Reklama

Geopolityka

Seria zamachów na żołnierzy w Jemenie

Fot. Wikimedia/Ibrahem Qasim
Fot. Wikimedia/Ibrahem Qasim

Jak poinformował gubernator prowincji Hadramaut, w serii zamachów samobójczych na żołnierzy Al-Mukalli, do których doszło w poniedziałek, zginęło co najmniej 35 osób. Jeszcze do kwietnia br. był to bastion Al-Kaidy na południu Jemenu.

Celem ataków bombowych były posterunki wojskowe w portowym mieście. Najpierw jeden kamikadze podjechał na motocyklu do żołnierzy i wysadził się w powietrze, następnie dwaj zamachowcy-samobójcy zdetonowali pasy szahida w pobliżu kolejnego posterunku. Niedługo potem doszło do detonacji obok wjazdu do siedziby jemeńskich służb bezpieczeństwa.

W zamachach zginęło 33 żołnierzy, kobieta i dziecko, a 25 osób zostało rannych - podał Riad al-Dżalili, szef służby zdrowia prowincji.

24 kwietnia Al-Mukalla została odzyskana z rąk dżihadystów przez rządowe siły jemeńskie, wspierane przez koalicję arabską pod kierownictwem Arabii Saudyjskiej. Dżihadyści rządzili 200-tysięcznym miastem przez rok.

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy to społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega uznawanemu przez wspólnotę międzynarodową i popieranemu przez Rijad rządowi. Jego władza jest jednak w znacznej mierze iluzoryczna, co wykorzystują aktywne na południu i częściowo wschodzie kraju Państwo Islamskie i Al-Kaida.

Sunnicka koalicja arabska zwalcza od marca 2015 roku wspieranych przez Iran szyickich rebeliantów Huti, kontrolujących Sanę oraz rozległe terytoria na północy i zachodzie kraju. Rijad dąży do przywrócenia w pełni do władzy prezydenta Abd ar-Raba Mansura Al-Hadiego.

Według ONZ od marca ub. roku zginęło w Jemenie ok. 6,3 tysiąca osób, z czego połowę stanowią cywile.

PAP - mini

Reklama
Reklama

Komentarze