Reklama

Przemysł Zbrojeniowy

HIMARS-y wygrywają z S-400 – na filmie

Moment uderzenia ładunku niszczącego rakiety PrSM w radar kierowania uzbrojeniem 92N6A. Fot. Lockheed Martin
Moment uderzenia ładunku niszczącego rakiety PrSM w radar kierowania uzbrojeniem 92N6A. Fot. Lockheed Martin

Koncern Lockheed Martin opublikował film z komputerową symulacją, w której system HIMARS niszczy rakietami nowej generacji PrSM, rozstawiony w nieokreślonym kraju arabskim system S-400 Triumph. Przyjęto jednak mało realny scenariusz znany z Syrii, w którym rosyjski system nie reaguje na atak.

Reklama

Filmy reklamujące systemy uzbrojenia bardzo często pokazują ich skuteczność w starciu przeciwko nieokreślonemu przeciwnikowi, ale za to z realnym wyposażeniem. Tak było również w przypadku symulacji komputerowej, opublikowanej na YouTube przez koncern Lockheed Martin, 17 grudnia 2020 r.

Jest to materiał pokazujący systemowe możliwości dwóch bardzo ważnych produktów Lockheeda – samolotów F-35 oraz wyrzutni rakiet „ziemia-ziemia” HIMARS (High Mobility Artillery Rocket System), wyposażonych w nowej generacji precyzyjne rakiety dalekiego zasięgu PrSM (Precision Strike Missile). Przeciwnikiem jest natomiast teoretycznie niezidentyfikowana bateria rakiet przeciwlotniczych, rozstawiona w jednym z krajów arabskich.

image
Rozkład elementów baterii S-400 z postawionym na nasypie radarem kierowania ogniem 92N6A oraz wyrzutniami 5P85SM2.Fot. Lockeed Martin/M.Dura

„Teoretycznie”, ponieważ Amerykanie oficjalnie nie określili z jakim systemem skonfrontowali swoje rozwiązanie. Jednak, zarówno sposób rozłożenia poszczególnych elementów baterii, jak również ich wygląd wyraźnie wskazują na najnowszy, rosyjski system „ziemia-powietrze” S-400 Triumph. I nie ma tu znaczenia, że została ona rozstawiona na terenie z krajobrazem charakterystycznym dla Bliskiego Wschodu. Lockheed Martin mógł bowiem wziąć sobie za wzór rosyjskie baterie S-400 rozwinięte na terytorium Syrii.

Na filmie widać więc typowe elementy Triumpha. Najpierw jest to pozycja baterii z ośmioma wyrzutniami, rozstawionymi na przygotowanych płaszczyznach za nasypami ziemnymi. Każda taka wyrzutnia ma cztery, ustawione pionowe kontenery z rakietami, które kształtem, przekrojem oraz układem bardzo przypominają kontenery z rosyjskich systemów S-300 i S-400. Można więc przypuszczać, że chodzi o pojazdy 5P85SM2.

image
Mało realny obraz rozstawionych obok siebie radarów: dalekiego zasięgu 96L6, wczesnego wykrywania i zarządzania walką 91N6 i radaru kierowania ogniem 92N6A (z anteną umieszczoną na wysokim maszcie 40W6M). Fot. Lockheed Martin/M.Dura

Później prezentowane są obrazy komputerowe stacji radiolokacyjnych. Atakowana jest standardowa stacja radiolokacyjna kierowana ogniem 92N6A, ale na filmie widać również:

  • podnoszoną na wysokim maszcie 40W6M antenę radaru drugiego radaru kierowania ogniem 92N6A;
  • radiolokacyjną stację wczesnego wykrywania 91N6…
  • i radar dalekiego zasięgu 96L6.

W swojej reklamówce Amerykanie wykorzystali typowy, bezpieczny scenariusz ataku rakietowymi systemami lądowymi w oparciu o dane przekazywane z rozpoznania lotniczego. Rozpoznanie to przeprowadził samolot F-35, który określił pozycję dwóch celów: stacji uzupełniania paliw przeciwnika, oraz radaru charakterystycznego dla rakietowych baterii przeciwlotniczej przeciwnika dalekiego zasięgu. W przypadku systemu plot jest to w miarę realny scenariusz, ponieważ urządzenia rozpoznania lotniczego rzeczywiście mogą namierzyć radary o wiele wcześnie, niż te radary wykryją przenoszące je statki powietrzne.

W filmie samolot F-35 przekazuje natychmiast informację o stacji paliw i namierzonym źródle promieniowania (w sposób zautomatyzowany) do stanowiska dowodzenia operacjami powietrznymi CAOC (Combat Air Operations Center). Stamtąd dane o celach przesłano do dowództwa brygady artylerii dalekiego zasięgu, dalej – na stanowisko dowodzenia batalionu systemu HIMARS, na stanowisko baterii HIMARS i w końcu do mobilnej wyrzutni systemu HIMARS, która była właśnie w trakcie zmiany pozycji. Pojazd natychmiast zajął stanowisko ogniowe po prostu zatrzymując się na drodze, bardzo szybko odpalił obie rakiety i szybko oddalił się z tego miejsca.

Taki scenariusz działania jest również całkowicie realny, ponieważ rakiety PrSM naprowadzając się na cel wykorzystując system nawigacji satelitarnej GPS. Załoga wyrzutni nie musi więc określać własnej pozycji i pozycji celu, ponieważ wszystko to odbywa się w sposób zautomatyzowany, Zadaniem operatorów jest więc jedynie przeprowadzić procedurę startu i odjechać w celu uzupełnienia amunicji. Jest to w miarę szybka operacja, ponieważ na utwardzonym podłożu nie ma konieczności rozkładania podpór i poziomowania, a czas potrzebny do odpalenia określa tak naprawdę prędkość, z jaką podnosi się kontenery z rakietami do pozycji startowej.

Najmniej realistyczna jest jednak sama, finalna faza ataków obu rakiet. Pocisk PrSM nie porusza się bowiem na niskim pułapie, poniżej pułapu wykrycia przez radar, ale atakuje lecąc torem balistycznym. Jest więc widoczny dla stacji radiolokacyjnych przeciwnika, który takie zagrożenie na pewno potraktuje priorytetowo. Tymczasem atak pocisków PrSM odbył się na filmie bez żadnego przeciwdziałania. Jest to tym bardziej mało prawdopodobne, że systemy S-400 są reklamowane jako antyrakietowe, specjalnie przystosowane do zwalczania celów balistycznych. W kierunku pocisków PrSM byłyby więc na pewno wystrzelone pociski (najprawdopodobniej dwa), które teoretycznie mogłyby oczywiście nie trafić nadlatującego zagrożenia, ale na pewno by wystartowały.

Celem amerykańskiego ataku była stacja radiolokacyjna kierowania ogniem 92N6A (bo tylko jej pozycja mogła być znana dla urządzeń rozpoznania samolotu F-35). Lockheed Martin zaprezentował na filmie sposób działania specjalnej głowicy pocisku PrSM z wymuszoną fragmentacją, która uwalnia setki niewielkich odłamków. Jest to rozwiązanie szczególnie przydatne do niszczenia obiektów zajmujących duża przestrzeń – a więc np. systemów antenowych.

Cały ten film miał pokazać, jak skuteczna ma być nowa rakieta PrSM proponowana dla wyrzutni systemu HIMARS i M270. Niewątpliwą zaletą tego pocisku jest jego zasięg – określany na 499+km. Jednak jest to taki sam promień rażenia, jaki mają rosyjskie, rakietowe systemy „ziemia-ziemia” typu Iskander. Skuteczność rakiet PrSM ma polegać na ich zdolności do działania w środowisku antydostępowym A2AD (anti-access area denial). Na czym jednak ta zdolność ma polegać film nie pokazuje.

image
Podniesiona na wysokim maszcie 40W6M antena radaru kierowania ogniem 92N6A. Fot. Lockeed Martin/M.Dura

Dodatkowo Amerykanie wyraźnie założyli, że unieszkodliwienie baterii polegało na zniszczeniu radaru kierowania uzbrojeniem 92N6A. Problem polega na tym, że na filmie pokazano wyraźnie drugi taki radar stojący w pobliżu. Dodatkowo ta druga stacja jest o tyle bardziej niebezpieczna, że znajduje się na wysokim maszcie 40W6M, a więc jest szczególnie skuteczna w odniesieniu do celów niskolecących, takich jak rakiety manewrujące Tomahawk. Atakowany system S-400 nie został więc przez Amerykanów całkowicie wyeliminowany.

I być może to właśnie dlatego ilość „niezadowolonych” oglądających stanowi aż 10% tych, którym materiał się podobał.

Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama