Reklama
  • Wiadomości

Rosjanie badają głębiny Atlantyku. Wstęp do działań specjalnych?

Rosyjskie ministerstwo obrony poinformował o pomyślnych testach autonomicznego załogowego aparatu podwodnego AS-37 „Ruś”, który zanurzył się w Atlantyku na głębokość ponad 6000 m. Określenie „testy” jest w tym przypadku o tyle nieprecyzyjne, że rosyjski pojazd wprowadzono do linii w grudniu 2000 r.

  • Fot. mil.ru
    Fot. mil.ru
  • Fot. mil.ru
    Fot. mil.ru
  • Fot. mil.ru
    Fot. mil.ru
  • Fot. mil.ru
    Fot. mil.ru
  • Fot. mil.ru
    Fot. mil.ru

Informację o próbach przekazał szef zarządu badań głębinowych rosyjskiego ministerstwa obrony wiceadmirał Aleksiej Buriliczew. Ujawnił on, że w czasie „testów” wykorzystano samobieżny, załogowy pojazd podwodny „Ruś” projektu 16810, który operował z pokładu statku oceanograficznego „Jantar”.

Badania realizowano na „środkowym Atlantyku”. W czasie prób „Ruś” zeszła wraz z trzyosobową załogą na głębokość 6180 m. Pojazd, zaprojektowany przez biuro projektowe „Malachit” z Sankt Petersburga, jest przeznaczony specjalnie do działań głębokowodnych. Jego kadłub zbudowany z wytrzymałego stopu tytanu, opracowanego w centralnym instytucie naukowo-badawczym materiałów konstrukcyjnych „Promietej”.

"Ruś" zbudowano w stoczni „Admiralitieskaja Wierf” w Sankt Petersburgu. Pojazd ten jest oficjalnie przeznaczony do prowadzenia na głębokości do 6000 m prac technicznych, awaryjno–ratowniczych, naukowo-poszukiwawczych (w tym archeologicznych), do prowadzenia rozpoznania geologicznego oraz wykonywania zdjęć podwodnych i filmów wideo W tym celu wyposażono go m.in. w specjalny manipulator z możliwością wymiany końcówek.

Rosjanie przypomnieli przy okazji, że cztery lata wcześniej (14 maja 2011 r.), zmodernizowana wersja „Rusi” - pojazd AS-39 „Konsul” (projektu 16811) opuścił się z tą samą, trzyosobową załogą na głębokość jeszcze większą – bo 6270 m.

Rosjanie reanimują stary projekt…

Komunikat ministerstwa obrony Federacji Rosyjskiej pomija bardzo ważną informację - budowa obu pojazdów, „Ruś” i „Konsul”, rozpoczęła się 23 lata temu – w 1992 r. Nie można więc tu mówić o testach, ale o próbach aparatów zbudowanych kilka lub kilkanaście lat wcześniej. Oba te pojazdy głębokowodne były budowane z wielkimi problemami finansowymi, ale ostatecznie skończono je i oddano w grudniu 2000 r. („Ruś”) oraz we wrześniu 2011 r. („Konsul”).

Sam wiek nie ma w tym przypadku znaczenia, jeżeli chodzi o samą konstrukcję kadłuba, ale miał niewątpliwie wpływ na jego wyposażenie. Dlatego „Konsul” już dwa lata po przekazaniu flocie przeszedł modernizację. Unowocześniono również wyposażenie „Rusi” (w 2007 r.).

Każdy z pojazdów ma masę 25 ton, długość 8 m, szerokość 3,9 m i wysokość 3,85 m (średnica komory załogi to około 2,1 m). Aparaty mają własny napęd i zasilanie, który pozwala im na poruszanie się z prędkością 3,9 w i działanie pod wodą przez około 10 godzin (awaryjnie nawet do 72 godzin). Załogę stanowią 2-3 osoby. Każdy pojazd może podjąć z dna ładunek o masie do 200 kg.

…tylko po co i dlaczego teraz?

„Ruś” i „Konsul” to pojazdy głębokowodne, których właścicielami jest rosyjska marynarka wojenna. Nie są to jednak aparaty do ratowania załóg z zatopionych okrętów podwodnych, ponieważ przystosowano je do pracy na o wiele większych głębokościach i nie zastosowano rozwiązań pozwalających na ewakuowanie z ich pomocą ludzi z leżących na dnie obiektów (m.in. poprzez brak śluzy). Nie jest to również typowy system badawczy, ponieważ takimi posługują się cywilne służby w Rosji, płacąc za nie z własnego budżetu.

Dlatego informacja o próbach przeprowadzonych na środkowym Atlantyku od razu przypomniała o podejrzeniach w stosunku do Rosjan, jakie pojawiły się, gdy ich statek badawczy „Jantar” pływał we wrześniu br. u wschodnich wybrzeży USA – dokładnie tam, gdzie krzyżują się podwodne tory kablowe łączące m.in. Europę ze Stanami Zjednoczonymi. Przerwanie takich kabli, albo ich umiejętne uszkodzenie w odpowiednim momencie mogłoby spowodować duże zamieszanie i utrudnić działanie w sytuacji kryzysowej. Co gorsza, nic nikomu nie można by było wtedy udowodnić.

Teraz Rosjanie znowu pokazują, że mają pojazdy, który w oddaleniu od okrętu matki mogą wykonywać skomplikowane i tajne prace podwodne. Głębokość w tym przypadku nie stanowi dla rosyjskiej floty żadnej przeszkody. A o wadze jaką przywiązuje się do tego projektu może świadczyć fakt, że generalny dyrektor stoczni „Admiralitieskaja Wierf” Władimir Aleksandrow otrzymał za jego realizację gwiazdę „Bohatera Rosji”.

Zobacz również

WIDEO: Zmierzch ery czołgów? Czy zastąpią je drony? [Debata Defence24]
Reklama
Reklama