewakuacji Polaków z zagrożonych terenów, ale jak to zauważyli sami misjonarze sprawy to w żadnym przypadku nie załatwi. Decyzja polskich duchownych by zostać ze swoimi wiernymi jest wyraźnym sygnałem, że nie takiej pomocy oni oczekiwali i że Afryce potrzebne są nie doraźne, a długofalowe rozwiązania.

Dobrze się również stało, że MON zdecydował się na wysłanie polskich żołnierzy w ramach pomocy Misji Wsparcia Sił Afrykańskich w Republice Środkowoafrykańskiej (MISCA) z samolotem C-130 Hercules, ponieważ w ten sposób wsparliśmy pozostawionych tam samych sobie Francuzów. A przecież to są nasi sojusznicy. Bo owszem, na miejscu spokoju pilnuje ponad 1600 żołnierzy francuskich i 5000 żołnierzy sił pokojowych z krajów afrykańskich, ale według szacunków ONZ, do zaprowadzenia porządku w Republice Środkowoafrykańskiej, trzeba ich dwa razy więcej.

Teraz starcza jedynie sił na utrzymanie jako takiego spokoju w stolicy, ochronę lotniska i działania interwencyjne w wybranych regionach, gdzie już dochodzi do mordów. Na reszcie terenów panuje bezprawie.

Armia „europejska” –mit a nie lekarstwo

Politycy coraz częściej wskazują, że do zaprowadzania porządku „Europa powinna mieć siły zdolne do szybkiego reagowania”. Mamiąc nas, że wtedy będzie lepiej, nie słuchają specjalistów, którzy od lat im tłumaczą, że stworzenie interwencyjnych oddziałów w ramach Unii Europejskiej jest ze względu na koszty po prostu niemożliwe.

Oczywiście można z łatwością stworzyć wielonarodowe siły wojskowe, ale nadają się one tylko do gonienia piratów i łapania bandytów, ale nie do walki. Do tego trzeba bowiem utajnionego systemu łączności, systemu identyfikacji, systemu dowodzenia i kierowania, kompatybilnego systemu logistycznego i wspólnych procedur, a to buduje się latami czego przykładem jest NATO.

Budowa armii europejskiej jest więc mitem, bo jeżeli rzeczywiście dojdzie do walki to w tych „europejskich” siłach tak naprawdę będą mogły współdziałać tylko te państwa, które jednocześnie należą do Paktu Północnoatlantyckiego.

Afryka pokazuje, że to NATO-wskie siły ekspedycyjne są bezwzględnie potrzebne i tylko one mogą szybko przerwać mordy i bezprawie dając czas na zaprowadzenie porządku i po prostu wprowadzenie prawa. Oczywiście politycy tłumaczą, że NATO nie zdecydowało się na wysłanie sił ekspedycyjnych do Afryki, przemilczając jednak fakt, że decyzje w Sojuszu wypracowują nie wojskowi ale politycy. I jeżeli sił Paktu Północnoatlantyckiego nie ma w Republice Środkowoafrykańskiej to jest to tylko decyzja polityków i nie można zrzucać winy na kogoś innego.

Wydarzenia w Afryce już nas wielu rzeczy nauczyły. Przykład Mali pokazał, że w żadnym przypadku misja pokojowa nie może być inicjatywą jednego państwa, a brak pomocy dla Francji w początkowej fazie operacji to zaniechanie i przykład złej woli. Republika Środkowoafrykańska to natomiast kolejny dowód, że deklaracja o odejściu od sił ekspedycyjnych na rzecz rozwoju tylko potencjału obronnego naszego kraju musi być zrewidowana. A wystarczy sobie tylko odpowiedzieć na pytanie, czy wojsko jest do ochrony polskiego terytorium, czy do ochrony polskich obywateli.

Zamordowanie w maju 2013 r. maczetami brytyjskiego żołnierza odbyło się na oczach wielu ludzi nie w Afryce, czy Afganistanie, ale na ulicach Londynu. I nie zrobili tego Afrykanie, ale Brytyjczycy nigeryjskiego pochodzenia. Pozostawienie Afryki samej sobie już się zaczyna mścić i odwracanie od tego problemu głowy w niczym nie pomoże. Bo nadejdzie taka chwila, że nie będzie już gdzie się odwrócić.

Jeśli jesteś przedstawicielem wybranych instytucji zajmujących się bezpieczeństwem Państwa przysługuje Ci 100% zniżki!
Aby uzyskać zniżkę załóż darmowe konto w serwisie Defence24.pl używając służbowego adresu e-mail. Po jego potwierdzeniu, jeśli przysługuje Tobie zniżka, uzyskasz dostęp do wszystkich treści na platformie bezpłatnie.