Przemysł Zbrojeniowy
To już 90 lat polskiej radiolokacji. Okazja do świętowania i powód do wzmożonej pracy na przyszłość
Dzięki determinacji i konsekwentnemu działaniu polskiego wojska i przemysłu zbrojeniowego Polska jest nadal krajem, w którym zachowano zdolność do samodzielnego projektowania i produkowania najważniejszych urządzeń radiolokacyjnych, niezbędnych siłom zbrojnym. Dzięki umiejętnej współpracy wojskowo-naukowo-przemysłowej nasz główny producent radarów, jedna z największych spółek polskiego przemysłu obronnego - PIT-RADWAR - może świętować jubileusz 90-lecia.
Już ponad 70 lat temu uznano, że dla obronności radiolokacja jest jedną z najważniejszych dziedzin decydujących o autonomii i samowystarczalności. Radary są pierwszym i głównym źródłem informacji o zbliżającym się zagrożeniu. Pozwalają systemom dowodzenia odpowiednio rozporządzać dostępnymi środkami lotniczymi i przeciwlotniczymi w obronie całego państwa. Umożliwiają precyzyjne prowadzenie ognia w odniesieniu nawet do bardzo szybkich i małych celów powietrznych, a systemy identyfikacji „swój-obcy” zabezpieczają własne wojska przed ogniem bratobójczym.
Wiedząc to wszystko, w Polsce zadbano zarówno o rozwój bazy przemysłowo – naukowej, jak i o dobre wyposażenie w sprzęt radiolokacyjny polskich Sił Zbrojnych. Sprzyjało temu rozumne i konsekwentne działanie przede wszystkim Wojsk Radiotechnicznych i Wojsk Przeciwlotniczych, które starają się polskimi siłami budować szczelny system wykrywania obiektów powietrznych i to na jak najniższym pułapie.
Czytaj też
Dzisiejszy PIT-RADWAR to jeden z największych i najistotniejszych dla bezpieczeństwa państwa podmiotów polskiego przemysłu obronnego. Spółka wchodząca w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej dostarcza ponad 90 procent stacji radiolokacyjnych i systemów dowodzenia użytkowanych przez polskie siły zbrojne.
Poza wspomnianą już radiolokacją, w ofercie PIT-RADWAR S.A. znajdują się także systemy wspomagania dowodzenia i kierowania ogniem, jak również środki ogniowe. Tak rozbudowana gama produktów stawia spółkę w czołówce innowacyjnych producentów uzbrojenia w Europie i czyni ją liderem wśród integratorów systemów obrony przeciwlotniczej i uzbrojenia..
PIT-RADWAR to ponad 1600 pracowników i kilka ośrodków badawczych oraz wciąż powiększane centra produkcyjne. W ubiegłym roku Spółka otworzyła Mazowieckie Centrum Produkcyjno-Serwisowe w Kobyłce k. Warszawy, ale kontynuowane są tez prace związane z powstaniem Dolnośląskiego Centrum Produkcyjno-Serwisowego w podwrocławskiej Czernicy.
A jak to wszystko się zaczęło?
Historia polskiej radiolokacji zaczęła się 22 marca 1934 roku, kiedy Rozporządzeniem Ministra Poczt i Telegrafów utworzono Państwowy Instytut Telekomunikacji (PIT) z siedzibą przy ulicy Ratuszowej w Warszawie (na bazie istniejącego od 1929 r. Instytutu Radiotechnicznego oraz Laboratorium Teletechnicznego podległego Ministerstwu Poczt i Telegrafów). Jego zadaniem było prowadzenie prac badawczych w dziedzinie telekomunikacji: zarówno wojskowej, jak i cywilnej. PIT od momentu powstania aż do 1951 roku (z przerwą spowodowaną wybuchem II wojny światowej) był kierowany przez profesora Janusza Groszkowskiego.
W instytucie tym utworzono początkowo trzy wydziały: Radiotechniki, Teletechniki i Techniki Pocztowej. Wydział Radiotechniki skupiał w sobie działy: kontroli probierczy, telewizji, nadawań, lamp elektronowych, materiałów piezoelektrycznych i magnetycznych, Jednak bardzo szybko rozszerzono zakres prac, czego przykładem było wprowadzenie w 1935 roku oddzielnego Wydziału Telewizyjnego. To właśnie efektem badań tego wydziału, w 1937 roku w gmachu „Prudentialu” w Warszawie, uruchomiono pierwszą w Polsce stację telewizyjną.
W ramach prac realizowanych w Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym w latach 1934 – 1939 powstały m.in. modele lamp na fale decymetrowe, magnetrony na fale 9 cm (zastosowane w linii radiowej Gdynia – Jurata), generatory wzbudzające o dużej stałości częstotliwości (w tym oscylatory kwarcowe i turmalinowe), specjalistyczne przyrządy i urządzenia pomiarowe.
Po wojnie prace w dziedzinie radiolokacji zostały podjęte głównie w dwóch ośrodkach: w Państwowym Instytucie Telekomunikacji (z którego w 1951 roku wydzielono do prac nad radarami Przemysłowy Instytut Telekomunikacji „PIT”, podległy Ministerstwu Przemysłu Ciężkiego, a do prac nad radiostacjami – Instytut Łączności, podległy Ministerstwu Poczt i Telegrafów), kierowanym nadal przez profesora Janusza Groszkowskiego i w Katedrze Radiolokacji Politechniki Warszawskiej, kierowanej przez profesora Pawła Szulkina.
Prace tych dwóch zespołów naukowych zaowocowały zbudowaniem modelu eksperymentalnego radaru impulsowego R1: z nadajnikiem opartym na triodach (pracującym na częstotliwości około 200 MHz) oraz z anteną typu Yagi (zainstalowaną na dachu budynku PIT przy ulicy Ratuszowej w Warszawie). To właśnie na bazie doświadczeń uzyskanych w czasie prób tego urządzenia, w PIT rozpoczęto prace nad docelową, ostrzegawczą stacją radiolokacyjną, przeznaczoną dla sił zbrojnych (na podstawie wymagań technicznych zatwierdzonych przez Sztab Generalny WP).
Model bojowego już radaru, zamontowanego na samochodzie ciężarowym, z obracającą się antenę typu Yagi oraz nadajnikiem pracującym w paśmie 600 MHz, wytwarzającym impulsy o szerokości 5 ms i mocy 200 kW, powstał w 1951 roku. Wtedy też przystąpiono do przygotowywania bazy przemysłowej do uruchomienia produkcji tej stacji radiolokacyjnej.
Najpierw radary artyleryjskie
Początkowo zlecono stworzenie „wydzielonego laboratorium konstrukcyjnego dla zagadnień radarowych” w Zakładach Radiowych im. Marcina Kasprzaka (ZRK). I znowu do zorganizowania tego laboratorium oparto się na dziale radiotechniki specjalnej PIT oraz Zakładzie Radarowym Politechniki Gdańskiej. Szefem tego nowego laboratorium został profesor Paweł Szulkin, który wcześniej, po zakończeniu prac nad R1, zdążył wrócić na Politechnikę Gdańską, gdzie w roku 1950 został nawet rektorem.
