Reklama

Siły zbrojne

Rosjanie zakłócają polskie radary meteo?

Jeden z polskich radarów meteorologicznych wykrył na północ od Zatoki Gdańskiej czasowe zakłócenie przestrzenne, które ze względu na regularność nie mogło być pochodzenia naturalnego. W tym samym czasie i rejonie ćwiczyły okręty i samoloty rosyjskiej Floty Bałtyckiej.

Zakłócenia zostały wykryte 15 września br. przez stację radiolokacyjną w Gdańsku typu Meteor 1500C należącą do sieci POLRAD. W skład tej sieci wchodzi osiem radarów meteorologicznych rozmieszczonych równomiernie na terenie całej Polski. Operatorzy tego systemu są przyzwyczajeni do wszelkiego rodzaju anomalii, jednak tym razem mieli do czynienia z czymś, co charakteryzowało się dużą regularnością i miało początkowo formę „zwielokrotnionych ósemek”.

Regularnie „ósemki” były kręcone przez około godzinę – fot. meteomodel.pl, meteoprognoza.pl

Dlatego zamieścili opis swoich obserwacji na stronach meteomodel.pl, meteoprognoza.pl i portalach społecznościach starając się w ten sposób dojść przyczyn tego rodzaju zakłóceń. Od razu też postawiono diagnozę (jak się okazało słuszną), że jest to efekt wykorzystania przez kogoś systemów obrony pasywnej, wykorzystujących wyrzutnie zakłócaczy i imitatorów (tzw. „chaffów”).

Ładowanie pocisków z dipolami do rosyjskiej wyrzutni UW-50 – fot. http://www.aviaavtomatika.ru

Meteorolodzy poinformowali dodatkowo, ze zjawisko pojawiło się po raz pierwszy o godzinie 14.30 „na wysokości granicy rosyjsko-litewskiej”, a po raz ostatni „o godz. 23.00 w okolicy Krynicy Morskiej”.

Co rzeczywiście było widać na ekranie radaru?

Najważniejsze w wyjaśnieniu zagadki wydają się być: miejsce i wygląd początku zakłóceń (ok. godziny 14.30) oraz sposób w jaki one znikały (proces ten zaczął się ok godz. 15.40 i zakończył około godziny 21.00). Na skanach ekranu radaru widać wyraźnie, że obiekt powietrzny stawiający zakłócenia porusza się najpierw po okręgu, a potem wykonuje ósemki - latając nad obszarem na północny zachód od przylądka Taran (na półwyspie Sambia).

Pierwszy moment stawiania zakłóceń 15 września br. – fot. meteomodel.pl, meteoprognoza.pl

Intensywność zakłóceń nie malała przez godzinę i zaczęła się zmniejszać dopiero około 15.40. Wtedy można już było dostrzec, że plama na ekranie traci na intensywności i przesuwa się z wiatrem w kierunku południowo - zachodnim. Dowodzi to słuszności hipotezy, że w powietrzu zostały wykorzystane „chaffy”.

Po godzinie 15.40 intensywność zakłóceń wyraźnie słabła – fot. meteomodel.pl, meteoprognoza.pl

Już w czasie II wojny światowej udowodniono bowiem, że po wyrzuceniu w powietrze przez statek powietrzny metalizowanych dipoli (w postaci pasków aluminiowych, włókna szklanego lub tworzywa sztucznego powleczonych metalem) na ekranie radarów może się pojawić duża grupa powolnych celów, które łącząc się tworzą często bardzo rozległy obiekt przestrzenny.

Amerykańskie dipole antyradiolokacyjne – „chaff” – fot. Wikipedia

W miarę upływu czasu chmura ta jednak opada, przesuwa się z wiatrem i powoli rozrzedza. Plama na ekranie radaru przestaje być wtedy jednolita, zaczyna coraz bardziej tracić na intensywności oraz rozdzielać się na mniejsze „strzępki”. W przypadku zdarzenia z 15 września widać było wyraźnie, że dipole opadały przez ponad 8 godzin przelatując w powietrzu odległość ponad 60 km.

Kto zakłócał polski radar meteorologiczny?

Najważniejszą wskazówką, kto odpowiada za zakłócenia jest obszar nad którym przez pierwszą godzinę były kręcone „ósemki”. Znajdował się on na północny zachód od przylądka Taran (na półwyspie Sambia), a więc na poligonie rakietowym rosyjskiej Floty Bałtyckiej. Jest to miejsce znane także polskim marynarzom, ponieważ za czasów Układu Warszawskiego strzelania rakietowe prowadziły tam okręty nawodne Marynarki Wojennej RP.

