Reklama

 

Amerykańska Agencja Zaawansowanych, Wojskowych Programów Badawczych DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency) wybrała dwie firmy: Northrop Grumman Corp. Aerospace Systems w Redondo Beach w Kaliforni i Lockheed Martin Mission Systems and Training w Akron w Ohio do udziału w pracach nad programem Endurance. Celem tego programu jest opracowanie nowego system laserowego chroniącego statki powietrzne przed atakiem rakiet przeciwlotniczych naprowadzanych na podczerwień.

Koncern Northrop Grumman otrzymał na ten cel 14,6 miliona dolarów, natomiast Lockheed Martin 11,4 miliona dolarów. Obie firmy mają duże osiągnięcia w tej dziedzinie i agencja DARPA liczy, że to przyśpieszy prace i zmniejszy ryzyko niepowodzenia. Sam projekt Endurance był wcześniej częścią innego program prowadzonego przez DARPA – Excalibur, który był związany z bronią laserową.

System ma być mniejszy i lepszy

Jego celem było wtedy zmniejszenie dotychczasowo wykorzystywanych w tego typu systemach komponentów, poprawienie dokładności śledzenia i identyfikacji obiektów wykrytych przez system ostrzegania, a przede wszystkim opracowanie lekkiej wersji systemu naprowadzania wiązki laserowej z dużą dokładnością na wskazany cel.

Docelowo nie chodziło o stworzenie samego systemu, bo on już istnieje (np. AN/AAQ-24(V) DIRCM Directional Infrared Countermeasure opracowany przez koncern Northrop Grumman), ale o takie jego przerobienie, by mieścił się on w autonomicznym zasobniku, który mógłby być podwieszany pod standardowymi pylonami w samolotach i bezzałogowymi statkami powietrznymi.

Program Endurance ma również na celu znalezienie sposobu na zmniejszeniu samego lasera przy zachowaniu mocy wystarczającej do zakłócenia głowic rakiet, albo nawet do ich zniszczenia. Laser ten ma być dodatkowo tani, łatwy w utrzymaniu i niezawodny. Podobne zadanie postawiono sobie w programie Excalibur, który zakładał miedzy innymi zbudowanie broni laserowej - bardziej kompaktowej i ważącej dziesięć razy mniej niż wysokiej mocy lasery chemiczne.

Jako przyszłościowe i użyteczne rozwiązanie wskazywano tzw. matryce laserowe, które składały by się z dużej ilości małej mocy elektrycznie sterowanych laserów takich np. jak diody laserowe, czy lasery światłowodowe.

Nie tylko zakłócanie rakiet

Zakłócanie rakiet nie jest jedynym celem DARPA-y. Agencja ta chciałby, by system ostrzegania przed atakiem rakiet umieszczony w zasobniku miał nie tylko identyfikować i wskazywać systemowi laserowemu zagrożenie-cel, ale również by mógł być on wykorzystywany do prowadzenia rozpoznania, a nawet wskazywania celów dla innych systemów uzbrojenia.

W dalszych pracach planuje się przeprowadzić serię testów, mających określić odporność poszczególnych rakiet na zakłócenia, jak również określić optymalną dla danej klasy pocisku moc wiązki laserowej niezbędnej do „oślepienia” głowicy naprowadzającej znajdującej się w systemie kierowania atakującej rakiety przeciwlotniczej.

Ta faza program Endurance ma zostać zakończona przez obu jego uczestników w grudniu 2016 r. W przypadku koncernu Northrop Grumman prace będą prowadzone w Redondo Beach (Kalifornia), Rolling Meadows (Illinois) w Linthicum (Maryland), w Oxford, Massachusettsi Pittsburgh (Pensylwania). Lockheed Martin będzie działał przede wszystkim w Akron (Ohio); Orlando (Floryda), Sunnyvale i Palmdale (Kalifornia).

Dlaczego zasobnik?

Laserowe systemy zakłóceniowe do zwalczania rakiet są znane od dawna i cały czas rozwijane. Ostatnio było głośno o pracach koncernu Northrop Grumman nad laserowym aktywnym systemem zakłócania rakiet naprowadzanych na podczerwień dla samolotów F-35. Ich wadą jest jednak konieczność ingerowania z konstrukcją samolotu i jego dopracowywanie dla konkretnego statku powietrznego (chodzi przede wszystkim o odpowiednie rozmieszczenie anten systemu ostrzegawczego przed atakiem rakiet).

Na rynku istnieją również zasobniki, które obecnie są jednak zbyt duże, kosztowne i skomplikowane by mogły być stosowana na niewielkich dronach, a te stają się również coraz częściej obiektem ataku przez systemy rakietowe. Dlatego prace nad autonomicznym, niewielkim zasobnikiem mogą się szybko zwrócić, gdyż urządzenia te niewątpliwie wejdą w niszę na rynku i mogą się dobrze sprzedawać zarówno w lotnictwie wojskowym jak i cywilnym. Należy bowiem zdawać sobie sprawę, że zagrożenie dla samolotów pasażerskich i transportowych przed atakiem rakiet naprowadzanych na podczerwień staje się coraz większe.

Histeria czy rzeczywiste zagrożenie?

Rakiety przeciwlotnicze naprowadzane na podczerwień to system prosty i stosunkowo tani. W odróżnieniu od rakiet naprowadzanych radiolokacyjnie pociski te mają bowiem możliwość samodzielnego wykrycia celu i później jego zaatakowania. Przenośne, przeciwlotnicze zestawy rakietowe (PPZR/MANPAD - man-portable air defense system) stały się zmorą dla lotnictwa, ponieważ kosztują coraz mniej, mogą być obsługiwane nawet przez analfabetów i co gorsza straciliśmy nad nimi kontrolę. I nie ma tu znaczenia, że są to rakiety krótkiego zasięgu i niskiego pułapu, ponieważ najlepszym miejscem do przeprowadzenia ataku są obrzeża lotnisk, gdzie samoloty nie mają czasu na manewr i lecą bardzo nisko.

Liczna utraconych PPZR powinna przerażać szczególnie po działaniach w Czeczenii, Libii (gdzie nie doliczono się 5000 takich systemów) i Syrii. Pociski takie niewątpliwie oferuje również Korea Północna, ale po kryjomu na pewno handlują nimi także inne państwa stąd to zagrożenie w USA traktuje się szczególnie poważne.

Amerykanie zdają sobie sprawę, że dla coraz bardziej inteligentnych rakiet flary, widowiskowo odpalane za samolotem przestały być już przeszkodą. Głowice samonaprowadzające radzą sobie również z eliminowaniem zakłóceń wytwarzanych przez lampy emitujące modulowane promieniowanie podczerwone. To podobno właśnie z tego powodu wyposażone w system tej klasy (AN/ALQ-144) śmigłowce Apache nie mogły od razu uczestniczyć w działaniach nad terytorium byłej Jugosławii.

Amerykanie mają teraz nadzieję, że niewielkie zasobniki z urządzeniami klasy DIRCM mogą ochronić o wiele większą grupę statków powietrznych i to nie tylko tych, pod są podwieszone. Można bowiem przecież wysyłać nad zagrożone lotnisko drony, które będą chroniły przed atakiem rakiet inne startujące samoloty, w tym pasażerskie. DARPA jednak słusznie liczy też na zyski, które niewątpliwie się pojawią, gdy w kolejce staną klienci zagraniczni. Oczywiście dla wspólnego bezpieczeństwa.

 

Reklama
Reklama

Komentarze