Reklama
  • Wiadomości

Jak Rosjanie grają "swoimi" Mistralami?

Okręt śmigłowcowo – desantowy „Władywostok” zakończył już trzeci rejs próbny na morzu. Jak się okazuje przebieg dalszych prób będzie już zależał od decyzji politycznych.

Decyzja o zablokowaniu transferu okrętów typu Mistral musi być podjęta już teraz, jeszcze przed przybyciem do Francji 400 rosyjskich marynarzy– fot. DCNS
Decyzja o zablokowaniu transferu okrętów typu Mistral musi być podjęta już teraz, jeszcze przed przybyciem do Francji 400 rosyjskich marynarzy– fot. DCNS

Pomimo wstępnej decyzji o nie przekazywaniu do Rosji okrętów śmigłowcowo – desantowych typu Mistral, do czasu uspokojenia się sytuacji na Ukrainie, Francuzi realizują zgodnie z umową harmonogram budowy i cały czas pracują nad uruchomieniem urządzeń i zgraniem systemowym całego okrętu. Od czasu pierwszego wyjścia na morze na początku marca br. okręt odbył już trzy próby morskie na wysokości Saint-Nazaire, z których ostatnia trwała 4 dni (od 8 do 11 kwietnia br.).

W sumie do momentu przekazania okrętu w październiku br. planowanych jest wykonanie sześciu prób morskich. Następna ma zostać przeprowadzona w maju br. Jak podkreślają Francuzi prace te, poza rozwiązywaniem pojawiających się czasami problemów technicznych, mają również mieć na celu wyszkolenie załogi rosyjskiej do samodzielnego użytkowania tak dużej i skomplikowanej jednostki oraz przeprowadzenia jej w październiku br. do Władywostoku.

Wpuścić rosyjskich marynarzy do Francji, czy nie wpuścić

Tutaj jednak pojawia się problem polityczny, ponieważ wiosną br. do Saint-Nazaire miał przybyć okręt szkolny sił morskich Rosji „Smolnyj”. To właśnie na nim miało być skoszarowanych 400 przyszłych członków załogi „Władywostoku”. Jak na razie nic jednak nie wiadomo, by taka długa wizyta miała się w ogóle odbyć. Wszyscy marynarze rosyjscy muszą bowiem wcześniej otrzymać wizę, a na to w czasie kryzysu ukraińsko – rosyjskiego Rosjanie nie mogą na razie liczyć.

Koniec budowy okrętów śmigłowcowo – desantowych zbiegł się z apogeum zamieszania związanego z aneksją Krymu. Kontrakt, który został podpisany z Rosją przez DCNS w 2011 r. jest teraz faktycznie największą gospodarczą kartą przetargową Europy w odniesieniu do ewentualnych sankcji nałożonych przez Zachód na Moskwę. Wszyscy wskazują również na to, że będą to sankcje symboliczne, ponieważ drugi okręt, który może zostać zablokowany ma nosić nazwę „Sewastopol” – miasta portowego, które zostało zagarnięte przez Rosjan na Krymie.

Francuzi postanowili podjąć decyzję o zablokowaniu transferu tego typu okrętów dla Rosji dopiero w październiku licząc na opamiętanie się Moskwy i pokazując dobrą wolę przez kontynuowanie budowy zgodnie z planem.

Zamiar ten jednak się nie udał, ponieważ jak się okazało decyzję trzeba podjąć już teraz. Przy czym nie chodzi już tylko o dylemat, czy przekazać gotowe okręty, czy też nie, ale o zadecydowanie, czy wpuścić na pokład praktycznie gotowej jednostki pływającej 400 marynarzy rosyjskich. Tym bardziej, że nie wiadomo, jakie otrzymali oni rozkazy z coraz bardziej nieprzewidywalnej Moskwy.

Jak Rosjanie będą budowali swoją flotę desantową?

Francuzi są więc w bardzo trudnej sytuacji. Prowadząca budowę stocznia STX France w Saint-Nazaire będzie musiała podporządkować się decyzjom francuskiego rządu, ale jednocześnie to ona poniesie bardzo kosztowne konsekwencje zerwania kontraktu. Sprawa nie jest też prosta z wojskowego punktu widzenia, ponieważ kara jaką Francuzi będą musieli zapłacić będzie tak duża, że Rosjanie za niewielką dopłatą będą mogli zbudować podobne jednostki u siebie praktycznie za darmo, dodatkowo korzystając z doświadczeń, które nabyli podczas budowy bloków kadłuba w stoczni w Petersburgu.

Co więcej nie wiadomo jak w kontrakcie były obwarowane prawa licencyjne, chociaż w tym przypadku Rosjanie są znani z tego, że żądają respektowania takich praw tylko wtedy, gdy dotyczy to sprzętu, który ktoś im wykradł. Jest to bardzo dobrze widoczne w ich kontaktach wojskowych z Chinami.

Specjaliści teraz się zastanawiają, czy Rosjanie od początku nie planowali takiego zamieszania. Nie chodzi tu jednak o spiskową teorię dziejów, ale o dziwny zbieg różnych okoliczności – jak chociażby nazwanie drugiego okrętu na cześć miasta, które formalnie należało do Ukrainy. I już nie należy.

Dowcipnisie na forach każą się cieszyć, że trzeci Mistral nie nazwano Nowy York, ale sprawa wcale nie jest taka zabawna. Okręty śmigłowcowo – amfibijne wcale nie muszą bowiem służyć do desantowania wojsk, ale mogą być wykorzystane jako baza dla własnych sił w miejscach, gdzie nie ma odpowiedniej infrastruktury brzegowej. I znowu jak bumerang wracają plany Putina w odniesieniu do bogactw zawartych na dnie Morza Arktycznego. Z tym, że teraz Rosjanie już wiedzą, jak się takie, potrzebne im okręty robi.

Zobacz również

WIDEO: Ile czołgów zostało Rosji? | Putin bez nowego lotnictwa | Defence24Week #133
Reklama
Reklama