Ze względu na krzywiznę ziemi wiadomo było również, że mamy do czynienia z obiektem powietrznym lecącym na wysokości powyżej 3000 metrów. Statki powietrzne na bardzo niskim pułapie oraz jednostki pływające nie byłyby bowiem widoczne dla radaru naziemnego ze względu na istnienie tzw. „horyzontu radiolokacyjnego”.

Zgodnie z informacjami przekazanymi przez rosyjskie ministerstwo obrony, na Morzu Bałtyckim były prowadzone w tym czasie dwa oficjalne ćwiczenia okrętowe. Pierwsze dotyczyło sił przeciwminowych i wzięło w nim udział pięć trałowców. Miały one zabezpieczyć tory wodne dla sił desantowych, zapewniając im bezpieczne lądowania na plażach Obwodu Kaliningradzkiego. Rejon był więc w miarę zbliżony, a co więcej okręty prowadziły strzelanie artyleryjskie do celów nawodnych i powietrznych (z armat kalibru 25 mm i 30 mm).

W momencie rozpoczęcia stawiania zakłóceń 15 września br., w tym samym rejonie, przebywało również 5 rosyjskich trałowców – fot.mil.ru

Żaden z tych okrętów: zarówno trałowce bazowe: „Leonid Soboliew”, „Siergiej Kołbasiew” i „BT-212” (projektu 1265) jak i trałowce redowe „RT-231” oraz „RT-273” (projektu 10750) nie posiada jednak systemów, które mogły by być podatne na zakłócenia pasywne. Nie byłoby więc sensu je stawiać w odniesieniu do jednostek wykorzystujących tylko radary obserwacji nawodnej.

Zupełnie inaczej jest w przypadku, drugich manewrów, w których uczestniczyła należąca do Floty Bałtyckiej korweta „Stojkij” (projektu 20380). Realizując zadanie okrętowe K-2 wykonywała ona m.in. strzelanie artyleryjskie w odniesieniu do pozornych celów nawodnych i powietrznych.

Zadanie ogniowe realizowano oficjalnie w odniesieniu do bomb kasetowych SAB-250 zrzucanych z bombowca Su-24 z 4. Samodzielnego Pułku Morskiego Lotnictwa Szturmowego z Czerniachowska. Bomby te tworzą efekt świetlny tzw. „girlandy”, które jak informuje ministerstwo obrony są przez mieszkańców Obwodu Kaliningradzkiego często uznawane za niezidentyfikowane obiekty latające UFO. Co ciekawe Rosjanie nie poinformowali tym razem, że ćwiczono w jak najbardziej realnych warunkach – w tym w środowisku zakłóceń radioelektronicznych (chociaż formułka ta jest przez nich bardzo często wykorzystywana propagandowo).

Może to oznaczać, że zadanie wykonywano nie jednym samolotem, ale co najmniej dwoma starając się sprawdzić możliwości działania okrętowej stacji radiolokacyjnej dozoru powietrznego i kierowania uzbrojeniem 5P-10 „Puma” (znajdującej się na topie masztu korwety „Stojkij”) w czasie silnych zakłóceń pasywnych. Rosjanie sprawdzali więc prawdopodobnie swoje system i wyszkolenie operatorów w wykrywaniu obiektów działających w środowisku „chaffów” przy okazji wywołując anomalie na polskim radarze meteorologicznym.

W momencie rozpoczęcia stawiania zakłóceń 15 września br., w tym samym rejonie, korweta „Stojkij” wykonywała strzelania artyleryjskie do celów powietrznych – fot.mil.ru

„Chaffy” uciążliwe - ale dla radarów cywilnych

Wbrew pozorom pojawienie się plamy na ekranie polskiej stacji radiolokacyjnej nie było jakimś wielkim sukcesem Rosjan, czy powodem do obaw. Radary meteorologiczne są bowiem szczególnie podatne na zakłócenia pasywne, ponieważ paradoksalnie zostały one zaprojektowane właśnie po to by je wykrywać. Deszcz i śnieg w jakiś sposób też można bowiem zaliczać do „chaffów” tyle że pochodzenia naturalnego. Dlatego na Zachodzie wielokrotnie już dochodziło do zakłócania pracy systemów „meteo” przez lotnicze i morskie systemy obrony pasywnej w czasie manewrów wojskowych i niewątpliwie z takimi zjawiskami będziemy mieli do czynienia w okolicach Tarana coraz częściej.

W przypadku nowoczesnych radarów typowo wojskowych wykorzystanie dipoli jest już mniej skuteczne ze względu na coraz bardziej wyrafinowane systemy obróbki – mających już możliwość prowadzenia analizy widmowej, przestrzennej i czasowej celu. Najnowsze, militarne stacje radiolokacyjne (w tym polskie) potrafią więc rozróżnić, które echo porusza się z szybkością, jaką miał wcześniej śledzony statek powietrzny, a które porusza się wolniej z wektorem skierowanym wyraźnie ku dołowi (opadanie).

Prawdopodobne źródło zakłóceń z 15 września br., rosyjski samolot Su-24 – fot.mil.ru

Dodatkowo dipole po wystrzeleniu i rozsypaniu tworzą obraz o zmieniającej się w charakterystyczny sposób skutecznej powierzchni odbicia (która najpierw rośnie, a później maleje – było to widoczne wyraźnie 15 września br.), co obecnie stosowane systemy obróbki łatwo wychwytują i eliminują. Analizują one również polaryzację odbitego sygnału. Dipole opadają najczęściej poziomo, a więc dają sygnaturę o jednej polaryzacji (horyzontalnej) w odróżnieniu od bardziej złożonego „echa”, radarowego uzyskanego po odbiciu się np. od statku powietrznego. Nowoczesne systemy obróbki „wychwytują” dodatkowo charakterystyczne „drgania” dipoli podczas opadania z bardzo dużą częstotliwością.

To właśnie z tego powodu tworzy się zupełnie nowe systemy obrony pasywnej – w tym np. proponowane przez francuską firmę Lacroix wabiki radarowe SEALEM zawierające reflektory radarowe (radiolokacyjne rożki odbijające).

Same zakłócenia nie stanowią jednak takiego problemu, jak pośredni efekt wywierany przez „Chaffy” na środowisko naturalne. Taka dyskusja na temat szkodliwości wykorzystywanych dipoli wybuchała – szczególnie w Stanach Zjednoczonych już kilkakrotnie. Oficjalnie informuje się więc, że „studia nie wykazały szkodliwego działania dipoli na środowisko i morskie zwierzęta”.

W rzeczywistości sprawa nie jest taka wcale oczywista (nikt konkretnych wyników badań nie ujawnił), a ponadto jak pokazał obraz na polskim radarze „meteo”, chmura „chaffów”, choć rozrzedzona, opuściła rosyjski poligon i dotarła na polskie wody terytorialne – być może częściowo opadając nawet na Krynicę Morską. A to już nie powinno się wydarzyć.

Po godzinie 19.00 rozrzedzona chmura dipoli zaczęła docierać do Mierzei Wiślanej – fot. meteomodel.pl, meteoprognoza.pl

Co mogli wykorzystać Rosjanie?

Niestety nie wiadomo na pewno, jaki system mogli zastosować Rosjanie i jaki samolot został wykorzystany do postawienia zakłóceń. Jest to niemożliwe przede wszystkim dlatego, że w Rosji duża część statków powietrznych posiada wyrzutnię „chaffów” zarówno tych - działających w paśmie podczerwieni (flary), jak i w pasmie radiolokacyjnym.

Standardowo zakłada się w rosyjskim lotnictwie konieczność postawienia dla bezpieczeństwa chmury dipoli dającej ekwiwalent 20 m2 skutecznej powierzchni odbicia (w przypadku nowoczesnego samolotu taka powierzchnia jest mniejsza od 1 m2). Ale obecne rosyjskie systemy „wyrzucania zakłóceń” dają o wiele większe możliwości, mogąc np. sterować kilkoma pojemnikami z „chaffami” i wyrzucać je salwami lub pojedynczo z zadaną częstością.

Typowe rosyjskie wyrzutnie „chaffów” UBW – fot. http://www.aviaavtomatika.ru

Dodatkowo istnieje możliwość wyboru potrzebnej w danej chwili „amunicji”. Wcześniej konieczne było stosowanie jednocześnie „chaffów” o różnej długości, ponieważ przeciwnik może wykorzystywać radary pracujące w różnych zakresach częstotliwości. 15 września br. Rosjanie zastosowali nad Bałtykiem dipole „widoczne” przez radar meteo pasma 5,6-5,65 GHz.

Rosyjski system wyrzucania dipoli UB-30MK – fot. http://ktrv.ru

Przykładem takiego systemu jest kompleks UB-30MK, proponowany przez Korporację Takticieskoje Rakietnoje Woorużienije zarówno dla samolotów jak i śmigłowców. System może sterować ośmioma wyrzutniami dla 112 pocisków z dipolami. Zasadniczo do ochrony pojedynczego samolotu wyrzuca się od 2 do 8 takich pocisków. Przy ich odpalaniu pojedynczym można stworzyć „Obłok” zakłóceń o bardzo dużej objętości.

Reklama

Komentarze (14)

  1. Geograf

    Jak widać z tekstu, nikt nie zakłócał polskich radarów metreorologicznych. Tak, tak! Po prostu na skutek prowadzonych manewrów na poligonie morskim polskie radary meteo nie były w stanie w pełni ocenić sytuacji w tym rejonie FEDERACJI ROSYJSKIEJ.

  2. Emeryt z Intelligence

    Czysta rosyjska propaganda. Rosjanie chcieli przekazać swojemu społeczeństwu, jakim nowoczesnym sprzętem bojowym się posługują. i że są w stanie "w warunkach zakłóceń radiolokacyjnych" wykonywać zadania bojowe, NONSENS. Przecież te dipole nie zakłócają pracy radarów,50 lat temu stosowano je dla "imitowania fałszywych sygnałów dla radarów" aby max utrudnić orientację o sytuacji w przestrzeni powietrznej. Dzisiaj to są "wykopaliska". Nowoczesny radar wykryje bez problemów ten samolot kręcący ósemki przez godzinę i zrzucający dipole. Rosjanie nadal żyją w latach 40 ubiegłego wieku. Na szczęście zrezygnowaliśmy z tych zabawek" w latach 90-tych, po zapłaceniu odszkodowań właścicielom krów przy poligonie, które nażarły się tych folii i pozdychały., a na poligonie morskim w Ustce żołnierze po ćwiczeniach musieli grabić kilometry plaży zaśmieconej folią. Osobiście byłem członkiem komisji tworzącej w SZ Regulamin WRE, więc wiem co piszę.Jak dipole dolecą do Krynicy proponuję wezwać wszystkie media. Greenpeace i ONZ i żądać odszkodowań. Ale widzę ,że ta propaganda na niektórych jednak działa.

    1. Erwin

      Zgadza się. Taki właśnie efekt uboczny w postaci zdychających krów przyniosło bombardowanie Rafinerii "Vacuum Oil Company" w Czechowicach (dzisiaj Lotos). Krowy zdychały po zjedzniu metalizowanych pasków staniolu zrzucanych z B-17. Technika zakłócania z lat 40 tych... .

    2. Co ToIntelligenceJest

      To się nazywa "działanie antydezinformacyjne"? Słabo, słabo - chyba że dla słabych (umysłowo). A ta akcja jak z "Mission impossible": tu dywizjony rakietowe zaczynają mrugać, tam pary dyzurne w powietrzu... Jeżeli Rosja organizuje manewry, żeby zaatakować, to my organizujemy żeby... się bronić! Oczywiście, i tylko tak należy meldować do góry! Słabe...

  3. Jan

    Kolo Podczela rusy mieli kiedys baze wojskowa i rura wylewali do Polskiego morza scieki i zanieczyszczenia.

  4. Emeryt z Intelligence

    Tego typu ćwiczenia na Bałtyku mogą "podniecać" jedynie cywili albo rusofilów. Dla mnie doświadczonego żołnierza to POKAZ BEZSILNOŚCI. Ewentualny konflikt nie rozegra się na Baltyku , bo żaden okręt na nie nie wpłynie. Jak Rosjanie zaczną ładować te swoje "przestarzałe 5 okrętów desantowych" to na Morzu Północnym pojawi się kilka niszczycieli NATO, w Norwegii, Danii i w Polsce zaczną dyżur bojowy dywizjony rakietowe, AWACS-y polatają sobie nad Wisłą i Dunajem, i kilkaset samolotów NATO zacznie się uzbrajać. To nie są manewry dla pokazania siły państwom NATO, to są manewry dla społeczeństwa ROSJI.Rosja nie zaatakuje żadnego kraju NATO, bo jest za słaba. I twierdzenia ,że NATO nie będzie chciał umierać za Warszawę są propagandą. Żaden Rosjanin nie będzie chciał umierać za "swojego Prezydenta i oligarchów". A najemnikom trzeba słono płacić. Rosji pozostaną wkrótce lojalni sojusznicy Boliwia i Mongolia, bo z Kazachstanem i Białorusią relacje się znacznie pogorszą.

