Państwa NATO zadecydowały 1 grudnia br. o pozostawieniu w przyszłym roku jeszcze kilkunastu tysięcy swoich żołnierzy w Afganistanie, by pomóc siłom zbrojnym tego państwa.
Wcześniej w Brukseli zakładano drastyczne zmniejszenie liczebności natowskich wojsk do końca 2015 r. Sytuacja zmieniła się jednak diametralnie po wrześniowym zajęciu przez talibów miasta Kunduz. Konieczność udzielenia daleko idącej pomocy siłom afgańskim, które brały udział w operacji odbicia miasta, wyraźnie pokazała, że nie można jeszcze liczyć na samodzielne utrzymywanie porządku przez armię rządową.
Z tego powodu kraje NATO postanowiły, że w Afganistanie pozostanie w przyszłym roku około 12 000 zachodnich żołnierzy, zadecydowano również o dalszym utrzymywaniu pomocy finansowej dla liczących 350 000 ludzi afgańskich sił zbrojnych. Politycy sojuszu mają bowiem nadzieje, że pozwoli to władzom w Kabulu na opanowanie sytuacji i samodzielne utrzymywanie porządku w kraju.
Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg tłumaczy tę decyzję koniecznością niedopuszczenia do odbudowy baz terrorystów w Afganistanie. Dlatego w przyszłym roku siły sojusznicze mają się składać z liczącej 7000 osób grupy amerykańskiej oraz pięciotysięcznego korpusu innych państw – w tym nie należących do NATO (jak np. z Gruzji).
Dodatkowo założono przekazanie prawie 3 miliardów euro na opłacenie agańskich sił zbrojnych od 2018 r. (budżet na ten cel do 2017 r. zatwierdzono już wcześniej). Szczegółowy sposób finansowania na lata 2018 – 2020 ma zostać ustalony na najbliższym szczycie NATO w Polsce w lipcu 2016 r.
"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie