Reklama

Airbus zaproponował kompleksowe rozwiązanie, które umożliwia w pierwszej kolejności wykrywanie z dużej odległości wtargnięcia bezzałogowych statków powietrznych na krytyczne obszary, a następnie zakłócanie pracy ich systemów pokładowych oraz wykrycie i lokalizację miejsce operatora sterującego działaniem drona. Zastosowanie takiego rozwiązania pozwala wiec na ochronę strategicznych instalacji, lotnisk, zamkniętych ośrodków wojskowych lub naukowych, a nawet rezydencji głów państwa czy imprez masowych.

System składa się z zestawu urządzeń obserwacji technicznej, namierników radiowych, systemów analizy sygnałów i obróbki danych oraz systemów kierunkowego zakłócania elektronicznego. Oferowane rozwiązanie pozwala nie tylko na wykrycie drona (z odległości od 5 do 10 kilometrów), ale również na oszacowanie poziomu stwarzanego przez niego zagrożenia.

Zasada działania systemu antydronowego proponowanego przez Airbus. Fot. Airbus

Dzięki systemowi analizy sygnałów radiowych, który działa w czasie rzeczywistym, zestaw „antydronowy” pozwala na: przerwanie łączności pomiędzy bezzałogowcem a kierującym nim operatorem na ziemi (co powoduje utratę kontroli) oraz zakłócenie systemu nawigacji (co najczęściej zmusza bezzałogowiec do upadku na ziemię).

Koncern Airbus Defence and Space zastosował w tym przypadku swój własny system inteligentnego selektywnego zakłócania SRJT (Smart Responsive Jamming Technology), pozwalający na zablokowanie tylko wybranych częstotliwości używanych do sterowania dronów. Pozostałe pasma częstotliwości radiowych pozostają gotowe do użycia. Zastosowano również system zakłócający prace GPS (spoofing), który pozwala na przejęcie kontroli nad dronem i na jego bezpieczne sprowadzenie na ziemię. Sam radionamiernik został przy tym tak opracowany, by można było dodatkowo określić położenie osoby kontrolującej działanie bezzałogowca i doprowadzić do jej aresztowania.

System antydronowy Airbusa został już wielokrotnie przetestowany na terenach należących do koncernu, prezentowano go także podmiotom zainteresowanym jego ewentualnym zakupem. Przypuszcza się, że całość systemu zakłócania powietrznych systemów bezzałogowych będzie gotowa w połowie 2016 r.

Systemy antydronowe w modzie

Podobne rozwiązanie jak produkt Airbus zaprezentowała w czasie wystawy DSEI w Londynie włoska firma Selex ES. Proponowany przez nią system Falcon Shield działa na identycznej zasadzie, z tą tylko różnicą, że jest zaprojektowany modułowo, a więc rodzaj zastosowanych detektorów oraz systemów zakłócających zależy jedynie od klienta.

System antydronowy Falcon Shield. Fot. Selex ES

Cały zestaw opracowano w ciągu trzech ostatnich lat z własnych środków Selex ES, system jest już gotowy do produkcji. Działa on etapowo - w pierwszej kolejności prowadzona jest obserwacja chronionego obszaru. Stosuje się przy tym całą gamę sensorów, w tym np. głowice optoelektroniczne rodziny Nero lub radar Observer 100.

W dalszej kolejności następuje detekcja „intruza”, i śledzenie i identyfikacja (za pomocą systemu EO/IR). W ostatnim etapie system doprowadza do przejęcia kontroli nad dronem i do jego bezpiecznego opuszczenia na ziemię (by zmniejszyć ewentualne straty). Firma Selex ES chce pójść przy tym jeszcze dalej i zamierza zaproponować system niszczący elektronikę na bezzałogowcach za pomocą silnego impulsu elektromagnetycznego.

System antydronowy AUDS. Fot. M.Dura

W czasie wystawy DSEI w Londynie zaprezentowano jeszcze drugie rozwiązanie tego typu – system AUDS (Anti-UAV Defence System), proponowane przez konsorcjum składające się z firm: Blighter, CHESS Dynamics i Enterprise Control System. I w tym przypadku zestaw składa się z radaru wykrywającego zagrożenie (A400 firmy Blighter), systemu optoelektronicznego do śledzenia i identyfikacji dronów (Hawkeye DS/EO firmy CHESS Dynamics) oraz systemu zakłócającego łączność radiową i działanie GPS (firmy Enterprise Control System).

Reklama

Mikrostan wojenny, Mad Max w Syrii - Defence24Week 102

Komentarze (3)

  1. Polski Podatnik

    Że GPS i GSM nie działają w strefach chronionych to standard, dlatego potencjalni terroryści na pewno to uwzględnią. Należy się liczyć z tym, że ich drony będą lecieć wg autopilota po preprogramowanej trasie, nie korzystając z GPS ani tym bardziej powszechnie używanych do sterowania radiowego częstotliwości, a ew. datalink (nie zawsze konieczny) będzie np. optyczny, być może kierunkowy, a elektronika i elektryka drona ekranowana. W końcu wśród terrorystów też są inżynierowie. Dronów ze sklepu zabawkowego to używają amatorzy.

    1. Pogan

      Rozumiem że dron by leciał na zasadzie, a może już dolecialem.

  2. RS

    Acha, czyli wystarczy przelaczyc sie z GPS'a na nawigacje inercyjna i lecimy dalej.....

    1. Pomysłowy Dobromir

      Inercyjna w "domowych" zastosowaniach może być trudna do zdobycia, ponadto jest mało dokładna (w USA sprzedaż akcelerometrów jest rejestrowana ale w Niemczech można je kupić na wolnym rynku i to lepsze niż na cywilnym rynku USA). Skoro akty terroru dokonuje się zwykle w miastach a mamy google ze zdjęciami do dyspozycji to aż się prosi o nawigację opartą o optyczne rozpoznawanie terenu (ulic, budynków itp.). Można nawet użyć radionawigacji opartej o namiary na np. radiostacje radiowe, telewizyjne czy radiolatarnie lotnicze. Na takie odległości jak potrzeba drona do zamachu, to kurs można trzymać np. wg słońca i tylko pozostanie odmierzenie odległości i końcowe precyzyjne celowanie (ale w przypadku np. ataku chemicznego czy biologicznego celowanie precyzyjne jest zbędne). Możliwości jest mnóstwo, zwłaszcza, że chodzi o względnie krótkie dystanse.

  3. mandzur

    Nasze największe zakłady Petrochemiczne powinny zakupić taki sprzęt

Reklama