Decyzją władz centralnych został przeniesiony do Katedry Radiolokacji Politechniki Warszawskiej wraz z ośmioma swoimi współpracownikami z Gdańska. Weszli w skład nowego laboratorium TL (jest to prawdopodobnie skrót „Tajne Laboratorium”). Pierwszym efektem prac tego ośrodka był wykonany w 1952 roku prototyp radaru NYSA-A, różniącego się od modelu z 1951 roku zastosowaniem anteny reflektorowej), którego badania zakończyły się z powodzeniem w 1953 roku. I to właśnie ten rok jest uznawany jako data narodzin polskiego przemysłu radiolokacyjnego.
Radar NYSA-A wykrywał samoloty MiG-15 z odległości 150 km, jednak był stosunkowo prostą konstrukcją (np. zastosowano wskaźnik typu A – oscyloskopowy), mało przydatną w działaniach bojowych. Dlatego polecono opracowanie ulepszonej wersji tej stacji oraz rozpoczęcie prac nad współpracującym z nią wysokościomierzem NYSA-B. W latach 1953-54 wykonano serię 5 egzemplarzy radaru NYSA-A, które rozpoczęły próbną eksploatację w siłach zbrojnych.
W międzyczasie doszło do bardzo ważnej zmiany, ponieważ w 1954 roku prace prowadzone przez TL przejęły nowo powstałe w Warszawie przy ulicy Poligonowej, Zakłady Radiowe T-1, które później (25 maja 1962 roku) przemianowano na Warszawskie Zakłady Radiowe RAWAR. Z kolei w PIT wydzielono Zakład Techniki Fal Ultrakrótkich, który miał być bazą naukową i prowadzić prace doświadczalne w dziedzinie radiolokacji. O wadze całego przedsięwzięcia może świadczyć fakt, że już rok później, przy ulicy Poligonowej uruchomiono pięć wydziałów produkcyjnych oraz zatrudniano 1870 osób.
Zakłady te rozpoczęły w 1954 roku montaż pierwszego wyrobu (jeszcze na podstawie dokumentacji licencyjnej otrzymanej z ZSRR) - radaru artyleryjskiego SON-4, przeznaczonego do kierowania ogniem armat przeciwlotniczych typu S-60 kalibru 57 mm. W rzeczywistości była to wierna kopia amerykańskiego radaru SCR-584. Do 1957 roku wyprodukowano 31 takich stacji i przekazano je do Wojska Polskiego. Później wprowadzono do produkcji zmodernizowaną wersję tego radaru artyleryjskiego – typu SON-9a (w nadajniku którego zastosowano już przestrajany magnetron).
W latach 1958 – 1961 do Wojska Polskiego dostarczono 130 zestawów tych stacji, a 6 egzemplarzy wyeksportowano. Dodatkowo od 1958 roku rozpoczęto produkcję systemu automatycznych napędów ASP-57 (na bazie dokumentacji licencyjnej z ZSRR), który przetwarzał dane z radarów na nastawy armat. Radary artyleryjskie stały się więc swoistą specjalnością WZR. Zajmował się nimi dział TLA, jeden z dwóch działów w biurze konstrukcyjnym. Drugi dział (TLM) był ukierunkowany na opracowanie morskich radarów nawigacyjnych. Z kolei rozwojem obserwacyjnych stacji radiolokacyjnych zajmował się PIT.
Efektem prac działu konstrukcyjnego TLA w WZR był nowy radar artyleryjski STRZAŁA, którego produkcję uruchomiono w 1961 roku. Była to już stacja określająca położenie celu nie metodą wirującej wiązki, ale z wykorzystaniem techniki monoimpulsowej i z nadajnikiem pracującym w paśmie X. W latach 1961 – 63 przekazano wojsku 40 egzemplarzy tego radaru.
Była to ostatnia stacja artyleryjska produkowana w Polsce, ponieważ zgodnie z nową koncepcją obrony przeciwlotniczej, zdecydowano się oprzeć ją bardziej na radzieckich systemach rakietowych (przekazywanych z własnymi radarami), niż na artylerii lufowej.
Morskie radary nawigacyjne
Odrębnie rozwijaną przez PIT i WZR dziedziną były opracowane i produkowane od 1958 roku w Polsce morskie radary nawigacyjne na pasmo X typu RLM-61 BAŁTYK. W latach pięćdziesiątych wykonano kilkadziesiąt takich stacji radiolokacyjnych dla polskich statków handlowych. Później, w latach 1959 – 65, wprowadzano do produkcji ich zmodernizowane wersje: RLM-61a i RLM-61b mod, których powstało około 30 sztuk.
Radary z rodziny RLM-61 (w wersji oznaczonej jako RP-61) były także wykorzystywane do nadzoru polskich granic morskich przez ówczesne Wojska Ochrony Pogranicza (WOP). Prace modernizacyjne w tej klasie urządzeń cały czas trwały, z naciskiem na poprawę parametrów i ułatwienie eksploatacji. W 1961 roku rozpoczęto więc produkcję radarów RN-221, później RN-222, a w 1965 roku nowoczesnego jak na tamte czasy radaru RN-231 (już przy znacznej pomocy oddziału Przemysłowego Instytutu Telekomunikacji w Gdańsku).
RN-231 był już porównywalny z produktami znanych na całym świecie firm, jak Kelvin-Hughes, czy Decca, mając nadajnik o większej mocy (ponad 75 kW), odbiornik o zwiększonej czułości, wskaźnik z lampą o większej rozdzielczości, antenę szczelinową (zamiast dotychczasowej – reflektorowej) oraz, co najważniejsze, zwiększony do około 200 godzin średni okres międzyawaryjny. Prace rozwojowe trwały jednak nadal i od 1968 roku wprowadzono do produkcji radar RN-231A o zwiększonej niezawodności. W sumie w RAWAR wyprodukowano około 1200 radarów rodziny oznaczonej symbolem RN.
Morskie radary nawigacyjne były również pierwszymi w Polsce urządzeniami radiolokacyjnymi, w których nastąpiło całkowite odejście od układów lampowych na rzecz układów tranzystorowych. Już w 1967 roku zaczęto bowiem projektować serię stacji, które oznaczono przedrostkiem TRN (tranzystorowe radary nawigacyjne). Wprowadzono również zasadę, że kolejne trzy cyfry w nazwie określają konkretną konfigurację stacji. Pierwsza oznaczała bowiem typ wskaźnika, druga – typ bloku nadawczo-odbiorczego, a trzecia typ anteny.
Zestawy takie jak TRN-311/312, TRN-423/424 i TRN-523/524 różniły się więc rozpiętością anteny, mocą nadajnika oraz rozmiarem ekranu wskaźnika, dobieranymi w zależności od wymagań użytkownika. Mieli oni do wyboru dwa typy bloków nadawczo-odbiorczych o mocy impulsu 10 i 25 kW, trzy typy wskaźników o średnicy ekranu odpowiednio 9, 12 i 16 cali oraz cztery typy anten o szerokości wiązki odpowiednio: 1,8°, 1,2°, 0,9° i 0,7°. Były to urządzenia powszechnie wykorzystywane na statkach i okrętach, jak również eksportowane (przede wszystkim do NRD).
Kolejną zmianę generacyjną widać było w radarach oznaczonych symbolem SRN (Scalony Radar Nawigacyjny), w których zastosowano już układy cyfrowego przetwarzania sygnałów. Pierwsze stacje tej rodziny, oznaczone jako SRN-623/624, miały wysoką rozróżnialność w odległości (około 12 m) oraz zmiany ułatwiające pracę ze wskaźnikiem (ruchomy krąg odległości z cyfrowym odczytem oraz linię namiarową do pomiaru azymutu).
Radary serii 600 zmonopolizowały rynek „wschodni” i były powszechnie wykorzystywane w ówczesnych krajach RWPG. W sumie wykonano ponad 650 egzemplarzy tych stacji i napis RAWAR na antenach belkowych na statkach stał się znakiem bardzo często spotykanym w portach. Ale polski przemysł zajął się również najmniejszymi jednostkami pływającymi, opracowując niewielkie, kompaktowe radary SRN-206/207/207A/207M. Sprzedano ich ponad 2000 sztuk (z czego ponad połowę na eksport), a ich dostawy były realizowane jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych.
Kolejnym sukcesem „ilościowym” były, produkowane od 1976 roku, radary serii SRN-300 (w wersjach SRN-301 i SRN-302), których wyprodukowano około 600 sztuk (z czego 150 na eksport). Były to najtańsze morskie stacje nawigacyjne, m.in. ze względu na unifikację zespołów elektroniki wskaźnika. W radarach tych, przeznaczonych dla małych jednostek pływających, powrócono do konstrukcji, w której antena jest montowana bezpośrednio na bloku nadawczo-odbiorczym (stąd druga litera w ich symbolach jest zerem).
W latach osiemdziesiątych powstała czwarta generacja radarów morskich, oparta na układach scalonych dużej skali integracji. Były to radary rodziny SRN-400, SRN-700 i MRN-800 (te ostatnie wyposażono już we wskaźnik typu „raster-scan”, pozwalający na obserwację przy normalnym oświetleniu dziennym, oraz wyświetlenie na ekranie dodatkowych informacji, np. mapy i oznakowania akwenu). Opracowano dodatkowo urządzenie ARPA-2000 (we współpracy z Politechniką Gdańską), w którym zastosowano elektroniczne środki wspomagania pracy operatora, ułatwiające przewidywanie rozwoju sytuacji w ruchu nawodnym – ostrzegające np. o możliwej kolizji.
Rozwiązania te docenili Rumuni, kupując w 1988 roku licencję na produkcję radarów serii SRN-700 (pozyskując wiedzę, dokumentację i pomoc techniczną przy organizowaniu produkcji radarów, a ponadto 20 kompletów radarów w częściach na różnych etapach montażu) oraz zlecając polskiemu przemysłowi zbudowanie radarowego systemu kontroli ruchu nawodnego (o nazwie DUNAJ) na kanale łączącym Dunaj z Morzem Czarnym, między miejscowością Cernavodă, a miastem portowym Konstanca.
W międzyczasie na świecie rozpoczęła się jednak swoista rewolucja, jeżeli chodzi o rozwój techniki mikroprocesorowej, co ułatwiło różnym firmom szybkie opracowywanie zupełnie nowych modeli radarów nawigacyjnych, oferowanych znacznie taniej niż kilka lat wcześniej (dzięki masowej produkcji). Przy tak nasilonej konkurencji oraz przy malejących zamówieniach ze strony polskich armatorów i Marynarki Wojennej, RAWAR nie miał szans, by utrzymać się w tej dziedzinie na rynku.
Dlatego w 1992 roku został zlikwidowany dział TLM zajmujący się projektowaniem morskich radarów nawigacyjnych, co praktycznie oznaczało koniec prac w tej dziedzinie. Ostatnim urządzeniem bazującym na technice radarów morskich był radar N-27, opracowany na początku lat dziewięćdziesiątych na zamówienie Marynarki Wojennej, który przeznaczony był do wskazywania celów nawodnych w systemie kierowania strzelaniem rakietowym woda-woda.
Radary kontroli ruchu powietrznego
Trzecią, „okresową” specjalnością polskiego przemysłu radiolokacyjnego stały się radary cywilnej kontroli ruchu powietrznego. Pierwsza taka stacja typu AVIA została opracowana przez PIT już w 1958 roku. Zainstalowano ją na lotnisku Okęcie. Był to radar impulsowy o mocy około 600 kW z polskim magnetronem, pracujący na fali o długości około 23 cm i o zasięgu około 200 km. Stacja ta wypracowała prawie 50 000 godzin i stała się swego rodzaju poligonem doświadczalnym dla jej nowych wersji.
W 1967 roku był to radar AVIA-B, który został zamontowany na lotnisku Okęcie, w 1969 roku - na lotnisku Ławica, następnie na niemieckich lotniskach Cottbus i Neubrandenburg, a w 1973 roku w Pułtusku - już jako stacja meteorologiczna i kontroli obszaru (oznaczona jako AVIA-BM).
Z kolei w połowie lat siedemdziesiątych wprowadzono do produkcji wersje radarów AVIA oznaczone przyrostkami C, D. Za każdym razem zwiększano zasięg wykrywania przy określonym prawdopodobieństwie wykrycia, jak również implementowano kolejne rozwiązania techniczne.
W przypadku stacji AVIA-C (przeznaczonej do kontroli ruchu lotniczego na trasach przelotu, czyli z dala od portów lotniczych) zapewniono współpracę z radarem wtórnym oraz dodano trzeci, rezerwowy kanał nadawczo-odbiorczy, gwarantując wykorzystanie systemu diversity częstotliwości, nawet w przypadku awarii jednego z kanałów. W nadajniku zastosowano dodatkowo magnetrony o mocy impulsowej 1,5 MW przy szerokości impulsu 3 µs. Zapewniono też dobre warunki pracy systemu TES oraz wprowadzono bloki AC-BOS, adaptowane z wojskowych radarów NAREW i później ze zmodernizowanej wersji stacji JAWOR-M2.
Radar kontroli ruchu lotniczego AVIA-D/W jest z kolei przeznaczony do kontroli ruchu lotniczego w rejonie portu lotniczego. Wymagania zasięgowe były więc mniejsze niż w przypadku stacji AVIA-C. Z drugiej jednak strony konieczne było zwiększenie rozróżnialności i częstotliwości odnowy informacji, ze względu na duży ruch w przestrzeni powietrznej w rejonie portów lotniczych. Przy czym stacje AVIA-W były wersją radaru AVIA-D przeznaczoną do instalowania na lotniskach wojskowych.
Podobnie jak w przypadku morskich radarów nawigacyjnych polscy odbiorcy nie są obecnie zainteresowani zakupem radarów lotniskowych i ten segment produkcji nie jest już rozwijany przez spółkę PIT-RADWAR (chociaż możliwości działania w tej dziedzinie nadal pozostały).
Przejście na obserwacyjne stacje radiolokacyjne
O ile prace nad radarami: artyleryjskimi, morskimi nawigacyjnymi oraz lotniskowymi zostały w Polsce wygaszone, o tyle naszą stałą specjalnością pozostały radary obserwacyjne. Już w 1955 roku powstały prototypy dwóch stacji tej klasy: NYSA-B i NYSA-C. Pierwszy z nich był wysokościomierzem, natomiast drugi był już radarem ostrzegawczym, wywodzącym się z zestawu artyleryjskiego NYSA-A. Zmieniono jednak nadajnik, który też pracował w paśmie 600 MHz, ale oparto go na magnetronie. Wprowadzono dodatkowo o wiele lepiej dopracowany system antenowy, składający się z dwóch anten umieszczonych jedna nad drugą, o rozpiętości około 7 m.
Do każdej z nich dowiązano niezależny układ nadawczo-odbiorczy, znajdujący się w jednej, obracanej wraz z antenami, kabinie antenowo-nadawczo-odbiorczej. Kompleks składał się dodatkowo z wozu wskaźnikowego, gdzie znajdowały się m.in. wskaźniki typu P i A oraz wskaźnik R-H wysokościomierza NYSA-B. Radar ten miał już pułap 15 km i zasięg 300 km (przy ręcznym śledzeniu anteną za celem), ale do celów dużych, o skutecznej powierzchni odbicia 10 m2.
Radar-wysokościomierz NYSA-B był już całkowicie nowym rozwiązaniem. Była to magnetronowa stacja radiolokacyjna, pracująca w paśmie S (około 3 GHz) o mocy w impulsie około 1 MW. Przeszukiwanie w elewacji odbywało się przez wahania anteny (z częstotliwością 10 wahnięć na minutę), a w azymucie układ antenowy wraz z bezobsługowym kontenerem obracał się na polecenie przekazywane z kabiny NYSA-C. Takie rozwiązanie dawało dokładność pomiaru wysokości 700 m na odległości 100 km i pozwalało na „przeszukanie” kąta 180° w azymucie przez 20 sekund. Wojsko Polskie zakupiło 49 takich zestawów, kolejnych 5 sprzedano do Syrii i 15 do Indonezji.
Prawdziwym przełomem w polskiej radiolokacji okazał się jednak radar ostrzegawczy JAWOR pracujący w paśmie L, którego prototyp powstał w 1961 roku. Była to już stacja porównywana ze swoimi zachodnimi odpowiednikami. Zastosowano w niej np. system tłumienia ech stałych (TES). JAWOR był dwuwspółrzędny, dlatego współpracował on w komplecie z wysokościomierzem BOGOTA (pracującym w paśmie S), również opracowanym przez konstruktorów WZR i wprowadzonym do służby w 1963 roku. W sumie do 1966 roku w Wojsku Polskim wprowadzono 66 kompletów tych dwóch stacji.
W międzyczasie w WZR RAWAR uruchomiono również licencyjną produkcję radzieckiego radaru obserwacyjnego P-35M. Miał on lepsze parametry techniczne od stacji JAWOR (np. większy zasięg), jednak ustępował jej parametrami technicznymi (nie posiadał układów TES) oraz organizacją (cały komplet stacji składał się z siedmiu pojazdów). Produkcja tych radarów trwała w latach 1965–69, co pozwoliło na wprowadzanie100 zestawów w Polsce oraz kolejnych 30 w krajach Układu Warszawskiego.
Nie zaprzestano jednak prac nad własnymi konstrukcjami. Ich efektem było zamówienie przez Polskie Wojsko w 1963 roku zmodernizowanej wersji radaru JAWOR, oznaczonej jako JAWOR-M (już z pierwszymi tranzystorami w urządzeniach obróbki, ze zwiększoną mocą impulsu sondującego, bardziej czułym odbiornikiem ze wzmacniaczem wejściowym na lampach LFB produkcji krajowej, większą anteną o rozpiętości 9 m, oraz układem TES opartym na lampach pamięciowych rodzimej produkcji zakładów ZELOS).
Prace modernizacyjne objęły również wysokościomierz BOGOTA-M, w którym zastosowano polskie lampy pamięciowe w układzie TES i tranzystory, poprawiono dokładność pomiaru wysokości z 700 m do 500 m na odległości 140 km oraz wprowadzono wskaźnik R-H z prostokątnym zobrazowaniem i elektronicznie wytwarzanymi liniami wysokości. Prace polskich naukowców i inżynierów we współpracy z wojskiem zakończyły się sukcesem, ponieważ w latach 1967 – 73 wyprodukowano prawie 80 kompletów JAWOR-M i BOGOTA-M.
Metamorfoza technologiczna polskiej radiolokacji
Jedynym ograniczeniem w produkowaniu w Polsce radarów na naprawdę światowym poziomie był brak dostępu do odpowiednich technologii. Jeszcze na początku lat siedemdziesiątych trzymano się bowiem zasady, że w sprzęcie typowo wojskowym nie można stosować elementów i materiałów z tzw. II obszaru płatniczego i w większości przypadków pozostawano przy układach lampowych. Przełom nastąpił m.in. z powodu dużego zamówienia, jakie udało się pozyskać z Libii.
Ostatnimi urządzeniami opartymi jeszcze w dużej części na technologii lampowej były radar obserwacyjny JAWOR-M2 (nad którym prace zakończono w 1971 roku) oraz pracujący z nim w komplecie wysokościomierz NIDA (produkowany od 1975 roku). W latach 1973–79 dostarczono w sumie ponad 70 kompletów tych stacji dla potrzeb odbiorcy krajowego i to w dwóch wersjach (jeżeli chodzi o JAWOR-M2): przewoźnej z anteną o rozpiętości 16 m (zdejmowaną na czas transportu) oraz mobilnej (z anteną o rozpiętości 9 m, składaną półautomatycznie na dachu pojazdu).
Poza tym zestawem w 1975 roku opracowano prototyp radaru nowej klasy, przeznaczony do wykrywania obiektów nisko lecących. Stacja oznaczona jako NAREW pracowała w paśmie S i miała już wprowadzone nowoczesne układy techniki cyfrowej (m.in. opracowany przez PIT analogowo-cyfrowy blok obróbki sygnału AC BOS), ale zastosowano w niej także dużo „lampowych” rozwiązań technicznych z wysokościomierza NIDA. Cechą charakterystyczną radaru NAREW był składany teleskopowo maszt o wysokości około 25 m, który pozwalał na wykrywanie statku powietrznego lecącego 50 metrów nad ziemią na odległości ponad 40 km.
Układy AC BOS były przełomem, ale rzeczywistą zmianę generacyjną wymusiło zamówienie złożone z Libii, które zapoczątkowało szeroką współpracę z tym krajem przez praktycznie całe lata osiemdziesiąte. To właśnie dzięki temu udało się przeprowadzić modernizację radarów JAWOR-M2 i NIDA, jak również prowadzić dalsze prace badawcze, np. nad kompresją impulsu i koherentnymi stacjami radiolokacyjnymi (realizowanymi od połowy lat siedemdziesiątych w PIT).
Efektem tego była rodzina radarów NUR-2 (później oznaczanych jako N-2), które pracowały w paśmie S, miały zasięg około 100 km i pułap wykrywania do 5000 m. Do końca lat osiemdziesiątych wyprodukowano prawie 40 stacji w wersji mobilnej (N-21) dla systemów obrony przeciwlotniczej, 10 stacji w wersji dla punktów obserwacyjnych Marynarki Wojennej (N-23) i jedną w wersji okrętowej (N-25). Kilka radarów NUR-23 sprzedano na eksport (do NRD i Rumunii), dwa radary NUR-21 do Indii i jeden radar NUR-25 do NRD.
Ostatnim radarem rodziny N-2 była mobilna stacja radiolokacyjna N-22, zamontowana na specjalnym opancerzonym podwoziu kołowym TATRA-815 (które okazało się o wiele tańsze od gąsienicowego). W latach 1997 – 2003 wyprodukowano ich tylko 8 egzemplarzy, ponieważ już wtedy zaczęły się problemy Sił Zbrojnych RP z finansowaniem zakupu większych partii uzbrojenia.
Poza radarami rodziny N-2 w połowie lat osiemdziesiątych wdrożono do produkcji radar średniego zasięgu N-31 oraz współpracujący z nim wysokościomierz N-41. Ta para stopniowo zastępowała wysłużone i już przestarzałe zestawy JAWOR-M2 i NIDA. Radar N-31 (z anteną reflektorową o rozpiętości 9 m i nadajniku o mocy maksymalnej około 400 kW) zapewniał wykrywanie samolotów myśliwskich odległości do 200 km i do wysokości około 25 km.
W przypadku wysokościomierza N-41 skorzystano ze sprawdzonych w NIDA-ch rozwiązań mechanicznych i systemu antenowego, jednocześnie stosując podzespoły elektroniczne z nowoczesnych radarów koherentnych, montując je na jednym pojeździe. W ten sposób zestaw N-41 składał się tylko z dwóch jednostek: wozu z aparaturą i przyczepy do przewozu anteny. Co ważne, przy maksymalnej mocy nadajnika 100 kW udało się uzyskać zasięg wykrywania samolotu myśliwskiego dochodzący do 240 km.
Zautomatyzowane systemy dowodzenia i kierowania – kolejna specjalność „polskiej radiolokacji
Zestawy N-31/41 weszły do eksploatacji w okresie rozwoju kolejnego produktu polskiego przemysłu radiolokacyjnego - zautomatyzowanych systemów dowodzenia i kierowania. To właśnie dzięki nim można było przejść z pracy w tzw. trybie foniczno-planszetowym na rzecz zautomatyzowanego systemu zbioru i dystrybucji danych radiolokacyjnych dla potrzeb dowodzenia obroną powietrzną.
Początkiem był program badawczo-rozwojowy uruchomiony przez MON pod kryptonimem DUNAJEC. Głównym wykonawcą był PIT (przy współudziale WITU w oprogramowaniu), natomiast produkcją zajął się WZR RAWAR. W 1978 roku rozpoczęto budowę dwóch systemów oznaczonych jako RPT-11 (dla posterunków radiolokacyjnych niższego szczebla) i RPT-21 (dla wyższego szczebla). Ich zadaniem było odbieranie sygnałów wizyjnych i synchronizujących z kilku radarów, uogólnianie otrzymanej w ten sposób informacji, śledzenie trasy obserwowanych obiektów i przekazywanie ich na wyższe szczeble dowodzenia.
W obu przypadkach jednostką centralną była maszyna ODRA-1325, którą po dostosowaniu dla potrzeb wojskowych przemianowano na RODAN-10. Ważnym elementem był opracowany również w PIT wskaźnik panoramiczny, syntetyczny WPS-10 z klawiaturą i manipulatorem kulowym.
Do roku 1990 wyprodukowano 36 zestawów aparatury RPT-11 i 14 zestawów RPT-21, a później zmodernizowane wersje tych systemów RPT-10 (27 sztuk) i RPT-20 (14 sztuk). Produkowano również przewoźne wersje systemów zbioru i dystrybucji informacji radiolokacyjnej DP-10/20/40, przeznaczone do automatyzacji systemu obrony przeciwlotniczej. Zestawy te różniły się od systemów RPT nowym typem zastosowanego komputera oraz środkami łączności radiowej.
System DP-10 łączył kablami kilka radarów i tworzył ruchomy posterunek radiolokacyjny. Z kolei zestaw wyższego poziomu - DP-20 uogólniał informację z kilku DP-10 i przekazywał ją do DP-40, funkcjonującego na stanowisku dowodzenia OPL armii. Zestawy DP-10/20/40 były zabudowane już na zunifikowanych nadwoziach kontenerowych, przewożonych na podwoziach samochodów Tatra. Przy czym produkcją DP-10 zajmował się WZR RAWAR, natomiast produkcją DP-20 i DP-40 - Zakład Doświadczalny PIT.
Kolejnym rozwiązaniem opracowanym w Polsce w tej dziedzinie był system automatyzacji dowodzenia na szczeblu pułku rakietowego OPL. Zbudowano go dla potrzeb zakupionych w ZSRR zestawów rakietowych OSA-AK, które nie miały systemów dowodzenia i kierowania ogniem. W tym celu uruchomiono projekt pod kryptonimem ZENIT-0, który był prowadzony poza oficjalnymi zamówieniami MON.
System stworzony w ramach tego projektu został wdrożony we wszystkich polskich pułkach OPL wyposażonych w przeciwlotnicze zestawy rakietowe OSA-AK i w jednym pułku wyposażonym w zestawy rakietowe KUB. ZENIT-0 obejmował cztery poziomy automatyzacji, łącznie z przekazywaniem danych o celach i rozkazów do pojedynczych wozów bojowych oraz bieżącym monitorowaniem ich zdolności bojowej i realizacji zadań. Rozwiązanie sprawdziło się w działaniu i był wykorzystywane przez ponad 20 lat, dopóki nie zastąpił ich system kolejnej generacji - ŁOWCZA-3.
Zupełnie nowe zadania pojawiły się po wstąpieniu Polski do NATO, czego przykładem może być uruchomiony w 1997 roku projekt KOSÓWKA. Był on związany z koniecznością przystosowania polskich stacji radiolokacyjnych pracujących w systemie nadzoru przestrzeni powietrznej do współpracy z centrum ASOC (Air Sovereignty Operation Centre).
Dzięki temu dane o wykrytych obiektach powietrznych z takich radarów, jak N-31, N-11M i N-12, po ich wyposażeniu w odpowiednie interfejsy cyfrowe, można było przekazywać do centrum zbioru informacji, wykorzystać je do tworzenia rozpoznanego obrazu sytuacji powietrznej RAP (Recognized Air Picture) i później przesyłać wszystkim zainteresowanym sojusznikom.
Dzięki pracom PIT i RAWAR trzy radary N-11M i dziesięć N-31 zostało wyposażonych w ekstraktory i modemy do transmisji (wydzielonymi liniami telefonicznymi) danych o wykryciach (tzw. plotów) do centrum ASOC, co pozwoliło włączyć je do sojuszniczego systemu obrony powietrznej. W 1999 roku radary wyposażono dodatkowo w urządzenia do automatycznego odczytu informacji „swój-obcy”, co pozwoliło te informacje również wkomponować do wysyłanych depesz cyfrowych.
Niewątpliwym sukcesem lat dziewięćdziesiątych było opracowanie i uruchomienie produkcji wozu automatyzacji dowodzenia ŁOWCZA-3. System ten zabudowany na podwoziu gąsienicowym powstał już w 1990 roku, jednak pomimo pozytywnych badań przeprowadzonych w 1993 roku, nie został wdrożony do produkcji. Powodem była m.in. niekompatybilność zestawu z systemem łączności radiowej budowanym na bazie radiostacji PR4G.
Ostateczna wersja wozu ZWD-10R ŁOWCZA-3 została wykonana w 1998 roku przez WZR RAWAR. Powstało w ten sposób mobilne stanowisko dowodzenia obroną przeciwlotniczą, wyposażone w aparaturę do efektywnego wspomagania procesu oceny zagrożenia i optymalizacji podejmowanych decyzji.
Po zbudowaniu serii trzech sztuk na podwoziu gąsienicowym, dokonano modernizacji i rozpoczęto produkcję wozów ZWD-10R na podwoziu kołowym (z pojazdem Star 944 z nadwoziem SARNA) pod nazwą ŁOWCZA-3K. Do wojsk dostarczono łącznie 24 egzemplarze tego systemu.
Podstawowym elementem ŁOWCZA-3 jest serwer z centralną bazą danych i oprogramowanie pozwalające na zbieranie informacji, analizę sytuacji i optymalizację decyzji. Operatorzy mają do dyspozycji maksymalnie cztery stacje robocze, zapewniające zobrazowanie informacji z różnych źródeł, zobrazowanie sytuacji powietrznej sytuacji powietrznej i przesłane zadań/meldunków oraz współdziałanie z własnym lotnictwem.
Ostatecznie na bazie ŁOWCZA-3 zbudowano kompletny system automatyzacji dowodzenia i kierowania wojsk OPL i zarazem pierwszy opracowany w Polsce system kierowania środkami walki. W jego skład wchodzą:
- źródła informacji o sytuacji powietrznej (mobilne stacje radiolokacyjne i system obrony powietrznej);
- obiekty automatyzacji dowodzenia ZWD-10R – ŁOWCZA-3, który rozmieszcza się na stanowisku dowodzenia (SD) pułku przeciwlotniczego i SD dywizjonu przeciwlotniczego Wojsk Lądowych i Marynarki Wojennej;
- wozy dowodzenia REGA-1, które są na wyposażeniu SD baterii plot;
- terminale REGA-2, REGA-3 i REGA-4, które są na wyposażeniu środków ogniowych;
- wozy dowodzenia WD-95 baterii armat plot S-60 (system BLENDA);
- wozy REGA-5, który są przeznaczone do realizacji interfejsu tego systemu z otoczeniem koalicyjnym przy wykorzystaniu standardu LLAPI (Low Lewel Air Picture Interface).
Czytaj też
Terminale REGA-2 są zamontowane na samobieżnych, rakietowych zestawach przeciwlotniczych OSA i KUB, terminale REGA-3 są na wyposażeniu plutonów przeciwlotniczych uzbrojonych w przenośne zestawy rakiet powietrze – ziemia typu GROM/PIORUN i systemy rakietowo-artyleryjskie ZU-23-2, natomiast terminale REGA-4 są na wyposażeniu drużyn przeciwlotniczych.
Zupełna nowość – system identyfikacji radiolokacyjnej „swój-obcy”
Jak widać Polska, mimo obecności w Układzie Warszawskim, dokładała wszelkich starań, by samodzielnie budować większość radarów potrzebnych polskim Siłom Zbrojnym. Wyjątkiem były jednak współpracujące z nimi urządzenia systemu identyfikacji radiolokacyjnej „swój-obcy” IFF (Indentifiation Friend or Foe): „Kremnij-2” i „Parol”, które były dostarczane tylko przez Związek Radziecki. Rozpoczynając proces przygotowywania polskich Sił Zbrojnych do wstąpienia do NATO zadecydowano, że cały ten system identyfikacji będzie wymieniony na własny, już produkowany w Polsce, za to kompatybilny z natowskim.
Program oznaczony kryptonimem SUPRAŚL zaczął się w 1991 roku od analizy trendów i kierunków w dziedzinie systemów IFF, którą przeprowadzono w RAWAR.
Za optymalne rozwiązanie uznano wsparcie licencyjne firmy zachodniej posiadającej odpowiednie doświadczenie w tej dziedzinie. We wrześniu 1992 roku Szef Badań i Rozwoju MON zatwierdził założenia taktyczno-techniczne na nowy system IFF, a w kwietniu 1993 roku podpisano kontrakt licencyjny z francuską firmą Thomson CSF-CNI na produkcję w RADWAR urządzeń zapytujących (interrogatorów) oraz urządzeń odzewowych (transponderów) systemu IFF Mk XII.
Program realizowany w taki sposób, by w okresie przejściowym funkcjonowały dwa systemy IFF – stary i nowy. W przypadku radarów obserwacyjnych lądowych opracowano w tym celu autonomiczny zestaw urządzeń rozpoznawczych (AZUR). Był to oddzielny pojazd lub przyczepa z aparaturą zapytującą nowego systemu, która mogła obsługiwać jednocześnie pięć różnych radarów.
Wyprodukowano w sumie 22 takie zestawy, które pozwalały na posterunkach radiolokacyjnych korzystać z nowego systemu bez instalacji nowej aparatury IFF na każdym radarze z osobna, a jednocześnie w miarę potrzeb korzystać ze starego, radzieckiego systemu IFF, do którego radary były już przystosowane. Dzięki temu rozwiązaniu nie trzeba było modernizować stacji radiolokacyjnych, które kończyły już swój resurs i były przeznaczone do wymiany.
W przypadku statków powietrznych przyjęto założenie, że będą one odpowiadały tylko w jednym systemie, niezależnie od tego, czy dany samolot ma już wymieniony transponder czy jeszcze nie. Ponieważ każdy radar naziemny miał możliwość zapytania w obu systemach, cały proces rozpoznawania swój-obcy był „szczelny”.
Implementację nowego systemu IFF zaczęto od urządzeń odzewowych na pokładach statków powietrznych. Pierwsze transpondery zamontowano już w 1994 roku na samolotach Su-22. Ostatecznie w ramach programu SUPRAŚL wykonano około 30 indywidualnych projektów instalacji specyficznych dla konkretnych platform, ponad 200 instalacji urządzeń zapytujących na różnego typu sprzęcie radiolokacyjnym oraz ponad 400 instalacji urządzeń odzewowych na różnych statkach powietrznych.
Pozwoliło to bezkolizyjnie wejść polskim Siłom Zbrojnym do NATO w tej dziedzinie, gwarantując bezpieczeństwo nie tylko własnym siłom, ale również siłom sojuszniczym, które ewentualnie miałyby nam przyjść z pomocą. Sukces jest tym większy, że zdolność do projektowania i produkcji systemu IFF zdobywano praktycznie od zera. Jednak dzięki dobrze wybranej licencji i jej odpowiedniemu wykorzystaniu, można było później samodzielnie projektować nowe urządzenia IFF, gdy konieczne było przejście na mod pracy 5 (ulepszony mod kryptograficzny).
Trzeba bowiem pamiętać, że początkowo, w PIT-RADWAR były produkowane urządzenia systemu IFF w standardzie Mark XII, które zapewniały prowadzenie identyfikacji w szyfrowanym modzie 4. Po decyzji NATO o jego zastąpieniu nowym, nowoczesnym modem 5, PIT-RADWAR rozpoczął pracę nad interrogatorami systemu IFF nowego standardu Mark XIIA.
Prace zakończyły się sukcesem i w ofercie PIT-RADWAR są obecnie pracujące w nowym formacie interrogatory (krótkiego zasięgu IKZ-50, średniego zasięgu ISZ-50 i dalekiego zasięgu IDZ-50) oraz transpondery (lotniczy TRL-50 pracujący również jako urządzenie zapytujące w systemie RIFF i naziemny TRN-50, pracujący jako urządzenie odzewowe w systemie RIFF).
Realizowana jest również praca IKZ-M dotycząca opracowania interrogatora krótkiego zasięgu przeznaczonego do przeciwlotniczych zestawów GROM i PIORUN. Ma on zastąpić wcześniej opracowany i wdrożony do produkcji w PIT-RADWAR interrogator krótkiego zasięgu IKZ-01 – kompatybilny z PPZR GROM.
Dopełnieniem tego kompletu urządzeń zapytujących i odpowiadających jest, opracowany przez PIT-RADWAR, emulator szyfratora ICE-01, będący emulatorem szyfratora modu 5 systemu IFF standardu Mark XIIA. Zapewnia on możliwość testowania interrogatorów i transponderów oraz ich interoperacyjności z platformami współpracującymi. Co ważne, ICE-01 nie jest urządzeniem CCI (Crypto Controlled Item) i nie przechowuje danych niejawnych.
Artyleryjskie systemy przeciwlotnicze
Podobnie jak w przypadku systemu IFF zupełnie nową zdolnością polskiego przemysłu „radiolokacyjnego” mogłyby być samobieżne zestawy artyleryjskie PZRA (przeciwlotnicze zestawy rakietowo-artyleryjskie), które miały zostać opracowane w ramach programu LOARA. Program ten był realizowany od 1991 roku przez RADWAR.
Czytaj też
Opracowanie zestawu LOARA w pełnym cyklu B+R zajęło 8 lat (z kilkuletnią przerwą wynikającą z braku środków finansowych). W marcu 1998 roku powstał projekt wstępny urządzenia, następnie został zbudowany model użytkowy, a w 2002 roku prototyp zestawu został zgłoszony do badań, państwowych. Komisja nadzorująca te badania wydała w lutym 2003 roku orzeczenie końcowe, kwalifikujące przeciwlotniczy zestaw artyleryjski LOARA do wyposażenia Sił Zbrojnych RP.
Czytaj też
Zestaw ten składał się z wieży artyleryjskiej zamontowanej na zmodernizowanym podwoziu czołgu T-72. Sama wieża była wyposażona m.in. w: pracujący w czasie ruchu pojazdu trójwspółrzędny radar wykrywania i wskazywania celów (zapewniający dokładną lokalizację celów powietrznych oraz ich identyfikację systemem IFF), zintegrowaną głowicę śledzącą z radarem śledzącym i sensorami optoelektronicznymi oraz dwie armaty kalibru 35 mm (o zasięgu skutecznego rażenia do około 5000 m i szybkostrzelności 1100 strzałów na minutę).
Ostatecznie zestaw LOARA nie został wprowadzony do produkcji ze względu na brak zamówień ze strony wojska. Pozostały jednak rozwiązania opracowane w kraju na rzecz całego projektu.
W firmie RAWAR pierwszym produktem bezpośrednio wywodzącym się z programu LOARA był zestaw BLENDA (opracowany w latach 1994 – 97), pozwalający na automatyczne kierowanie ogniem armat przeciwlotniczych S-60 kalibru 57 mm. W jego skład wchodzą cztery armaty oraz wóz kierowania ogniem, wyposażony w aparaturę zapewniającą wykrywanie i śledzenie celów, kierowanie armatami oraz współpracę ze stanowiskiem dowodzenia wyższego szczebla. Przy czym do wykrywania i śledzenia wskazanych celów zastosowano głowicę optoelektroniczną (z kamerę TV, kamerą termalną i dalmierzem laserowym i interrogatorem systemu IFF) z serwonapędami zapewniającymi automatyczne śledzenie celu w azymucie i elewacji, przy współpracy z tzw. videotrackerem.
W oparciu o program LOARA (a szczególnie wykorzystywaną tam armatę kalibru 35 mm) powstały później jeszcze takie rozwiązania, jak:
- okrętowy zestaw artyleryjski OSU-35K (instalowany obecnie na niszczycielach min typu Kormoran II);
- System artyleryjski AG-35 zamontowany na platformie kołowej lub gąsienicowej z własną głowicą optoelektroniczną, współpracujący z wozem kierowania ogniem WG-35.
Nowe czasy, nowe problemy i nowe zamówienia
Ograniczane zakupy sprzętu radiolokacyjnego ze strony MON pod koniec lat osiemdziesiątych musiały wpłynąć również na kondycję polskiego przemysłu. Na szczęście zmniejszając zamówienia na sprzęt z produkcji, Wojsko Polskie nie redukowało wydatków na prace badawczo-rozwojowe (B+R). Było to ważne szczególnie w przypadku firmy RADWAR, która realizowała dla MON m.in. dwa bardzo ważne programy: SUPRAŚL oraz LOARA.
W 1992 roku udało się dodatkowo wdrożyć w WZR RAWAR do produkcji pierwszy w Polsce radar trójwspółrzędny (a więc jednocześnie mierzący azymut, odległość i wysokość lotu celu) typu N-11, opracowywany w PIT od początku lat 80. Było to rozwiązanie bazujące tylko na elementach dostępnych wtedy w kraju, co znacząco ograniczało konstruktorów i odbijało się często na niezawodności. Jednak dokonano w ten sposób przełomu, który już niedługo zaowocował o wiele nowocześniejszymi rozwiązaniami.
Ponadto bardzo szybko podjęto się modernizacji radarów N-11, które w wersji zmodernizowanej zostały dostarczono dla polskiego wojska w latach 1994-1996. Były to trzy zestawy, które są do dzisiaj wykorzystywane w Siłach Zbrojnych RP. Bariera 3D została w ten sposób przekroczona i bardzo szybko do produkcji wprowadzono kolejne radary trójwspółrzędne.
Polska radiolokacja z dobrym widokiem na przyszłość
W przedstawionym powyżej opracowaniu skupiliśmy się na historii polskiej radiolokacji. Opisując najważniejsze urządzenia radiolokacyjne produkowane w Polsce od 1953 roku można zrozumieć, jak dużo ludzi było potrzebnych i jak ogromny wysiłek włożyli, by polski przemysł radiolokacyjny osiągnął obecne możliwości.
Pracowali oni zresztą nie tylko w najszerzej opisywanych przez nas firmach RAWAR, RADWAR, PIT i PIT-RADWAR, ale również w innych ośrodkach naukowych, badawczych i zakładach przemysłowych.