  5. maxx

    Rosjanie nie mogli tego zrobić, bo jak tu piszą miłośnicy supernowoczesnego sprzętu amerykańskiego są zawsze 100 lat z tyłu.... A więc nie mogą zakłócić pracy JAKIEGOKOLWIEK sprzętu USA i w ogóle zachodniego ( a taki obecnie użytkujemy) bo są zbyt zacofani...

    1. lulek

      A Ty to chyba jesteś właśnie z drugiej strony. Tak?

    2. foka

      No ale dipole to własnie technologia sprzed prawie 100 lat, na dodatek mam nadzieję że sowieckie sołdaty posprzątają plażę w Krynicy...

  6. LDB

    "chmura „chaffów”, choć rozrzedzona, opuściła rosyjski poligon i dotarła na polskie wody terytorialne – być może częściowo opadając nawet na Krynicę Morską. A to już nie powinno się wydarzyć." Rozumiem, że nasze służby ochrony środowiska już szykują faktury za przywrócenie środowiska do stanu poprzedniego.

    1. lulek

      Tak? A co takiego złego środowisku robią kawałki folii aluminiowej?

  7. meteoman

    Nie potrzeba Rosjan,- znacznie częściej radary meteorologiczne są zakłócane w kraju. Najczęściej przez rożnej maści operatorów radiowych sieci komputerowych czy tez systemów alarmowych, którzy wchodzą w pasmo radarów meteo. Problem był tak powszechny, ze WMO (Światowa Organizacja Meteorologiczna) zwracała się oficjalnie do ITU o specjalną ochronę częstotliwości i pasma w którym działają radary meteorologiczne. Jak można zaobserwować, (charakterystyczne promieniowe zakłócenia ) problem nie został rozwiązany

  8. dk.

    W roku (akademickim) 1977-78, circa o 21:00, obserwowaliśmy takie zjawisko z okien nadmorskiego Domu Studenta, w Gdyni, tego skośnego, nad plażą miejską - śwatła właśnie we wskazanym na mapkach obszarze. "Girlandy świetlne" i mnóstwo pojedynczych świateł. Nie mieliśmy wątpliwości, że to ruskie, natomiast wywarło na nas wrażenie, że niemal światła nie opadały, nawet unosiły się nad horyzontem coraz wyżej... Trwało to kilkadziesiąt minut, nim opadły, potem znów uniosły się... Zastanawialiśmy się, ale nie odgadliśmy jak to interpretować ? Może "unosiła je wyżej" zmianiająca się nocą refrakcja światła w atmosferze ?

  9. vnmnbvb

    że ktoś gdzieś kiedyś zakłóca zakłócał- normalne

  10. xyz

    radary meteo nie mają Tłumienia ech stałych i efektu Dopplera - bo inne jest ich przeznaczenie

    1. meteo

      na dodatek efekt Dopplera jest w nich wykorzystywany do określania prędkości wiatru etc

  11. sorbi

    "po wyrzuceniu w powietrze przez statek powietrzny metalizowanych dipoli (w postaci pasków aluminiowych, włókna szklanego lub tworzywa sztucznego powleczonych metalem).... "jak pokazał obraz na polskim radarze „meteo”, chmura „chaffów”, choć rozrzedzona, opuściła rosyjski poligon i dotarła na polskie wody terytorialne – być może częściowo opadając nawet na Krynicę Morską". Smacznego dla mew, ryb i innych morskich "żyjątek" które potem padną, a następnie zostaną pożarte przez inne drapieżniki. Fajnie też - w taki pasek z włókna, czy pastiku pokryty metalem - wdepnąć na plaży dla człowieka, czy czworonoga.

  12. ernest

    A jednak hobbyści się do czegoś przydają. Brawo dla nich! Może wciągnąć ich do OT?

  13. Luke

    No to wtedy wiemy gdzie sa, gzie sie howaja?

  14. antypropaganda

    Bez przesady z tymi propagandowymi możliwościami nowoczesnych radarów: owszem, mogą one zobaczyć cel na tle takich dipoli ale... nie mogą zobaczyć celu za takimi dipolami (przynajmniej tymi nowoczesnymi, wielozakresowymi), więc to nie jest tak, że takie dipole są bez sensu.

Reklama