Reklama

Uroczystości przywrócenia do służby okrętu desantowo-śmigłowcowego HMS „Albion” zorganizowanej w Plymouth nadano bardzo dużą rangę i wzięła w niej udział księżniczka Anna, która była wcześniej matką chrzestną tej jednostki pływającej (wprowadzonej do linii 19 czerwca 2003 r.).

HMS „Albion”. Fot. Royal Navy

Okręt ten powrócił do swojej macierzystej bazy HMNB Devonport i rozpoczął tym samym ponownie aktywną służbę w Royal Navy. Przygotowania mające na celu jego ponowne wprowadzenie do linii trwały od 2015 r. i kosztowały około 90 milionów funtów. W ciągu tych dwóch lat na Albionie wprowadzono około 110 zmian modernizacyjnych, które następnie zostały przetestowane w czasie czterotygodniowych prób na morzu na przełomie czerwca i lipca 2017 r.

Próby te były możliwe, kiedy zespół instruktorów z centrum treningowego Sea Training zadecydował, że trzystupięćdziesięcioosobowa załoga marynarzy jest już odpowiednio przeszkolona do walki z ogniem i wodą oraz do udzielania pomocy rannym. Sprawdzano przy tym scenariusze tak specyficzne, jak wybuch w maszynowni głównej czy katastrofa lotnicza na lądowisku.

W próbach morskich wzięła udział stutrzydziestoosobowa grupa specjalistów ze stoczni Babcock Marine, a także z firm biorących udział we „wskrzeszaniu” okrętu (BAE System, L3, General Electric, itd.). Pomagali oni załodze w sprawdzeniu systemów pokładowych oraz realizowali proces szkolenia. Było to konieczne, ponieważ w ramach zmian na okręcie znalazło się wiele nowych i zmodernizowanych urządzeń, jak np. trójwspółrzędny radar obserwacji sytuacji powietrznej i nawodnej Artisan 3D, zestawy artyleryjskie Phalanx czy też system walki elektronicznej.

HMS „Albion”. Fot. Royal Navy

Całkowicie zmodyfikowano bojowe centrum informacyjne, w którym zaimplementowano w nowej wersji okrętowy system walki DNA2. Pozwala on na łączenie danych ze wszystkich sensorów okrętowych oraz źródeł informacji zewnętrznej i na tej bazie na tworzenie zintegrowanego obrazu sytuacji taktycznej.

W czasie prób okręt został obciążony balastem 2500 ton wody morskiej, do którego należy doliczyć 1500 ton wody morskiej, jaka wlewa się do okrętu po zalaniu doku w czasie operacji desantowania. HMS „Albion” jest bowiem jednostką, która w swoim wnętrzu może przenosić dwie jednostki desantowe Pacific 22 Mk2 zdolne do przetransportowania bezpośrednio na brzeg jednego czołgu Challenger lub czterech mniejszych transporterów wraz z załogami. Ten wariant działania został również przetestowany w czasie prób przy współudziale brytyjskiej piechoty morskiej, która bez problemu wylądowała na plaży.

HMS „Albion”. Fot. Royal Navy

Testy na morzu polegały również na sprawdzeniu armat systemu bezpośredniej obrony przeciwlotniczej Phalanx kalibru 20 mm, pokładowych karabinów maszynowych oraz działek salutacyjnych. By sprawdzenie było kompletne, na Kanale La Manche dokonano uzupełnienia zapasów (operacja RAS), tankując paliwo z tankowca RFA „Wave Ruler”.

Wycofanie do rezerwy HMS „Albion” w 2011 r. było efektem decyzji brytyjskiego rządu zawartego w Strategicznym Przeglądzie Obronnym. Zgodnie z nią Royal Navy będzie wykorzystywała w jednym czasie tylko jeden z dwóch posiadanych przez siebie okrętów śmigłowcowych. Decyzja ta była o tyle kontrowersyjna, że jak się okazało na przywrócenie takiej jednostki do służby potrzeba było około dwóch lat. Po zsumowaniu kosztów utrzymywania tej jednostki przez stocznię Babcock Marine oraz ceny jej wprowadzenia do linii (90 milionów funtów plus cena ponownego szkolenia załogi) może się okazać, że lepiej było standardowo utrzymywać ten okręt w linii.

Reklama
Reklama

Komentarze (3)

  1. Rafal

    Phalanx? przeciez na dziobie widac Goalkeepera

    1. CB

      To stare zdjęcie. "W ramach zmian na okręcie" są teraz dwa Phalanxy. Dwa Goalkeepery pozostały na razie na bliźniaczym HMS Bulwark.

  2. sopel

    Czegos chyba nie rozumiem albo za malo informacji o konkretnych kosztach: naiwnie myslac - okret bedac w rezerwie de facto sfinansowal swoja modernizacje, czyli cos co i tak nalezaloby przeprowadzic, nawet gdyby okret pozostal w linii

    1. wuwuzela

      Nie rozumiesz. Okręt przesunięto do rezerwy, by nie płacić na bieżąco za naprawy, przeglądy i utrzymanie. To miały być "oszczędności". Po 5 latach takiego "oszczędzania", potrzeba było 2 lat pracy i wydatków innej kategorii - nie na utrzymanie, ale na odtworzenie i ponowne wyszkolenie załogi oraz opisane próby i testy. A nawis remontowy został bez zmian - sprzęt nie używany też się zużywa, a są takie urządzenia które raz wyłączone zwyczajnie po jakimś czasie nie dadzą się włączyć i wymagają zastąpienia. Wniosek - oszczędności były tylko w bieżącym bilansie, w dłuższej perspektywie takie "oszczędzanie" zapewne jest droższe, niż pokrywanie kosztów utrzymania jednostki w czynnej służbie.

  3. devlin0

    My powinniśmy go kupić...

    1. Łukasz

      a po co? Gdzie i w jakim celu desant ?

    2. CB

      Brytyjczyków średnio stać na jego utrzymywanie, a co dopiero nas... A po drugie, co by na nim stacjonowało, skoro my nic nadającego się tam nie mamy? Goły okręt jest kompletnie bezużyteczny.

    3. Zirytowany

      I co by na nim stacjonowało?