Była to ogromna praca obejmująca wiele programów, jak chociażby radary lotnicze rodziny ARS, systemy rozpoznania radioelektronicznego i ciche radary morskie. Na bazie tych działań w ofercie spółki PIT-RADWAR są obecnie tak nowoczesne rozwiązania, jak:
- komplet urządzeń systemu IFF w formacie Mark XIIA;
- długofalowy radar dalekiego zasięgu P-18PL;
- radar krótkiego zasięgu SOŁA (wykorzystywany przez Wojska Lądowe przede wszystkim dla zabezpieczenia potrzeb kołowych, Samobieżnych Przeciwlotniczych Zestawów Rakietowych POPRAD);
- Samobieżny Przeciwlotniczy Zestaw Rakietowy POPRAD (bardzo krótkiego zasięgu);
- radar krótkiego zasięgu BYSTRA (wykorzystujący już aktywną anteną ścianową AESA na pasmo C);
- mobilny, trójwspółrzędny radar średniego zasięgu N22-N(3D);
- mobilny, trójwspółrzędny radar obserwacyjny średniego zasięgu TRS-15C (wersja z kanałem wykrywania celów powietrznych, opracowana dla potrzeb nadbrzeżnych dywizjonów rakietowych Marynarki Wojennej);
- mobilny, trójwspółrzędny radar obserwacyjny średniego zasięgu TRS-15M;
- radar mobilny RM-100 (dla systemów brzegowych do wykrywania celów nawodnych);
- radar lotniczy ARS-800 przeznaczony dla morskich samolotów patrolowych lub w wielosensorowym systemie rozpoznania;
- Radiolokacyjny Zestaw Rozpoznania Artyleryjskiego LIWIEC;
- stacja rozpoznania pokładowych systemów elektronicznych PRP-25M i PRP-25S (system GUNICA);
- System Pasywnej Lokacji SPL (łączący dwa komplementarne podsystemy pasywne: podsystem PCL i podsystem PET).
Trzeba także pamiętać, że spółka PIT-RADWAR została zaangażowana w natowskim projekcie AGS, amerykańskim projekcie tarczy antyrakietowej, jak również w produkcji pewnych elementów dla programu WISŁA i NAREW.
Czytaj też
Wszystkie te rozwiązania były już jednak opisywane przez Defence24.pl i dlatego tym razem zdecydowaliśmy się skupić bardziej na przeszłości. Jak widać, to właśnie ona wpłynęła na to, co jest teraz i na to, co na pewno nadejdzie w kolejnych latach.
Artykuł sponsorowany, przygotowany we współpracy z PIT-RADWAR
Dudley
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego nikt nie kupuje naszych radarów?
Davien3
Dudley a to Polska je komuś chciała sprzedać?
Dudley
Davien3. Z artykułu wynika że próbowano, i pojedyncze egzemplarze zostały sprzedane. Z tych wyeksportowanych do Indii miał być podobno nawet duży dill, tyle że jak zwykłe nie wyszło. By towar się sprzedawał to musi być przynajmniej średniej jakości i niskiej cenie. Niestety nasze radary da parę dekad za czołówką światową, a cena raczej nie odzwierciedla ich jakości. Nikt ich nie promuję bo co tu promować jak rozwiązania są stare. Dowodem jest to że nasza armia kupowała izraelskie radary pola walki, i do Poprada.
Davien3
Dudley to było dawno za czasów albo PRL albo zaraz po wyjściu z UW Ostatnio nikt nie oferował naszych radarów na eksport. A co do radaró pola walki to zwyczajnie Polska takiego sprzętu nie produkuje Natomiast Poprady nie mają radarów ale głowice optroniczne a dane radiolokacyjne dostają z polskich radarów Soła
wiesław
Szkoda tylko, że PZA LOARA została wycofana z WP. Tymczasem w Ukrainie starsi bracia LOARY - GEPARDY świetnie dają sobie radę z dronami i to bez amunicji programowalnej. Taka sama armata KDA-35 w obydwu systemach, "szwajcarski precyzyjny zegarek", snajper. LOARA to zmarnowana szansa na skuteczną obronę przeciwlotniczą wojsk i obiektów bliskiego zasięgu.
kaczkodan
Loara była po po prostu horrendalnie droga, a my mieliśmy inne wydatki - lepiej byłoby po prostu zakupić używane Gepardy. Jeśli już bawić się w artyleryjską obronę przeciwlotniczą, to innymi kalibrami: 23-30 mm dla niszczenia pocisków/bomb pociskami FAPDS oraz 57-76 mm z amunicją korygowaną w stylu DART dla atakowania nosicieli. 35 mm jest po środku i ma za mały zasięg z jednej strony, a już opracowano pociski rozscalane do mniejszych kalibrów z drugiej. Również użycie 2 armat wskazuje że coś nie pykło - to już nie czasy gdzie brak precyzji nadrabia się szybkostrzelnością.
Zam Bruder
Wspomnienia wrócily... Pracowałem na obydwu Jaworach, w żargonie to była "mała i duża Justyna". Pamietam jak kiedyś podczas lotów musiałem szybko wejść na wóz nadawczy w celu usunięcia usterki i jak promieniowanie z bloków magnetronów przebiegunowało mi mój radziecki zagarek kwarcowy którego sekundnik zaczął się cofać ;))
bono
Ja bym jednak stawiał na "wycieki" z amplitronu,
Ein
Ładnie napisane, jedno tylko zastrzeżenie - nie WP, a LWP, bo wtedy nie było WP, a właśnie Ludowe. Cóż wielki brat na wschodzie uniemożliwiał, jak tylko mógł, rozwój w demoludach, tym bardziej godne szacunku jest to, że udało się w tej krytycznej i newralgicznej materii uzyskać takie zdolności i efekty. Warto na marginesie zwrócić uwagę na to, jak ten sprzęt był "opakowany". To było dobre wzornictwo przemysłowe i dobra ergonomia oraz zazwyczaj bardzo dobre wykonanie, powtarzalność produkcji z utrzymaniem dobrej jakości produktu. Zupełnie inaczej niż ze sprzętem z ZSRR, gdzie prototyp, coś z instytutu mogło wyglądać po ludzku, ale z fabryki było często fatalnej jakości, beznadziejnie wykonane. Ta różnica była zauważalna wszędzie - nasze licencyjne (cccp) wyroby były LEPSZE.
Davien3
Ein LWP to nazwa potoczna, prawidłowa to Wojsko Polskie
gnagon
ee po obserwacji dzisiejszej współpracy z Wielkim nowym bratem, to ta sowiecka była bardziej perspektywiczna owocowała głębokimi modernizacjami sprzętu. Ta jankeska jak na razie nie zaowocowała żadnym nowym "wyrobem" jest tylko współpraca i ew. tanie częsci ew oprogramowaniebo jankesi takich zespółw -dobrych zwyczajnie nie mają . patrz program logistyczno handlowy Alis. Lepszy jest w byle hurtowni motoryzacyjnej
bono
Proszę podać chociaż jeden oficjalny dokument, gdzie widnieje napis " ludowe".
eee
Czesi sie chwalą radarem pasywnym którym moga kontrolować przemieszczające sie statki powietrzne i morskie na Bałtyku, Co Wy/My nato?
Davien3
A my na to lepszym zestawem PET/PCL mającym te same możliwości co czeskie radary pasywne i do tego jeszcze więcej.
gnagon
A było zamówienie na taki wystosowane?
bono
Taaa i jeszcze na Morzu Czarnym.
dominik
Jeszcze jakby wspomniana firma zaczęła budować NOWOCZESNE radary w stylu chociażby szwedzkich Giraffe 4A byłoby super. Na razie co nam z rodzimego producenta, skoro produkt nie przystaje do warunków pola bitwy XXI wieku? Nie ma co spoczywać na laurach tylko inwestować i rozwijać.
tutam
Świetny artykuł, potrzebujemy takich więcej.
Truck
Gratulacje, piękna historia