Reklama

Geopolityka

"Przyjaźń kontrolowana". Berlin odwraca się od Trumpa? [KOMENTARZ]

Fot.  Bundesregierung / Kugler
Fot. Bundesregierung / Kugler

Burza w szklance wody czy zwrot o 180 stopni - wypowiedź kanclerz Merkel dotycząca wzięcia przez europejczyków „swojego losu we własne ręce” wywołała lawinę komentarzy. Czy zakończona niedawno wizyta prezydenta Trumpa, skłoni Niemcy do drastycznej zmiany relacji ze Stanami Zjednoczonymi, a zarazem wpłynie na kształt relacji transatlantyckich? 

W minioną niedzielę w piwnym namiocie w monachijskiej dzielnicy Trudering doszło do zwrotu w relacjach transatlantyckich - tak przynajmniej twierdzi część publicystów. "Czasy, w których mogliśmy całkowicie polegać ina innych, w pewnym stopniu dobiegły końca. Doświadczyłam tego w ostatnich dniach. I dlatego mogę tylko powiedzieć, że my Europejczycy musimy naprawdę wziąć nasz los we własne ręce" - powiedziała szefowa niemieckiego rządu. Podkreślając konieczność utrzymania dobrych relacji ze Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią oraz Rosją pani kanclerz wskazała na państwa, których działania motywują ją do wzmożenia wysiłków ku większej integracji europejskiej. Jednorazowa wypowiedź? Te same słowa Merkel powtórzyła dzień później podczas corocznej konferencji długotrwałego rozwoju w Berlinie. Czy jest to zatem sygnał radykalnej zmiany relacji amerykańsko-niemieckich o 180 stopni? 

Niesatysfakcjonująca wizyta

Do wypowiedzenia tych słów panią kanclerz skłoniła wizyta prezydenta USA Europie, a właściwie jego szeroko komentowane wypowiedzi. Pierwszą z nich Trump adresował do europejskich sojuszników z NATO, którzy nie przeznaczają wymaganych 2 proc. PKB na obronę, a tym samym zdaniem Trumpa są chronieni na koszt amerykańskiego podatnika. Co więcej, w przemówieniu prezydenta USA nie znalazło się miejsce dla potwierdzenia amerykańskich gwarancji względem art. 5, na co liczyli europejscy sojusznicy. Choć z kuluarów dobiegają informacje, że taka deklaracja padła, to jest jednak wymowne, że odpowiedniego fragmentu nie uwzględniono w prezydenckim wystąpieniu. 

Czytaj więcej: Trump na szczycie NATO: Terroryzm priorytetem, zagrożenie z Rosji na drugim planie [KOMENTARZ]

Kolejnym "sprawdzam" dla Trumpa było spotkanie liderów grupy G-7. Urzędnicy uczestniczący w rozmowach liderów Francji, Niemiec, Japonii, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Wielkiej Brytanii i Włoch twierdzą, że efekty spotkania są i tak lepsze niż zakładali, szczególnie, że wszyscy szefowie państw byli zgodni co do kwestii nałożenia kolejnych sankcji na Rosję w przypadku dalszej eskalacji konfliktu na Ukrainie czy relacji handlowych, które, jak czytamy w oficjalnym komunikacie powinny być oparte na zasadach handlu międzynarodowego oraz walki z protekcjonizmem. Trump nie podpisał się jednak pod poparciem pozostałych państw grupy dotyczącym paryskiej umowy klimatycznej, deklarując, że decyzja zostanie podjęta w tym tygodniu. Kanclerz Merkel określiła rozmowy dotyczące kwestii klimatycznych jako "trudne, żeby nie powiedzieć niesatysfakcjonujące".  

Czytaj także: Trump krytycznie o NATO i Niemczech. Berlin reaguje

Atmosfery rozmów miedzy liderami USA i Niemiec z pewnością nie poprawiły również doniesienia medialne o komentarzach Trumpa dotyczących niemieckiego handlu. W czasie spotkania w Brukseli z Donaldem Tuskiem oraz Jean-Cladem Junckerem Trump powiedział, że Niemcy są "bardzo, bardzo źli" (ang. "The Germans are bad, very bad"), odnosząc się do amerykańskiego deficytu w amerykańskich relacjach handlowych z Niemcami, który w 2016 r. wyniósł 65 mld USD i był trzecim pod względem wielkości po Chinach (347 mld USD) oraz Japonii (69 mld USD). 

Podczas wczorajszej konferencji rzecznik Białego Domu stwierdził, że niedzielna wypowiedź pani kanclerz odzwierciedla to, do czego dąży prezydent Trump - wzięcia na siebie dodatkowych obciążeń przez pozostałych członków. 

Odpowiedź z kampanią w tle 

Słowa Trumpa wypowiedziane w Europie pod adresem Niemiec nie mogły pozostać bez odpowiedzi ze strony urzędu kanclerskiego, który do tej pory był dość powściągliwy, jeżeli chodzi o krytyczne uwagi pod wypowiedziane wcześniej pod adresem Niemiec przez amerykańskiego prezydenta. Do tego dochodzi kontekst trwającej kampanii do Bundestagu. Już wcześniej negatywnie o postawie Trumpa wypowiadała się lewica, krytykująca szczególnie amerykańskie roszczenia zwiększenia wydatków na armię oraz krytyczne uwagi dotyczące niemieckiej polityki handlowej. 

Dlatego Merkel, która po raz kolejny walczy o pozostanie na fotelu kanclerz Niemiec, musiała szubko zareagować. Wybrała do tego spotkanie z bawarskimi wyborcami CSU współtworzącej z CDU niemiecką chadecję. Poza tym liderce chadeków zależy na utrzymaniu pozytywnego trendu poparcia dla swojej partii wzmocnionego wygranymi w wyborach lokalnych w Nadrenii Północnej Westfalii, Saarze oraz Szlezwiku-Holsztynie. Brak zdecydowanej odpowiedzi na komentarze Trumpa byłby odczytywany jako znak słabości kanclerz, który z pewnością wykorzystaliby jej konkurenci z lewej części sceny politycznej. 

Krytyka do przełknięcia 

Choć słowa Merkel należy odczytywać jako symbol zmian w relacjach transatlantyckich nie należy powiększać go do rozmiarów zapowiedzi końca sojuszu między Niemcami a USA. Berlin doskonale zdaje sobie sprawę, że bez amerykańskiego wsparcia wojskowego Europa nie byłaby w stanie stawić czoła zagrożeniu ze strony Rosji i nie zależy mu na pogorszeniu relacji z Waszyngtonem niezależnie od niekiedy kontrowersyjnych wypowiedzi Trumpa. Biorąc pod uwagę potencjał militarny oraz handlowy USA, antagonizowanie relacji nie leżałoby w interesie Niemiec, zważywszy na fakt, że oba państwa wciąż łączy więcej niż dzieli.

Nie oznacza to jednak, że Berlin nie będzie chciał wykorzystać wypowiedzi Trumpa dla pogłębiania integracji europejskiej w takich obszarach jak obronność, czym zainteresowana jest Francja. Jednak nawet w tym wypadku nie oznaczałoby to chęci zerwania z amerykańską obecnością na terenie Europy. Niezależnie od tego, że wypowiedzi Trumpa są gorzką pigułką dla Niemiec, Berlin jest w stanie ją przełknąć. 

Reklama

"Będzie walka, będą ranni" wymagające ćwiczenia w warszawskiej brygadzie

Komentarze (14)

  1. dropik

    Dalekosiężne skutki polityki amerykańskiej na Bliskim Wschodzie zbiera właśnie Europa, nie USA. To wojna w Iraku zasiała niepokój w tym rejonie. Drugą przyczyną to zmiany klimatu. Amerykanie teraz nie chcą już walczyć z ociepleniem klimatu więc znowu my dostaniemy po "de" najbardziej bo do USA uchodźcy z pustynniejących obszarów Afryki i Bliskiego Wschodu nie dopłyną - najwyżej jacy Meksykanie - ci się jakoś integrują. Niemcy są przeciwne używaniu siły w polityce międzynarodowej bo na dłuższą metę skutki jej użycia są negatywny.

    1. katia

      Co ciekawe większość migrantów nie pochodzi ani z Iraku ani z Syrii Wielu migrantów pochodzi z Afryki, z pustynniejących obszarów a a tam działają Francuzi. Newsweek pisye że "across Francophone countries in West and Central Africa was a network of French commercial, military and political interests. These interests worked to maintain the status quo of African economic and political elites....... Francja przeprowadziła akcje wojskowe w Mali, Republice środkowoafrykańskiej, wojska Francuskie były też w Somalii i innych krajach Afryki. W Dlatego zamiast gadać o USA może popatrzysz bliżej na państwa których migranci idą do Europy. A NIemcy, Niemcy i tak narobiły bałaganu w Kosowie.

  2. elf

    Powinniśmy trzymać z Niemcami, im zależałoby aby Polska była po ich stronie i byliby w stanie dużo za to zapłacić. Bądźmy pragmatyczni. PS> Po co Niemcom biedna Polska, lepiej aby obywatele byli bogaci to stac ich będzie na Niemieckie produkty.

    1. Krzyś

      Mylisz się , im potrzebna jest tania , wykwalifikowana siła robocza .

    2. Kosmit

      Niemieckie produkty i tak kupujemy i to w ogromnych ilościach. Mamy być rynkiem zbytu i rezerwuarem siły roboczej - zbytnie bogactwo zazwyczaj rodzi ambicję i możliwości ich zaspokajania. Przyznasz, że rola, w jakiej widzi nas obecnie Berlin ambitna nie jest. "Trzymanie z Niemcami" owszem, jak najbardziej. Ale nie na zasadzie "robimy, co tylko Berlin chce". I nie za cenę relacji z USA.

  3. Sław

    I tu wchodzimy my. Trump będzie nam dawał paliwo do walenia w Niemcy i bezkarność. Na początek oszustwo klimatyczne, potem sprowokowanie zalewu imigrantów i terrorystów, cenzura, itd. USA są przeciwko sojuszów RFN z Rosją i my możemy być przeciwwagą lub chociaż sabotażystą.

    1. Stelle

      Dobre, sabotażystą w czyim interesie? I tak już jesteśmy cichym dywersantem, tyle że robimy to za darmo, a teraz to Trump już nas nawet po plecach poklepać nie chce. W Europie zawsze jak Niemcy brały coś w swoje ręce to dochodziło do wojny i proszę sobie przypomnieć, jak każdorazowo Polska na tym wychodziła.

  4. ccc

    Trump wskazał Makreli miejsce w szeregu, a ta strzeliła focha ?

  5. mwa

    Berlin zniechęcił do siebie już Wielką Brytanię, Polskę i Węgry. A teraz chcą odwrócić się od Stanów? To kto im zostanie? Bruksela?

    1. Yoyo

      Nie tylko te kraje. Hiszpania, Portugalia, Austria, Dania starają się siedziec cicho i nie wychodzic przed szereg, ale frustracja z powodu dyktatu Niemiec staje się coraz trudniejsza do ukrycia.

    2. Paw

      27 do jednego. Węgry pójdą za Niemcami bez wahania z powodów gospodarczych i historycznych. Orban w odroznieniu od naszych geniuszy to mąż stanu potrafiący wyczuć skąd wieje wiatr.

    3. 3f

      Niemcy są drugim eksporterem świata 60% ich PKB pochodzi z eksportu, do USA sprzedają najwięcej, niech się odwracają. Trump może jednym podpisem spuścić z nich powietrze. Kto będzie od nich kupował te samochody i maszyny? Chiny produkują swoje, Rosji nie stać i to za mały rynek.

  6. Mokotów

    Nie kupować uzbrojenia od Niemców i Francuzów, szczególnie mając na uwadze kombinacje Niemców (wg Politico) dotyczące odebrania Polsce środków unijnych pod pozorem obrony wspaniałego i niezawisłego systemu sprawiedliwości w Polsce. Jeżeli tak, to co może być w przypadku dostarczania uzbrojenia lub jego komponentów? Wniosek - Amerykańskie jest zawsze lepsze.

    1. Polak

      Też tak uważam. Niemcy są niewiarygodnym sojusznikiem ani dostawcą części i serwisu

  7. echo

    Niemcy systematycznie od lat 90 tych starają się wyrwać z pod powojennej amerykańskiej kurateli. Robią to małymi krokami ale napięcie miedzy nimi rośnie. Nie wykluczone , że dla przeciw wagi Polska może zostać głównym sojusznikiem USA na terenie UE po Brexicie.

    1. Dun

      Niezły żart :)

    2. Kosmit

      Do przeciwwagi trzeba czegoś co najmniej zbliżonego wagowo. Takiego państwa obecnie w UE nie ma. Wielka Brytania była w stanie to robić nie wagą, ale sposobem - mają stulecia doświadczenia w działaniu jako "offshore balancer" wobec aktualnych potęg kontynentalnych. Ale ich już z nami nie ma. Wyjście Londynu z UE dało Niemcom władzę, o jakiej dotąd mogli tylko marzyć, bo usunęło z tej organizacji jedyny kraj będący w stanie skutecznie blokować kluczowe niemieckie inicjatywy. Dlatego są niepoważni i zapewne obłąkani ludzie w Europie, którzy sugerują, że Berlin mógł - wbrew całej medialnej narracji - celowo grać na Brexit. A natychmiastowy "Szturm na City" (próba przeciągnięcia prośbą i groźbą instytucji finansowych z londyńskiego City do Frankfurtu i uczynienia z miasta nad Menem europejskiego centrum finansowego) zapewne nie ma z tą możliwością nic wspólnego. Niemcy od dawna są gospodarczym (przemysłowym) centrum Unii, w wyniku Brexitu zapewniły sobie pozycję politycznego centrum UE, a obecnie starają się zostać również centrum finansowym. Smutna prawda jest taka, że nie ma dla nich przeciwwagi w Unii.

    3. jinks

      Dokładnie tak. Elity w Niemczech nie wycięto, zostali kolejarzami. Teraz skaczą USA.

  8. Robert

    Niemcy wzburzone, że USA nie chcą im więcej płacić za obronę Niemiec. Prawdziwa hipokryzja. Na "uchodźców" Niemcy zamierzają wydać 80 mld euro, co zacementuje biedę w tych krajach z których pochodzą uchodźcy, bo nie będzie miał kto odbudować kraju. Prawdziwy neokolonializm i dyktat Niemiec na koszt amerykańskiego podatnika.

    1. Paw

      Lepiej żeby wydały te miliardy na uchodzców niż na Leopardy.

  9. soława

    Trump ma wiele racji, Niemcy w dziedzinie bezpieczeństwa wnoszą niewiele i ukrywają się przed kosztami za plecami innych. Przecież ostatecznie oni mają nawet dużo mniej czołgów niż my, fakt że mają nowocześniejsze maszyny i teraz pod naciskiem chcą powiększyć potencjał i unowocześnić go ale jednak jest to mniej i my także dążymy do unowocześnienia naszej broni pancernej i nawet przestarzały T72M1 jest lepszy do wsparcia zmechu niż nic. Wg ostatnich doniesień Niemcy planują do 2023 roku mieć 320 leopardów. Częste relacje medialne o stanie ich lotnictwa po prostu zatrważają, bo mogą mieć mniej sprawnych maszyn nawet od nas. I to wszystko przy gigantycznym wobec nas potencjale ekonomicznym. Nawet w kwestii budowy okrętów są doniesienia, że mają problemy (wzrastające koszty, błędy konstrukcyjne i wykonawcze) np. fregata ekspedycyjna typu F125 "Baden-Württemberg", budowa krytykowana w Niemczech także za znikome zdolności zwalczania okrętów podwodnych i skromne jak na jej rozmiar możliwości obrony plot.

    1. Paw

      Geniuszu RFN wydając 2.3 miała w przeliczeniu 40 dywizji i jako jedyna w NATO wystawiają wojska rezerwowe.Ogarniasz to iż Trump w swoim Geniuszu pcha Niemcy na ścieżkę imperialna.

  10. Rh-

    Niemcy maja teraz "trudne relacje" z USA, Polska, Turcja, Wielka Brytania, Grecja. Chwilowo zazegnali "populizmy" we Francji, Holandii i w Austrii. Ale to jest tlacy sie proces. Staja sie coraz bardziej osamotnione w swojej polityce

  11. Jan

    Rosja im zostanie, Rosja. W końcu odkryją karty kto jest ich największym sojusznikiem, dostawcą gazu, ropy.

  12. olo

    Bo Trump wytrąca Niemcom z rąk lobbing w sprawie walki z CO2 które to jet podobno głównym sprawcom ocieplenia klimatu a dzięki czemu Niemcy zarabiają na sprzedaży technologii OZE grube miliardy $. Jeżeli USA wycofa się z umów klimatycznych to EU chcąc konkurować będzie też musiała zmienić swoje podejście do tego tematu na czym zyska Polska a stracą Niemcy.

  13. Mokotów

    Nie kupować uzbrojenia od Niemców i Francuzów, szczególnie mając na uwadze kombinacje Niemców (wg Politico) dotyczące odebrania Polsce środków unijnych pod pozorem obrony wspaniałego i niezawisłego systemu sprawiedliwości w Polsce. Jeżeli tak, to co może być w przypadku dostarczania uzbrojenia lub jego komponentów? Wniosek - Amerykańskie jest zawsze lepsze.

  14. Weerryyy godddddd

    Trump to król

Reklama